piątek, 22 lipca 2016

Informacja THE END...

Uprzejmie i z przykroscia stwierdzam, ze nie ma juz sensu kontynuowac tego opowiadania.
Dziekuje wszystkim ktorzy kiedykolwiek tu weszli i wkrecili sie razem ze mna w 1D Inection.
Przykro jest konczyc cos co bylo poczatkiem mojej kariery z pisaniem. 
Chcialam udowodnic cos sobie, przyjaciolom i wszystkim czytelnikom opowiadan ze tez to potrafie.
Moj specyficzny styl, oraz moje glupkowate myslenie nie dobieglo konca, dalej tworze. 
Mam nadzieje ze za jakis czas siegniecie po moja ksiazke i wspomnicie 16 letnia E.C. ktora w 2012 zaczela pisac. Dzis mam juz 20 lat i pora ruszyc na przod. 
Chce was poinformowac, ze otwieram kolejne opowiadanie...
Dalsze losy Stelli, Alex i Harpera.
Niestety z racji kazdemu dobrze znanemu rozpadowi One Direction pojawia sie inne slawy, ktore wiele wniosa i namieszaja. 
Bede regularnie pisac, bo to cos wiecej niz faza, to moje zycie. 
Ludzie maja hobby a ja mam cel. Oby sie oplacilo.

DZIEKUJE ZA TE WSPANIALE CZTERY LATA Z WAMI I DO ZOBACZENIA NA
www.soclosetotheaim.blogspot.com

Na zawsze z wami EveryCalm

sobota, 21 marca 2015

Rozdział 32

 (Alex)

        Wybrałam się z przyjaciółkami na przymiarkę stroju Stell, gdy zobaczyła jaki zestaw jej przygotowałam śmiała się jak głupia. Od razu pobiegła się przebrać, jakieś pół godziny oglądała się w lustrze myśląc nie wiadomo o czym.
- Jak myślicie? - zapytała obracając się parę razy.
- Zajebiście - rzuciła Sam. - Ktoś będzie nie dość, że mega zazdrosny to jeszcze będzie cię prosił o łaskę. - Wszyscy w pomieszczeniu na nią spojrzeliśmy. A byłam tam ja, Stell, Susan, Tara, Denis (fotograf), Jess (makijażystka), dziewczynki, oraz chłopacy z zespołu Stelli. 
- Co ty wykombinowałaś? - Zapytałam, przyglądałam się brunetce uważnie. Jej oczy kipiały zemstą.
- Uwielbiam zemsty - wywaliła Stell. Tym razem wszystkie pary oczu były zwrócone na nią. - Maleńka jak mamusia wygląda? - zwróciła się do swojej córki która bawiła się pędzelkiem do pudru. Dziewczynka najwyraźniej miała gdzieś strój bo się nie interesowała.
- A jakie piosenki będziemy grać? - zapytał brunet, chyba Mike się zwie.
-Więc pomyślałam aby najpierw zagrać coś ze starej płyty - Tara podała chłopakom oraz Stell listę piosenek.
- Peper Mint, Smile, You Bring Me Joy - wymieniła Stella piosenki z pierwszej płyty. - Lifesaver, Friends, Wide Awake. - wymieniła nowe piosenki.
- Mogą być? -zapytała menadżerka.
- Taaa - rzucili muzycy z moją przyjaciółką. 
- Dobra Stella - rzekłam - Wchodź do przebieralni, wdziewaj coś wygodnego i idziecie na próbę. Ja i Sam musimy coś załatwić. 
- Co wy kombinujecie? - zapytała wściekła. Dziewczyna szybko się denerwuje. Uśmiechnęłam się ciepło i wyszłam z Samanthą z pomieszczenia. Skierowałyśmy się do wyjścia z budynku. 
- Sam, idziemy na zakupy! - krzyknęłam rozradowana. Uwielbiam projektować, ale również uwielbiam zakupy. Potrafię wywąchać mega promocje. 
- To są sprawy do załatwienia? - zapytała śmiejąc się. Nagle zaczął dzwonić jej telefon. - Halo? - odebrała cicho. - Taaak...  Niee... Oczywiście... Tak jest... Dziękuję, Dowidzenia.
- Kto to? - zapytałam 
- Operator, kończy mi się umowa i chcę zmienić na bardziej korzystną i własnie mnie pytał czy jestem tego pewna. - odpowiedziała.
- A o co chodzi z tą twoją zemstą? - zapytałam całkiem przerażona. - Wtajemnicz mnie to ci pomogę.
- Nie ma mowy - odpowiedziała. - Nic ci nie powiem bo będziesz sie dziwnie zachowywać. Dobrze wiesz, że Stella to wykrywacz kłamstw mieszkasz u niej chcesz na bruku skończyć jak się dowie? - Dała mi powody dzięki którym wole nie wiedzieć co robi.
- A w co zamierzasz się ubrać? - zapytałam będą już w swoim żywiole. Szłyśmy chodnikiem prosto do jakiś sklepów. Butików, butików projektantów. 
- Spodnie jakaś koszula i może botki. - odpowiedziała. Skoro tak, to ja też ubiorę spodnie. A już chciałam ubrać spódniczkę. Nie chcę sie wyróżniać.
- To chodź - pociągnęłam ją do butiku w którym dziś byłam, w tym którym nakryłam Harrego. - Są tu fajne koszule. Myślę, że przypadną ci do gustu. - W sklepie było dużo więcej osób niż wcześniej, muzyka głośniej leciała. Zatrzymałam się przy koszulach.
- Rzeczywiście - uśmiechnęła sie. Podeszła do nas dziewczyna która dziś rano mnie obsłużyła.
- Witam ponownie - przywitała się miło.- Są panie zainteresowane tymi koszulami?
- Tak, czy jest jakaś jasna w rozmiarze M? - zapytała Sam. Kobieta zaczęła przesuwać wieszaki szukając odpowiedniego rozmiaru. To były bardzo ładne koszule na ramiączkach, wyglądały jakby miały obcięte rękawy.
- Obawiam sie że nie ma - powiedziała kobieta. Samantha zamyśliła sie. Ekspedientka zaproponowała inne - Mamy koszule z rękawem podkaszonym do łokci w rożnych kolorach i na pewno znajdzie się pani rozmiar. - Poszłyśmy je zobaczyć.
- Co myślisz Alex? - zapytała mnie przyjaciółka pokazując białą koszulę.
- Za biała, a może tak spraną biel? - pokazałam jej. - Myślę, że ta będzie lepsza. 
- Biorę - obwieściła mi dziewczyna. Spojrzałam na cenę 15 funtów. Ekspedientka poszła pokazywać ubrania komuś innemu. - A ty co ubierzesz? 
- Leginsy, które dziś tu kupiłam, chciałabym znaleźć jakąś bluzkę ale chyba nie tutaj. Już tu byłam. Zapłać za ciuszek i idziemy dalej - dziewczyna posłała mi uśmiech i pobiegła do kasy. Stały w niej jakieś małolaty, które wpuściły ją przed siebie. Zapewne fanki 1D. Sam szybko znalazła się przy mnie. - To takie przerażające - obwieściłam jej.
- Ty rozstałaś się z Malikiem, uwierz mi - rzuciła kiwając załamująco głową. - Mam gorzej.
- Idziemy po buty - rzekłam i poszłyśmy do sklepu obok. Chodziłyśmy między regałami, stoiskami, dopóki ktoś nas nie zaczepił.
- Dzień dobry, nazywam się Mercy Kodver. Jestem dziennikarką ze "Style's". Mogłabym zadać kilka pytań? - zapytała kobieta miała może 25 - 30 lat. Sam kiwnęła głową. - Fajnie - uradowała się babka. Coś to bardzo podejrzane. 
- Nasza gazeta jest o stylu, plotkach i gorących newsach. - oznajmiła, ja przytaknęłam nie wiedząc do czego ona zmierza. - Czy wybierają się panie dziś na koncert charytatywny, który odbędzie się na Arenie O2? - podsunęła mi mikrofon.
- Owszem, będziemy na koncercie. Chcemy wspierać przyjaciół oraz organizację charytatywną, na którą pieniądze z biletów zostaną przeznaczone. -  pytanie bardzo dziwne. 
- Bardzo szczytne to z waszej strony. - oznajmiła. Posłałam jej uśmiech. - W co panie sie ubiorą? - Tym razem mikrofon znalazł się u Sam.
- Właśnie polujemy na coś fajnego. Mamy różne gusty, ale myślę, że obie ubierzemy się podobnie. - Ja wzruszyłam ramionami. Ten babsztyl mnie zaczyna wkurwiać. 
- Czy wasi partnerzy, członkowie One Direction mają wgląd na to jak się ubierzecie? - te pytania stają się głupie. Wzięłam od kobiety mikrofon.
- Nie spotykam się z członkiem owego boysbandu. Nikt nie ma wpływu na to jak się ubieram prócz mnie. Nie chcę nikogo naśladować, to tylko i wyłącznie mój wybór. - rzuciłam, Sam mi przytaknęła.
- Dlaczego rozstałaś się z Zaynem Malikiem? - kobieta zadawała mi pytania. Coś zdaje się, że nie odpuści.
- Kobieto skończ zadawać te wkurwiające pytania, nie widzisz, że jestem zajęta? - warknęłam do niej ostrzegawczo. Jej twarz była kamienna, ale trochę się przejęła. - To nie ważne czemu się rozstaliśmy, po prostu doszliśmy do wniosku że w takim układnie nie czujemy się najlepiej. A teraz dowidzenia! - wrzasnęłam do niej i wkurwiona odeszłam. Słyszałam jak Sam mówi babce żeby nie napastowała ludzi. 
- Uspokój się - powiedziała brunetka podchodząc do mnie. 
- Niby jak? - zapytałam siadając na prostokątnej pufie, która stała przy regale z botkami. - Ona zaczęła mnie wkurwiać. Następnym razem niech uprzedzi że chce o to pytać.
- Takie życie - westchnęła Sam. Wzięła czarne buty w rękę i mi je podała. - Przymierz.  - Zrobiłam to o co poprosiła. Włożyłam buty i wstałam, zrobiłam parę kroków i obróciłam się parę razy. - Fajne.
- Masz rację - uśmiechnęłam się. Ustałam przed lustrem i obejrzałam dokładnie swoje nogi. - Buty potrafią poprawić mi humor. 
- To zdejmuj je i znajdź jakieś dla mnie. - zdjęłam botki. Wpakowałam je do pudełka i wsadziłam do koszyka. Przeszłam przez parę regałów i znalazłam odpowiednie buty dla Sam. Wysokie słupki, tez botki, w kolorze jej nowej koszuli.
- Mogą być? - podałam dziewczynie buty. - Trochę wysokie. O ile nie będziesz w nich za dużo chodzić wytrzymasz. 
- To idziemy do kasy - rzuciła i zaczęłam się śmiać. Poszłyśmy i ustałyśmy w kolejce. Odwróciłam się w stronę wyjścia a tak stała dziennikarka która nas zagadywała.
- Patrz ona chyba zamierza chodzić za nami krok w krok i to z kamerzystą i aparatem - szepnęłam do przyjaciółki.
- Dajmy jej to co oczekuje - rzuciła Sam.
- A skąd wiesz co ona chce? - zapytałam podnosząc brwi, przyjaciółka puściła mi oczko. I  zaczęła płacić za swoje buty. Nadeszła moja kolej i zrobiłam to samo w dodatku dostałam kupon 50% na wybrane szpilki. Uwielbiam ten sklep. 
- Witam - rzuciła odważnie Sam do dziennikarki. - Chce pani czegoś ostrego? Gorącego newsa?
- Chcesz się czymś podzielić z czytelnikami? - podsunęła mikrofon do ust Sam. 
- Owszem coś opowiem ale wyjdźmy ze sklepu.- Kobieta odsunęła sie. Szłam obok przyjaciółki chodnikiem. Reportera z drugiej strony, przystawiała mikrofon do Sam. -Stella Johnson raz na zawsze rozstała się z ojcem swojego dziecka. Zachował się jak dupek. Mam nadzieję, że się kiedyś opamięta. Kłamał każdemu w żywe oczy. Powiem tyle... Niech każda dziewczyna pilnuje sie lepiej. Faceci mogą zranić zastanówmy się lepiej nad naszymi układami. Tyle. - Sam odpowiedziała i uciekłyśmy. Miałyśmy płaskie buty więc bez problemu biegłyśmy. Zatrzymałyśmy się przy jakimś sklepie, zadyszkę miałam. Spojrzałam na wystawię i zobaczyłam tam idealną bluzkę. Już mi ślinka ciekła. Podeszłam do kobiety, mniej więcej w wieku mojej matki. 
- Czy jest taka różowa bluzka w jaskółki, rozmiar M ? -zapytałam podekscytowana. Dołączyła do mnie Sam. Kobieta poszła po bluzkę.
- Tu znikłaś - rzuciła dziewczyna. I spojrzała na panią która trzymała przed nami bluzkę. - Taką chcesz?
- Tak, jest idealna. Bardzo mi się podoba. 
- Kupuj - rzuciła przyjaciółka. Nawet nie chciało mi się jej przymierzać. Po prostu muszę ją mieć jak za duża to sobie ją poprawię.
- Zapraszam do kasy - rzekła miło ekspedientka. Przejechała metką po czytniku i wstukała w kasę kod. 30 funtów. Wyjęłam z portfela kartę, którą zapłaciłam. Zadowolona z zakupu razem z Sam poszłam do niej do domu. Wtedy to dostałam smsa od Stell.

