środa, 26 września 2012

Informacja...

Witajcie
Sorry ze rozdział się jeszcze nie pojawił.
Wiecie wy co?
Ja chyba w niebie jestem... Jest aż 100 obserwujących.
Specjalnie dla was rozdział postaram się zrobić na weekend. - EveryCalm.
PS. KOCHAMY WAS, DZIĘKUJEMY WAM.... 

czwartek, 13 września 2012

Rozdział #23 - part I



Greg
          "Uspokój się o nic się nie martw to co robią te małolaty to już nie nasz problem.;)" 
Odczytałem sms od Harpera...ta temu to łatwo mówić ja się po prostu martwię o brata. Wziąłem 3 głębokie oddechy i wkroczyłem na pokład samolotu którym miałem dolecieć do miasta grzechu. Co z młodym tego nie wiem też ma jechać ale gdzie jak i kiedy tego nie wiem..
            - On nie jest dzieckiem - pomyślałem pomimo to jedna myśl nie dawała mi spokoju co ten debil kombinuje.

****
            - I jak tam lot panie Horan - uśmiechnął się do mnie jakiś dziadek jednocześnie pakując moje rzeczy do samochodu, spojrzałem na niego jak na debila i już po chwili kolo zajażył o co kaman - mam pana podwieźć na miejsce, Pan Harper mnie tu wysłał 
            - A...spoko - odpowiedziałem wszystko powoli analizując. - Tylko proszę nie pan, Greg jestem - rzuciłem szybko podając mu rękę, staruszek uśmiechnął się przyjacielsko ściskając ją. Jechaliśmy dość szybko, poprzez ulice które były oświetlone tysiącami światełek z różnych 'restauracji', kasyn no i oczywiście burdeli 
            - Oto stolica hazardu i grzechu, tu wszystko jest możliwe - powiedziałem raczej sam do siebie
            - Zajebiście tu co nie ?! - krzyknął entuzjastycznie kuzyn Stelli gdy tylko wysiadłem z samochodu, podał mi drinka i nie pozwalając mi nawet odpowiedzieć, pokazywał mi kolejne pomieszczenia coś tak dodając i to jest chyba wynajęty dom i coś tam coś ta, sranie w banie coś tam coś tam. Tak wiem powtarzam się ale on nie jest lepszy, serio. Gdy wchodziliśmy do kolejnego pomieszczenia moją uwagę przykuły dziewczyny a raczej jedna. Długie kręcone rude włosy, nogi do szyi...
            - Ładne co ? - zaśmiał się Harper stając koło mnie. 
            - Ładne ? Ładne to mało powiedziane - wydukałem a on się głośno zaśmiał 
            - Alice choć tu - zawołał rudą coś mi tylko w niej nie pasowało, a mianowicie jej chód i sposób jaki się ogólnie zachowywała jak jakaś dziwka ?
           - Czy to są prostytutki ? - zapytałem prosto z mostu gdy tylko dziewczyna się oddaliła
           - Tak no i ? - wzruszył ramionami - ej no w końcu mam się zabawić ! Wyluzuj !
           - Spoko, to co idziemy ? - uśmiechnąłem się chytrze, wypijając kilka drinków wziąłem po rękę Alice która zjawiła się koło mnie i ruszyliśmy w stronę jednego z kasyn. To będzie noc to będzie noc...
           Piliśmy kolejne trunki wydawaliśmy grube pieniądze od tak, całowałem się i to nie jednokrotnie z dziewczyną, która dziś dla nas 'pracowała' czułem jej rękę na moim udzie, szeptała mi coś na ucho ale sam nie wiem co, nie obchodziło mnie. Z resztą czy w tym momencie się coś dla mnie liczyło ? Sam nie wiem.Pamiętam jak wracaliśmy już znacznie większą grupką do domu w którym mieszkaliśmy,potem tylko jakieś wirujące światełka i koniec film się urwał.

****

           Rano, tak to chyba rano, pomyślałem czując jak promienie słońce uderzają o moją zaspaną twarz. Otworzyłem oczy i muszę stwierdzić że to jeszcze nigdy nie było tak trudne. Pierwsze co ujrzałem był malutki skubany pies posuwający moją nogę, zrobiłem wielkie 'WTF ?!' i wydarłem się 
           - Czyj to kurwa pies ! - krzyczałem, próbując się go pozbyć z mojej nogi 
           - Em...mój - rzuciła blondynka szybko go zabierając i jeszcze szybciej 'uciekając'
           - Czy to była Paris Hilton? - zapytałam siebie jednak tak głośno że Harper mnie usłyszał 
           - Chyba  nie wiem - wyszeptał 
           - Coś ty..  co my wczoraj zrobiliśmy że ten dom wygląda...jak pobojowisko, nic nie pamiętam mam cholernego kaca pies posuwał mi nogę (!), a i ładną masz koleżankę ! - wybuchłem śmiechem widząc jakiegoś grubego faceta który był dość nie udolnie przebrany za kobietę no i dalej się przytulał do niego
           - Facet elo ! Spieprzaj stąd dziękuję - powiedział stanowczym głosem chłopak i już po chwili tego babochłopa nie było 
           - Wydać..były za mocne...- zamyślił się
           - Co było - spojrzałem na niego jak na debila - Mów !
           - No dragi to znaczy miały być delikatne jak dla dziecka..- tłumaczył się
           - Dragi dla dziecka ? Co ty stary palisz ?- zapytałem retorycznie, uśmiechając się
           - To wszystko w porządku ? - zapytał zaskoczony 
           - Ta...- odpowiedziałem niepewnie, przybijając mu piątkę
           - I got a hangover, wo-oh! I've been drinking too much for sure. I got a hangover, wo-oh! - zanuciłem 
           - To będzie nasza piosenka - zaśmiał się ponuro mój..przyjaciel ?
           - A tak w ogóle to co z tym bajzlem ? - zapytałem przerywając krępująco ciszę
           - O to się nie martw, ja narozrabiałem ja posprzątam 
           - A okej, idziemy ?
           - Jasne zobaczymy co udziec...
           - Harpera sam nim jesteś - wtrąciłem się, za co dostałem po głowie, zmęczony skacowany ale mimo to szczęśliwy szybko się ogarnąłem i już po chwili razem z kuzynem Stelli jechaliśmy...gdzieś.


(Oczami Stelli)
           Już mija trzeci dzień odkąd Alex z Kaylą przyleciały do mnie. Nie łatwo było nam pocieszyć moją przyjaciółkę, ale Tara zorganizowała super dzień kilka sesji zdjęciowych, poznanie sławnych osób imprezy kameralne koncerty, dziewczyny nawet mogły zobaczyć i usłyszeć jak nagrywałam piosenki. Sam Ian Somerhalder z którym byłam na jednej z imprez wziął ode mnie numer Alex, to znaczy ja mu go wcisnęłam ale pisali przez cały dzień. O Zaynie czasem zdarzy nam się rozmawiać, wiem że blondynkę boli wspomnienie jego imienia ale coś trochę ostatni ta sytuacja zaczęła mnie zastanawiać. Albo jest głupi i nie wie co traci, albo jest niewyżyty seksualnie, lub też ta jak ją tam... ten kartofel mu się spodobał i chciał mieć dwie laski przy boku. Ale i tak jak go spotkam to zdepczę jak robaczka.  Harper powiedział że mamy lecieć do Vegas aby się zabawić, do tego wczoraj ściągną nawet Sam do NY, nie wiem czy Louis też jest ale jakoś szczerze mówiąc nie przypadł mi do gustu będąc z Sam nie to żeby coś ale ostatnio jak do niego pisałam odpisał mi... Ta zastanawiacie się co w tym dziwnego. No to powiem wam odpisał mi ale nie jako ten Louis którego znam Jak zapytałam: Hej jak wakacje idą? Odpisał: Słodko... No kurde na pewno to nie on pisał. Sam też nie słodko może smakować ciasto, ale wakacje?? Dobra z resztą nie ważne jego sprawa. Ja skończyłam nagrywać płytę. Okładka płyty też jest już gotowa. Moje piosenki:

1. Broken Arrow.
2. The Game.
3. Suvivor. 
4. Pepper Mint.
5. Smile.
6. Love Me For Me.
7. You Bring Me Joy.
8. All About Tonight.
9. Want U Back.

            Jak już zostało postanowione Harper wyleciał wczoraj wieczorem do Vegas, ma się spotkać na lotnisku z kumplem. Podobno go znam, ale co tam. Sam i Alex lecą dziś po południu czyli za jakąś godzinę. Razem z menadżerką podrzucamy je na lotnisko i jedziemy kręcić teledysk do Suvivor który, hmm.. nie wiem czemu, ani kto to wymyślił ale kręcony będzie w centrum handlowym. Co ja galerianka? 
A tak poza tym jutro mam samolot do stolicy hazardu. Się cieszę jak cholera więc już nie mogę się doczekać
           - Stella! – usłyszałam krzyk menadżerki. Wyszłam z pokoju i poszłam do niej na dół. 
           - Co? – zapytałam stojąc na schodach i patrząc na nią stojąca prze drzwiach wejściowych.
           - Mamy dziewczyny odwieść na lotnisko – odpowiedziała wywracając oczami.
           - Teraz? – spytałam zdziwiona.
           - Stella, obudź się lot mamy na 12 a jest 10 – odpowiedziała mi Sam.
           - Poważnie? To czemu teraz mamy jechać?
           - Ponieważ zanim dojedziemy minie 30 minut. Musimy być na lotnisku wcześniej bo godzinę przed odlotem jest odprawa. – oświeciła mnie Tara.
           - Aha, no ok. – rzuciłam krótko.
           - Cieszycie się? – zapytałam przyjaciółek.
           - No pewnie jeszcze śmiesz pytać? 
           - No a co... – zaśmiałyśmy się.
           Z uśmiechem wyszłyśmy z domu, walizki przyjaciółkę wpakowałyśmy go land rovera Tary. Wsiadłyśmy do środka i jechałyśmy na lotnisko. Powiedziałam dziewczynom o tym że Lou to dziwak one się zaśmiały. Zawsze się śmieją gdy stwierdzam ze któryś to dziwak. Nie wieżą mi, a jeszcze przekonają się ze coś z nim nie tak... Kurde czemu nim głowę zaprzątam. Ooo.. Nie wspomniałam za tydzień jadę na Florydę... aaa będzie zabawa ponieważ mam wstąpić do Disneylandu ale niestety będę tam tylko z Kaylą bo Alex z Sam będą w tym czasie w Anglii. Mają złożyć papiery na uczelnię. I będą egzaminy kwalifikujące. A ja? Nie będę studiować, na razie nie. Teraz zajmuję się muzyką. 
          Spojrzałam na zegarek. Jedziemy dopiero nie całe 5 minut a mi już nudno.


