poniedziałek, 19 marca 2012

Rozdział #14


(Oczami Stelli)
Jest prawie 24 godzina... Coś musiało się stać... Jestem tego pewna... Niall nie odbiera telefonów. Dzwoniłam do Liama i Zayna, ale oni powiedzieli, że wyszedł i zostawił telefon w domu. Co on do jasnej cholery kombinuje? Dobra może jak nie chce mi mówić to nie będę się w to mieszać... Ciekawa jestem czy Harry śpi... Tęsknię za nim, jest mim przyjacielem. A gówno mnie to obchodzi, zadzwonię do niego.
- Stell. Hej. - odebrał Harry po kilku sygnałach.
- Śpisz? - zapytałam szeptem.
- Nie, jeszcze nie. - odpowiedział. Miałam wrażenie, że na jego twarzy pojawia się słodki uśmiech.
- Tęsknie za tobą. - powiedziałam ledwie słyszalnie. Ale los tak chciał, że Hazza musiał to usłyszeć.
- Poważnie? - zapytał z lekkim niedowierzaniem.
- A z resztą nie ważne. - odrzekłam i poukładałam sobie szybko myśli. - Co się dzieje z Niallem?
- Nie wiem. Nie ma go w domu. - odpowiedział.
- Kurcze! - wrzasnęłam.
- Spokojnie Stell. - uspokoił mnie przyjaciel. - Stało się coś?
- Nie. Po prostu... - urwałam. Nie wiem co powiedzieć... Mam totalną pustkę w głowie. - Przyjedź do mnie. - wyszeptałam ze smutkiem.
- Dobrze. - rzucił.
- Dasz rade przyjechać w pięć minut? - zapytałam błagalnym tonem.
- Postaram się, mała. - „mała” gdy Styles wymawia to słowo pojawiają mi się w głowie nieprzyzwoite myśli. - Do zobaczenia. - powiedział i rozłączył się.
Wstałam szybko z łóżka, oczywiście nie chętnie to zrobiłam. Musiałam. Nie pozwolę aby Harold zobaczył mnie w piżamie. Poszłam do garderoby i wdziałam na siebie dresy w panterkę i żółtą koszulkę na ramiączkach. Przejrzałam się w lustrze i mało co zawału nie dostałam. Na mojej głowie było pełno loków.
- Ja pierdole! - wrzasnęłam na cały dom. Wtem do pokoju weszła mama. Zobaczyła mnie stojącą przed lustrem z wystraszoną miną. Zaśmiała się.
- Co się dzieje? - zapytała.
- Mamo pomóż mi. - poprosiłam ładnie.
- Czekasz na kogoś? - zapytała śmiejąc się ze mnie.
- Mamo! - wisnęłam jak mała dziewczynka.
- Stella, ładnie wyglądasz. - powiedziała i obie usłyszałyśmy pukanie do drzwi. - Coś mi się wydaje, że nie mamy czasu na prostowanie włosów.
- No co ty. - rzekłam poirytowana i schowałam się w łazience.
- To ja idę zobaczę kto to. - powiedziała matka i wyszła z pokoju. Wyszłam z łazienki i uchyliłam drzwi do pokoju, aby usłyszeć rozmowę mojej rodzicielki z najlepszym przyjacielem. Ale kurde nic nie słyszałam. Musieli szeptać lub wcale nie gadać. Po chwili usłyszałam kroki, ktoś szedł po schodach. Zamknęłam drzwi do pokoju i poleciałam do garderoby. Zaczęłam szukać jakiejś czapki. No kurde zapomniałam, że ja nie noszę czapek! Usłyszałam otwierające się drzwi do mojej sypialni.
- Stella, jesteś tu? - zapytał znajomy mi głos.
- Yyy... - wypieszczałam ze złością. - Zaraz wyjdę.
- No chodź, nie wstydź się. Loczki są fajne. - powiedział zadziornie. Nie no ja już sobie porozmawiam z mamą.
- Tak! - krzyknęłam. Znalazłam czapkę, w prawdzie jest to czapka zimowa, ale jakoś wytrzymam. Wyszłam z garderoby i zauważyłam Harrego siedzącego przed moim laptopem, który leży na parapecie... Co on robi? - Co robisz? - zapytałam podchodząc do niego i przytulając się.
- Oglądam zdje... - urwał gdy mnie zobaczył. Zaczął śmiać się jak nienormalny i to mega głośno. - Poważnie? - zapytał i ściągnął mi czapkę z łba.
- Oddaj mi to w tej chwili. - nakazałam mu.
- Nie. - odpowiedział i otworzył okno. Domyśliłam się co chce zrobić.
- Nie rób tego, Harry. - powiedziałam cicho. Ale mnie nie posłuchał. Wyrzucił moją czapkę przez okno.
- Ładne loczki. - rzekł odwracając się do mnie.
- Kłamiesz. - rzuciłam obrażona i usiadłam wygodnie na łóżku. Harry widząc moją minę zaczął szczerzyć się jak mój tata na koncercie, gdy wciągnęli mnie na sceną.
- No maleńka, nie denerwuj się. - rzekł siadając obok mnie. - Ładnie wyglądasz. Loczki są słodkie...
- Ta zależy u kogo. - powiedziałam z ironią.
- Ja mam loczki i ty masz loczki, pasujemy do siebie. - powiedział nie przestając się szczerzyć...
- Styles, co tak zęby suszysz? - zapytałam.
- A nie mogę? - również zapytał.
- Ależ możesz, tylko nie do moich włosów. - powiedziałam zła. Harry przytulił mnie do siebie mocno i dał mi buziaka w ramię, tak na pocieszenie. Musze powiedzieć, że prawie podziałało. Spojrzałam na niego.
- A teraz uśmiechnij się. - poprosił, posłałam mu mordercze spojrzenie. Kurcze jest na nie odporny. No nic... Pokazałam mu swoje białe ząbki. - No i tak trzymaj mała. - zaśmiałam się.
- No więc dziękuję, że przyjechałeś. - powiedziałam z wdzięcznością.
- Nie ma sprawy. A stało się coś? - zapytał.
- Smutno mi... - powiedziałam z miną smutnego psiaka.
- Stell... opowiedz mi. - poprosił ładnie. No dobra, więc...
- Wstałam z samego rama i dzwoniłam do Nialla, ale on nie odbiera. Zayn i Liam powiedzieli, że nie ma go w domu. Cały dzień, serio cały dzień nie widziałam się z Sam ani z Alex... pewnie były zajęta. Cindy nocuje u koleżanki. A ja zostałam sama na pastwę losu. I chce mi się ryczeć. - obwieściłam mu to.
- Będzie dobrze. - rzekł z uśmiechem. - Wiem jak poprawić ci humor...
- Jak? - zapytałam z ciekawością.
- Zobaczysz. Tylko się ubierz. - rzekł przyglądając mi się z uśmiechem.
- Jestem ubrana. - powiedziałam.
- Ale tak będzie ci zimno. - rzekł Hazza... a czyli wychodzimy z domu.
- No dobra. - rzekłam i weszłam do garderoby. Stanęłam na środku pomieszczenia i... - Harry, nie wiem w co się ubrać.
- Najlepiej jakąś sukienkę, do tego czarne szpilki z diamentowym obcasem i czarną skórę. - wow... ma gust.
- Harry... czy ty kiedyś byłeś w mojej garderobie? - zapytałam... nie przypominam sobie aby on widział moje rzeczy.
- Nie, ale ty na pewno masz te rzeczy. - w tym to się nie myli.
- A jaki kolor sukienki? - zapytałam.
- Może niebieski. - odpowiedział.
- Ciemny czy jasny? - zapytałam.
- Ciemny. - rzucił.
- Ok. - rzekłam i ubrałam się tak jak mówił. Do tego założyłam srebrne kolczyki i moje dwa ulubione pierścionki z białego złota. Wyszłam z garderoby i pokazałam się Harremu.
- Pięknie, czyli możemy iść? - zapytał.
- Nie czekaj. - poprosiłam i poleciałam do łazienki. Pomalowałam sobie oczy tuszem do rzęs i kredką. Po chwili wyszłam. - Już możemy iść.
- Bez makijażu też ładnie wyglądasz. - powiedział z tym swoim słodkim uśmiechem. Matko, jak ja za nim tęskniłam.
- Gdzie idziemy? - zapytałam wychodząc cicho z pokoju.
- Poprawić ci humor. - rzekł pokręcony przyjaciel.
- Dobra, a teraz musimy być cicho, aby mama nas nie słyszała. - rzekłam cichutko Harremu na ucho.
- Czemu? - zapytał... Jakby nie wiedział.
- Temu. - pokazałam mu zdjęcie moje i Nialla które wisiało na ścianie w korytarzu.
- A, to rozumiem. - szepnął mi.
- Gdzie idziecie? - usłyszałam za sobą mamę.
- Się przejść. - rzekł Harry.
- O tej porze, Stella tak ładnie się ubrałaś? - zapytała mama.
- No Stell jest smutna i trzeba trochę poprawić jej humor, więc zabieram ją w fajne miejsce. - rzekł Hazza.
- No dobrze, ale o 8 ma być w domu. - nakazała mu mama.
- Niech się pani nie martwi. Odwiozą ją na czas. - zapewnił przyjaciel moją matkę. Wyszliśmy z domu. Ja jeszcze musiałam się wracać bo zapomniałam torebki, telefonu i kluczy.