"Zabiję was, że mnie samą z Sus zostawiłyście."

Pokazałam Sam smsa, obie zaśmiałyśmy się. Oj ta Stella, czy znowu będzie nas ganiać po całym domu?

"Wybacz, musiałam xD" 

Odpisałam przyjaciółce, szybko dostałam od niej odpowiedź.

"Berry przyjedzie po was jakoś przed 18, zabierze po drodze Skye i Susan, będzie miał ze sobą bilety. A teraz muszę iść bo Tara się denerwuje."

        Doszłyśmy do domu Samanthy, była tam jej mama, która akurat coś pichciła. Weszłyśmy cichutko do domu, skierowałyśmy się od razu do kuchni. Anne stała z wielkimi słuchawkami na uszach, do spodni miała przypiętego walkmana. 
- Mamo! - wrzasnęła Sam, kobieta nie reagowała. Sam podeszła do niej i zwaliła jej machnięciem ręki słuchawki.
- Sam! - wrzasnęła kobieta. Ja siedziałam jak głupia i śmiałam się.
- Nie reagujesz - powiedziała dziewczyna. - Jeszcze ktoś by nas okradł.
- Alex - kobieta podeszła do mnie i mnie uściskała.
- Anne - przywitałam sie - Hej. Co gotujesz?
- Ryż - odpowiedziała. - Dziś będzie na obiad risotto. Zaraz będzie gotowe. Idźcie na górę zawołam was. 
- Dobra, ale mamo - zwróciła się brunetka do kobiety. - Oddaj to ustrojstwo. - Kobieta uśmiechnęła się ciepło i oddała. My szybko poleciałyśmy na górę.
- Chcesz coś usłyszeć? - zapytała Alex
- Gorąca plota? - rzekła poruszając brwiami, zaśmiała sie.
- Moja matka randkuje z sędzią - dziewczynie szczęka opadła. - Wiem teraz czemu wygrywa sprawy. W sumie nie wiem czy to randka ale parę razy wyszli do knajpy na obiad. 
- Nieźle mamuśka szaleje - przyjaciółka zaczęła się śmiać, za co strzeliłam jej w ramię. - Dobra Sorry - udała, że się smuci. Kurde za dużo z Louisem przebywała czy co? - Pomów mi skompletować strój.
- Wyciągaj nowe rzeczy i wszystkie dodatki jakie posiadasz coś ci wybiorę. - rzekłam dziewczyna wyjęła z toreb nowo zakupione rzeczy i rozłożyła je na łóżku tuż na mną. 
        Oglądałam jej torebki i wybrałam zwykłą, prostą, złote bransoletki, czarno-srebrne kolczyki. Długo to nie trwało skompletowanie zestawu. Dłużej cierpiałam nad przekonaniem jej że jest chuda, a Liam od razu rzuci się na nią. Całe szczęście uwierzyła wtedy mama Sam zawołała nas na obiad. Jak zeszłyśmy na dół opowiedziałyśmy  kobiecie o zakupach o tym, że idziemy na koncert, o studiach, o pracy. Pytała nas kiedy znajdziemy sobie męża na co wybuchałam śmiechem.
- Liam chyba nie oświadczy się Sam - zauważyłam, brunetka kopnęła mnie mocno w łydkę. - Auuuł!
- Współczuję chłopakowi, naprawdę - powiedziała matka dziewczyny. - Trudne będzie miał z nią życie. - zaczęłam się śmiać.
- Oj zgodzę sie. Taki kartofel z niego, ze może nie zauważy, że nasza Sam jest wredna - kobieta również się zaśmiała. 
- Uspokójcie sie - rzekła obrażona Sam, próbowałyśmy powstrzymać śmiech. Jakoś sie nam udało. 
        Resztę obiadu rozmawiałyśmy o dekorowaniu mieszkań. Pani Smith często zmienia wystrój salonu i sypialni. Kobieta jest dekoratorką i najwyraźniej lubi iść z modą. Ok 16 postanowiłam wracać do domu. Thomas (ojciec Sam) podwiózł mnie, ponieważ i tak miał jechać na zakupy, miał po drodze. 
        Wparowałam do domu, była tam Susan z mężem, Harper, Nickolas ze swoją narzeczoną. Weszłam do salonu, gdzie siedzieli.
- Cześć - przywitałam sie milo.
- Hej  - odpowiedział Harper i mrugnął do mnie. Posłałam mu uśmiech. 
- Jestem Alex - zwróciłam się do wujka moich przyjaciół i jego dziewczyny.
- Nick, to moja przyszła żona Cassidy. - przedstawili sie. Posłałam im uśmiech i przeniosłam wzrok na zegarek.
- Zdążymy - odezwała się Susan. 
- Cassidy jedzie z wami - wtrącił Harper. - Stell już załatwiła. 
- A my zrobimy męski wieczór - rzekł Peter i mężczyźni przybili sobie piątkę. Blondynka dziwnie się na nich spojrzała.
- Witam w rodzinie - Sus zwróciła się do niej. - Taki jest Nick od małego wariat, nieokiełznany, nienormalny i głupi. 
- Zdążyłam się już na nim poznać - dziewczyna odpowiedziała z delikatnym śmiechem.
- Oj mój mały Nicky - westchnęła Sus.
- Siostra - warknął chłopak. - Wiochę mi przed Cass robisz.
- Cassidy powinnaś z naszą mama pogadać ona pokaże ci filmiki jak Nick uczył się robić na nocniku. - słuchałam i kurde śmiechu opanować nie mogłam.
- Susan! - krzykną Nick a ona zaśmiała się. 
- Dobra Sorry - podniosła ręce jakby miał do niej strzelać.
- To ja idę - powiedziałam  - Wyszykuję się i wrócę.
- Idź my jesteśmy gotowe - rzekła ciotka Stelli.
- A gdzie dzieci są? - zapytałam rozglądając się.
- Elizabeth je pilnuje wraz z naszą mamą. - wiedząc, ze dziewczynki są w dobrych rękach powędrowałam z moimi zakupami na górę. 
        Pierwsze co zrobiłam to skompletowałam ubrania. Następnie wyjęłam z szafki świeżą bieliznę i poszłam do łazienki. W łazience rozebrałam się zmyłam makijaż i wlazłam do wanny. Do gorącej wody nalałam płynu do kąpieli. Uwielbiam kiedy woda się pieni. Zamoczyłam się cała i sięgnęłam po gąbkę, którą namydliłam. Dokładnie, cała się umyłam.  Umyłam jeszcze włosy. Gdy już się wytarłam nałożyłam na siebie brzoskwiniowy balsam. Włożyłam bieliznę i wyszłam z łazienki. Włożyłam szybko swoje ubranie na koncert, oraz dodatki. Zrobiłam szybki makijaż. Błyszczyk na ustach, kreski na powiekach, cień, tusz i puder. Wyglądałam zjawiskowo jak na siebie. ale moje włosy były do dupy, końcówki mi się podwijały. Postanowiłam zrobić koński ogon. Przygotowana zeszłam na dół. Chłopaków już nie było, a dziewczyny siedziały popijając sobie wino. Przystanęłam na schodach, tak że mnie nie widziały. Obczaiłam ubiór Cassidy, spodobały mi się jej szare buty. Ciekawe gdzie je kupiła. A Susan nawet była nieźle odstrojona. Jej bluzka idealnie leżała. Podeszłam do nich i usadziłam sie obok.
- Jestem - obwieściłam wszem i wobec.
- Fajnie - szepnęła Cassidy. - Właśnie rozmawiamy o ślubie. Złoże się, że przyjdziesz?
- Harper ją bierze jako osobę towarzyszącą - oświadczyła Sus.
- A ty skąd wiesz? - zapytałam zaskoczona tym co własnie usłyszałam. Mam iść z Harperem?
- Zdążył mi się pochwalić. - rzekła uśmiechnięta. Wtedy to zatrąbił samochód. Wyjrzałyśmy przez okno. Był to nasz kierowca. Wyszłyśmy szybko z domu, 10 razy sprawdziłyśmy czy wszystko mamy. Wpakowałyśmy się do samochodu, w środku czekała już Sam. Teraz to kierunek Skye.