(Oczami Alex)
           Na reszcie w Vegas, lotnisko jak każde inne ale tu jest dużo złodziei. Sam ciągle mi opowiadała o Lou co kurcze zgadzam się ze Stellą w takich przypadkach jest trochę, albo raczej bardzo podejrzane. Nie wiem, między nimi coś się psuje czy jak? Buzia jej się normalnie nie zamykała. Mówiła że przy Stell nie chciała tak o nim gadać bo by zaraz wywiozła ją do obozu jeńców na Syberii. Jak zwykle przesadziła, a śmieją się ze mnie że jestem blondynką. Będąc już przy wyjściu nie wytrzymałam.
             - Kurde możesz na przykład, zamknąć ta swoją jadaczkę i siedzieć cicho chociaż 5 minut? – ustałam  i zapytałam wrogo kierując wzrok na przyjaciółkę. – Wiesz może i Louis dziwnie się zachowuje ale ty lepsza nie jesteś. Znamy się kilka miesięcy a jednak mam wrażenie że łżesz jak pies, nie wiem o co chodzi ale chcę się dowiedzieć rozumiesz? – zapytałam ze złością gapiąc się perfidne w jej oczy
            - Nie wiem o co ci chodzi. Alex nie rób scen. – powiedziała przechodząc obok mnie i kierując się w stronę taksówek.
            - Ja scen nie robię, co się w tobie zmieniło? Chodziłaś taka zakochana i zawsze wszystkie uczucia trzymałaś sobie albo wymieniałaś się nimi z nami tylko przy 9 minutach szczerości. A teraz gadasz jak nakręcona jaki to Louis jest cudowny. Ty wiesz jak ja się czuję? Mój chłopak... to znaczy były chłopak zdradził mnie z lalką Barbie, a ty napierdalasz cały czas głupoty. Ty nie jesteś taka – powiedziałam doganiając ja, miałam nadzieję ze coś zmienią. – Sam, kurwa mać co się dzieje?
            - Nic naprawdę. Kocham go – powiedziała cichutko. Ja i tak wiem swoje. Po kryjomu napisałam dla Stelli sms’a

 „ Kurde Sam się dziwnie zachowuje.”

Jakaś chwila potem pojawiła się odpowiedź:

„ Widzisz coś ty nie gra, Lou też jest dziwny. Sorka pogadamy potem lecę nagrywać pa.”

            Jak napisała tak zniknęła. Już jej nie odpisywałam postanowiłam w ciszy z słuchawkami na uszach iść w stronę pojazdów napawając się dźwiękami Linkin Park. Sam szła obok mnie, nadal chciała gadać o... wiadomo kim. Nie chciałam jej słuchać, wiec kierowałam w jej stronę mordercze spojrzenia a ona od razu zamykała japę na kłódkę. Wsiadłyśmy do taksówki, ja z tyłu z walizkami a Sam z przodu. Płakać mi się chciało, mimo iż jestem tu by się bawić ciągłe czuję jak smutek mnie  przepełnia.
           - Alex, daj spokój. – odezwała się moja podświadomość.
           - Nie dam rady – odpowiedziałam w myślach.
           - On zrobił coś niewyobrażalnie głupiego pokaż mu co stracił. Zacznij żyć – powiedziała i zamilkła.
          Zwariowałam rozmawiam sama ze sobą w myślach. Spojrzałam przez okno na budynki które mijaliśmy, było już trochę późno... Nie no kurde trochę naskoczyłam na swoją przyjaciółkę.  Nie wiem ile trwały moje głupawe rozmyślenia, ale gdy się obejrzałam taksówka zatrzymała się przed hotelem. Wyszłam i wyjęłam swoją walizkę, Sam  zapłaciła kierowcy i też wzięła swój bagaż. Głupio mi  się zrobiło.
           - Hej, - powiedziałam aby przyjaciółka zwróciła na mnie swoją uwagę.
           - Co? – zapytała bez entuzjazmu.
           - Przepraszam, ja nie wiem co we mnie wstąpiło – tzn doskonale wiem, ale jej nie powiem. – Nie chciałam. – A właśnie ze chciałam.
           - Ok., też przepraszam- rzekła i szczerze się uśmiechnęła. Samantho Smith wyciągnę z ciebie prawdę.    
           - Wchodzimy? – zapytałam aby niczego się nie domyśliła. Ona kiwnęła głową i weszłyśmy.
           Hotel jak hotel żadna frajda. Podeszłam do recepcji i wzięłam klucze na nasze nazwiska. Jeden dałam przyjaciółce. Ale przy tym zapytałam czy pójdziemy na jakąś imprezę. W końcu jesteśmy w Las Vegas to musimy jakoś zajebiście wykorzystać ten czas. Zgodziła się.

(Oczami Sam)
           Spojrzałam ostatni raz na swoje odbicie w lustrze - koszula w czarno-czerwoną kratę zawiązana na supeł w talii, krótkie jeansowe spodenki z ćwiekami i beżowe lity, a głowę przyozdabiał czarny kapelusz. Włosy rozpuszczone, a makijaż bardziej widoczny niż zwykle. Usłyszałam pukanie do drzwi, a po chwili zza nich wyjrzała dobrze znana mi twarz. Byłyśmy tutaj razem. Tylko my dwie. Dwójka naszych gołąbków pojechała na wakacje i my też skorzystałyśmy. Wyjechałyśmy tu do Vegas, żeby się zabawić i wyszaleć za wszystkie czasy.
           - Gotowa? - zapytała Alex. Swoim strojem też nie gardziła. Obcisła sukienka ledwie sięgająca jej chudych ud i czółenka na dość wysokim obcasie. Włosy upięła w wysoki kucyk i zrobiła tradycyjnie mocny makijaż.
            - Pewnie. Idziemy? - odpowiedziałam, a ona kiwnęła głową. Wzięłam moją kopertówkę i wyszłyśmy z pokoju. Zeszłyśmy po hotelowych schodach i wyszłyśmy w budynku. Skierowałyśmy się w stronę najlepszego klubu w mieście. Pomimo tego, że było grubo po 22.00 to ulice były wypełnione ludźmi, głównie nastolatkami. Przedostałyśmy się przez ochronę i weszłyśmy na salę. Muzyka od razu wciągała do tańca, więc tak też zrobiłyśmy. Weszłyśmy na parkiet i zaczęłyśmy się ruszać w rytm muzyki. 
            Po kilkunastu minutach podeszłam do baru i zamówiłam nam po drinku. Nie długo  po tym doszła do mnie Alex. Byłyśmy lekko spragnione, więc pierwsze dwa drinki poszły od razu. Aktualnie byłam w połowie trzeciego. Czułam na sobie czyjś wzrok. Miałam wielką ochotę się obrócić i zobaczyć kim on lub ona jest, ale jestem twarda.
            - Czemu siedzisz tutaj sama? - zapytał jakiś męski głos, który skądś znałam. Spojrzałam na niego i wszystko było jasne. Obok mnie stał nie kto inny jak Louis Tomlinson.
           - Alex gdzieś tańczy, a ja mam przerwę. - odpowiedziałam i wzięłam łyk kolorowego napoju. 
           - Koniec przerwy. - powiedział i pociągnął mnie za rękę. Poszliśmy na środek sali i zaczęliśmy tańczyć. Lecz na nasze nieszczęście lub szczęście DJ puścił wolny kawałek.
Louis zbliżył się do mnie na niebezpieczną odległość, ręce położył na moich biodrach, a ja swoje zarzuciłam na jego szyję. Nasze ciała zaczęły się ocierać o siebie, a ja spojrzałam w jego oczy. W jego cudowne niebieskie oczy, w których było miliony iskierek. Przybliżył swoją twarz i na chwilę choćby zastygł, ale po chwili musnął swoimi ustami moje. Poczułam jakby mnie anioł pocałował. Oddałam pocałunek, a Lou zaczął mnie całować coraz bardziej namiętnie. W końcu się ode mnie oderwał.
           - Może przeniesiemy się w bardziej spokojne miejsce? - szepnął mi na ucho, przygryzając jego płatek.
           - Chętnie. - odszepnęłam. Pociągnął mnie za rękę i wyszliśmy z klubu. Szliśmy chwilę i weszliśmy do jakiegoś budynku, który robił za hotel. Minęliśmy recepcję i weszliśmy do windy. Oparłam się o jedną z trzech jej ścian, chłopak zaczął całować moją szyją, schodząc coraz niżej. - Które piętro?
           - 13. - odpowiedział,  odrywając się od mojego obojczyka. Dłonią poszukałam numeru trzynaście pośród tych wszystkich przycisków i nacisnęłam na niego.
Następnie ja zaczęłam całować Tomlinsona, a dłonie wplotłam w jego brązowe i pełne lakieru włosy. Usłyszałam charakterystyczny dźwięk i drzwi się otworzyły. Wyszłam z windy ciągnąc za sobą chłopaka. ten szybko wyjął klucz z kieszeni i otworzył drzwi. Weszliśmy do pokoju i zatrzasnęłam dość głośno drzwi za nami. Znowu złączyliśmy się w pocałunku, a Lou zabrał się za rozwiązywanie węzła na mojej koszuli, rozpiął guziki i rzucił ją gdzieś w kąt. To samo stało się z jego bluzką. Następnie zabrałam się za jego pasek od spodni, a on za moje szorty. Podobnie jak górne części garderoby znalazły się na podłodze. Byliśmy w samej bieliźnie. Znowu zaczęliśmy się całować, a chłopak zajął się odpinaniem stanika. Poszło my zadziwiająco łatwo.