- Chodź już. - ponaglał mnie Hazza opierający się o drzwi samochodu.
- No idę. - warknęłam i podeszłam do niego.
- Zaszczyci mnie pani swoją obecnością dzisiejszej nocy? - zapytał wyciągając do mnie rękę i otwierając drzwi.
- Ależ oczywiście proszę pana. - odpowiedziałam i podałam mu rękę. Ścisnął ją lekko, a mnie przeszedł dreszczyk. Wsiadłam do samochodu i zapięłam pas. Po chwili do samochodu wsiadł mój przyjaciel. Posłałam mu jeden z moich boskich uśmiechów.
- Czy wać panna zgodzi się na małą niespodziankę? - zapytał udając człowieka z epoki średniowiecznej.
- Zgodzi się, pod warunkiem, że nie będzie to występ publiczny. - odpowiedziałam i zaśmiałam się. Harremu zrobiło się trochę głupio sądząc po jego minie.
- Przepraszam. - szepnął odpalając samochód.
- Za co? - zapytałam nieświadoma tego o co mu chodzi.
- Za tamten koncert. - powiedział patrząc prosto przed siebie. - Myślałem, że uciekniesz ze sceny. Ale ty zaśpiewałaś. Czemu?
- Po pierwsze, nie przepraszaj. A po drugie kiedyś ci powiem. - rzekłam uśmiechając się. - Włączysz radio?
- Jasne. - lokaty włączył radio i zaczęło lecieć  Gotye - Somebody That I Used To Know.
- Kocham tego songa. - powiedziałam, a ten co kręci włosy na kaloryferze posłał mi słodki uśmiech. Nie wyrobiłam, pomimo, że to mój przyjaciel musiałam odwrócić wzrok. Tak słodko się uśmiecha...
- Zaśpiewaj. - poprosił.
- Nie, nie znam słów. - powiedziałam smutno.
- Now and then I think of when we were together
Like when you said you felt so happy you could die
Told myself that you were right for me
But felt so lonely in your company
But that was love and it's an ache I still remember. - Harry sam to zaśpiewał, lecz niestety przerwał. - Dalej nie pamiętam. - zaśmiałam się.
- Nie szkodzi. - powiedziałam z uśmiechem. - A gdzie jedziemy.
- Mała niespodzianka. - obwieścił mi.
- Kiedy zdążyłeś to zorganizować? - zapytałam.
- Dziś... - odpowiedział.
- A gdzie ta niespodzianka? - zapytałam.
- Zobaczysz. - uśmiechnął się czarująco.
- Nic mi nie powiesz? - zapytałam oburzona.
- Nie. - odpowiedział. - Ale za 5 minut zobaczysz sama.
- No dobrze. - rzekłam i popatrzyłam na drogę. Skręciliśmy w lewo i odebrało mi mowę. - O2 Arena? Poważnie?
- Tak. - odpowiedział. I co to wszystko? Trochę się zawiodłam.
- To tylko tyle? To jest ta niespodzianka? - zapytałam, a na mojej twarzy malowała się bezradność.
- Niespodzianka jest w środku. - oświecił mnie.
- To dobrze. - powiedziałam i posłałam mu szeroki uśmiech, który on oczywiście odwzajemnił.
Weszliśmy do środka. Było ciemno jak w egipskiej piramidzie. Lecz gdy szliśmy przed mani zapalały się światła. Fajnie to wyglądało. Rozglądałam się na boki i wpadłam na Harrego, który zatrzymał się na chwile. Obydwoje zaczęliśmy się śmiać. Otworzył drzwi i weszliśmy na salę widowiskową. Na scenie zauważyłam rozłożony koc. Podeszłam bliżej bardzo ciekawa. Harry szedł za mną. Ustałam przed kocem i zaniemówiłam. Piknik na scenie. Awww... postarał się, nie ma co! Na kocu leżały dwa talerzyki, sztuczce, szklanki, kieliszki, serwetki, półmisek owoców, pizza w pudełku, truskawkowy tort, mini kanapeczki, skrzydełka z kurczaka (te z KFC),  jakiś napój w termosie, szampan, wino, sok i cola. Na środku koca stał w kryształowym wazonie bukiet składający się z dziewięciu białych róż. A po bokach były poduszki.
- Podoba się? - zapytał Hazza.
- To jest... - nie wiem jak to określić... - Awww.
- To chyba znaczy, że ci się podoba. - powiedział. I podszedł do mnie. Gestem ręki pokazał mi abym usiadła. - To co jemy? - zapytał, a ja kiwnęłam twierdząco głową. Harry nałożył nam na talerzyki po dwa kawałki pizzy, które były dość duże.
- Harry, ja tego nie zjem. - wyjąknęła.
- Dlaczego? - zapytał smutno.
- Te kawałki są za duże. - powiedziałam uśmiechając się.
- Mamy czas do 8 rano, a jest... - spojrzał na swój zegarek. - Dochodzi pierwsza. Jeszcze zgłodniejesz.
- Zobaczymy. - powiedziałam. - Harry trochę mnie to krępuje.
- Ale co?
- To... To takie romantyczne... - powiedziałam rozmarzona.
- No wiem... - rzekł, posmutniał trochę. 
- Ale bardzo mi się podoba. To takie oryginalne. Niall w życiu nie wymyśliłby czegoś takiego. Za co bardzo, ale to bardzo dziękuję Bogu. Chociaż jestem szalona to ty w tym momencie przeszedłeś samego siebie. Gdyby to była randka, byłabym już cała twoja. Tylko bez skojarzeń. - Lokers zaśmiał się, co u mnie wywołało uśmiech.
- Jerry, włącz jakąś muzykę! - wydarł się Harry.
- Kim jest Jerry? - zapytałam.
- Jest ochroniarzem, dzisiaj pilnuje nas... Jakoś mi nie ufa. - powiedział smutny loczek.
- I ty się dziwisz? - wtrącił mężczyzna. - Uważaj na niego. - powiedział śmiejąc się i poszedł włączyć jakąś muzykę i wyszedł za drzwi. W głośnikach rozległ się dźwięk, tak głośno aż podskoczyłam wystraszona. Zaczęła lecieć piosenka I’m Sexy And I Know It.
- Uuuuu - wysyczał Harry i poszedł na środek sceny udając tych gości z LMFAO. Tańczył jak opętany. Teraz dziękuję w myślach bogu, że skończył.
- Zwariowałeś. - rzekłam śmiejąc się.
- Oooo chyba twoja ulubiona piosenka. - tak Maroon5 - This love. - Zatańczysz? - zapytał wyciągając do mnie rękę. Zgodziłam się i zaczęliśmy tańczyć. Długo tańczyliśmy wygłupiając się przy tym. Obydwoje zgłodnieliśmy i wróciliśmy na koc. Ja jadłam swoją pizzę, a Harry skrzydełka z kurczaka. Nalaliśmy sobie herbaty z termosu i rozmawialiśmy... lecz przerwał nam mój telefon. Kto dzwonił...? Niall.
- Halo? - odebrałam. Wzięłam na głośno mówiący.
- Wiesz gdzie jest Harry? - zapytał.
- A może najpierw powiesz Cześć kochanie. - wypowiedziałam ciężko.
- Z ust mi wyjęłaś. - powiedział. W jego głosie dało się usłyszeć perfidną ironię.
- Czego chcesz? - zapytałam ze złością... Spojrzałam na Harrego, który perfidnie gapił się z obrzydzeniem na mój telefon.
- Wiesz gdzie Harry? - zapytał.
- Może wiem, a może nie... - powiedziałam.
- Stell, nie drocz się ze mną. - warknął. To chyba nie jest ten Niall... Ten słodki i wrażliwy chłopak.
- Bo co? - zapytałam.
- No powiedz. - pisnął.
- Ze mną. - powiedziałam uśmiechając się do loczka.
- Hej. - powiedział Harry.
- Co wy robicie? - zapytał Niall.
- Jemy kolacje. – odpowiedział Hazza.
- Gdzie? - zapytał.
- Nie twoja sprawa. - powiedziałam.
- Owszem moja... - powiedział, a ja tylko zaśmiałam się drwiąco. Harry wpatrywał się z kpiną w mój telefon. - Jesteś moją dziewczyną.
- Brawa za spostrzegawczość. - wypowiedział Harry z mega totalnym oburzeniem.
- Dopiero sobie przypomniałeś? - zapytałam i kontynuowałam swoją wypowiedź. - Cały dzień nie odbierałeś moich telefonów. A teraz jak gdyby nigdy nic dzwonisz i pytasz o tego pajaca? Nawet się nie przywitasz. Niall, może to nie ma sensu... Może my już nie mamy sensu... Ja nie wiem czy ty masz sens... - wypowiedziałam to czekając na jego reakcje. Lokers spojrzał na mnie z współczuciem w oczach.
- Stella ja... - urwał. Tak, spodziewałam się tego.
- Co ty? - zapytałam.
- No bo ja... - nie wiedział jak się tłumaczyć.
- Nie tłumacz się, mnie to nie obchodzi. Olewałeś mnie... myślisz, że to takie miłe... Ty gnojku jebany! - warknęłam.
- Stell spokojnie... - przyjaciel próbował mnie uspokoić, ale nie wychodziło mu to. - Stella licz do dziesięciu. Ja z nim pogadam. - powiedziała i wizął mój telefon.