(Skye)

        Była popołudniu u mnie siostra. Pomogła mi ubrać się jakoś na koncert. Rozmawiałyśmy o kolacji jutrzejszej z rodzicami. Opowiedziałam jej o Nicku, o tym że byłam u Maxa na lunchu.  Siostra pożyczyła mi swoje byty, sukienkę oraz torebkę na jutrzejszą kolację u rodziców. Moi rodzice jak już wyprawiają kolację to bardzo oficjalną. Ivy wzięła ze sobą moje rzeczy w których chcę pójść na kolację u Nicka. Obiecała mi, ze je przechowa. Dostałam smsa od Alex, że dziewczyny czekają na parkingu przed budynkiem. Wzięłam szybko torebkę wsadziłam do niej najpotrzebniejsze rzeczy. Zamknęłam dom i podbiegłam do windy. Nacisnęłam przycisk przywołujący. W myślach modliłam się jedynie, by ta głupia winda nie wzięła wolnego. Ale niestety na przekór mnie musiała się zepsuć. Wkurwiona na całej linii musiałam zejść schodami. Zdjęłam obcasy i niosłam je w ręce, mam dobrą kondycję. Jednak gdy dotarłam do holu mojego budynku mieszkalnego miałam zadyszkę. Czułam że jest mi strasznie gorąco, a nawet, że bolą kolana. Włożyłam buty, poprawiłam fryzurę i wyszłam. Przed budynkiem zaparkowany stał czarny samochód. Drzwi otwierał, wielki przypakowany mężczyzna. 
- Panno Malone - odezwał się do mnie gestem ręki zapraszając mnie do środka. - Mam panie dostarczyć na koncert.
- Dziękuję - powiedziałam mężczyźnie i wsiadłam na przednie siedzenie. Odwróciłam się do tyłu siedziały tam dziewczyny. - Witam ponowie - uśmiechnęłam się do nich.
- Cześć - odpowiedziały mi chórem. 
- Co wy takie eleganckie? - zapytałam, wtedy poczułam się nieswojo. Mogłam się ładniej ubrać.
- Miałyśmy taki kaprys - odpowiedziała Cassidy. Zaśmiałam się pod nosem. 
        Włączyliśmy się do ruchu i jechaliśmy prosto pod arenę. Szybko dojechaliśmy na miejsce. Mężczyzna w samochodzie dał nam bilety i przepustki za kulisy. Podziękowałyśmy ładnie i ruszyłyśmy w stronę wejścia. Całe szczęście, nie musiałyśmy stać w kolejce, ponieważ jakiś facet wprowadził nas. Słyszałam jak inni gadają, że mamy jakiś immunitet czy coś? Zaczęłam się z tego śmiać. Ale opanowałam się, nie będę robiła przyjaciółce wiochy.  jakaś kobieta wzięła od nas bilet, podbiła je po czym oddała. Poszłyśmy na swoje miejsca w wyśmienitym humorze.
- Alex - zwróciłam się do blondynki. - Zdradzisz nam kto będzie śpiewał? 
- Właśnie - wsparła mnie Susan. - Kto dziś wystąpi oprócz naszej Stelli i chłopaków? 
- Tajne przez poufne - szepnęła dziewczyna. - Zobaczycie.
- Mogę was o coś zapytać? - odezwała się narzeczona Nicka. Usiadła akurat obok mnie.
- Wal śmiało - walnęłam ją delikatnie łokcie.
- Stella zgodzi się zostać moją druhną? - To żeś dziewczyno jebła. Susan, Alex i Sam zaśmiały się.
- Wątpię - odpowiedziałam spokojnie. Jej oczy wpatrywały się we mnie pytająco. - Chyba, ze będzie fajny, seksowny drużba.
- Ooo nie! - wrzasnęła dziewczyna. - Nie wyjawię ci kto będzie drużbą.
- Ja wiem - rzekła ucieszona ucieszona Susan. - Pewien facet, wysoki, brunet, bogacz, filantrop. 
- Nie gadaj - odezwała się Sam. - Czy wy wszyscy musicie mieć tyle kasy, że można by spać na niej?
- To zależy - odezwałam się. Owszem forsy mam sporo, ale większość wydaje. - Kasa nie ma znaczenia, dobrze o tym wiecie.
- Zgodzę się z tobą - wsparła mnie Cass.
        Siedziałyśmy i rozmawiałyśmy o podróżach, wtedy rozległo się walenie w gong. Na scenie pojawiła się Caroline Flack, zaczęła pieprzyć jakieś głupoty, jak zwykle z resztą. W końcu zapowiedziała występ pierwszego zespołu, JLS! Chłopacy zaczęli szaleć po całej scenie, tańczyli, z tego co zauważyłam nawet kroki pomylili. Publiczność szalała razem z nimi. Nawet my... Nie będę siedziała i się nudziła. Poszaleję! Tak oto zaśpiewali trzy swoje piosenki. Następnie przyszedł czas na Ollyego Mursa. Ten na początek próbował opowiadać dowcip. Ja, Cass oraz Sus śmiałyśmy się jak głupie. Sam i Alex rozmawiały o czymś. Facet zaśpiewał trzy piosenki. Chyba każdy będzie śpiewał po trzy. Spojrzałam na ulotkę, która leżała na krześle. Rozkład występów. Znowu będą śpiewać. Do tego ma być niespodzianka. Przyszedł czas na chłopaków z One Direction, wtedy postanowiłam usiąść. Dostałam smsa od Stelli. O treści:


"Trzymajcie kciuki! Oni skończą, wchodzę ja!"

        Tak jak napisała brunetka, po występie zespołu. Przyszedł czas na naszą kochaną intrygantkę. Zapowiedź Starej Panny Flack rozjebała mnie i moje towarzyszki.
- Dziękujemy to byli One Direction! - wykrzyczała prowadząca. - Teraz przyszedł czas na piękną, młodą i niepowtarzalną kobietę. Wywołała dużo afer poprzez swój cięty język, urodzona intrygantka. - zaczęto walić w bębny. - Przed wami Stella Johnson! - Kobieta usunęła się na bok, w cień. Na balkonie rozbłysło światło. Rozbrzmiały pierwsze dźwięki "Pepper Mint". Stella ubrana w krótkie jeansowe spodenki, żółtą bluzkę i trampki zaczęła odważnie śpiewać. Tłum się ożywił. Dziewczyna zeszła z balkonu na dół i zaczęła szaleć z tancerzami.  Alex i Sam zaczęły piszczeć. My dołączyłyśmy się do nich wspierając przyjaciółkę na scenie. Po skończonej piosence nadszedł czas na rozmowę.
- Jak się bawicie! - wrzasnęła ile sił. Tłum krzyczał. - Nie słyszę! - Wszyscy krzyknęli głośniej. - Tę piosenkę dedykuję wam wszystkim! - Zaczęła śpiewać piosenkę, która leci w windzie mojego brata. "Smile", później przyszedł czas na "You Bring Me Joy". Jakoś pod koniec owej imprezy Stella wykonała trzy swoje najnowsze utwory.A co z niespodzianką? Wykonanie pewnej piosenki z Jamesem. Szczerze zaniemówiłam moja przyjaciółka stała przy czarnym fortepianie on zaś na nim grał. Wykonali razem piosenkę "Roses", wydawało mi się jakby płynęła prosto z serca. Ale to nie możliwe, dla niej to była zemsta. Chociaż słowa wzruszyły mnie. Spojrzałam na swoje towarzyszki, po kryjomu ocierały łzę. 
        Koncert mi się bardzo podobał. Razem z dziewczynami od razu postanowiłyśmy skoczyć za scenę. Ja oczywiście szłam na samym końcu. Pierwszy raz będę za sceną Areny O2. Wprowadził nas pewien mężczyzna który jakoś znajomo mi wyglądał.. a no już wiem to ten ochroniarz Stelli. Poszłyśmy szybko do garderoby przyjaciółki, która stała już przebrana w ładną sukienkę.
- Hej wam - odezwała się nasza mała piosenkarka. 
- Hej, koncert był świetny - odezwała się Susan. 
- Uwielbiam "Pepper Mint" - powiedziała Cassidy. - Stello to trochę nie na miejscu, ale mam małą prośbę... - zaczęła dziewczyna. Wszystkie stałyśmy wyczekująco, wtedy zauważyłam, że Sam gdzieś zniknęła. - Zostaniesz moją druhną? 
- Amm... - Stella zesztywniała. - Nie bawię się w druhny. 
- Proszę - szepnęła do niej blondyna. 
- No dobra, ale Nickowi się za to dostanie - zaśmiałyśmy się wszystkie. 
- Dobra laski, idziemy do jakiegoś baru? - rzuciła Cassidy odważnie 
- Tak, ale pierw Skyler musi kogoś poznać - No tak przecież one mają dla mnie randkę.
- A ten ktoś w ogóle tu jest? - zapytałam.
- Owszem ma czekać na ciebie na korytarzu. Dziewczyny pojadą do baru, a my potem do nich dojedziemy. - odpowiedziała mi Stell z uśmiechem. 
- Pojedźmy może do Marakas? Właścicielem jest mój brat - zaproponowałam. Dziewczyny się zgodziły. Wyszłyśmy z pomieszczenia i pożegnaliśmy się na razie. 
- Niall! - dziewczyna przywołała do siebie fajnego blondyna. - Niezły występ.
- Wzajemnie mała - uścisną moją przyjaciółkę. - Harold wpienił się.
- No to nie będę już jego częstym gościem - zaśmiała się. A to ojciec jej dziecka. Pierdolnięty. - Niall, to Skyler Malone moja przyjaciółka. 
- Miło mi - podałam do niego rękę. - Mów mi Skye.
- Niall jestem - chłopak podał mi rękę.
- Irlandczyk - zwróciłam się do brunetki.
- Tak - szepnęła mi do ucha.
- Co tak szepczecie? - zapytał uśmiechnięty chłopak. 
- Nic - odpowiedziałyśmy razem.
- Zostajecie na after party? - zapytał miło, jego wzrok badał mnie.
- Mamy już plany - odpowiedziałam. - Może chcesz iść z nami do Marakas.
- Nie mogę dziś już - Niall, tak go zwą, westchną. - Może spotkamy się jutro? - zwrócił sie do mnie.
-yyy - zatkało mnie. 
- Oczywiście - odpowiedziała za mnie Stell. - O której i gdzie?
- Zgadamy się - odpowiedziałam - Stell poda mi twój numer.
- Jasne  - rzucił z uśmiechem. - To do zobaczenia. - Oddalałyśmy się a chłopak nam machał ciepło. Gdy byłyśmy już poza jego polem widzenia zaczęłam gadać.
- Słodki - szepnęłam, a na mojej twarzy od razu pojawiły się rumieńce.
- Wiedziałam, ze ci się spodoba. Zraniłam go mocno, ale nie wnikajmy już w to - powiedziała cicho dziewczyna.
        Wyszłyśmy na dwór i wsiadłyśmy do samochodu. Do Marakas było blisko, dość blisko samochodem. W drodze do lokalu dostałam smsa, od numeru którego w kontaktach nie miałam.