(Oczami Louisa)
           Obudziłem się ze strasznym bólem głowy. Oparłem głowę na łokciach i spojrzałem na Sam. Słodko spała, a jej pachnące brązowe włosy leżały na ramionach. Wstałem tak, żeby dziewczyna się nie budziła. Ubrałem jeansy i biały t-shirt i wyszedłem z pokoju. Wszedłem do windy i nacisnąłem guzik oznaczający parter. Chwilę jechałem, a po chwili drzwi się otworzyły. Wyszedłem z windy i skierowałem się do bufetu. Wziąłem tacę i dwa talerze. Przechodziłem obok potraw co chwilę mówiąc w myślach 'nie', aż doszedłem do naleśników. Wziąłem kilka dla siebie i Sam, polałem syropem klonowym i polewą czekoladową, do tego dwa soki pomarańczowe i wróciłem na górę. Z trudem otworzyłem drzwi, ale dałem radę. Wszedłem do pokoju. Sam dalej spała i wyglądała nadzwyczaj uroczo. Położyłem śniadanie na stole, a sam usiadłem na łóżku obok dziewczyny. Pocałowałem ją czule w usta. Lekko mruknęła, co wywołało uśmiech na mojej twarzy, i przeciągnęła się. Otworzyła oczy i spojrzała na mnie.
           - Tak to ja mogę być budzona codziennie. - powiedziała i oddała pocałunek. Uśmiechnąłem się i postawiłem miedzy nami tace z jedzeniem. - Przyniosłeś śniadanie?
           - Tak słodko spałaś, że nie miałem zamiaru cię budzić. - powiedziałem i spojrzałem na kołdrę, która leżała obok nas. Sam oblała się rumieńcem i szybko zakryła swoje nagie ciało. Była taka słodka. Wziąłem kawałek naleśnika na widelec i włożyłem go do ust dziewczyny. Ta tylko zamknęła oczy i połknęła go. 
           - Pyszne. - powiedziała i to samo zrobiła mi. 
           Po przepysznym śniadaniu Sam się ubrała i wyszliśmy na miasto, przytulając się i co jakiś czas się całując.

(Oczami Nialla)
           Greg pewne teraz baluje znowu w Vegas. Ja jestem właśnie na lotnisku, za 30 minut mam samolot mam dołączyć do niego. Ale swoją kwaterę będę miał w hotelu Greg z kumplem wynajmują dom, hmm fajnie wynająć dom na kilka dni, to jak z samochodem . Ale wracając do mnie, denerwuje mnie już to że wszędzie się huczy o moim rozstaniu ze Stell nie wiem z kąt oni to wytrzasnęli ale tak wcale nie było...  Ja nie mogę znieść gdy fani ją obsmarowują, ale jak widać dziewczyna się nie poddaje Zaczęła nagrywać piosenki. Ja zwiałem z LA od Demi do NY z wymówką że jest wywiad w jakimś radiu.
           - Osoby lecące z Nowego Jorku do Las Vegas proszone są o udanie się do bramki numer 5 – usłyszałem a potem ktoś zaczął powtarzać to w kilku innych językach. Skierowałem się do bramki a tam... SZOK!...
           - Hej – odezwała się cichutko, również zaskoczona.
           - Cześć – odpowiedziałem jej i lekko się uśmiechnąłem. On gdy zobaczyła mój uśmiech zrobiła wściekłą minę.
           - Co cie tak cieszy? – zapytała obojętnie. Ten ton jej głosu nie należał do najmilszych. Ale to ze usłyszałem jej głos wzbudzał we mnie sporo emocji... Nie wiedziałem co odpowiedzieć.
           - Naprawdę, to już koniec? – zapytałam stojąc bardzo blisko niej aby nikt tego nie usłyszał.
           - Ty dokonałeś wyboru, ja go tylko uszanowałam. – już potem się nie odezwałem. Przyszła jej (chyba) menadżerka i kazała iść, ona wykonała to polecenie. Ja zapatrzyłem się na nią i nie patrzyłem że za mną robi się ogonek, jakiś facet popchną mnie do okienka. Tak zaczęła się moja męcząca podroż do Vegas...

**********************************************
Siema ludziska ;) Dzięki ze czytacie bloga. Wiele z was czepia się nas że piszemy aby było tyle i tyle komentarzy... No cóż, bo jeśli nie napiszemy ze chcemy tyle lub tyle, to na pewno one się nie pojawią. Ale dobrze ze są nieliczni którzy komentują. A wiec sprawę z komentarzami ogłaszam za zamkniętą.
Chcę wam coś ogłosić...
Konkurs "Co się zdarzyło w Las Vegas" wygrywają Magda (która napisała opowiadanko, perspektywa Grega) jej blog () oraz Basia (która napisała perspektywę Sam i Lou) jej blog ()
Brawa dla nich, gratulujemy dziewczyny...
Prace nadesłane przez dziewczyny są w tym rozdziale mamy nadzieję że przypadnie go gustu.
Z przykrością oznajmiam, że oto te opowiadanie dobiega końca.
Ale wszystkiego możecie się jeszcze spodziewać.... 
Zapraszamy też na drugiego bloga na razie są tylko bohaterowie ale kiedyś tam pojawi się prolog. 

poniedziałek, 27 sierpnia 2012

Rozdział #22


(Oczami Nialla)
Pół nocy nie mogłem zmrużyć oka. To znaczy mogłem, ale co chwilę budziłem się uświadamiając sobie, że to jest koniec związku ze Stellą. Ona mnie zraniła, ale nie powinienem reagować na to tak pochopnie. Ta ustawka z Lovato może przynieść więcej złego niż dobrego. Chłopcy obiecali, że nie wspomną o tym Stell, ale jak na teraz dla mnie może to zwisać. Niech powiedzą, chuj mnie to obchodzi, to ona mnie zdradziła z moim przyjacielem. Tylko czemu ja mu to wybaczyłem? Może dla tego, że kocham go. Jest dla mnie jak młodszy brat. Więc czemu ciągle to wspominam? W mojej głowie jest tylko jedno słowo, a raczej imię... imię, którego nie da się zapomnieć... imię najwspanialszej dziewczyny jaką miałem.... Wiadomo jakie.
Leniwie otworzyłem oczy słysząc dźwięk dobiegający z mojej komórki. Nie chciało mi się spoglądać na wyświetlacz, dlatego nie miałem zielonego pojęcia kim może być osoba dobijająca się do mnie.
- Halo. - odebrałem połączenie z zaspanym głosem.
- Hejka braciszku! W którym  pokoju jesteś? - usłyszałem donośny, znajomy mi głos.
- Greg? Co ty tu robisz? - zapytałem, a zarazem ożywiłem się. Wstałem z łóżka i szybko zająłem się zakładaniem spodni.
- Jak to co? Odwiedzam brata, młody mi też należy się zabawa. - na jego słowa zaśmiałem się. - No więc jaki pokój? Bo ta panna z recepcji twierdzi, że to jest ściśle tajne.
- 609 - odpowiedziałem z uśmiechem na twarzy i rozłączyłem się. Jego pobyt tu jest dziwny. Przecież mój starszy brat kilka dni temu gadał, że nie może wziąć wolnego w pracy, a tu proszę, już dzisiaj jest w LA. Rozległo się pukanie do drzwi.
- Niall, ty schudłeś? - ale powitanie, ale on zawsze tak gadał gdy mnie widział nawet jeśli spotykaliśmy się codziennie rano w kuchni.
- Ciebie też dobrze widzieć. - rzekłem przecierając zaspane oczy.
- Jest 11 a ty śpisz? - zapytał z niedowierzaniem.
- Jestem zmęczony. - powiedziałem, na co brat prychnął. - Co ciebie tu sprowadza, tylko nie mów że się stęskniłeś.
- Nie. - powiedział. - Po prostu wpadłem na zajebisty pomysł. - na jego twarzy wyskoczył przerażający uśmieszek. Nie no coś wykombinował. - Pomyślałem abyśmy zrobili wypad do najlepszych klubów w najlepszych imprezowych miastach.
- Fajnie. - powiedziałem, ale to do niego nie podobne. - Kto to wymyślił?
- No ja. - powiedział i wywrócił oczami.
- No spoko, nie chcę wiedzieć. - powiedziałem i wszedłem do łazienki, Greg się zaśmiał.
Stanąłem przed lustrem i spojrzałem w swoje beznadziejne odbicie. Żałość była doskonale wymalowana na mojej twarzy, ale nie tylko to mnie przerażało. Moje podpuchnięte czerwone oczy. Musiałem płakać przez sen, ale cholernie tego nie pamiętam. Moje włosy wyglądały jak siedem nieszczęść, a to niemożliwe, bo jestem Niall Horan członek 1D i jestem idealny. Ale nie dość idealny, bo pozwoliłem ukochanej osobie odejść.
- Kurwa! - warknąłem uderzając pięścią w umywalkę.
Jak mam zrozumieć tajemnice świata skoro nauka się myli, do magii trzeba mieć instrukcję obsługi, a serce i rozum toczą odwieczną wojnę? Mam przechlapane, ale muszę odważyć się i zrobić krok w przód, bo inaczej zawszę już będę w tyle. Muszę zacząć żyć od nowa, chociaż serce cierpi. Odkręciłem kran z zimną wodą i ochlapałem sobie twarz i jeszcze raz spojrzałem w lustro i zobaczyłem pewność siebie. Nie mogę się poddać.
Na szczoteczkę nałożyłem pastę miętową i umyłem zęby. Włosy ułożyłem pianką i wyszedłem z łazienki. Zastałem brata stojącego na tarasie i... podziwiającego widok? Podszedłem bliżej... rozmawiał przez telefon. Podszedłem do niego.
- Z kim rozmawiasz? - zapytałem z ogromna ciekawością.
- Z Harperem. - odezwał się przy okazji kończąc połączenie.
- Jakim? - zapytałem jeszcze ciekawiej. Zaczęło mnie zastanawiać czy mój brat zna jakiegoś Harpera.
- No z kuzynem twojej dziewczyny. - powiedział jak gdyby nigdy nic, wtedy moja pewność siebie zniknęła. Moja dziewczyna... to określenie chyba już do niej nie pasuje.
- Stella i ja... no... bo...my... - chciałem mu powiedzieć, ale nie miałem pewności. Czy to już koniec?
- Tak wiem, przeżywacie kryzys i różne takie głupoty. Ale to nie wyjście aby kończyć związek. Ona cię kocha, podobno nieźle się wkurwiła gdy ta panna, z którą randkujesz odebrała.
- Jak ty to mówisz ja z tą panną nie randkuję, a poza tym Stelli złość jest niepewna, bo ona robi jedno, myśli drugie, a czuje trzecie. A poza tym się w to nie mieszaj! - Teraz już podniosłem głos. - Zerwaliśmy i tego się będę trzymał, ona mnie nie chce, a więc ja już nie chcę jej! - wykrzyczałem mu to prosto w twarz i wszedłem do środka, rzuciłem się wściekły na łóżko.
- Sorry bracie. - powiedział Greg klepiąc mnie po plecach. - Nie powinienem, po prostu wszyscy się o ciebie martwimy. Nikt nie wie co się z wami stało. Po twoim przyjeździe do LA mama postanowiła zadzwonić do Stelli. Stella nie powiedziała jej o co poszło, ale najwyraźniej wzruszyła się. Ponieważ jej głos był łamiący się, taki jakby za chwile miała się rozpłakać. Myślisz, że czemu wtedy do ciebie dzwoniła? - jego mowa załamała mnie jeszcze bardziej, gdy dowiedziałem się o romansie, ale to też było smutne. - Braciszku musisz coś z tym zrobić.
- Ale nie mogę, Greg zrozum. Nas już nie ma. Ja nie potrafię. - powiedziałem ze łzami w oczach.
- Więc ja ci w tym pomogę. - spojrzałem na niego pytająco. - W takim razie polecimy za kilka dni do Vegas i może ci humor się poprawi.
- Dlaczego Vegas? - zapytałem a on się zaśmiał.
- Stolica hazardu, i grzechu. - odpowiedział. No to w takim razie już nie mogę się doczekać. - A teraz możemy iść w miasto.
- Pooglądać tyłki fajnych lasek? - zapytałem z kpiną.
- Oj młody, daj mi żeś spokój. - odpowiedział, a wtedy to ja się zaśmiałem.
Postanowiliśmy wyjść z pokoju do hotelowej restauracji, która podobno jest „wspaniała”. Nie wiem, ja w niej jeszcze nie byłem, ale kiedyś musi być ten pierwszy raz. Wsiedliśmy do windy, ciągle śmiałem się z brata, który opowiadał jak jego ex laska się zachowywała gdy z nią zerwał. Boże, dziewczyna ma chyba 43 punktów IQ. Nie wiedziałem, że można być aż takim tępakiem. Gdy dojechaliśmy na dół skierowaliśmy się szybko do restauracji, usiedliśmy przy stoliku i czekaliśmy na kelnerkę, która teraz obsługiwała inny stolik. W między czasie opowiedziałem bratu co zaszło tak na prawdę między mną a moją już chyba byłą dziewczyną. Ten debil nie słuchał, tylko próbował poderwać tę kelnerkę wzrokiem, palant.