(Oczami Nialla)
Wróciłem do domu i skierowałem się do pokoju Hazzy aby obgadać z nim kilka rzeczy. Lecz go tam nie zastałem. Chłopaki powiedzieli, że gdzieś pojechał. Gdzieś??? Czyli opcja jest jedna - do Stelli. Wziąłem telefon i zadzwoniłem do swojej ukochanej. Nie ucieszyła się słysząc mnie... Wydawała się zła i to nawet bardzo. W końcu Harry zabrał jej telefon.
- Stary, co ci odpierdala? - zapytał przyjaciel.
- Mi? To ty siedzisz i jesz kolacje z moją dziewczyną. Jest już trzecia godzina. - warknąłem.
- A co miałem robić? - zapytał, ale odpowiedzi mu nie dałem. - Cały dzień nie odbierasz telefonów. Ona czuła się samotna. Nie widziała się nawet z Alex i Sam. Co miałem robić? Pozwolić przyjaciółce siedzieć i płakać? Zadzwoniła do mnie abym przyjechał i zrobiłem dla niej niespodziankę.
- Czemu? - zapytałem.
- Niall, gdzie ty się podziewałeś? - zapytał zły.
- Byłem tu i tam... - odpowiedziałem.
- A dokładnie? - poprosił.
- Nie ważne...
- Gadaj albo Stella z tobą zerwie. - wystraszyło mnie to. Miał racją. Ona już zamierza ze mną zerwać.
- Myślałem o naszej nocnej rozmowie i postanowiłem załatwić Stelli ekstremalną randkę. - Harry wyśmiał mnie.
- Co wymyśliłeś? - zapytał śmiejąc się.
- Skok z samolotu ze spadochronem. - powiedziałem, a on jeszcze bardziej zaczął się śmiać. - Harry nie śmiej się.
- Kiedy mówiłem zaszalej nie miałem na myśli skoku ze spadochronem. - śmiał się jak idiota. - Ale na pewno jej się to spodoba lecz najpierw musisz Stell przerosić. Dobrze, że teraz jej nie widzisz. Tak nerwy ją noszą.
- Ale czemu? – zapytałem nie świadomy.
- Ty serio taki głupi czy tylko udajesz? - zapytał mnie z kpiną. - Z resztą nie ważne. Wymyśl coś aby ją przeprosić. O 8 odstawię ją do domu, więc czekaj tam na nas.
- Ok. Ale po co? - co ja takiego zrobiłem... To przez to, że nie odbierałem?
- Boże Niall, nie pokazuj się mi lepiej na oczy bo ci twarzyczkę rozwalę. - warknął z odlotnym oburzeniem.
- Dobra sorry...
- Ja kończę. - rzekł. - To do ósmej.
- Jasne, na razie. - rozłączyłem się.
Serio przesadziłem? Myślałem, że ta ekstremalna randka to dobry pomysł, ale teraz myślę... Mogłem zrobić coś innego. Boję się skoczyć... kurde teraz to odkryłem... Dobra nie ważne, zrobię to dla Stelli.
Po tej jebanej rozmowie z moją dziewczyną i najlepszym przyjacielem czuję się jak ostatni dupek. Ona jest zła, on też... ale dziękuję mu, że zajął się nią nawet o tej niestosownej porze. Lecz jestem cholernie zazdrosny, ona dobrze bawi się z nim, nie ze mną. Kurwa prześpię się  trochę. Nie wyrobie.  