"Może jutro o 15 przy London Eye? Niall xxd"

Ten blondyn z irlandzkim akcentem napisał do mnie, Stella musiała mu dać numer. Ale kiedy? Szybka jest... Spojrzałam na nią, zawzięcie z kimś smsowała. 
- Z kim piszesz? - zapytałam bardzo zaciekawiona.
- Z Louisem - odpowiedziała, ale jej wzrok nadal był w telefonie.
- O czym? - dopytywałam się dalej
- O tobie - odpowiedziała. Dobra dalej nie wnikałam bo zaczynała się powoli denerwować... chociaż.. chce wiedzieć co pisze.
- Co mu piszesz? - zapytałam wpatrując się w jej palce stukające w szybkę telefonu.
- Aaa... - unika odpowiedzi.
-CO ty mu napisałaś?! - tak wybuchłam irytacja mnie wypełniała, bywam opanowana, ale please. To przecież Stella.
- O patrz to ten club? - zapytała gdy samochód w którym obecnie miałyśmy się kłócić zahamował i to gwałtownie.
        Byłyśmy na miejscu, wyskoczyłam z samochodu jak oparzona. Przy wejściu zobaczyłam znajomego bramkarza, Gregory... Przypakował, wyglądał jak gigant, i to przy wzroście 190 cm.
- Niezły lokal - szepnęła do mnie przyjaciółka. Weszłyśmy do środka a tam impreza w najlepsze. Kelner skierował nas do loży dla VIPów, uśmiechnęłam się. Siedzieli tam moi rodzeństwo... oraz Nick. 
- Witaj! - Stella rzuciła się Joshowi na szyję, tak oni zawsze mieli dobry kontakt.
-Mała, ale wyrosłaś - uścisną ją i pozwolił by usiadła między nim a naszym starszym bratem Maxem. Ja sama wcisnęłam się między Susan a Alex, Sus siedziała z mężem i dawali buziaki. 
- Ivy - zaczęłam - siostra spojrzała na mnie swoimi błyszczącymi oczami. - Pamiętasz Stellę?
- Tę rozkapryszoną dziewczynę, której wszędzie było pełno? - eh zapomniałam o jej ciętym języku. - Jak mogłabym zapomnieć - warknęła. Stella zrobiła minę jakby miała zwymiotować, wywołało to sporo śmiechu.
- Stello miło mi cię poznać - zwrócił się do niej Maxwell.
- Aaam.. - zaniemówiła.. To nie wróży zbyt dobrze. Po chwili na jej twarzy zagościł mocny uśmiech. O cholera! Coś wykombinowała.
- Alex? Harper?! - warknęłam do przyjaciół. - Co ona wymyśliła? 
- Sam chciałbym wiedzieć - odpowiedział chłopak. - Ten jej podły uśmieszek może oznaczać wszystko, dosłownie.
- A wiecie co ja wam powiem?... - blondynka zaczęła myśleć. - To dalszy ciąg zemsty.
- Noc będzie upojna - wyszczerzył się Harper, i dał kuksańca łokciem dla Alex. 
- Nie!! - Ona krzyknęła, aż każdy zwrócił się w stronę "gołąbków". Ja śmiałam się jak pojebana.
- W porządku z tobą? - zapytała Stella? Ivy pokręciła oczami w jej stronę. - Jeśli macie go pogadania ze sobą o CZYMŚ! to nie tutaj.
- Spadaj! - warknęła Alexandra, i spojrzała na Nicka.  - Długo myślałeś o oświadczynach? 
- Nadal myślę czy to dobry pomysł - posłał ciepły uśmiech w stronę Cass. 
- Wam też zawiewa nudą? - wtrącił Josh? Stella szepnęła do niego coś, on tylko przytaknął. 
- Dziewczyny? - brunetka zwróciła się do nas, może pójdziemy na parkiet a faceci... - obczaiła mężczyzn. - zamówią nam piwo i pogadają? - zaśmiałam się ooo Tak. Wstałyśmy i bez gadania ruszyłyśmy schodami w dół i zaczęłyśmy tańczyć jedna obok drugiej :) Wyglądało to tak jakby jedna łasiła się do drugiej. 
- Co u Ciebie smarkulo - zaczęła Ivy, przewiduję drakę. 
- Wiesz? dzień jak co dzień, a ciebie w końcu ktoś zechce czy do końca życia będziesz stara panną?! - Stella pojechała moją siostrzyczkę, speszyła się dziewczyna. Chwilę potańczyłam i wróciłam z Susan na górę, tak nie komfortowo mi podczas okresu.

(Stella)

"You make me feel like... "

        Na parkiecie zostałam sama z Alex i Cassidy. Czułam się wspaniale, przypominały mi się czasy młodości, pierwsze imprezy, pierwszy łyk alkoholu. Znowu stałam się dzieckiem (z dzieckiem) to nie jest normalne, powinnam być już dojrzałą kobietą, a ja nadal szaleje. Każdy w sumie w życiu potrzebuje odrobiny szaleństwa, zastrzyku adrenaliny, zepsuć coś, kogoś, zrobić coś zakazanego. Jestem jak suka, pogańska grzesznica, pragnę wszystkiego co zakazane, nie licząc się z konsekwencjami. Nie będę się tym przejmować, bo po co? To jeszcze nie jest ten czas, nie ta godzina. Życie ucieka dlatego będę brała to co mi oferuje, przyrzekam sobie że ogarnę swe uczucia, swój rozerwany umysł i poranione serce. Będę idealną, zdobędą to co chcę. A jak na razie chcę jego! Wysokiego bruneta, ze słodkim uśmiechem, tą radością w oczach, delikatną blizną na czole. Pewien latający grubas z drewnianym młotem musiał na mnie wpaść i co ja biedna teraz pocznę? Zdobędę go!  
- ŻYJESZ?! - wrzasnęła Cassidy.
- Tak, tak - opanowałam swe myśli.
- O czym tak dumasz? - narzeczona wujka wpatrywała się we mnie.
-  Gdzie Alex? - zapytałam ona kazała mi się obrócić. A tam coś kompletnie zaskakującego, mój kuzyn świrował z moją przyjaciółką, ale ona przecież go nie lubi! a z reszta... 
- Stella? Czy ty się dobrze czujesz? - zapytała, jej wielkie oczy chciały mnie przejrzeć. Postanowiłam udawać idiotkę. 
- Alee ty masz wory pod oczami, powinnaś użyć korektoru . Wracajmy do chłopaków. - Dziewczyna zaniemówiła ja tylko odwróciłam się na pięcie i ruszyłam na górę. Czekało tam na mnie żurawinowe piwo, usiadłam na swoje miejsce. 
- Tancerki z wami w porządku? - zaśmiał się Josh? 
- Cassidy wyglądasz jak 7 nieszczęść - syknęła Sus pociągając przez słomkę swego drinka.
- Mówiłam - dziewczyna zdenerwowała się.
- Kurcze jak późno - rzuciła. - Nick ty jutro masz do pracy.
- Kochanie.. nie dasz mi się z kumplami napić? - zapytał robiąc maślane oczka.
- Ej daj mu się zabawić - rzekł Max, chyba był podpity, ale seksowny, wysportowany.
- Dobra niech idzie - powiedziałam. - Wieczór jeszcze spędzić można dobrze. 
Tak więc zakochańce (Peter i Susan, oraz Nick z Cassidy) uciekli. Alex wkoło tańczyła z Harperem a ja ze Skyler i jej braćmi piłam piwo jedno za drugim. Parę razy miałam okazje zatańczyć w tajemniczym brunetem, Maxwellem. 

(Alex)

        Ranek, głowa mi pęka, potrzebuję aspiryny i dużo kawy. a tak w ogóle... gdzie jestem?  YYY.... Dobra przeanalizujmy wczorajszy wieczór, picie, strumienie wódki, piwo, tańce, Harper, Stella, Skyler, Maxwell i Josh. Ok to pamiętam, ale jak ja cholera tu trafiłam?
- O nie śpisz! - usłyszałam krzyk - skuliłam się i zakryłam twarz poduszką. 
- Nie krzycz - pisnęłam - która godzina? 
- Dochodzi 14 - szepnęła Skye mi na ucho. - Królewno wstań weź z mojej szafki jakieś ubrania, cokolwiek, a ja idę budzić Stell. A i w kuchni na kredensie stoją tabletki weź ze dwie lub trzy. - zabrałam z twarzy poduszkę. Postanawiam wstać ale czy mi się to uda.
Usiadłam na łóżku rozejrzałam się, jestem w koszulce i spodenkach to chyba Skye. Pokój kolorowy, fioletowo czerwony, porozrzucane butelki. Eh... ale z nas pijaki. Podeszłam do szafy, a tam... nie to czego się spodziewałam.  Weszłam do "Narni" a tam pomieszczenie szafa to... drzwi? się porozglądałam i wybrałam coś odpowiedniego do pogody, bo jest mega gorąco. Popędziłam do łazienki, z szafki wyjęłam ręcznik, odkręciłam wodę, zdjęłam z siebie koszulkę oraz bieliznę i weszłam do wanny, miałam zawroty głowy, powoli odzyskiwałam pamieć. Pojawiały się obrazy, do czegoś doszło. Doszło... Doszedł? Kurwa Doszedł!... Harper? Harper. "To będzie upojna noc" Jeśli coś lub się pojawi zabiję go! Nigdy więcej nie wypiję nigdy! A mama mi zawsze powtarzała bym się pilnowała. Ale Stella daje rade... nie jestem nią... w tym momencie z moich oczu pociekły łzy. Co ja mam robić? Czekać tydzień by zrobić test? Nie... wierzę... Boże obiecuję będę już grzeczna tylko... tylko... nie mogę być w ciąży. A ten debil Harper niech na przyszłość zainwestuje w prezerwatywy! 
- Alex - usłyszałam wołanie Stelli - Skyler wyszła na spotkanie z Niallem, zostałyśmy we dwie. Mama zaraz przywiezie tu Izzy. - ja się nie odezwałam, dalej szlochałam. zakręciłam wodę i zanurzyłam sie w wannie pełnej piany. - Mała co się dzieje? - cisza. - ŻYJESZ?! - rozpłakałam się na dobre słyszałam tylko swój płacz i krzyki przyjaciółki. - Sam tu jest! Nie płacz! mów co się stało? To Harper?! Zabije skurwiela! A może Zayn?! 
- To nie jego, ich wina - odpowiedziałam gdy tylko złapałam oddech. Sam kopnęła z całej siły w drzwi. Dziewczyny wleciały. Dobrze, że piana zasłaniała moje części ciała.
- Alex - Sam uklękła obok wanny i dotknęła mojego czoła. - Jesteś rozmazana - próbowała mnie pocieszyć. Nic to nie dało dalej płakałam.
- Czy to ma związek z moim kuzynem? - Stella ze skruszonym głosem dopytywała się mnie. 
- Czy to możliwe... - próbowałam im to powiedzieć. Na marne, z moich ust wydobył się jęk załamania.
- Między wami do czegoś doszło? - Sam próbowała zgadywać, kiwnęłam głową. - Pokłóciliście się? - zaprzeczyłam. - Kochaliście się. - kiwnęłam głową.
- Podejrzewasz... - zaczęła Stella. - Nie miał gumek? - pokręciłam głową. - Alex, ty panikujesz, jestem pewna ze nie zaciążyłaś. Byłaś pod wpływem alkoholu, może to był twój niepłodny dzień? 
- Możecie wyjść? - zapytałam lekko poddenerwowana. Dziewczyny poklepały mnie po głowie i wyszły a drzwi oczywiście rozwalone. Eh.. Moje życie to totalny kataklizm. Ale wiadomo... raz na wozie raz pod wozem.