(Oczami Stelli)
Po przylocie to NY zaczęło mnie dziwić zachowanie Harpera. Zaczął coś knuć przeciwko mnie. Skąd wiem? Bo wiem i tyle. Nie da się wyjaśnić skąd. Po prostu go znam umiem przeniknąć jego myśli. Z jakąś godzinę rozmawiał z kimś przez telefon. Jak się zapytałam z kim tak romansił to odpowiedział, że zamawiał bilety do Las Vegas. Jezu, jesteśmy tu w mieście wieżowców, a mu się do kasyna zachciało. Dzisiaj można powiedzieć, że wujek dał nam dzień wolny, ale pod wieczór, bo od 11 mam siedzieć w studio aby poznać całą ekipę i swojego menadżera, co jak się okazało jest kobietą. Pokazałam kilka swoich piosenek, które chciałabym mieć na płycie oraz oni pokazali kilka swoich. Razem było dziewięć piosenek. Może trochę mało, ale jak na razie starczy. Dalej siedzę w studiu i wysłuchuję muzyki, którą stworzyli do moich piosenek. Muszę powiedzieć.. Zajebiście im to wyszło. Nawet dziś nagrywaliśmy jedną piosenkę napisaną przez moją ekipę You Bring Me Joy. Bardzo mi się spodobała. Zaśpiewałam ją tak jak czułam i podobno wyszło wspaniale. Jutro mamy nagrać jeszcze inne, chociaż to tak od razu się nie da i brakujące części do dzisiejszej. O 17 mogłam wrócić do domu. Zatrzymaliśmy się w domu wujka. Kurde wielki dom, większy od mojego. Harper z Cindy mieli iść na plaże, więc w domu zostałam sama, bo wujek miał randkę ze swoją laską. Chyba każdy kojarzy tą jak ją tam.... a wiem... Paula Abdul. Nie miałam co robić, to postanowiłam włączyć sobie telewizor. Akurat jakieś coś plotkarskie leciało, więc włączyłam. A tam.... Niall!
- Od jakiegoś czasu, można było zauważyć, że jeden z członków 1D Niall Horan ma kryzys w związku. Tajemnicze źródła podają, że zerwał ze swoją dziewczyną Stellą Johnson, która właśnie zaczęła nagrywać płytę. Fani boysbandu są oburzeni. Twierdzą, że dziewczyna spotykała się z muzykiem tylko dlatego, aby stać się sławną. Czy wy też uważacie, że to była lub nadal jest ustawka? Na zdjęciach można zobaczyć jacy są zakochani, ale jak to możliwe, że wszystko padło? Podobno chłopak zerwał z nią, ponieważ miał jej dość. Jeśli macie coś do powiedzenia to piszcie do nas maila. - babka podała maila gdzie można pisać, no więc ja postanowiłam coś napisać, takie trzy króciutkie zdania. „Dajcie wy spokój, tylko plotki was interesują. Nawet jeśli nie jesteśmy razem, to ja go kocham. Dziękuję za uwagę Stella J.” Wysłałam i miałam w dupie to co oni z tym zrobią. Następna plotka była o Zaynie i Alex. Wtedy to już wkurzona wyłączyłam TV i włączyłam wieżę, włożyłam płytę Nickelback. To znaczy składankę, wszystkie piosenki, które do tej pory nagrali. Położyłam się w salonie i relaksowałam się. Plecy mnie bolały, a podłoga bardzo dobra jest na to. Niestety relaks nie potrwał długo, ponieważ ktoś zaczął się do drzwi dobijać. No tak zapomniałam, zamknęłam drzwi na klucz. Pobiegłam szybko otworzyć.
- No ile można czekać? - rzekł zbulwersowany Harper.
- Oj tam. - rzekłam wpuszczając go i moją siostrę, ale za nimi weszli inni. - Li! Hazza! Co wy ty robicie? - zapytałam witając się z nimi uściskiem. Zauważyłam z nimi jeszcze trzy dziewczyny.
- No przecież mieliśmy się spotkać. - odpowiedział Payne. - Stello poznaj moje siostry Nicola i Ruth, siostry poznajcie moja przyjaciółkę. - przedstawił nas sobie. Przywitałam je uściskiem dłoni i uśmiechnęłam się one zrobiły to samo.
- Dobra moja kolej, - rzekł kręcony filet. - Stell, to moja siostra Gem. - powiedział machając ręką i poszedł z Harperem i Liamem w głąb domu, chyba weszli do salonu.
- Gemma jestem. - powiedziała siostra Harrego i podała mi rękę.
- Milo mi, Stella. - odpowiedziałam jej tym samym. - Zapraszam dalej. - wprowadziłam dziewczyny do salonu. - Moją siostrę chyba znacie. - powiedziałam.
- Tak, słodka dziewczynka. - odpowiedziała Nicola.
- Ale niebezpieczna. - powiedziałam cicho wywracając oczami, najbliżej mnie stała Gemma i to ona tylko słyszała, więc zaśmiała się. - To jak napijecie się czegoś?
- Hmm... ja poproszę wodę. - odezwał się Harper.
- Masz raczki i nóżki? - zapytałam znowu cicho, że tylko sis Harolda usłyszała. - A wy co chcecie?
- Też wodę, jeśli można. - odpowiedziała jedna siostra Payna.
- A ja herbatę mrożoną. - powiedziała Cindy. Już miałam coś wtrącić, ale ona mi nie pozwoliła. - Mam gdzieś to jakie ma konserwanty.
- Jak chcesz. - odezwałam się w geście obronnym.
- A wam? - spojrzałam na Ruth i chłopaków. Popatrzyli na siebie i moją siostrę. - Herbata mrożona?
- Dzięki. - odpowiedział Liam. A reszta przytaknęła mu.
- A ty? - zapytałam starszą od siebie brunetkę.
- A nie wiem... pomogę ci, OK? - zaproponowała.
- Ej wszystkie ci pomożemy. - zaproponowały dwie pozostałe.
- Jesteście gośćmi, zostańcie. Ja za chwilę wrócę - powiedziałam i poszłam w stronę kuchni, zobaczyłam obok siostrę Harrego. Uśmiechnęła się przyjaźnie.
- Pomogę ci. - powiedziała przerywając ukajającą ciszę. Otworzyłam lodówkę. Zobaczyłam mrożoną herbatę i wodę, więc wyjęłam i ustałam przed blatem.
- Kurde, a gdzie szklanki? - powiedziałam pytająco.
- Nie wiem. - odpowiedziała stojąc obok mnie. - To robimy tak: otwieramy wszystkie szafki i szukamy. - zgodziłam się na jej pomysł. Otworzyłam pierwszą po lewej na górze, nie ma. Gemma otworzyła pierwszą po prawej, nie ma. Zaczęłyśmy otwierać trzy pozostałe no i w trzeciej po lewej się znalazły. Nalałam do szklanek herbatę i wodę. Postanowiłyśmy zanieść je do salonu. Ale ja sierota zapomniałam o mojej siostrze. Ta mała wredota nie wypije mrożonej herbaty ze szklanki, jeśli nie ma w niej cytrynki i 2 kostek lodu. Pofatygowałam się do kuchni, a za mną znowu poszła siostra Harrego. Nie żebym coś do niej miała, ale mnie to zdziwiło.
- O co chodzi? - zapytałam szukając w lodówce cytryny, ale nie znalazłam, więc wkroiłam limonkę, Cindy nie zauważy.
- Nic. - odpowiedziała odwracając wzrok, chciała już wyjść ale szybko złapałam ją za nadgarstek i zatrzymała się.
- No widze, że jednak coś. - dziewczyna znowu milczała, więc napisałam smsa do Harrego aby szybko przylazł tu do kuchni. W mgnieniu oka pojawił się między mną a swoją siostrą. - Co jej nagadałeś?
- Stella... nic. - odpowiedział, wiedziałam, że kłamał.
- Czyżby? - zaczęłam się chamsko dopytywać.
- No że twoi rodzice podobno się rozwodzą... ogólnie opowiadałem jaka jesteś. - powiedział, a wiem, że teraz nie kłamał.
- To dobrze, bo już myślałam, że palnął jakąś wypchanął z palca głupotę. - powiedziałam do brunetki i spojrzałam na Harrego, który właśnie poklepał mnie pokrzepiająco po plecach.
- Nic nie szkodzi, ja przepraszam, że tak cię hmm... obserwowałam. - odpowiedziała miło Gem.
- Ja też przepraszam. - powiedziałam z uśmiechem.
- No to drogie panie. - powiedział Harry obejmując nas. - Wracajmy do reszty, bo pomyślą, że jakiś fetysz się odbywa.
- Fuj. - powiedziałam i zsunęłam jego rękę z mojego ramienia.
- Zachowuj się. - powiedziała siostra chłopaka przy okazji waląc go po głowie. Ale ubaw z tego miałam. Kto by pomyślał, że siostry takie mogą być... Weszliśmy do salony. Podałam siostrze napój, ale zapomniałam o kostkach lodu. Wmówiłam jej, że się rozpuściły już. Dziewczynka miała wąty do Harrego, że nas zatrzymał, a on w zamian obiecał, że jutro zabierze ją do parku wodnego. Mała skakała z radości. Ogólnie fajnie nam się rozmawiało, chociaż Harperowi co chwile telefon dzwonił. Ten gościu coś ukrywa. Mam nadzieję, że nie trupa w szafie. Po tym jak wszyscy już sobie poszli, ja dziękowałam za to, bo dzień miałam ciężki, ale fajny. To zostało mi  tylko czekanie na to, aż Kayla z Alex przyjadą. Mam zaplanowany dla nas kolejny dzień. Będę miała jakąś sesję zdjęciową, więc załatwiłam aby jeden z moich fotografów, tzn studiuje ten kolo fotografie, niech porobi nam pare fotek w NY. Do tego będę musiała być pod opieką menadżerki, która jest bardzo miła no i całkiem ładna, nazywa się Tara na 30 lat i dwuletnią córeczkę, ale niestety nie ma męża. Gdy jej facet się dowiedział, że zaszła w ciążę to rzucił ją i poszedł dymać dziwki. Za coś takiego powinni karać więzieniem, a potem jak się okazało zaczął ćpać. Nie ma żadnych praw do dziecka. Zastanawiacie się co dzieje się z dziewczynką? Jest pod opieką matki Tary, która mieszka w Londynie. A jak myślę co u rodziców, niby mnie to nie obchodzi, ale zastanawiam się, może powinnam do mamy zadzwonić? Wybrałam w telefonie numer rodzicielki. Usiadłam wygodnie na łóżku w swojej sypialni i wybrałam opcję dzwoń. Po kilku sygnałach usłyszałam głos.
- Halo? - zapytał damski odbiorca.
- Mama? - zapytałam aby się upewnić.
- Stella, dziecko. - powiedziałam jakby miała się rozpłakać.
- Mamo, co się dzieje? - zapytała bardzo przejęta, a zarazem wystraszona. Nie chcę aby rodzice się rozwodzili. Chcę abyśmy tworzyli pełną i szczęśliwą rodzinę.
- Nic, w porządku. - rzekła, ale mało przekonująco.
- Jak to? - nie mogłam uwierzyć, że ona to mówi. - Ale wiesz o tym co gazety piszą? O tym co w telewizji gadają? Ja nie chcę was stracić! Chce abyście byli moimi rodzicami, abyście byli ze sobą razem! Jak to wygląda? 18 lat jesteście już razem, 11 lat po ślubie! Ty wiesz jak ja się czuję? Jak niechciane dziecko. Dodzwonić się do was nie można, nie dajecie znaków życia, ja się martwię. A Cindy? Myśleliście co ona przeżywa? Boje się, że trzeba będzie na terapie do psychologa ją zapisać. - wykrzyczałam do telefonu, a przy okazji oczy mi się zaszkliły.