(Oczami Harrego)
Po rozmowie z Harrym podszedłem do swojej przyjaciółki i  mocno ją przytuliłem. Ona nie protestowała. Wtuliła się we mnie. Czułem jej łzy, a było tak fajnie... Czemu Horan musiał wszystko spieprzyć. Debil. Że niby nie wie czemu jego panna się wkurza, albo czemu ma ją przeprosić? Serio, a mówi, że to ja jestem głupi. Mamy jeszcze kilka godzin dla siebie. Może uda mi się ją rozweselić. Gdy ona płacze to nie jest przyjemny widok.
- On mnie nienawidzi. - wyszeptała wtulona we mnie.
- On cię kocha. - powiedziałem, chociaż nie byłem tego w 10000% pewien.
- Nie prawda. - pisnęła cichutko.
- Prawda. - zapewniłem ją. Dziewczyna oderwała się ode mnie i spojrzała na mnie.
- Harry, wiem że to twój przyjaciel. Ale proszę nie oszukujmy się. - powiedziała. Chciałbym, ale nie potrafię. - To już nie jest to samo co podczas imprezy powitalnej i to nie to samo co było w Paryżu. Już od jakiegoś czasu nic nie jest takie same. - powiedziała szybko. Wzięła głęboki oddech i mówiła dalej. - On praktycznie mnie nie zna. Nawet nie wie jaki jest mój ulubiony kolor. A to już zdzierstwo. - zaśmiałem się. A ona posłała mi uśmiech. - Ale nie będę rozpaczać. - otarła sobie łzy i uśmiechnęła się, lecz wyszedł na jej twarzy grymas. - Może to już koniec?
- Czego koniec? - zapytałem zdziwiony.
- Nas. - odpowiedziała. Popatrzyłem na nią pytająco. - Mnie i Nialla.
- Nie waż się tak gadać. Kochacie się. - powiedziałem przytulając ją do siebie.
- DOBRA SKOŃCZMY TE SMĘTY. - nakazała ostrym tronem. - Gościu włącz muzykę! - wrzasnęła. Po chwili z głośników wydobyła się nasza piosenka Up all night. Patrzyłem co robi Stell. Wzięła butelkę wina, otworzyła i zaczęła pić. Na sam ten widok uśmiech pojawiał się na twarzy.
- Podziel się. - poprosiłem zabierając jej butelkę. Również się napiłem. - Chodź zatańczymy. - Pociągnąłem ją na brzeg sceny i zaczęliśmy tańczyć wygłupiając się przy tym. Stella nie wypuszczała butelki wina ze swojej dłoni, no chyba, że ja chciałem się napić. Gdy skończyła się piosenka następnie zaczęła się ta z Tytanica. Zaczęliśmy tańczyć walca wiedeńskiego. Ledwo wyrabialiśmy za śmiechu. Całe szczęście nie podeptałem nóg mojej partnerce. Było zajebiście gdy się obejrzeliśmy było w pół do ósmej. Musieliśmy zakończyć naszą sielankę, niestety i wrócić do domu.



(Oczami Sam)
Jest siódma. Nie mogę spać. Mam na coś ochotę... Wiem, zadzwonię do Louisa może on mi podpowie.. Sama nie wiem czego mi się chce.
- Hej. - odezwał się zaspany głos w telefonie.
- Lou, wiem, że jest wcześnie, ale chce mi się czegoś. - powiedziałam lekko speszona.
- Chcesz to mogę przyjechać. - powiedział już rozbudzony do telefonu.
- Nie takiego „czegoś” mi się chce. - oświeciłam go, przy czym zaśmiałam się cicho.
- To nic, ale i tak przyjadę. - powiedział i rozłączył się.
Fajnie, przyjedzie o tak wczesnej porze i zbudzi moich rodziców. Mama ma po południu jechać do Liverpoolu, a tata wieczorem ma robić wywiad z One Direction. Matko święta.... Mój ojciec jest dziennikarzem i orientuje się w plotkach, ale do tej pory nie wie, że chodzę z Louisem. Ale się zdziwią, gdy oficjalnie im go przedstawię jako moją marcheweczkę.
Nie wiedziałam co mam robić. Zbiegłam szybko na dół w poszukiwaniu rodziców, lecz ich tam nie znalazłam. Poleciałam szybko do ich sypialni. A co oni tam robią?... Śpią... Tak, śpią sobie w najlepsze.
- Mamo, Tato! - wrzasnęłam, tak głośno, że mój kochany ojczulek zleciał z łóżka.
- Sam, stało cię coś? - zapytała mama podnosząc się z łóżka.
- Louis zaraz przyjedzie. - krzyknęłam. I czym prędzej skopałam mame z łóżka. - Macie 10 minut aby się ogarnąć. Potem ty mamo lecisz robić śniadanie, a ty tato... - co może tata robić?
- Pomagać mamie? - zapytał. Wstając z podłogi.
- Tak dokładnie. - odpowiedziałam. - Jakieś pytania?
- Co to za Louis? - zapytała mama, wywróciłam oczami.
- No mój chłopak, Tomlinson. Kojarzysz? - zapytałam na co ona pokiwała głową. - Idę się ogarnąć. Za 9 minut na dole.
- Miało być dziesięć. - rzekł ojciec.
- To teraz osiem. - poszłam do siebie do pokoju i wlazłam pod prysznic. Umyłam się w trzy minuty co bardzo mnie zdziwiło. Potem owinięta ręcznikiem zaczęłam szukać ciuchów. Wygrzebałam szare getry i czarno białą bluzkę. Włosy związałam w kucyka i pomalowałam lekko oczy.
- Kochanie, to do ciebie. - usłyszałam wrzaski mojego taty. Szybko zbiegłam na dół, mało co a bym zabiła się na schodach.
- Kotek, cześć. - przywitałam się ze swoim facetem przytulając go.
- Kotku, ładnie wyglądasz. - awww jaki on słodki.. ale co do tego to kłamał.
- A więc ty jesteś Louis? - zapytał tata.
- Tak, jestem Louis. - podał rękę mojemu tacie. Tata uściskał ją dość mocno sądząc po minie Tomlinsona.
- Tato, złamiesz mu rękę. - powiedziałam i spojrzałam na mamę.
- To zapraszam na śniadanie. - poprosiła nas do jadalni, gdzie stały już filiżanki, szklanki, talerzyki, sztuczce, kanapki, jajecznica, naleśniki, kawa i sok. - Sam, to twój chłopak?
- Tak. - odpowiedziałam patrząc z uśmiechem na Lou siedzącego naprzeciwko mnie.
- Mam nadzieje, że nie skrzywdzisz mojej księżniczki. - oj niee...
- Tato, przestań. - poprosiłam łamiącym się głosem.
- Nie, spokojnie. Nie skrzywdzę jej. - zapewnił uśmiechając się.
- To nakładajcie sobie. - poprosiła mama, przerywając tą niezręczną atmosferę. Wszyscy zajadaliśmy się jajecznicą i kanapkami. Ledwo zmieściliśmy w siebie naleśniki. Potem tata zadawał Louisowi dziwne pytania. Wkurzyłam się i kazałam iść im na spacer. Posprzątaliśmy ze stołu i zostałam sama z chłopakiem w domu.
- Jak się trzymasz? - zapytałam.
- Masz miłego tatę. - powiedział z uśmiechem.
- Oj przestań. On myśli, że jestem córeczką tatusia. - Lou zaśmiał się z mojej wypowiedzi i pocałował mnie mocno, tak znacząco. Usiedliśmy w salonie i puściliśmy jakieś romansidło.
- Nudzi mnie ten film. - powiadomił mnie chłopak. Więc wyłączyłam i spojrzałam na niego. - Może byśmy poszli się przejść?
- Ok. - rzuciłam. Wzięłam klucze, telefon i portfel i wyszliśmy z domu. Szliśmy w stronę parku. Po drodze mijaliśmy zakochane pary. Dziwnie się na nas patrzyli. Może dlatego, że szłam z Lou za rękę? W pewnym stopniu mieli racje, bo nasz związek nie był do końca potwierdzony. Usiedliśmy na jednej z ławek znajdujących się przy fontannie.
- Chcę ci coś powiedzieć. - sądząc po tym, że jest ciut zdenerwowany będzie to „coś” zaskakujące. - Wiesz, no bo ja... - zaczął nadal się denerwując. - Jesteśmy ze sobą już jakiś czas i myślę aby pójść o krok do przodu. Sam... jesteś wspaniała, utalentowana, śliczna i mądra. A ja jestem... Kocham Cię!
- Ty mnie co? - zapytałam z otwartą japą.
- Kocham cię. - powtórzył... Ojć ale wpadłam. Czy ja też go kocham? Nie wiem, boję się...
- Louis, ja... - uciekłam. Tak dobrze zrozumieliście uciekłam od niego. A gdzie pobiegłam? Sama nie wiem... i co ja zrobię? Też nie wiem.. chyba płakać zacznę. Ale czemu? Nie wiem... Może jestem jakąś nienorm...
- Sam! - usłyszałam moje imię.
- Liam. - powiedziałam sama do siebie, chłopaka znalazł się tuż obok mnie. - Co tu robisz? - zapytałam
- Chodzę po sklepach. - odpowiedział na co wcale nie zareagowałam. - Sam, co się stało?
- Nic...
- No przecież widzę.
- No ok. Lou wyznał mi miłość, a ja zwiałam. Totalnie nie wiem co mam ze sobą robić.
- Kochasz go?
- Nie wiem...
- Myślisz, że to ten jedyny?
- Nie wiem...
- Chcesz z nim dalej być?
- Nie wiem... - a po chwili. - Chce.
- To czemu uciekłaś?
- Bo to trochę...
- Przerosło cię?
- Tak.
- Nie martw się, masz jeszcze mnie...
- Dzięki, jesteś najlepszy.
- No wiem o tym.
- Mogę pochodzić z tobą po sklepach?
- Jasne, ale jest jeden warunek. - no pięknie, co on wymyślił.
- Jaki?
- Pogadasz z Louisem. Powiesz mu co chodzi ci po głowie i spróbujecie się do tego dostosować.
- Stoi...
- No to chodźmy zwiedzać najlepsze londyńskie sklepy.              