________________________________________________
Witam was bardzo serdecznie,
przepraszam za moją nieobecność,
miałam pewne problemy,
ale obiecuje wszystko nadrobię kochani,
dziękuje wam że ze mną jesteście
wasze komentarze i opinie mnie wciąż motywują. 
Specjalnie dla was będę częściej pisać!
Komentujcie, oceniajcie, piszcie czego wam zabrakło!
Pozdrawiam - EveryCalm




sobota, 26 kwietnia 2014

Rozdział 31

(Stella)

        Obudziłam się wcześnie, zegarek wskazywał godzinę 8.00. Odwróciłam się w stronę osoby, którą gościłam w łóżku. On już nie spał, leżał a obok niego maleńka dziewczynka która słodko gaworzyła. Uśmiechnęłam się delikatnie i usiadłam na łóżku. Maleństwo zobaczywszy, że nie śpię od razu wyciągało do mnie swe malutkie rączki. 
- Długo już nie śpi? - zapytałam chłopaka, który myślał chyba o niebieskich migdałach. 
- Jakoś przed tobą - westchną. Oj chyba coś się stało. - W nocy ją tu przeniosłem, śpi jak aniołek.
- Wiem - wtrąciłam i wstałam z córeczką z łóżka. Położyłam ją na przewijaku i zmieniłam pieluszkę, przebrałam jeszcze w jakieś spodenki i było cudownie. - Harry co się stało? 
- O 11 mam próbę, wiesz dziś koncert - westchną i nakrył sobie twarz poduszką. - Jak ja nie chcę iść. Jak myślisz Daniel by mnie zabił gdybym zapytał o przełożenie? 
- Nawet o tym nie myśl - zaśmiałam się, cóż mój ojciec nie jest taki zły, ale jestem jego małą dużą dziewczynką a Harry jest ojcem mego dziecka więc tata może mu urwać uszy jeśli podpadnie. 
- Aż tak źle? - zapytał wystraszony, ja zaczęłam się śmiać. On nie wiedział co zrobić. Wstał z łóżka i ubrał spodnie. - To chyba będę się zbierał. - włożył na siebie czarną koszulkę. - To o 16 się widzimy - mrugną do mnie okiem, podszedł i pocałował Izzy w czółko. W ciągu sekundy znikną za drzwiami mojego pokoju. Ciekawe kogo spotka po drodze. 
- No i zostałyśmy same - szepnęłam do dziewczynki która była zafascynowana moją gumką do włosów.
        Zeszłam z dziewczynką na dół, pora zrobić jakieś śniadanko dla małej, no i dla mnie. Tez muszę jeść. A coś mi się zdaje że trzeba zrobić zakupy tyle ludu w tym domu... W kuchni spotkałam ciotkę, karmiła właśnie Annie.
 - Dzień dobry - rzuciłam z uśmiechem. - Jest jeszcze kaszka?
- A no dobry dobry - zaśmiała się - dla ciebie chyba bardzo dobry. - Ależ ona miła... dźgnęłam ją palcem w bok. - Jest kaszka, zrobiłam wam, stoi na kredensie.
- Dzięki jesteś kochana - rzekłam i posadziłam córeczkę w krzesełko dziecięce. Izzy była bardzo zajęta patrzeniem się na swoją kuzynkę. Ale za to grzecznie jadła. czasem potrafi mnie zdenerwować, ale to jeszcze dziecko, ona malutko rozumie. - Co dziś robisz? - zwróciłam się do Sus.
- Masz coś na myśli? - no dalej dalej.. wyciągnij to ze mnie.
- Mam - rzekłam... - Dziś jest koncert, zapraszam cię i Petera. Malutką może zająć się mama.
- Dzięki za zaproszenie. Chciałabym przyjść ale nie mogę, Peter ma jakieś sprawy do załatwienia z Nickiem i Tedem. Powiem ci coś w tajemnicy - ściszyła głos do szeptu. - Nick został współwłaścicielem salonów samochodowych Teda, chcą aby Peter wszedł z nimi do spółki.
- Gratulacje - pisnęłam.. chyba zrozumiałam o co chodzi... - Czyli się tu przeprowadzacie?
- Tak, właśnie szukamy mieszkania, nie będziemy ci siedzieć  na głowie. - rzekła i uśmiechnęła się.
- Przecież mi nie przeszkadzacie - powiedziałam odkładając pustą miseczkę po kaszce. Wytarłam dziewczynce buzie, zdjęłam śliniak i dałam jej do zabawy gumową łyżkę. Ale mała zafascynowana...  - Właśnie sie ciesze że jesteście, bo ten dom jest zdecydowanie za duży na mnie. A właśnie - gdzie mój pupilek?. - Gdzie jest Chicki. 
- Lata gdzieś po podwórku.- ciotka wyjęła swoją córkę z krzesełka. - Alex dzisiaj z rana poszła niby do pracy. Twoja menadżerka po nią przyjechała ustalają ubrania w sprawie dzisiejszego koncertu.
- Sus, mam takie małe pytanko - trochę się speszyłam, ponieważ jest siostrą mojej matki. Masakra.. Nasze dzieci są w tym samym wieku, a Annie będzie dla Izzy ciotką. To dopiero się porobiło. 
- Wal śmiało - zaśmiała się widząc moją zdezorientowaną minę. 
- Co myślisz o Harrym? Pasuje do mnie? Może z kimś innym by mi było lepiej? - wypaliłam z grubej rury.Ona zaczęła się po prostu śmiać. Wkurzona wzięłam kawałek bagietki i poszłam do salonu z dziewczynką pod pachą. 
- Oj no sorry - 26 letnia dziewczyna doszła do mnie, posadziła małą Annie na kanapie obok mojej Isabelle. - Wiesz dziwie się tobie trochę Niall był w porządku, ale i tak ciągnęło cię do Harrego, dziewczyny się wygadały.  Wiesz że blondas i tak czuje się zraniony... Musisz coś zrobić Stela to ważne.
- A co jeśli... - mam plan szatański plan, który zdradza mój zadziorny uśmieszek. - Idziesz dziś na koncert Matka pilnuje dzieci chłopaki mają sprawy do załatwienia przecież... Na koncert ściągnę Skyler i myślę ze chłopaczkowi w oko wpadnie.
- A ty jak zwykle... - pokręciła głową, co żenujące to? - Pocieszenie u innej? 
- Oni mają dużo wspólnego, dobrze to wiesz. - zrobiłam chwile przerwy. Skye miała trudne życie, dzieciństwo, nie miała bliskich, była w domu dziecka, znalazła nową rodzinę. Ale nigdy nie zapomniała o swoim pochodzeniu, Irlandia. To jej kraj, tak jak i Nialla. - Jak dużo wiesz o naszej Skye?
- No tyle, ile Nick mi powiedział gdy jeszcze byli razem. - Westchnęła cicho, chyba żałuje że jej brat nie jest z moją przyjaciółką. - Wiem że trudno w życiu miała. 
- Jest sierotą - powiedziałam to mimo iż nie powinnam... obiecałam.. - Jej ojciec został skazany na dożywocie, jak była mała miała może z 3 lat  wtedy, matka ją zostawiła jakoś po urodzeniu. Ostatnio jak się dowiedziałam jej ojciec się zabił, w więzieniu. Nie zrobiło to żadnego szoku u nikogo. I dobrze że zginą, ale jednak nasza brunetka nie miała się gdzie podziać. Jakoś po aresztowaniu jej ojca rodzina Malone postanowiła ją zaadoptować. Mieli już trójkę dzieci ale pragnęli jeszcze jedno. Była trudnym dzieckiem, spokojnym miłym, ale potrafiła zwariować.  Nick ją ustatkował, a sam był nieobliczalny. Najwyraźniej dorósł... Myślę ze dziewczyna dogada się z Niallem on jest słodki i wrażliwy jak ona, do tego skryty i cichy, nieśmiały. Uda się.. 
- Yyy.. Nie wiem co powiedzieć - rzuciła blondynka. Co cioto zatkało? heh...
- Idź się ogarnij, umyj się, ubierz ładnie i wychodzimy, ja popilnuje dziewczynek, a i obudź Harpera po drodze. - wskazałam palcem na piętro jak bym chciała ją wygonić.
- Tak jest - zasalutowała mi, wybuchłam niepohamowanym śmiechem. A ze mną Izzy która ciągnęła Annie za włosy, rozdzieliłam dziewczynki, dałam im różne zabawki, włączyłam telewizor. O super bajki jeszcze lecą. Uspokoiły się, jak na razie. Napisałam smsa przyjaciółce z moim planem wyswatania dwójki przyjaciół. Jak ją zobaczy niech wymota zajebista ciuszki.