- Stella nie stracisz nas, my zawsze będziemy was kochać. - powiedziała drżąco, popłakała się.
- Czyli jednak się rozwodzicie... - stwierdziłam załamana w cholerę.
- Skąd ci to przyszło do głowy?
- Tak ty teraz nic nie wierz... To kurde wyjaśnij mi co się dzieje?
- Stella, proszę cię. - jej głos zadrżał, nie miała siły aby wyjaśniać, ale ja się nie poddam, chcę usłyszeć o co im chodzi. - Ty tego nie zrozumiesz.
- Myślisz? Sama nie mam najlepiej w życiu. Rozstałam się z Niallem z mojej winy, ale on też święty nie był. Tęsknie za nim. Wszędzie gdzie usłyszę to imie, to zamieniam się w kamień. A ty mi tu pieprzysz, że ja nie zrozumiem? To mi do jasnej cholery wyjaśnij. Nie mam już 8 lat! - odpowiedziałam wkurwiona.
- Przechodzimy małżeński kryzys. - odpowiedziała cicho.
- Tak, to że seksu nie uprawiacie to od razu kryzys? - zapytała z kpiną w głosie.
- Nie o to chodzi. Między nami zaczyna się wszystko ulatniać. Mamy terapię małżeńską. Bo z czasem nic by nie zostało. - powiedziała, a ja poznałam, że totalnie się rozkleiła.
- Zachowujesz się jak dziecko. - pouczyłam matkę. - Dorośnij w końcu. Staraj się, spędzaj z tatą trochę czasu, a nie dla ciebie to tylko paca i praca. A co z nami? Dla nas też nie masz wcale czasu. Wiesz co, mam nadzieję, że pogadamy gdy dorośniesz. Pa mamo. - rzuciłam i rozłączyłam się.
Do mnie do pokoju przyszedł Harper. Powiadomił tylko, że Cindy zasnęła, gdyż rozpłakała się słysząc moją rozmowę z matką. Położyłam się wygodnie na łóżku robiąc miejsce mojemu kuzynowi. Mój wzrok przeniósł się na sufit, na którym widniały gwiazdy, które po zgaszeniu światła świeciły się. Te gwiazdy przyczepiłam ja i Harper jakieś 6 lat temu. To była nasza komnata tajemnic. Gwiazdy pokazywały naszą własną konstelację. Nie mogliśmy się zdecydować na nazwę, więc pozostawiliśmy bez nazwy. Ten pokój był naszym wspólnym, nadal jest. Mimo że jesteśmy dorośli, nadal lubimy w nim przesiadywać, nadal śpimy na tym samym łóżku. A mój kochany kuzynek nadal zabiera mi kołdrę. Wujek w tym pokoju nie zmienił mebli, chociaż dziwi mnie to, że zachowały się w takim doskonałym stanie. Ale za to pokój z zielonego przerodził się w fioletowy.
- Pamiętasz? - zapytał Harper i wskazał  szafeczkę małą w dolnym rogu biurka.
- No pewnie. - odpowiedziałam i zaśmiałam się. - Chowaliśmy tam nasze skarby, które czekały nawet rok aby dołączyły tutaj.
- A twoja i moja mama potem wyrzucały te rzeczy, albo chowały do kartonów. - rzekł.
- Jednym z twoich skarbów była noga lalki Barbie, która kiedyś oberwałeś. - przypomniałam mu.
- Kurde pamiętam, tydzień po niej płakałaś.
- Aż w końcu dałeś mi się pobawić swoim samochodzikiem. - zaśmialiśmy się na wspominki. Harper wstał z łóżka, a mój wzrok poniósł się na niego. - Co robisz?
- Zastanawiam się, czy tam jest coś jeszcze. - odpowiedział mi. Ja też wstałam. Podeszliśmy do biurka i otworzyliśmy. Harper położył się na podłodze na brzuchu, aby mieć dobry widok, bo szafeczka serio malutka. Wyjął z niej 7 kolorowych kamieni.
- O kurcze. - tylko tyle zdołałam wypowiedzieć.
- Jak one...? - zapytał. - Kto je tu wsadził?
- Nie wiem. Pamiętam, że 10 lat temu zostawiliśmy je na werandzie. Zapomniałam je schować, bo rodzice poganiali nas, że trzeba jechać, bo na samolot się spóźnimy.
- Może ktoś zrobił to za nas?
- Bardzo możliwe. - odpowiedziałam.
- Pamiętasz co oznaczały dane kolory? - zapytał pokazując mi 7 kamyków.
- Chyba tak. - odpowiedziałam zmieszana. - Czerwony - wolność, żółty - wytrwałość, pomarańczowy - koncentrację, fioletowy - elastyczność - ulubiony kamień Harpera, zielony - miłość, niebieski - pewność siebie.
- Ostatni biały kamień przedstawia osobę wróżącą sobie. - wyliczyliśmy kamienie. Właśnie teraz poczułam się jak dziecko. Znowu byłam szczęśliwa jak przed laty. Miałam aż ochotę powróżyć sobie. Ciocia kiedyś pokazała nam do czego służą te kamyki. Nauczyła nas starej hawajskiej wróżby stosowanej przez szamanów. Nie pamiętam już zasad. Nawet w dzieciństwie często je zapominałam.
- Nie pamiętam zasad. - powiedział po chwili, w której pozwoliłam sobie na myślenie.
- Ani ja. - zgodziłam się z nim. Spojrzałam na ścianę wyglądała jakby była rzeźbiona. - Harper popatrz. - wskazałam palcem ścianę i podeszłam do niej.
- Myślisz, że coś tam jest? - zapytał podchodząc do mnie.
- Nikt nie wie o tej skrytce. - powiedziałam chwyciłam kawałek ściany i mocno pociągnęłam. W środku było wszystko, to co było dla nas najważniejsze. Wyjęłam małe zdjęcie jeszcze czarnobiałe. - Zobacz. - pokazałam kuzynowi. - Ty i twoja pierwsza dziewczyna. - powiedziałam przypominając sobie ją. - Lisa, jak dobrze pamiętam.
- O kurcze. - powiedział. - Serio to ja? - nie mógł uwierzyć. Na zdjęciu miał 5 lat i hmm busz na głowie, gorszy niż ten kotlet schabowy ma teraz.
- Ale wiesz ona lubiła twoje włosy. - zaśmiałam się i zmierzwiłam mu włosy, które ma teraz krótkie i postawione na żel.
- Ej! - też się zaśmiał. Po chwili wyciągnął srebrny męski łańcuszek, który kiedyś podarowała mi pani, która mieszkała naprzeciwko nas jeszcze w Homles Chapel. Dobrze pamiętam jej słowa, „Daj to komuś kto na to zasłuży. Osobie, która odmieni cały twój świat. Osobie która stanie się najważniejszą na świecie.” - Skąd to masz?
- Kojarzysz kobietę mniej więcej w wieku mojej matki? - zapytałam aby wiedział o kogo chodzi. - Mieszkała naprzeciwko w Holmes Chapel.
- No no mniej więcej wiem, o którą chodzi, ta ruda? - spytał patrząc na łańcuszek.
- Tak właśnie ta... kilka lat temu mi to dała i poprosiła abym dała to najważniejszej osobie w moim życiu. - powiedziałam z uśmiechem.
- Czyli Niallowi. - powiedział, po czym wziął głęboki oddech i powoli wypuścił powietrze.
- On chyba tego nie zechce. - powiedziałam smutno. - A za to może trafi się ktoś inny, ten kto będzie moim przyszłym mężem lub facetem, którego zawsze będę kochać dostanie to.
- Dobry pomysł. - powiedział Harper i szybko wstukał coś w klawiaturę w telefonie. Niestety nie mogłam zobaczyć co, bo jestem niższa od niego o jakieś 10 lub 12 centymetrów. Gdzie ja byłam kiedy Bóg rozdawał wzrost??? No pytam... GDZIE???
- Co ty knujesz? - zapytałam przerażona. Po czym moje oczy skierowały się do sejfu, zobaczyłam tam zielony oczojebny kolor materiału, wyciągnęłam. Stringi? - Yyy... Harper co to jest? - zapytałam z dziwieniem. Trzymałam je zawieszone na jednym palcu.
- Damskie stringi. - odpowiedział jak gdyby nigdy nic.
- Tyle to ja wiem, ale nie o to pytam. - powiedziałam zniesmaczała.
- Rok temu jak był koncert Simple Plan, kojarzysz co nie? - zapytał. Ja tylko skinęłam głową i słuchałam dalej. - Poznałem tam laskę, Dona miała na imię. I powiedzmy że...
- Przespałeś się z nią. - dokończyłam za niego.
- Tak, a ona na pamiątkę dała mi swoją bieliznę. - rzekł. Ja spojrzałam przerażona na majty i szybko rzuciłam nimi w niego i zaczęłam wycierać pale o spodnie, poczym darłam się: Fuj fuj fuj. On tylko się śmiał. Co mamy jeszcze w sejfie? Piórka kolorowe, Harper kiedyś wyrwał je papudze. Wyschnięte liście. Ostatni list do świętego mikołaja. Nasze zdjęcia robione tak często, jak tylko byliśmy w NY, czyli co 3 lub co 2 lata. Takie fajne było oglądanie tych naszych skarbów, ale holender przerwał mi telefon.
- Halo. - odebrałam.
- Hej S... tu Kayla. - siostra Harpera dzwoni, jak miło.
- Hej, co tam? Wylądowałyście? - zapytałam przejęta. Harper szybko schował telefon do kieszeni, a wyciągnięte skarby schował z powrotem do sejfu.
- Tak, właśnie wysiadłyśmy z samolotu. - powiedziała i usłyszałam, że coś do Alex gada. - Poczekaj. - poprosiła mnie. I zaczęła wrzeszczeć chyba na paparazzi. - Kurde ludzie, zostawcie nas. Co wam to da, że porobicie zdjęcia, podniecice się? Kurwa jesteście jak kleszcze, gdzie się nie ruszymy tam wy. Odpierdolcie się, zajmijcie się swoim życiem, a jej zostawcie w spokoju, bo jak nie... Spotkamy się w sondzie! - Ałł dziewczyna ma głos. - Już jestem. - powiedziała do telefonu.
- Haha - zaśmiałam się. - No słyszę. Harper już po was wyjeżdża.
- Ciekawe co wujek na to, że czwórka nastolatków i jedno dziecko będzie u niego w domu przez jakiś czas.
- Wiesz, on ma laskę, więc nie wiem czy by przesiadywał w domu.
- Wujcio szaleje. - dodała i zaśmiałyśmy się. - Ty musze kończyć będziemy czekać. Papatki - rozłączyła się.
- Mam jechać? - przytaknęłam głową.
W ciszy zeszliśmy na dół. Odprowadziłam go do garażu i poleciłam, aby wziął mustanga czarnego. Bo ten samochód tylko stoi, a nikt nim nie jeździ. A szkoda, bo fajny. Kuzynek wsiadł do autka i je odpalił, przy okazji otworzył bramę takim fajnym pilotem. (A ja się zastanawiałam do czego on jest.) I pojechał po dziewczyny. Wróciłam do domy. Usiadłam w salonie i włączyłam byle jaki program, coś leciało na numerku 5 na pilocie. Love Actually, stare już, ale co tam zaczęłam oglądać i właśnie teraz brakowało mi Nialla. Zawsze gdy oglądaliśmy komedie romantyczne obejmował mnie, dawał buziaka w policzek, ja się słodko uśmiechałam, on szeptał jak bardzo mnie kocha. Łzy mi z oczu popłynęły, ale szybko się z orientowałam co robię. I włączyłam sobie horror. A tam jakaś baba chciała pozbyć się swojego faceta, a facet swojej baby. Stwierdziłam, że to totalna nuda. Krew i coś tam, jakieś wrzaski. Wzięłam gitarę do ręki, stała obok regału z książkami. Zaczęłam brzdąkać sobie swoją piosenkę Suvivor.