^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
Oto kolejny rozdział...
Dziękujemy za wszystkie miłe komentarze i za ponad 17 tys. wejść.
Jeśli chcecie kolejny rozdział prosimy o 20 komentarzy. Na pewno dacie rade. Każde wasze słowo motywuje nas do dalszego pisania.
Do następnego... ;**

środa, 7 marca 2012

Rozdział #13


(Oczami Nialla)
Jest w pół do 4. Całą noc nie mogę spać. W głowie ma setki myśli. Jakich? A takich, ze Stella bardziej woli Harrego, że to oni są dla siebie stworzeni. Boję się tego. Przecież ja ją kocham. Styles też ją kocha, lecz nikt (oprócz Louisa) nie wie jak bardzo. Czyżby powstał trójkącik? A co do cholery z Nicole? No panna z niej ładna, ale inteligencją to ona nie może się popisać. A z resztą co mnie ona obchodzi.
Wszystko czego w tej chwili chcę, czego potrzebuję to ten piękny uśmiech, piękny głos, te brązowe oczy, czerwone, truskawkowe usta. Chcę, tzn. potrzebuję Stellę w tym momencie aby rozwiała wszystkie wątpliwości. Chcę ją przytulić, pocałować, zatopić się w jej spojrzeniu. A co najważniejsze położyć się obok niej.
Nie wiem co zrobię gdy loczek mi ją odbierze. Chociaż... Raczej  nie... A może... Nie no co ja... Chyba że... Chyba, że może ona już mnie nie chce? Przecież zapewniła mnie, że mnie kocha. Czy to było kłamstwo? Nie, na pewno nie.  To czemu całowała się z Harrym? Nie, zaraz! TO on całował ją. Moją Stellę. Ona jest moja. Dobar koleś! Dość tego! Zachowujesz się jak jakiś desperacki kartofel. Ooo... jeść mi się chce.
Wstałem z łóżka i wyszedłem z pokoju. Na korytarzu było bardzo ciemno. Więc zacząłem szukać włącznika aby zapalić światło. Gdy już je zapaliłem mogłem spokojnie pójść do kuchni i porozmawiać, poprzytulać się z moim kochanym jedzeniem.
Gdy byłem już w kuchni zauważyłem, że nie jestem sam. Przy stole siedział Harry, który dumał nad kaszką dla dzieci o smaku malinowym, którą właśnie jadł. Smutek malował się na jego twarzy. Stało się coś o czym nie wiem? Jest moim przyjacielem, ale wiem, że nie powie mi od razu o co chodzi. Loczek nawet mnie nie zauważył. Nie chciałem przerywać mu modłów do kaszki, więc poszedłem do lodówki i wyjąłem ser, szynkę, ogórka i sałatę. Potem wziąłem chleb i zrobiłem sobie siedem kanapek, dość dużych. Ułożyłem je ładnie na talerzyku i usiadłem obok Hazzy przyglądając mu się uważnie. On tylko cichutko westchnął i zjadł łyżkę swojego nocnego śniadania. Po chwili znowu zaczął modły nad jedzeniem.
- Wybacz bracie, że przerywam ci jakże wciągające zajęcie. - odezwałem się do niego. - Co się stało?
- Och - tylko tyle dostałem w odpowiedzi.
- Harry... - zacząłem powoli. - Jesteśmy przyjaciółmi. Kocham cię jak młodszego brata. Bardzo nie lubię gdy mój brat, a w tym przypadku wysiedzisz, wzdychasz i dumasz nad kaszką. Jeśli nie chcesz powiedzieć mi co jest nie tak, to mogę zbudzić chłopaków i zadzwonić do Stelli. - Harry przeniósł swój wzrok z jedzenia na mnie i obserwował jak wcinam kanapkę. Patrzył mi perfidnie w oczy i mogłem wywnioskować tylko jedno - kłótnia z Nicole.
- Harry, o co poszło? - zapytałem spokojnie.
- No bo... - urwał i zaczął odprawiać rytuały nad jedzeniem. Wkurzyło mnie to strasznie.
- Style, gadaj. - warknąłem ze złością w głosie. On nie zareagował.