(Alex)

        Nie no myślałam , ze będzie inaczej. Że praca stylistki jest lajtowa, myliłam się. O 7.00 Tara zabrała mnie w miejsce gdzie ma być koncert, ustaliliśmy garderobę Stelli, jak się dowiedziałam mają być jeszcze inni artyści np. Jesse J, te parszywe sztuczne Little Mix, Adele, Ed Sheeran, Olly Murs, Tulisha, James Arthur, Lawson i inni. Ahaaa... Więc to ma być ten koncert życzeń. Koncert będzie leciał na żywo w tv, a wiec muszę dobrać przyjaciółce coś fajnego. Są przygotowane różne wzory na stój sceniczny Stelli, jednak ja to zrobię po swojemu mam 6 godzin by zrobić szkic i zdobyć dodatki, odpowiednie ciuchy kupimy. Tak więc w co mamy ją ubrać? 
- Tara? - zwróciłam się do menadżerki, smsowała do kogoś.
- Tak, coś się stało? - zapytała wracając do rzeczywistości. 
- W co Stell ubierzemy? - zapytałam - No wiesz, jest dużo  pomysłów, np: w sukienkę i szpilki, spodenki, bluzka, trampki, spodenki, krótka bluzka, trampki/szpilki, spódniczka, bluzka, adidasy/trampki/szpilki...
- Jak myślisz w czym będzie jej wygodnie? - zapytała. - Hipsta, rock, sexy? Pokaż jej osobowość, podkreśl jaka ona jest. Nie bój się eksperymentować. 
        No więc postanowione mam pokazać Stellę... trudne to będzie, ona jest zmienna, n a scenie najwygodniej czuje się  w trampkach, z racji, że mamy lato a dziś jest mega gorąco to wypieram ciepłe kolory, bluzka z jeansowym kołnierzykiem, bo taka jest teraz moda, oraz spodenki. Super play są teraz tylko szkic. 
        2 godziny zajęło mi rysowanie trzeba było wprowadzać różne niewyobrażalne poprawki. Tara gdzieś zniknęła. Miała wykonać różne telefony. No super a co ja mam robić? Siedzieć bezczynnie? Nie musiałam długo czekać bo zjawiła się zguba i poszłyśmy w miasto, fundusz był nieograniczony.  Zwiedziłyśmy połowę miasta, byłyśmy tylko w najdroższych sklepach. Kupiłyśmy wszystko co potrzebne i miałyśmy wolne.  No to znaczy ja miałam. Poszłam sobie do piekarni,  cóż śniadania nie jadłam, kupie bułkę i pójdę na spacerek.
        Weszłam do lokalu, przyjemny zapach unosił się w powietrzu. Spojrzałam na wypieki będące ukryte za szybą, mm aż ślinka leci. Na co się tu zdecydować? Może... 
- Co podać? - usłyszałam znajomy głos, podniosłam głowę i zaniemówiłam, Skye. 
- Hej - rzuciłam radosna. - Pracujesz tu?
- Jak widać - burknęła chyba zmęczona, lub zła. Dobra nie będę drążyć tematu. - Poproszę bułkę z budyniem, dwa maślane rogaliki i late.
- Na wynos? - próbowała wysilić się na miły ton, coś jej chyba nie wychodziło. Nie no zaczynam się martwić, coś musiało się stać.
- Nie, na miejscu - próbowałam się przymilać. Widząc jej smutek nie mogłam, nie potrafiłam. Grzecznie zapłaciłam za zakup i zanim poszłam do stolika zapytałam - Kiedy kończysz? 
- Niedługo - odpowiedziałam bez emocji.
- Zaczekam na ciebie i się przejdziemy - zaproponowałam, jednak nie uwzględniłam tego, że odmowy nie przyjmuję. 
- Alex, nie musisz naprawdę, poradzę sobie - rzuciła i już chciała odejść ale zatrzymałam ją ciągnąc za fartuszek. 
- Nie zostawiam ludzi w potrzebie - powiedziałam i posłałam ciepły, pocieszając uśmiech, dziewczyna taż lekko się uśmiechnęła. - Pracuj spokojnie ja poczekam.
        Widziałam jak brunetka krząta się po lokalu, obsługuje gości, sprząta stoliki, dostawia smakołyki. A ja co? Zachowywałam się jak paskuda, Stella obwieściła mi w smsie, ze chce zabawić się w swatkę... nie wiem czy to dobry pomysł. Mam po prostu namówić ową brunetkę na jakieś fajne wdzianko. Ciekawe jak mi wyjdzie? A tak w ogóle , w co ja się ubiorę? Muszę iść na zakupy. Po prostu muszę wyglądać super, nienawidzę Malika, chuj z niego. Będzie tam ta jego dziunia, mszę pokazać, że jestem 1000 razy lepsza. 
- Już - przede mną pojawiła się dziewczyna wyrywając mnie z zamyślenia. - Więc...
- A więc.. - od czego by tu zacząć. - Może przejdziemy się gdzieś?
- Jasne - wysiliła się na uśmiech. Wstając dokładnie przyjrzałam się jej ubiorowi. Obcisłe jasne rurki podkreślały kształt jej nóg, zazdroszczę normalnie, jest taka zgrabna. Nałożone miała świetne okulary, nie wyglądają na zwykłe ze stoiska. Musiały nie źle kosztować. Wyszłyśmy z piekarni, wtedy właśnie bardziej przyjrzałam się lokalowi, Sky's. 
- Jest twoja? - ze zdumieniem wpatrywałam się w dziewczynę. Ona skinęła tylko głową. - Wow... - jak ona sobie tak poradziła.
- Wiesz moi rodzice są... - pokręciła głową, tęskni za nimi?
- Co jest? - zapytałam jak gdyby nigdy nic. Nie znam jej za bardzo ale chce wiedzieć. 
- Nic ważnego - posłała mi uśmiech. No i postanowiła zmienić temat - Co myślisz o moim nowym lokalu?
- Bardzo przytulny, przepyszne wyroby, pobudzająca i dobra kawa, a obsługa na 6 - mam nadzieję, że to jej humor poprawi.
- Wiesz, zamierzam może coś jeszcze dodać, bo coś nudno sie wydaje. Myślę o zrobieniu stoiska z lodami, może zamiast piekarni zrobię z tego cukiernio - restaurację. Dużo jest miejsca w środku. 
- Bardzo dobry pomysł - rzuciłam przyjaźnie. - Masz już jakiś projekt?
- Właśnie pracuję nad tym ze starszym bratem - zabrzęczał właśnie jej telefon. Po minie sądzę, że to coś ważnego. Nie będę podsłuchiwała. Albo może jednak...
- Yyy... Hej - dziewczyna delikatnie się odezwała. Ciekawe kto to? - Właśnie wyszłam z pracy... Kiedy?... To powiedz im, że mnie nie będzie... Wymyśl coś! - tym razem warknęła jest wściekła, bardzo. - Proszę cię... Josh... No, że jestem w Europie gdzieś... Musi podziałać... - przez chwile sie nie odzywa chyba słucha. - To tylko 5 lat... Gadamy na skypie... - spojrzała na mnie, kurde przyłapała na gorącym uczynku. - Słuchaj... Nie mało ci płace za projekt i rozbudowę... Zrób to dla młodszej siostry - a więc to jej brat. - No to fajnie... Pa braciszku.
- Rodzinka? - zapytałam i zaśmiałam, ona razem ze mną.
- No bo wiesz... - chyba jest jej ciężko się wysłowić. Mijamy po drodze galerie, butiki, sklepy sławnych projektantów. Bez celu idziemy przed siebie.  Nagle przed nami wyrasta jakaś para, chyba w wieku mojej matki. - Mama, tata... - Skye zbladła, stała jakby zobaczyła ducha.
- Dzień dobry - przywitałam się miło z rodzicami koleżanki. - Jestem Alexandra Grey.
- Witaj - odezwała się kobieta. Jej głos jest delikatny, miły i ciepły. Z uśmiechem na twarzy podała mi rękę, którą uścisnęłam. W jej ślady poszedł stojący obok mężczyzna. - Nazywam się Agatha Malone, to mój mąż Adam.
- Bardzo mi miło państwa poznać - uśmiechnęłam sie równie ciepło jak owa kobieta.
- Skyler - pan Malone uściskał córkę - Dzwoniliśmy do ciebie od tygodnia.
- Przepraszam byłam zajęta - dziewczyna nie wiedziała co robić, unikała spojrzenia rodziców.
- Skye - pani Malone przytuliła brunetkę, ale szybko puściła. - Jak długo jesteś w Londynie.
- 2 miesiące - szybko stała się rozdrażniona, mówiła bez żadnych emocji. Chyba muszę się wycofać, ale... To takie fascynujące. - Byłam zajęta, nie miałam czasu się odezwać.
- Rozmawiałaś z rodzeństwem? - na pytanie mężczyzny przekręciła oczami. Chyba powinnam się wtrącić...
- To może ja już będę uciekać - zwróciłam się do Skye. - Pójdę zobaczyć co u Stelli. - uśmiechnęłam się do państwa Malone. - dowidzenia - wtopiłam się w tłum ludzi mijających mnie. 
Dzisiejszy ranek jak na razie dziwny jest, czy moje być jeszcze gorzej? Co jeszcze się dowiem nie koniecznie o którejś z przyjaciółek. Szłam spokojnie chodnikiem oglądając wystawy w sklepie i coś mnie podkusiło by wejść do jednego. Szybko tego pożałowała bo to co tam zobaczyłam przekracza wszelkie możliwości... Harry i Nicole lecieli w ślinę! Dyskretnie przeszłam obok nich i schowałam się za wieszakami, niby oglądałam wiszące tam koszule damskie. Wyjęłam z torebki telefon i cyknęłam parę fotek na dowód tego co zobaczyłam. Pokażę to Stelli, musi się dowiedzieć. Podeszła do mnie jakaś młoda dziewczyna, obserwowała mnie.
- Co Pani robi? - zapytała podejrzliwie.  Miałam mało czasu na wyjaśnienie. Jej wielkie szare oczy świdrowały mnie, przerażające.
- Podoba mi się ta koszula, chciałam ją kupić przyjaciółce na prezent, lub sobie. Zrobiłam jej kilka zdjęć. - jakoś wybrnęłam, bo jej reakcja się zmieniła posłała mi firmowy uśmiech.
- Mamy nową kolekcję Abby Down, jeśli to panią interesuje, kolorowe koszule bardzo szybko się wyprzedają. Zostały nam eleganckie białe bluzki, T-shirty oraz spodnie. - prowadziła mnie do stoiska. Nie spuszczałam z oczu tej męskiej dziwki (Harrego) i jego nowej panny. Kobieta coś mi opowiadała a ja dyskretnie pisałam smsa do Sam.


"Nowy butik przy Oxford St. szybko. Czerwony Alarm! Pomyliliśmy się wszyscy! Jak nie jesteś zajęta chodź tu, CZEKAM!"