               ***************************************************

Sorry ze czekaliście, ale nie bardzo mamy czasu aby pisać. EveryCalm ma małą blokadę. Komentujcie mamy nadzieję, że się spodoba. Dziękujemy, że jest was 96 obserwujących aaaaaaa KOCHAMY WAS!
Organizujemy Konkurs!! Oto zasady:
Chętne osoby niech napiszą rozwinięcie tematu „Co Się Zdarzyło w Las Vegas”.
Tylko uwaga prosimy aby to nie było o Stelli i Niallu. Macie do wyboru osoby Alex, Greg, Harper i Tara.
Dla zwycięzców mamy niespodziankę oraz najlepsze rozwinięcie ukaże się w następnym rozdziale.
Na prace czekany do piątku 31 sierpnia 2012. Wysyłajcie je na adres sama1991.01.01@gmail.com.
W razie pytań piszcie na GG: 11740170






środa, 15 sierpnia 2012

WAŻNA SPRAWA

     Chodzi o komentarze anonimowe. W krótkim czasie jest ich ponad 30, co z jednej strony nas cieszy, ale wiemy, że niektórzy czytelnicy piszą z anonima po kilka komentarzy, tylko dlatego aby rozdział pojawił się szybciej. Później niektóre osoby mają o to pretensje, że prosiłyśmy o pewną ilość komentarzy, a rozdziału jeszcze nie ma.
     Mamy do Was ogromna prośbę abyście pisząc komentarze z kont anonimowych podpisywały się jakoś (imieniem lub nazwą z twittera). Abyśmy my miały pewność, że nie robi tego jedna osoba. Jeśli komentarz nie będzie podpisany nie będziemy brały go pod uwagę.
     Bardzo Was prosimy abyście się do tego zastosowały.
     I na zakończenie mamy dla Was dobrą wiadomość. A mianowicie, że nowy rozdział jest w fazie powstawania. :)