Godzina wcześniej
(Oczami Harrego)
Spokojnie sobie spałem. Lecz obudził mnie dźwięk telefonu. No tak w porę zebrało się komuś na rozmowy nocą. Nie odebrałem. Pozwoliłem dzwonić mojemu telefonowi. Próbowałem olać to... Nie dałem rady. Ktoś po cholerę dobijał się do mnie  w środku nocy. Głowa bolała mnie nadal niewyobrażalnie mocno. Podniosłem się opierając na łokciach. Wziąłem głęboki wdech i sięgnąłem po telefon, który leżał na szafce nocnej. Byłem tak zaspany, że mój BlackBerry wyleciał mi z rąk na podłogę. Całe szczęście nic mu się nie stało. Podniosłem go i spojrzałem na wyświetlacz. Nicole. Kurde dziewczyna wybrała odpowiednią porę na rozmowę. Co spać nie może?
- No co jest? - zapytałem zaspany, ale w moim głosie można było usłyszeć nutkę złości.
- Ty jeszcze śmiesz pytać?! - wydarła się do słuchawki. Zdziwiło mnie jej zachowanie. O co jej może chodzić?
- Nie bulwersuje się. - poprosiłem. Ale dziewczyna ani śmiał spełnić moją prośbę.
- Głupi jesteś. - rzekła oburzona. Rany! Zwariowała!
- Nicole, wyjaśnij mi o co chodzi! - warknąłem zły. Poczułem mocny ból głowy, mocniejszy niż do tej pory.
- chcesz wiedzieć? Proszę bardzo. - rzekła chlipiąc cicho. Czy ona płacze? - Wczoraj nie odbierałeś telefonu, nie odpowiadałeś na wiadomości. Myślałam, że jesteś zajęty czymś. Może macie koncert lub próbę. Ale nie... - przerwała i wzięła głęboki oddech. - Widziałam chłopaków na mieście. Liam, Louis, Niall i Zayn robili zakupy. Brakował tylko ciebie, Harry! Zapewne byłeś z nią! Z tą całą Stellą! Harry ja wiem! Nie jestem głupia, ty czujesz coś do dziewczyny Nialla. - rzekła, a raczej wykrzyczała. Miałem wrażenie jakbym czuł jej łzy na sobie. Wiem, że to przeze mnie, ale nie żałuję.
- Nicole, ty nic nie wiesz. - odparłem drwiąco. - Z chłopakami mięliśmy męski wieczór. Oblewaliśmy związek Zayna i Alex. Za dużo wypiłem i źle się czułem, tzn. nadal źle się czuję.
- Harry, nie wierzę ci. - powiedziała. Poczułem się jak idiota. Tak, wiem. Za szybko się z nią związałem.
- To zadzwoń do Stelli. - powiedziałem, ale tym razem wkurzony.
- No i widzisz dal ciebie liczy się tylko Stella. - o nie, ta laska przegina. Za kogo ona się uważa?
- Stella jest z Niallem! Nie odbiję dziewczyny własnemu przyjacielowi. Zachowujesz się jak idiotka! Jesteś moją dziewczyną, nie zrobiłbym ci takiego świństwa. - nie, no pewnie bym zrobił, ale nie tak od razu.
- Jako, że ja to idiotka, to ty jesteś pedałem! - wrzasnęła.- Ty mnie nie oszukasz. Nie potrafisz ukrywać swoich uczuć. Wszyscy dobrze wiemy, że między tobą a tą brunetką jest nie tylko przyjaźń.
- Ooo... Teraz stałaś się taka mądra! - wrzasnąłem i usłyszałem cichy płacz. Może przesadzam. - Stell jest moja najlepszą przyjaciółką. Dobrze mi się z nia rozmawia i nie chcę tego zjebać!
- Taa... To więc powiem tobie jedno. - urwała. Słychać było jak próbowała uspokoić swój głos. - Zjebałeś nasz związek! - rozłączyła się. Nie żałuję tego, ale jak ją znam ona do mnie wróci. Jestem Harry Styles i będę miał ją z powrotem.



Teraz
(Oczami Niall)
Hazza opowiedział mi swoją rozmowę z Nicole. Dziewczyna przesadziła, ale nie to go martwi. Lecz to, że miała rację (po części). Nie będę robił mu awantury, bo mu i tak przejdzie, kiedyś tam. Szkoda mi go. Chłopak ciągle siedzi i modli się do świętej kaszki.
- Harry, ogarnij się. - nakazałem mu.
- Nie mogę. - wyszeptał jakby czegoś się bał.
- Możesz. Wiem, że martwi cię to, że Nicole w pewnym sensie powiedziała prawdę... - zacząłem, ale nie dane było mi skończyć.
- Nawet nie wiesz jak bardzo! - wrzasnął.
- Cicho... Obudzisz resztę. - rzekłem uspokajając go.
- No przepraszam. - powiedział.
- Harry, weź ty to w końcu zjedz i się nie módl. - nakazałem, a on tylko się zaśmiał.
- No już. - rzekł i zabrał się do jedzenia. Ja swoje kanapki skonsumowałem już dawno.
- Mogę cię o coś zapytać? - zacząłem niepewnie.
- No jasne. - rzucił pożerając swoją kaszkę.
- Co ty myślisz o Stelli? - zapytałem.
- Fajna jest. - powiedział z lekkim uśmiechem.
- Lubisz ja? - zapytałem obserwując go.
- No tak. - odpowiedział i zmarszczył brwi.
- Jak bardzo? - bałem się jego odpowiedzi. To przecież Harry Styles, ten co może mieć każdą laskę.
- Niall, co jest grane? - zapytał. Ja włączyłem radio.
- Up All Night. Nasza piosenka. - rzekłem wymigując się od odpowiedzi.
- Zaraz, chyba już wiem. - powiedział po chwili ciszy. - Nurtuje cię nasza wczorajsza rozmowa. Mam racje?
- Tak, boję się. Cholernie się boję. - powiedziałem i ukryłem twarz w dłoniach. Czułem się dziwnie, tak jakby moja ukochana dziewczyna była mi całkiem obcą osobą. Przecież ją kocham. Zawsze mam ją przed oczami.
- Stary, zapewne myślisz sobie jaki to dupek ze mnie. - zaczął przyjaciel. Lecz przerwałem mu. Nie mam ochoty słuchać jak się sam obraża aby poprawić mi humor.
- Wcale tak nie myślę... Ja tylko... - bałem się dokończyć.
- Tylko co? - zapytał i usiadł bliżej mnie.
- Boję się tego, że to ty pasujesz do Stelli. Nie wiem jak to możliwe, że znasz ją na wylot. - gdy to powiedziałem poczułem dziwny ucisk w żołądku.
- Jest moją przyjaciółką. - powiedział Styles i poklepał mnie po ramieniu.
- Ale jest coś więcej. - kurde znowu ten ucisk w żołądku. Cholerna zazdrość.
- Niall nie będę ci o tym opowiadał. Owszem jesteś moim przyjacielem, ale lepiej byłoby abyś nie wiedział co myślę. - powiedział loczek.
- Nie... - powiedziałem z oburzeniem. - Ona jest moją dziewczyna, a ty jesteś moim przyjacielem. I wy się... - nie wypowiem tego, nie dam rady.
- Zapomnij o tym. - polecił mi.
- Ale jak mam o tym zapomnieć po wczorajszej rozmowie? Chyba sobie śnisz. Harry powiedz mi co ja robię nie tak! - poprosiłem z miną smutnego pieska.
- Za szybko postanowiliście ze sobą chodzić. Najpierw mogliście się lepiej poznać. Wcale z nią nie rozmawiasz. Jakby ktoś zrobił nam teraz o was quiz to ty byś zdecydowanie przegrał. - rzekł dając mi dużo do myślenia. - Ty naprawdę ją kochasz? - zapytał. Widziałem jak mina mu rzednie.
- Tak. A przynajmniej tak myślę. - odpowiedziałem.
- To widać. Nie pomyślałeś, że to trochę za szybko?
- Chcesz mnie jeszcze bardziej zdołować?
- Nie, chcę abyś to wszystko zrozumiał. To prawdopodobnie jest złudzenie serca. Ty, Niall James Horan, grzeczny, miły. Wrażliwy chłopiec, który chce być prawiczkiem aż do ślubu i Stella Anabelle Johnson, zbuntowana, szalona, ale również miła, twarda, odważna dziewucha. To się kupy nie trzyma. Zamiast być romantycznym spróbuj być szalony, przeholuj trochę. Wtedy zobaczysz, zrozumiesz jaka jest Stella.
Siedzieliśmy sobie w ciszy. Jedyne co było słychać to radio, a w nim piosenkę Adele, Chasing Pevements. Styles trochę sobie podśpiewywał, a ja się tylko w nią wsłuchiwałem. Gdy się skończyła zacząłem rozmyślać. Hazza nucił sobie I wish.
Mój pokręcony przyjaciel namieszał mi w głowie. Kto by pomyślał, że Harry Styles jest aż tak mądry. Muszę przyznać zależy, cholernie zależy mu na mojej kochanej Stelli, widać to. Widać też, że on nie chce spieprzyć przyjaźni z nią. Wiem, że mi jej nie odbierze. Dobry z niego chłopak, lecz czasem zdarzy mu się narozrabiać. Lokowaty ma 100% racji. Muszę spróbować zaszaleć jak nigdy dotąd. Ale od czego zacząć? Albo raczej jak zacząć? Upić się i tańczyć nago na stole? Nie, to nie jest szaleństwo, tylko czysta głupota. Potem pogadam ze Stellą. Niech zorganizuje nam jakąś ekstremalną randkę, bo ja nie mam pomysłu. Postaram się o niej dowiedzieć czegoś więcej. Mam nadzieję, że chłopcy mi pomogą.
- Nie chce ci się spać? - z zamyśleń wyrwał mnie głos Hazzy.
- Jakoś nie. - odpowiedziałem. - A tobie?
- Też nie. - odpowiedział mi. - Myślałeś o tym co ci powiedziałem? - nie spodziewałem się tego pytania.
- Tak. - odpowiedziałem mu krótko.
- I co postanowiłeś? - zapytał.
- Postaram się lepiej ją poznać i może trochę zaszaleć. - oświadczyłem. On zaśmiał się przelotnie.
- Cieszy mnie to. - oboje uśmiechnęliśmy się szeroko.
- A ty zamierzasz jakoś przeprosić Nicole? - zapytałem z ciekawości.
- Tak. Mam już plan. - powiedział i uśmiechnął się szyderczo.
- Jaki?
- Pojadę do niej z wielkim bukietem żółtych róż, rozpłaczę się i przeproszę. A ona niczego nieświadoma wpadnie w moje ramiona. - normalnie przebłysk geniuszu. Z inteligencją dobrze się dobrali.