        Kliknęłam wyślij. Młoda kobieta pokazująca mi ubrania odsunęła się na bok dając mi dostęp bym coś sobie wybrała. wzięłam leginsy, białą bluzkę i wsadziłam do koszyka. Potem poszłam oglądać sukienki. Romansująca parka zdążyła już dawno wyjść ze sklepu nie zauważając mnie. Wysłałam Harperowi, Sam oraz Liamowi zdjęcia które zrobiłam. Oczywiście oczekuję wyjaśnień. Stella nas wszystkich pozabija jak się dowie. Na wyświetlaczu mojego telefony pojawiła się Sam... 
- Hej - odebrałam cicho.
- Czy to jest to o czym myślę? - zapytała zdyszana. Co ona na treningu? Siłowni?
- Owszem - rzuciłam. - Czy ty biegniesz?
- Biegłam, ale jak zobaczyłam zdjęcie wpadłam na parkometr. - nie no Sam nieogarnięta. 
- Haha - zaczęłam się śmiać.
- No serio, aż bilecik jakiś wypadł - rzuciła gniewnie, nadal się śmiałam. - A więc, Harry i Nicole. Wysłałaś to Stelli? 
- Nie jeszcze jak na razie tylko ty, Harper i Li to dostaliście. - w słuchawce panowała cisza, słyszałam trąbienie samochodu. - Jesteś? 
- Tak, jestem, nie uwierzysz kto właśnie jechał - jej radosny głos mógł zwiastować wszystko.
- No oświeć mnie - warknęłam, oczywiście tak dla żartów.
- Eleanor - ona? A już myślałam, że będzie jakaś sensacja. - Dobra jestem w pobliżu butiku. Robisz tam zakupy? 
- Tak, no tylko muszę zapłacić.
- Świetnie - zaśmiała się, z czego ona tak się śmieje.  - To tam na przeciwko jest kawiarnia spotkajmy się w niej.
- Jasne będę czekać. - walnęłam to telefonu. schowałam go szybko do torebki i poszłam w stronę kas, byłam tylko ja w sklepie.  
        Miła młoda kobieta która pokazywała mi ciuchy szybko mnie obsłużyła zapłaciłam ponad 100 funtów i pobiegłam do kawiarni.


(Skye)
                                                                               
        Londyn rodzinne miasto moich rodziców adopcyjnych. Zapowiadał się przekonujący spacerek z Alexandrą.. cóż niestety rodzinka mi w tym przeszkodziła. Blondynka dała dyla póki mogła, zostałam sama. Josh krył mnie przed wszystkimi choć wiem, że Maxwell oraz Ivy wiedzieli, że jestem w Anglii. Podróżowała dużo po świecie. Do czasu, aż spotkałam kogoś. Nicka. Mojego byłego chłopaka, wujka  mojej najlepszej przyjaciółki. Pomógł znaleźć mi mieszkanie i wszystko inne. On.. właśnie on, ten który mi kiedyś pomógł żeni się. Postanowił dorosnąć. Z tego co wiem, knuje coś z Maxem, w końcu najlepsi kumple jeszcze z liceum. 
- Skye - w moich uszach rozbrzmiał głos mojej starszej siostry. Dziewczyna podeszła i mocno mnie przytuliła. - Siostrzyczko, stęskniłam się.
- Ivy - pisnęłam z radością odwdzięczyłam się siostrze przytulasem. 
- Skyler - głos matki był bardzo oficjalny - Może wpadniesz dziś do nas na kolację?
- Z chęcią, ale niestety dziś nie mogę, idę na koncert dobroczynny. - Nie chcę jeszcze przychodzić do rodziców.
- Maxwell jest jednym ze sponsorów, może się spotkacie - uśmiechnął się tata. Dawno go nie widziałam. 
- Skye, dziecko - matka zaczęła chlipiąc. - Byliście tacy zżyci, nierozłączni. Gdy skończyłaś 18 tuż po twoim wyjeździe Max również wyjechał i zaczął rzadko się do nas odzywać. Jak już chcemy wpaść to musimy bez zapowiedzi, bo wymiguje się. Ale Cambridge skończył z wyróżnieniem. 
- Wiem mamo - rzekłam delikatnie, ale stanowczo. Do czego ona zmierza. - Ja ukończyłam Oxford, też z wyróżnieniem. Podróżowałam gdy mogłam, jak na razie będę w Londynie zobaczymy co dalej. A teraz wybaczcie, muszę iść.
- Dobrze było cię w końcu spotkać mała - głos siostry taki miły, jak matki mimo iż żadnego pokrewieństwa między nami nie ma. 
- Trzymaj się Skye - rodzice uścisnęli mnie mocno. - zadzwonimy jutro do ciebie w sprawie kolacji. - kiwnęłam im głową i odwróciłam się szłam dość szybko nie wiedząc dokąd zmierzam. Co ja chcę zrobić? Muszę porozmawiać z paroma osobami. Wybrałam numer osoby do której nigdy bym tak po prostu nie zadzwoniła.
- Malone - odezwał się w słuchawce twardy męski głos. Ten sam który zapamiętałam wyjeżdżając. Wtedy był jeszcze na uniwersytecie. 
- Część - szepnęłam. Trzymaj się dziewczyno - powtarzałam sobie w myślach.
- Skyler? - zaskoczony odezwał się. Nastała niezręczna cisza, nie wiedziałam co powiedzieć. On najwyraźniej też. - Co tam? - musiał to przerwać.
- Spotkałam właśnie rodziców - rzuciłam, no bo w sumie co mam mu powiedzieć? "Cześć braciszku, tęskniłam a ty?" Oj nieee.
- Kiedyś musiało to nastąpić - rzekł jego głos świadczył o tym że się rozluźnia, czyli musi być w pracy. Czym to się on zajmuje?... Wszystkim dosłownie.
- Dochodzi 12 godzina, zjemy razem lunch? - zapytałam z nadzieją.
- Nie mogę wyrwać się z pracy, ale możemy zjeść w moim biurze. Zamówię coś - rzekł. Barwny świat zaczął stawać się szary. Co ty do cholery Skye wyprawiasz?!
- Fajnie - rzuciłam. - No to jestem w drodze. 
- Do zobaczenia - rzucił i się rozłączył. 
        Czy ja dobrze zrobiłam? Rozmowa z bratem będzie trudna, nie jesteśmy już dziećmi. Już nic nas nie łączy. Nie rozmawialiśmy od świąt 2 lata temu. Ruszyłam prosto przed siebie, dobrze znajdować się w centrum. Weszłam do dużego budynku w którym mieści się firma brata. Cicho podeszłam do recepcji, zasiadały tam 2 blondynki. Odezwałam się głośno. 
- Dzień dobry! - dziewczyny spojrzały na mnie zaskoczone. - Ja do pana Malone.
- Czy była pani umówiona? - zapytała jedna.
- Owszem - tak dziewczynki, ja tu rządzę.
- Jak pani się nazywa? - zapytała druga. 
- Skyler Malone - na ich twarzach widoczne było zaskoczenie, oraz strach. Eh, mój brat prowadzi firmę twardą ręką. 
- Pan Malone panią oczekuje, piętro 16. Tam już panią pokierują - odezwała się jedna. Posłałam im tylko sztuczny uśmiech i odwróciłam się w stronę wind. 
        W windzie leciała cicha melodyjka a raczej piosenka i to nie byle kogo, a Stelli "Smile". Winda zatrzymała się na 16 pietrze, a tam kolejna recepcja, parę drzwi duży korytarz, stolik, kanapa i schody. odeszłam do brunetki siedzącej za ladą podejrzewam ze to sekretarka? 
- Ja do Maxwella Malone - odezwałam się bez emocji. Denerwuję się. Dziewczyna wstała zza biurka obczaiła mnie wzrokiem i wskazała ręką na drzwi.
- Proszę wejść szef panią oczekuje - rzekła z uśmiechem. Cóż za to jej płacą. Podeszłam do drzwi i weszłam bez pukania. Wysoki brunet, szczupły i umięśniony w garniaku. Rozmawiał przez telefon odwrócony w stronę okna.
- Ekhmm - odchrząknęłam sztucznie. Odwrócił się  w moją stronę i delikatnie uśmiechną. Ręką wskazał kanapę, na której wygodnie usiadłam. 
- Skye - odezwał się miło po skończonej rozmowie. Usiadł obok mnie i wziął w swoje ramiona. Tak oto mój brat, ten który mnie bronił, który pokazał mi świat, który dawał oparci i to na zmianę z Nickiem. - Ile to minęło od naszego ostatniego spotkania?
- 2 lata - odezwałam się nie śmiało. i rozejrzałam się  po gabinecie, jasne ściany z obrazkami, zdjęciami, ciemne meble. Tak nudno. - Wiesz pomyślałam że pora spotkać się ze starszym bratem. W sumie nudziło mi się, nie wiedziałam co zrobić.
- Dobrze cię rozumiem. Tyle razy łapałem za telefon aby z tobą porozmawiać, dowiedzieć się co słychać. - wziął głęboki oddech. - Jesteśmy rodziną.
- Max, wiem o tym, pamiętam - uśmiechnęłam się szczerze i z szacunkiem. - Jak tam w pracy?
- Ostatnio kupiłem parę firm, lubię być szefem szefów. - zaśmieliśmy się.
- A co ze Sky's? - zaskoczył mnie tym pytaniem. -  Josh mi się pochwalił. - no tak mogłam się tego spodziewać, ten to ma długi język.
- Planuję rozbudowę, ze zwykłej piekarni chcę zrobić kawiarnię - odpowiedziałam i w skrócie wyjaśniłam co bym chciała zmienić, co dodać i takie tam. Jestem pewna, że wcale go to nie interesuje.
- Zjedzmy może coś - zaproponował, skinęłam delikatnie głową i wstałam z kanapy, on razem ze mną. Podeszłam do regału, segregatory, teczki, książki. Szef szefów. - Interesują cię przelewy?  spojrzał pytająco. Wywróciłam oczami i wróciłam na kanapę. Brat podał mi pudełko chińszczyzny. Kurczak z ryżem na ostro.
- Pamiętam jak z tatą jeszcze w Birmingham jeździliśmy do chińskiej restauracji na kolacje, zawsze gdy mama wyjeżdżała - zaśmiałam się. To były kolorowe wspomnienia. Byliśmy wtedy dziećmi.
- Lubiłaś bardzo ciasteczka z wróżbą, ale niestety nie umiałaś czytać. Z Joshem lub Ivy musiałem czytać za Ciebie. - tak, on mnie nadal będzie traktował jak dziecko. 
- Miałam 5 lat, ale wiesz w końcu nauczyłam się czytać - rzekłam dostojnie z dumą. Skończyłam bardzo dobrą uczelnię. 
- A właśnie - zaczął jedząc swoją chińszczyznę. Jak zwykle opycha się makaronem z kurczakiem w ostrym sosie. - Co myślisz abym zatrudnił jakąś ładną buźkę do reklamowania firmy? Jakaś sesja, reklamy.
- Fajnie. Malone Enterprises International przyda się reklama - wepchnęłam sobie jedzenie do ust. - Masz już kogoś na oku? - Nie odpowiedział, tylko wyszczerzył swoje ząbki, obrzydliwie białe. On ma już dziewczynę do promowania firmy.
- Choć zobaczymy co jest w ciasteczkach - zaproponował, jego jadaczka ciągle żuła, nie zdziwiłabym się gdyby skończył swój lunch.
- Ja pierwsza - ucieszyłam sie, odstawiłam prawie puste pudełko na mahoniowy stolik i przełamałam ciastko. - Chcesz przeczytać?
- Ha! - krzyknął - wiedziałem tylko kłamiesz że umiesz czytać.
- Maxwell - upomniałam go. - Jesteś dorosły, a zachowujesz się jak dziecko. - On westchnął, dałam mu karteczkę.
- Coś unosi się w powietrzu - odczytał. Wróżba jak wróżba, denna i nie prawdziwa. Wzięłam jego karteczkę.
- Niedługo ktoś całkowicie cię odmieni - po odczytaniu śmiałam się aż dostałam kolkę, brat obrażony zaczął zjadać moje jedzenie. - Słyszałam że jesteś jednym ze sponsorów tego koncerty życzeń czy jak go tam.
- Bardzo szczytny cel. - odpowiedział z powagą. - Idziesz na niego?
-  Owszem, przyjaciółka mnie zaprosiła. - powiedzieć mu o Stell? a tam sam może się domyśli.
- Ja muszę dłużej w pracy zostać. - oj zapracowany kłamca. Wystarczy rzucić , że nie chce iść i koniec.  
- Jutro kolacja u rodziców, przyłapali mnie - westchnęłam. Zaczął się śmiać.
- Tak samo jak wtedy gdy obściskiwałaś się z moim najlepszym kumplem? - oj mu dzisiaj humorek dopisuje.
- My się tylko całowaliśmy! - warknęłam. Oj nie Malone, nie wpieniaj mnie lepiej. - Myśleli, że jeżdżę gdzieś po całej Europie, a tu niespodzianka jestem w Anglii. 
- To może jutro podjadę po ciebie? Pojedziemy do rodziców razem, jak za dawnych czasów? Najbardziej zżyci? A później skoczy y na tą kolację Nicka? - zaśmiałam się. On się stęsknił. Przytulił mnie.
- Oj braciszku, tęskniłam i głupio mi było się z tobą spotkać. - no cóż. Miałam moje wywody kontynuować ale przerwała nam jakaś blondi.
- Proszę Pana, przyszedł Pan White - nie no tylko nie on..
- Ja będę się zbierać - racja Skye wiej, chyba nie chcesz spotkać się z byłym.
- Zadzwonię siostrzyczko - mrugną do mnie okiem i odprowadził do drzwi. Kobieta gapiła się dziwnie. Obok niej stanął Nick
- To do usłyszenia - rzuciłam braciszkowi. - Cześć Nick - skiną do mnie z uśmiechem i znikną za drzwiami biura. 
        Weszłam zmieszana do windy, ja nad sobą nie panuję. Skye skup się!! Napiszę do Stelli, pójdę do niej, albo pojadę taksówką.