sobota, 11 sierpnia 2012

Rozdział #21


(Oczami Stelli)
Wstałam o piątej rano. Szybko się ubrałam. Zwaliłam Harpera z łóżka, Cindy ochlapałam zimną wodą. Inaczej to by nie wstali. Dziwne, że ja wstałam. Już nie mogę się doczekać by zacząć karierę w USA. Dziś miałam dziwny sen. Śnił mi się Niall i jakaś pinda. Nie mogłam jej rozpoznać, była taka zamazana. Ale chrzanić ich. Zaczynam od nowa, oddaje się muzyce i fajnym chłopakom... Nie, to żart z tymi fajnymi chłopakami. Muszę skupić się na muzyce i rodzinie. Jako że w chwili obecnej nie mam co robić niż czekać aż Simon przyjedzie, postanowiłam napisać do Liama i Harrego. Tak zastanawiam się co u nich.
Do Liama:
Hej! Tęsknisz? Jak żyjesz? U rodziny w porządku? Pozdrów ich.
Wysłałam. Ale ja głupia. Jest ileś tam po piątej, a ja piszę do Liama. Nie no brawo! Pewnie teraz nie odpisze, bo śpi. No dobrze niech śpi. Jeszcze wystarczy napisać do Harrego:
No co tam? Tęsknisz?
Czemu to napisałam? Jestem intrygantką? Owszem, ale czemu? OSZALAŁAM. To jedyne racjonalne wyjaśnienie, które tak się składa, nie jest racjonalne, a szkoda. No kurczaki!! Sms od Liama:
Witam panią! Abonent jest czasowo niedostępny, ponieważ skacze z radości...
Odczytałam i zaciesz zagościł na moim ryjcu. Ciekawi mnie z czego się cieszy? Wygrał w totka?? Nie, sorry już jest bogaty.
Li! Wiem że tam jesteś ;) Co cię tak uradowało? Ja?
Wysłałam, nie musiałam długo czekać na odpowiedź.
Owszem ty, gwiazdo! Hehe... A tak na prawdę to jestem w NY. Mam dwie nerki.
Jeeej! Liam będzie mógł z nami chlać i to bardzo dużo... Chwila moment jest w Nowym Jorku! Ale ja się cieszę!. ;)
O kurde gratuluje... Ja za chwile jadę na samolot i lecę do NY... Mam nadzieję, że się zobaczymy.
Napisałam i wtem rozległ się głośny krzyk Harpera!
- Stella, Cindy!! Wujek już jest. Mama zajmie się domem. Na dół ale już! - głośno się wydarł. Złapałam swoje walizki i wybiegłam z pokoju zostawiając go pustego. Poczułam wibracje, czyli Liam napisał. Ale teraz nie miałam czasu tego odczytać.
Zbiegłam po schodach na dół. Przy drzwiach stał wujek Simon, ciocia Audrey (mama Harpera) i Cindy ze swoją walizką. Ciocia miała łzy w oczach. Zawsze ma gdy Harper wyjeżdża, nie wiem dlaczego. Ale wolę się w to nie mieszać. Pożegnałam się z nią mocnym uściskiem, musiałam powstrzymać się od płaczu. Co udało mi się z łatwością. Harper też się pożegnał, ale ciocia nie chciała go puścić. Pytała czy na pewno ma czystą bieliznę, telefon, aparat i szczoteczkę do zębów. Fajna taka rodzinka... A co z tatą Harpera, wujkiem Tonym? Chyba miał iść do pracy na noc. Więc droga Francjo muszę cię opuścić.
Wyszliśmy z domu i wsiedliśmy czwórką do limuzyny. Byłam podniecona wyjazdem. Gdybym była dzieckiem, skakałabym jak Cindy teraz i darła się jak kocham wujka Simona.
- Wujku jesteś najlepszy! - wydarła się moja siostrzyczka. Ja się zaśmiałam i zerknęłam na telefon, który cały czas ściskałam w dłoni. No bo przyszedł mi następny sms. Tym razem od Harrego.
Od Liama:
Jasne, poznasz moje siostry... To zadzwoń jak będziesz na miejscu.
Odpisałam mu zwykłe „OK.” i włączyłam wiadomość od Harolda.
Stella, jak miło przypomniałaś sobie o mnie. Pewnie, że tęskniłem ;)”
Zachichotałam lekko, a zapomniałam wspomnieć Hazza zaczął widywać się z jakąś Sally.. To znaczy poznali się w Londynie jak robili zakupy w Top shop. Co do cholery Harry tam robił? A potem spotkali się w Stabucksie. To jeszcze nic nie znaczy, ale ja czasem lubie naciągać fakty.
Oj biedactwo... Mam nagrać płytę! Z tej całej piątki debilów powiem tylko tobie i Liamowi. Bd w NY, a ty gdzie?”
Wysłałam i wtem rozległ się dźwięk mojego telefonu. Alex dzwoni. O tej porze? Rany coś musiało się stać.
- Halo? - zapytałam już przewrażliwiona.
- A to świnia! - powiedziała dziewczyna zapłakana. - Jak on mógł? Myślałam... - rozryczała się na dobre. - Myślałam, że coś nas łączy, że mnie kocha a on... - pochlipała chwile i wrzasnęła. - Chuj jebany.
- Ale co się stało? Alex, co Zayn zrobił? Opowiadaj, bo i tak dorwę i tą piękną buźkę mu obłupię! - powiedziałam wkurzona. Nie wiem co się stało, ale blondi nie płacze zbyt często, praktycznie wcale, a teraz proszę bardzo.



Dzień wcześniej
(Oczami Alex)
Z Zaynem właśnie spędzamy wolny czas w Pizzie. Jedno z włoskich miast. Nie chciało nam się zwiedzać zabytków. Zaynowi dlatego bo ciągle kleił się do jakiejś panny z odrostami do połowy głowy, a mi bo wkurwiał mnie on. Ale gdy tylko spoglądałam wkurzona to odpowiadał.
- Przecież wiesz, że cię kocham. - tak jak teraz jesteśmy nad hotelowym basenem. Siedzimy razem na leżaku, a obok dosiada się ta pinda i szczerzy się do Malika.
- Cześć. - odezwałam się do niej i wymusiłam uśmiech. - Alex jestem.
- Hej, Perrie. - wyciągnęła do mnie rękę z szerokim uśmiechem.
- Ooo... z Wielkiej Brytanii? - zapytałam jakbym nie wiedziała.
- Tak, no jestem piosenkarką. - powiedziała i zaczęła rżnąć diwę.
- Oj, chyba nie dość sławną. Nie słyszałam o tobie. - powiedziałam wtulając się w plecy Zayna.
- Skarbie odpuść. - szepnął mi na ucho namiętnie, uśmiechnęłam się do niego.
- No wiecie, jestem z Little Mix. - zaczęła ta Percie.
- Nie kojarzę. - zaczęłam udając, że myślę. - A co śpiewacie?
- NO yyy... jak na razie to covery. - powiedziała, po jej minie można było poznać, że jej głupio.
- Aha... to nie macie swoich piosenek? - pokręciła przecząco głową. - Dobrze wiedzieć. - rzekłam cicho, a mój chłopak się zaśmiał i pocałowaliśmy się. Dziewczyna automatycznie odwróciła wzrok i jej twarz przybrała zły wyraz twarzy. - Zayn pójdziesz po coś do picia? - zapytałam słodko.
- Jasne, co przynieść? - zapytał, a ja spojrzałam na niego, a potem na Perrie.
- Może napijemy się czegoś alkoholowego, Zayn stawia? - zaproponowałam.
- Jasne. - zgodziła się trochę zawstydzona.
- To może, Dżin z Whiskey, cola i wódka. - powiedziałam jemu na ucho.
- Masz na myśli BJ? - zapytał i już miał coś wtrącić, kiedy zmierzyłam go jadącym wzrokiem. - Zaraz wracam. - rzekł i zwiał po drinki.
- Długo jesteście parą? - zapytał precel.
- 3 miesiące. - odpowiedziałam dumnie.
- Krótko. - westchnęła.
- A ty jesteś z kimś? - zapytałam.
- Nie. - odpowiedziała, a ja się uśmiechnęłam drwiąco.
- Więc nie zaczynaj. - rzuciłam. Zaczął iść do nas Malik. Ona wpatrzona jak w obrazek, ja czerwona jak cegła. Czy jestem zła? Tak. Czy jestem zazdrosna? Bardzo. Czy mojemu chłopakowi podoba się tamta laska? Najwyraźniej.
- Zdrowie. - powiedziała do mnie Perrie. Stuknęłyśmy się szklankami. Ona zrobiła łyczek, a ja pełną szklankę wypiłam od razu. - Niedobre to jest. - powiedziała.
- To wylej. - rzekłam. Spojrzałam na mojego chłopaka i naszła mnie pewna wredna myśl. - Zayn wracajmy do hotelu.
- Ale tu jest tak ciepło. - powiedział leniwie. Taak ciepło. Bo obok leży pół naga Barbie?
- No proszę. - szepnęłam mu romantycznie, a zarazem podniecająco na ucho. Musiał się zgodzić.
Weszliśmy do hotelu i windą pojechaliśmy na 7 piętro. Zayn chyba wiedział czego się spodziewać, bo uśmiech nie schodził mu z twarzy, mnie z resztą też. Gdy winda stanęła, a jej wrota się otworzyły popędziliśmy do pokoju, który znajdował się na końcu korytarza. Wpadliśmy do niego jak oparzeni. Popchnęłam go na duże łoże małżeńskie. Zayn ułożył się wygodnie na łóżku, a ja usiadłam na niego okrakiem i pocałowałam lekko i szybko.
- Tylko tyle? - spytał rozczarowany mulat. Ja pokręciłam przecząco głową nadal się uśmiechając.
Jeszcze raz go pocałowałam. Tym razem łapczywie, zachłannie, tak jakby od tego miał zależeć nasz związek. No może i zależy. Oddawał każdy mój pocałunek, który stawał się coraz bardziej zachłanny. Języki walczyły ze sobą o przetrwanie. Położyłam się na moim chłopaku, aby za chwile znaleźć się pod nim. Nasze ciała były już całkowicie rozgrzane i dopasowane do siebie jak żadne inne. To całkiem miłe uczucie dzielić się samym sobą z ukochaną osobą. Tak jak teraz. Ręce Malika błądziły po moim pół nagim ciele. Miałam na sobie króciutkie spodenki i żółte bikini. Spodenki szybko wylądowały gdzieś w oddali. Ja pozbyłam się spodenek mojego mena. Który z każdą chwilą pożądał mnie coraz bardziej. Jego ciepłe usta ssały skórę mojej szyi i dekoltu. Miałam ochotę krzyczeć z radości, ale nie robiłam tego, wole zaczekać aż będzie finał. Podniosłam się lekko na łokciach aby chłopak mógł rozpiąć zapinkę od stanika bikini. Gdy to już się stało jęknął cichutko z podniecenia i zajął się pieszczotami piersi. Spojrzałam ciekawa na męskość Zayna, która chyba pragnęła wydostać się spod uciskających bokserek. Dłonią delikatnie go masowałam, a on coraz bardziej się podnosił. Moje kuleczki były już takie twarde od szczypania, przegryzania i ssania, że czułam jak mrowieją. Piersi doznały swojego ukojenia. Mulat całował mój brzuch, wiedziałam, że ma wprawę do takich rzeczy. Wzdychałam mobilizując chłopaka do dalszego działania. Z niewielką pomocą bruneta ściągnęłam mu bokserki, a widoki... kurcze, zadziwiające. Usta Malika dochodziły już do linii majtek bikini. Spodziewałam się, że mi je ściągnie, ale najwyraźniej wolał się jeszcze droczyć. Rozchylił moje nogi i zaczął całować delikatnie, ale znacząco od kostek aż po pachwinę i tak kilka razy. Byłam normalnie wniebowzięta, ale chciałam by wykonał inny ruch, którego nie mogłam się doczekać. Wzdychałam już podniecona jak jakaś kretynka.
- Zayn, proszę cię. - wyszeptałam. Na co on tylko posłał zadziorny uśmiech.
Delikatnie, a zarazem szybko i zręcznie zdjął moje majtki, a ustami powrócił do moich. Jego ręka masowała moją kobiecość, przez co stawałam się bardziej podniecona niż kiedykolwiek byłam. Po namiętnym pocałunku jego usta znalazły się między moimi nogami. Wzięłam głęboki oddech aby nie piszczeć. Jego język wchodził we mnie głęboko, jego zęby drażniły moją skórę, czułam się wniebowzięta. Chwile potem role się zmieniły. Kazałam mu położyć się na łóżku, a ja zajęłam się przyjacielem mojego mężczyzny. Dłońmi masowałam całą jego długość, Zayn zaczął wzdychać. Jeszcze kilka ruchów ręką i wzięłam penisa do buzi. Na początku drażniłam go językiem zaczynając od główki, gdzie penetrowałam równe wzorki. Następnie postanowiłam go lizać jak dużego lizaka. Spojrzałam ukradkiem na chłopaka, który cichutko jęknął. Wtedy wiedziałam, że powinnam zrobić to lepiej. Męskość chłopaka wsadziłam do buzi i zaczęłam ssać i lekko przegryzać, wtedy jęki się nasiliły i nasienie znalazło się w mojej jamie ustnej. Następnym moim ruchem było umilanie mu życia ruchami w górę i w dół. Po kilkunastu lub kilku dziesięciu minutach Zayn podniósł mnie tak, abym siedziała na nim okrakiem. Znowu zaczęliśmy całować się jak opętani, oderwaliśmy się kiedy zabrakło nam powietrza. Wnet pouczyłam jak coś wchodzi we mnie, dobrze wiedziałam co to. Wpychał się we mnie i wychodził bardzo szybko i całą długością. Orgazm miałam już gwarantowany na początku. Podskakiwałam, a Zayn łaskotał mnie po plecach przez co spadałam z niego. Ale szybko znowu mnie usadawiał i przepraszał słodko. Kiedy wiedziałam, że oboje dojdziemy przyśpieszyłam podskoki, a on pchnięcia.
Zmęczeni, zakochani i nadal nieziemsko podnieceni opadliśmy na łóżko. Wtuliłam się w swojego partnera i wsłuchiwałam się w ten piękny odgłos picia jego serca. Wtedy on musiał coś powiedzieć.
- Nie zabezpieczyliśmy się. - powiedział i głos mu zadrżał.
- Prędzej czy później i tak to by się stało. - powiedziałam już uspokojonym oddechem.
- Ale przed nami całe życie. Nie chcę go teraz niszczyć. - powiedział obojętnie.
- Przecież to ty nie założyłeś sobie prezerwatywy, co ja miałam o tym pamiętać?! - powiedziałam wkurzona.
- Nie denerwuj się, przepraszam. - powiedział i spojrzał na zegarek. Dochodziła druga. Malik wstał i zaczął się ubierać, ja zrobiłam to samo. - Napijemy się czegoś? - zaproponował.
- Jasne. Wino, tylko niech to będzie Porto. - poprosiłam. Porto to moje ulubione wino. Nigdy jego nie lubiłam, bo okazało się, że nie umiałam pić. Nauczyła mnie tego Stella i nagle posmakowało. Malik poszedł, a ja szybko ogarnęłam w pokoju i poszłam pod prysznic odświeżyć się po stosunku.
Poszłam do łazienki i stanęłam przed lustrem zawieszonym nad umywalką. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Zrzuciłam z siebie wszystkie ubrania i weszłam pod prysznic. Puściłam ciepłą wodę i rozkoszowałam się jak mokre kropelki otulają moją skórę. Oparłam się o ścianki i relaksowałam się. Po jakimś czasie, nie wiem jakim, bo wsadziłam gdzieś telefon. Zaczęłam się denerwować. Wyszłam spod prysznica, wytarłam się i owinięta ręcznikiem poszłam wziąć czystą bieliznę i jakąś zwiewną sukienkę. Gdy się ubrałam, poczesałam i poprawiłam makijaż mogłam iść poszukać Zayna. Wyszłam z pokoju i wsiadłam do windy, wcisnęłam guzik G, co oznacza parter. Winda szybko znalazła się na dole wyszłam i poszłam w stronę baru, a tam kogo znalazłam. Tą łaskę z odrostami przymilającą się do mojego chłopaka. Ustałam w progu i uważnie ich obserwowałam. Rozmawiali, śmiali się z czegoś, przytulali się, nie wyglądało to na uścisk przyjacielski. A tu nagle pocałunek. Coś we mnie pękło. Dopiero co kochaliśmy się a tu... Łzy naszły mi do oczu. Udałam, że kaszlę, a wtedy jego wzrok spotkał mnie. Nie wytrzymałam napięcia i uciekłam, zauważyłam tylko, że wstaje i wybiega za mną. Ja poszłam i chowałam się za palmą, która stała w holu, a on poleciał chodami na górę, bo winda nie przyjeżdżała.  Podeszłam do recepcjonistki i oprosiłam o kartkę i jakiś długopis. Gdy mi to dała postanowiłam napisać list do Zayna.