(Oczami Harrego)
Oto mój podły plan odzyskania Nicole. Jestem pewny, że zadziała. No bo błagam... Łzy w oczach Harrego Styles - bezcenne. Ciekawe jak długo potrwa mój związek z Nicole? Hmm... No nie wiem... Bo ona jest świetna, tylko bardzo zazdrosna o Stellę. No i słusznie, ma o co. Pannie Johnson nikt nie dorówna. Kurde ona powinna zostać Miss Word! Byłoby zajebiście zobaczyć ją w konkursie na Miss. Wiem oberwałoby mi się za to. Stella wstydzi się publicznych wystąpień.
- Niall, idę się położyć. - rzekłem do przyjaciela.
- Ja jeszcze coś zjem i też idę. - chłopak totalnie zwariował.
- Przecież jadłeś niedawno. - oznajmiłem mu, a on tylko prychnął.
- To było godzinę temu. - zaśmiałem się tylko i poleciałem do swojego pokoju.
Położyłem się na łóżko i zacząłem rozmyślać. O czym? O wszystkim? Przypomniałem sobie ten moment, w którym pierwszy raz zobaczyłem zdjęcie Stelli. Od razu się zauroczyłem, mimo że chciała urwać nam łby. Samo wspomnienie o nich mnie rozśmiesza. Potem nasza rozmowa przez skype’a.
To było coś. Chciałbym jeszcze raz to powtórzyć. Na pewno będzie jeszcze nie jedna okazja. Przypomniało mi się też to jak chłopcy pilnowali Cindy, młodszej siostry Stelli. Skakałam wtedy Niallowi na plecy, że on zaczął teraz unikać 10-latki.
Chciałbym znowu zabrać Stellę do studia. Pośpiewać z nią, powygłupiać się. Po dzisiejszej próbie porywam Stell i zaciągnę ją tam. Ale dziewczyna się zdziwi. Jestem ciekawy czy się ucieszy...



(Oczami Sam)
Kolejny piękny dzień. Za radą Liama postanowiłam podążyć za marzeniami i wrócę do tańca. W końcu to mój żywioł. Coś co daje mi radość. Swoją drogą Liam to naprawdę fajny gość, dobry przyjaciel. Cieszę się, że wszystko sobie wyjaśniliśmy.
Wstałam z łóżka. W końcu najwyższa pora. Już po 11. Chciałam zjeść śniadanie, ale niestety lodówka była pusta. Boże, co ja ma za rodziców. Ubrałam się i poszłam do pobliskiego sklepu po mleko i płatki. Większe zakupy zrobię później. Zajadałam moje śniadanie oglądając jakiś program na MTV.
Hmm... Co teraz? Wiem. Muszę wylukać jakiś zespół taneczny. Włączyłam laptopa i zaczęłam przeglądać strony. Po godzinie szukania znalazłam. Akurat dzisiaj 0 14 organizowali rekrutację chętnych. Formacja nazywała się Performance Crew. Zapisałam adres. Ogarnęłam się i wyszłam z domu.
Pogoda, o dziwo była dzisiaj bardzo ładna. Nie spiesząc się szłam ulicami Londynu. Bez problemu znalazłam budynek, w którym odbywał się casting. Uff... Czekało sporo ludzi. Włączyłam pozytywne myślenie. Jestem dobra, naprawdę dobra, więc powinno mi się udać. A jak nie, to poszukam gdzie indziej. Rozejrzałam się dookoła  i udałam się w miejsce gdzie było trochę luźniej. Stała tam tylko jakaś dziewczyna. Wyglądała na zestresowaną.
- Hej! Jestem Sam. - zwróciłam się do nieznajomej.
- Hej! Jestem Madeleine. - uśmiechnęła się dziewczyna.
- Zestresowana? - zapytałam.
- No może troszeczkę. A ty nie?
- No może troszeczkę. - obie się zaśmiałyśmy. - Od dawna tańczysz?
- Tak. Od jakiś dobrych paru lat. Byłam w naprawdę dobrej formacji, ale właśnie się przeprowadziłam.
- A gdzie wcześniej mieszkałaś?
- W Paryżu. - odpowiedziała dziewczyna. No tak, mogłam się domyślić. Takie francuskie imię.
- Fajnie! - powiedziałam z zachwytem.
- Wiesz, jeździliśmy na zawody po całym świecie. Miałam naprawdę niesamowity zespół. Trochę było mi żal, że muszę wyjechać.
- Kurde, zazdroszczę ci. Ja w Bradford to byłam w niby najlepszej formacji, ale jak co do czego to nie potrafiliśmy się dogadać. Byliśmy parę razy na zawodach, ale bez żadnych rezultatów. To postanowiłam pójść do You Can Dance. Wiesz, myślałam, że tam mnie docenią, ale musiałam zrezygnować.
- A dlaczego? Jeśli można spytać.
- Problemy z kolanem. Od tamtego czasu nigdzie nie tańczyłam. No chyba, że na imprezach. - niestety przerwano nam rozmowę. Była nasza kolej. - Uwaga nadchodzę. - powiedziałam do siebie. Wzięłam głęboki oddech i z uśmiechem na twarzy weszłam do sali.