"Wpadam do ciebie zaraz, musimy pogadać."

Nacisnęłam wyślij.  Winda stanęła na parterze wyszłam z niej z uśmiechem na twarzy. Sztuczny uśmiech najlepsza broń, odstrasza każdego. 


(Stella)

        Siedziałam na kanapie pilnując dzieci gdy tymczasem mój kochany kuzyn Harper w dresach i czarnej bluzie wybiega z domu nie wiem co się stało. Zaraz ma przyjść Skyler, a ja nie ogarnięta. Chwilę później do domu wpada Alex z Harperem a za nimi Sam, Liam i Zayn. Uśmiechnęłam się speszona. Ludzie jestem w piżamce. Przyjaciele weszli do salonu i usiedli na kanapie. Izzy zauważywszy Liama zaczęła krzyczeć w jego stronę. O jaka, podrywa wujka. Annie ciągała Harpera za nogawkę więc ten wziął ją na ręce i zaczął się bawić. Moje dziecko siedziało spokojnie oglądając najnowszego I Phone.
- Stella musisz coś wiedzieć - zaczęła delikatnie Sam - ostrzegam to ci się nie spodoba. 
- Wiemy że coś jest między tobą a Harrym - odezwała się Alexandra.
- A prościej mówiąc - wtrącił się Zayn - zakończ to. 
- O co wam chodzi? - z wściekłością zapytałam. Harper spojrzał na mnie ze współczuciem. Mogę się spodziewać, że będzie gorzej niż do tej pory.  Blondynka wyjęła telefon w którym widniało zdjęcie Harrego i Nicole. - Skąd to masz?
- Byłam w sklepie a oni tam okazywali sobie bezwstydnie czułość. - wyjaśniła. Co za chuj.
- Zakończ to proszę - szepną Liam. - Nie tylko ty masz kłopoty. My też mamy. Harold stał się..
- Męską dziwką - Malik dokończył zdanie.
- No wiem jaki jest Harry lubi dziewczyny, ale... - nie wiem nawet co powiedzieć. Cholera.
- Stell, zadzwoń do niego. Teraz, a i Niall go szpieguje jakby co - Liam mój najlepszy z najlepszych przyjaciół tuż po Alex i Sam posadził dziewczynkę na kolanach Zayna i mnie lekko szybko przytulił, na pocieszenie. - Louis z Elką jeżdżą samochodem coś szykują, jakaś niespodzianka czy coś.
-Dobra zadzwonię - rzuciłam i sięgnęłam po telefon. 
- Zrób głośno mówiący - poprosiła Sam. Jeden sygnał... dwa... trzy...
- Halo - głos Harrego rozbrzmiał w pokoju. Isabelle zaczęła się rozglądać. Nie widząc bruneta zajęła się kurtką dżinsową Malika.
- Harry, chcesz mi coś powiedzieć? - trzeba walić prosto z mostu.
- Raczej nie - jego głos był zachrypnięty bardziej niż zwykle, denerwuje się.
- Wiesz, ptaszki mi doniosły że dziś chodziłeś po sklepach z Nicole, randka się udała? - brawo Stell zmiażdż go!
- Stella, to nie tak...
- A jak? Chcesz zajmować się Izzy? Być jej ojcem? - zapytałam chociaż wiem, ze odpowiedź jest prosta.
- Jestem jeszcze młody, sam nie wiem - westchnął.
- Czyli to wszystko, co gadałeś... Kłamałeś mi w żywe oczy. Ty skurwysynie! - wrzasnęłam Annie zaczęła płakać Harper poszedł z nią na górę. Moja mała dziewczynka przytuliła się do swojego wujka. - Załatwimy to trak. Odbieram ci jakiekolwiek prawa do dziecka, podpisujemy umowę poufności. Mała w urzędzie zapisana jest pod moim nazwiskiem. Kiedyś jej powiem kto jest jej tatą, do tej pory będziesz mógł ją czasem widywać. Płacisz alimenty. Moi prawnicy się z tobą skontaktują. - Rozłączyłam się z wściekłości az mnie nosi!
- Ty to przechodzisz do sedna. - zdziwił się Zayn.
- Jebnął ktoś cię kiedyś? - warknęłam. 
- Spokój - w salonie zjawiła się Susan - Stella wyluzuj zagadam z Beth ona się tym zajmie. W tym jej zaufaj, z tego co wiem pani Grey też jest prawniczką. Moja siostra zbierze najlepszych prawników z Anglii. Pomożemy ci.
        Ciotka rozmawiała z moimi przyjaciółmi, ja poszłam do łazienki wziąć kąpiel. za chwile mam przymiarkę ubrań, próbę, nagrania, spotkanie z Jamesem i Koncert. Zemszczę się na Harrym, nie daruję mu tego jak się ten pajac jebany zachował. Był ze mną po co? Dla seksu? Raczej, męska dziwka z niego! W między czasie zjawiła się Skye rozmawiałyśmy przez drzwi łazienki, dziewczyna jest bardzo zmieszana. Muszę ją jak najszybciej spiknąć z Horanem. Muszę! Wyszłam z łazienki owinięta białym ręcznikiem. Na moim łóżku siedziała Skyler. Wystraszyłam się jej, ona zaś zaczęła się śmiać.
- Tak nie ładnie - powiedziałam udając smutasa. - Będziesz dziś na koncercie prawda?
- Oczywiście - uśmiechnęła się. Jednaj jej oczy pokazywały ból.
- Co jest? -  zapytałam wchodząc do garderoby? Ukryłam się za wieszakami i przebrałam się. Włosy przeczesałam szczotką, natuszowałam rzęsy i pomalowałam usta błyszczykiem. Wyszłam i spojrzałam na przyjaciółkę.
- Stella, dobrze wiesz.. - rzuciła. - Wariuję, dziwnie się czuję.
- Często tak masz? - zapytałam. Coś nasuwało mi się na myśl.
- Jakoś od roku, wiesz stres w pracy a do tego inne moje firmy wpieniają  mnie. Odsprzedam może winiarnię bratu.
- Masz winiarnię? - zatkało mnie.
- To znaczy udział poznałaś mojego brata Josha, nasza siostra Ivy oraz brat Maxwell posiadamy udziały w rodzinnej winiarni trzy są w Anglii, a piętnaście w stanach, 4 we Francji, 5 we Włoszech. - nie wiedziałam co powiedzieć. W chuj bogata dziewczyna. 
- Zbliża ci sie okres - wycedziłam, i właśnie doszło do mnie co powiedziałam, jej brązowe oczy obczajały mnie.
- Możliwe -  powiedziała i pobiegła do łazienki. Po paru minutach wróciła. - Skąd wiedziałaś?
- Też dziwnie się czuję przed okresem - rzuciłam. - Dostałaś? - kiwnęła głową.
- Wiesz co? - dobra pora ją wkręcić w randkę. - Chcę byś kogoś poznała.
- Swatasz mnie? - zapytała podnosząc brwi.
- Może być niezła zabawa, odstresujesz się, a to naprawdę fajny gość dwa lata młodszy od ciebie, ale myślę, że to ci nie przeszkadza. - rzuciłam zadowolona, dziewczyna posłała mi ciepły uśmiech.
- Masz rację, muszę się z kimś spotkać z kimś innym niż ty albo moi popieprzeni pracownicy. - zaśmiałam sie. 
        Wzięłam brunetkę pod rękę i zeszłyśmy na dół. Zauważyłam, że chłopacy sie zmyli, a moje słoneczko grzecznie bawiło się grzechotką.  Razem z przyjaciółkami i ciotką wyszłam z domu, czekała na nas taksówka. Podwiozłyśmy Skyler do domu, mieszka w wieżowcu na 9 piętrze, w weekend wpadamy do niej na nockę. No oczywiście tylko Susan nie chciała, jej wymówką było wyjście z mężem. Oj pewnie będą sobie dzieci robić. A Harrolda dziś szlag trafi. Pojechałyśmy do mojej menadżerki na przymiarkę kostiumów i próbę. Koncert świetnie się zapowiada, już nie mogę się doczekać, aż Styles się wkurwi. AMEN!