Kochany,
Te wakacje miały być nasze, magiczne. Drugich takich nie będzie. Kocham cię. Kochałam, a Ty posunąłeś się aż do tego... Nie wierze, a chwile temu uprawialiśmy seks. Właśnie mnie straciłeś. Okłamałeś mnie. Cieszę się, że odkryłam to teraz, niż miałabym ci pozwolić dalej mnie okłamywać. Straciłam do ciebie zaufanie, ty... nawet nie wyobrażasz ile dla mnie znaczysz... Prosto w serce zadałeś cios... Bądź szczęśliwy z nią. Wracam.... Powodzenia
                                                                                                                 Alex

Może ten list nie jest za długi, ale mam nadzieje, że on poczuje się dzięki niemu winny swojego czynu. Złożyłam kartkę na pół i poprosiłam, aby ktoś dostarczył ją do pokoju 715 gdy wyjdę z hotelu. Miałam już iść na górę, aby się spakować, ale zatrzymała mnie Barbie.
- Posłuchaj... ja... - ja jej przerwałam.
- Nie to ty posłuchaj. Nie wiem czemu to robisz, ale nie będę z tobą o niego walczyć. Wygrałaś, ja się poddaję. Mam nadzieję, że będzie wam razem dobrze. - rzuciłam na odchodne i ze łzami kapiącymi na podłogę uciekłam do pokoju. Idąc po schodach postanowiłam zadzwonić.



(Oczami Stelli)
- O ja pierdole! - powiedziałam. Byłam w szoku, przecież to taka dobrana para. - I jak się trzymasz?
- A jak mam się trzymać? - zapytała z wyrzutem.
- No fakt, głupie pytanie. - powiedziałam cicho. Atmosfera w samochodzie była napięta. Nikt nie podejrzewał, że mój przyjaciel posunie się do tego czynu. - A masz gdzie spać?
- Nie. - odpowiedziała cicho. - Nie stać mnie na ten hotel.
- Moja kuzynka, siostra Harpera ma mieszkanie w Pizzie. Przenocuje ciebie, a jutro oboje przylecicie do mnie do Nowego Jorku prywatnym samolotem.
- Nie Stell, nie mogę. - powiedziała zrozpaczona.
- Możesz. Nie zostawię cię na lodzie. - powiedziałam pocieszająco. - Harper, pisz do siostry aby podjechała pod... - zacięłam się jaki to hotel. - Alex, w jakim hotelu jesteście?
- Abitalia Tower Plaza - rzekła biorąc oddech. Przekazałam to Harperowi. A on szybko napisał do sis.
- Kayla będzie na ciebie czekać przed hotelem za ... 20 minut. Wyrobisz się? - zapytałam .
- TAK, ale jak ją rozpoznam? - zapytała blondynka.
- Wystarczy, że ona ciebie rozpozna. O nic się nie martw. - próbowałam ją pocieszyć.
- Nie mówisz, że będzie dobrze? - zapytała zszokowana.
- Nie, ponieważ nie mogę ci tego zagwarantować. Ale do jasnej ciasnej jesteś moją przyjaciółką. - powiedziałam dość głośno. Alex się zaśmiała. - Będę o ciebie dbać jak twoja własna matka.
- Oj błagam, tylko nie każ mi jeść szpinaku. - poprosiła w żartach i obie się zaśmiałyśmy. - Jestem właśnie przed drzwiami do pokoju. Zayna chyba nie ma.
- Więc szybko się pakuj i schodź na dół, pamiętaj za 20 minut przed wejściem. - poinformowałam.
- Ok. Dzięki wielkie. Pozdrów tam wszystkich. Pa - pożegnała się.
- Papa mała. - też się pożegnałam i rozłączyłam się.
Resztę drogi na lotnisko nie odzywałam się. Mam nadzieję, że Kayla zajmie się Alex dzisiejszego dnia. A Malikowi wpierdol się dostanie. Ja mu tego nie daruję. Ani tej całej Perrie, jak ją spotkam za włosy wytargam. No może przesadzam Ale nie powinni tak krzywdzić Alex. Nie mogę... Nie mogę uwierzyć. Jasna cholera. Za 30 minut odlatuje samolot. Gdy wyląduję opowiem wszystko Liamowi.
                                                                         

               ^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^ 
Dziękujemy za cierpliwość.
Mamy nadzieję, że rozdział się podoba. Następny będzie dłuższy obiecujemy.
                      NOWY ROZDZIAŁ = 30 KOMENTARZY

Do następnego ;)