(Oczami Alex)
Jestem strasznie zmęczona. Jest już 17, a ja dopiero wróciłam z zajęć plastycznych. Było super fajnie. Poznałam nowych ludzi. Tylko mamy już prace domową - namalować krajobraz. Ale gdzie ja w Londynie znajdę jakiś krajobraz!? Może Zayn zna ładną okolice? Zaraz się tego dowiem. Postanowiłam do niego zadzwonić.
- No hej, kotku! Już się za mną stęskniłaś? - zapytał drocząc się ze mną.
- Chciałbyś. - odpowiedziałam. - Nie, po prostu mam małą sprawę.
- No to o co chodzi? - ciągnął dalej.
- No… - musiałam ubrać myśli w słowa. - Nie wiesz może gdzie tu jest jakieś ładne miejsce, które mogłabym namalować?
- Ooo mój Picasso szuka inspiracji?
- Jasne. - spodobało mi się to „Picasso”. - To co wiesz gdzie tu jest jakaś spoko okolica? - pytałam dalej.
- Może wiem, może nie wiem. - matko, czy on nie może powiedzieć czegoś wprost?! - Mogę cię tam zabrać, ale to będzie niespodzianka.
- Hmm… - myślałam.
- Możesz mi zaufać. - zapewniał mnie Zayn.
- Kusząca propozycja. - odpowiedziałam. - Ale pod warunkiem, że to będzie naprawdę niesamowite miejsce. - trochę się niepokoiłam, ale to w końcu mój chłopak.
- Nie musisz się niczym martwić. Będzie naprawdę super. - powiedział to jakby czytał mi w myślach. - To co, o której mam po ciebie przyjechać?
- Jutro o 14. - powiedziałam bez zastanowienia.
- Ok, to do jutra kotku. Już nie mogę się doczekać. - prawie widziałam ten jego uśmiech na twarzy.
- To paa. - powiedziałam i rozłączyłam się.
No i co on znowu szykuje?? Ale dobra, nie będę się nad tym zastanawiała. Muszę się przecież przygotować na ten wypad. Wzięłam jakąś większą torbę, spakowałam farby i pędzle, a sztalugę postawiłam przy drzwiach, żeby na pewno jej nie zapomnieć. No i w co ja się jutro ubiorę?! Szybko podbiegłam do szafy i wyrzuciłam wszystko co miałam. Malarze zawsze nakładają jakieś berety, ale ja nie będę robiła z siebie idiotki. Znalazłam jasne dżinsy, do tego fioletowa, luźna tunika, oczywiście jeszcze szal (jak na prawdziwego artystę przystało), no i biżuteria. Voilà!



(Oczami Sam)
Nie mogę w to uwierzyć. Przyjęli mnie bez chwili zastanowienia. Madeleine także. Wybiegłam z sali głośno wrzeszcząc.
- Jej! Udało się. - skakałam ze szczęścia.
- Gratulacje. - powiedziała Madeleine.
- Ja tobie też gratuluje. Byłaś świetna. - uściskałam ją.
- Dzięki.
- Słuchaj, masz jakieś plany? - zapytałam.
- Nie, raczej nie. Jestem tu od niedawna i nie ma jeszcze wielu znajomych.
- To super. Zabieram cię do jakiejś kawiarni. Musimy się lepiej poznać. - dziewczyna nie protestowała. Poszłyśmy, nadal ciesząc się jak dziecko, które dostało swój pierwszy rower. Niektórzy ludzie dziwnie się na nas patrzyli, ale co tam.
Madeleine to naprawdę fajna osoba. Opowiedziała mi trochę o sobie. Ma starszego barta, Hugo, który studiuje medycynę. Jej mama nie żyje, a tata pracuje w jakimś banku i przenieśli go do Londynu na wyższe stanowisko.
Później ja zaczęłam nawijać o sobie. Opowiedziałam jej o Stelli i Alex i oczywiście o chłopakach z One Direction. Szkoda, że nie zrobiłam jej zdjęcia jak powiedziałam, że ich znam i nawet chodzę z jednym z nich. Madeleine powiedziała, że ich lubi, ale nie jest jakąś szaloną fanką.
Czas leciał jak szalony. Świetnie nam się rozmawiało. Śmiałyśmy się jak jakieś idiotki kiedy opowiadałam jej co wyprawiają chłopcy prywatnie. Kiedy wyjęłam telefon z torebki żeby sprawdzić godzinę akurat zaczął dzwonić. No tak, któżby inny. Louis. Chwile zastanawiałam się czy odebrać. Ups! Na śmierć zapomniałam, że mięliśmy się dzisiaj spotkać. Dobra, nie będę tchórzem. Odbieram.
- Hej, słonko. - zaczęłam.
- Sam, wiesz, że jestem na ciebie zły.
- Na mnie? Ale Lou, za co?
 - Obiecałaś, że się spotkamy. - chyba trochę się wkurzył bo podniósł głos. - Dzwoniłem do ciebie 35 razy i wysłałem ponad 20 sms’ów. A ty mnie olałaś! - oj, miałam wyciszony telefon. Nie słyszałam.
- Ale nie denerwuj się. Byłam na castingu i dostałam się do zespołu.
- Jakiego znowu zespołu?! - zapytał z irytacją w głosie.
- Tanecznego.
- To jakiś głupi taniec jest ważniejszy ode mnie?! - o nie! Przegiął.
- Lou, posłuchaj. - mówiłam przez zęby. - Twoją pasją jest śpiewanie, a moją taniec. Jeśli tego nie rozumiesz to... - dobrze, że nie musiałam kończyć bo mi przerwał.
- Dobra. Przepraszam. Poniosło mnie. - powiedział już opanowany.
- OK. Ja też przepraszam. Obiecuję, że spotkamy się jutro.
- A dzisiaj nie dałoby rady? Noc jeszcze młoda. - zapytał z nadzieją.
- Nie Lou, nie możemy. - powiedziałam stanowczo. - Padam na twarz. A teraz muszę kończyć. Paa. - rozłączyłam się nie czekając na jego odpowiedz.
Jeszcze przez chwilę rozmawiałam z nową znajomą. Wymieniłyśmy się numerami i każda poszła w swoją stronę. Tanecznym krokiem doszłam do domu. Rodziców nie było. No super. Jak mam dla nich dobrą wiadomość to ich nie ma. Byłam zmęczona, ale jeszcze obejrzałam film w TV. Potem wzięłam prysznic. Założyłam swoją ulubioną piżamę i wskoczyłam do łóżka. Jutro odwiedzę Louisa z samego rana. Trochę go zaniedbałam. Biedaczek pewnie się stęsknił. Ojoj, nie widzieliśmy się cały dzień. To musiał być dla niego koszmar. Haha.


___________________________________________

Kolejny rozdział gotowy. Nie jest on jakiś rewelacyjny, ale mam nadzieję, że wam się podoba.
Naprawdę Was przepraszamy, za te opóźnienia, ale miałyśmy gorący okres w szkole i nie wyrabiałyśmy się z obowiązkami.
Dziękujemy za tyle wspaniałych komentarzy. Jesteście kochane. Mamy wielką prośbę do Was żeby pod tym było też ich sporo. :)
Pozdrawiamy i do następnego. :*
(To 13 rozdział to może dlatego tak wszystko pechowo wyszło XD)