sobota, 21 marca 2015

Rozdział 32

 (Alex)

        Wybrałam się z przyjaciółkami na przymiarkę stroju Stell, gdy zobaczyła jaki zestaw jej przygotowałam śmiała się jak głupia. Od razu pobiegła się przebrać, jakieś pół godziny oglądała się w lustrze myśląc nie wiadomo o czym.
- Jak myślicie? - zapytała obracając się parę razy.
- Zajebiście - rzuciła Sam. - Ktoś będzie nie dość, że mega zazdrosny to jeszcze będzie cię prosił o łaskę. - Wszyscy w pomieszczeniu na nią spojrzeliśmy. A byłam tam ja, Stell, Susan, Tara, Denis (fotograf), Jess (makijażystka), dziewczynki, oraz chłopacy z zespołu Stelli. 
- Co ty wykombinowałaś? - Zapytałam, przyglądałam się brunetce uważnie. Jej oczy kipiały zemstą.
- Uwielbiam zemsty - wywaliła Stell. Tym razem wszystkie pary oczu były zwrócone na nią. - Maleńka jak mamusia wygląda? - zwróciła się do swojej córki która bawiła się pędzelkiem do pudru. Dziewczynka najwyraźniej miała gdzieś strój bo się nie interesowała.
- A jakie piosenki będziemy grać? - zapytał brunet, chyba Mike się zwie.
-Więc pomyślałam aby najpierw zagrać coś ze starej płyty - Tara podała chłopakom oraz Stell listę piosenek.
- Peper Mint, Smile, You Bring Me Joy - wymieniła Stella piosenki z pierwszej płyty. - Lifesaver, Friends, Wide Awake. - wymieniła nowe piosenki.
- Mogą być? -zapytała menadżerka.
- Taaa - rzucili muzycy z moją przyjaciółką. 
- Dobra Stella - rzekłam - Wchodź do przebieralni, wdziewaj coś wygodnego i idziecie na próbę. Ja i Sam musimy coś załatwić. 
- Co wy kombinujecie? - zapytała wściekła. Dziewczyna szybko się denerwuje. Uśmiechnęłam się ciepło i wyszłam z Samanthą z pomieszczenia. Skierowałyśmy się do wyjścia z budynku. 
- Sam, idziemy na zakupy! - krzyknęłam rozradowana. Uwielbiam projektować, ale również uwielbiam zakupy. Potrafię wywąchać mega promocje. 
- To są sprawy do załatwienia? - zapytała śmiejąc się. Nagle zaczął dzwonić jej telefon. - Halo? - odebrała cicho. - Taaak...  Niee... Oczywiście... Tak jest... Dziękuję, Dowidzenia.
- Kto to? - zapytałam 
- Operator, kończy mi się umowa i chcę zmienić na bardziej korzystną i własnie mnie pytał czy jestem tego pewna. - odpowiedziała.
- A o co chodzi z tą twoją zemstą? - zapytałam całkiem przerażona. - Wtajemnicz mnie to ci pomogę.
- Nie ma mowy - odpowiedziała. - Nic ci nie powiem bo będziesz sie dziwnie zachowywać. Dobrze wiesz, że Stella to wykrywacz kłamstw mieszkasz u niej chcesz na bruku skończyć jak się dowie? - Dała mi powody dzięki którym wole nie wiedzieć co robi.
- A w co zamierzasz się ubrać? - zapytałam będą już w swoim żywiole. Szłyśmy chodnikiem prosto do jakiś sklepów. Butików, butików projektantów. 
- Spodnie jakaś koszula i może botki. - odpowiedziała. Skoro tak, to ja też ubiorę spodnie. A już chciałam ubrać spódniczkę. Nie chcę sie wyróżniać.
- To chodź - pociągnęłam ją do butiku w którym dziś byłam, w tym którym nakryłam Harrego. - Są tu fajne koszule. Myślę, że przypadną ci do gustu. - W sklepie było dużo więcej osób niż wcześniej, muzyka głośniej leciała. Zatrzymałam się przy koszulach.
- Rzeczywiście - uśmiechnęła sie. Podeszła do nas dziewczyna która dziś rano mnie obsłużyła.
- Witam ponownie - przywitała się miło.- Są panie zainteresowane tymi koszulami?
- Tak, czy jest jakaś jasna w rozmiarze M? - zapytała Sam. Kobieta zaczęła przesuwać wieszaki szukając odpowiedniego rozmiaru. To były bardzo ładne koszule na ramiączkach, wyglądały jakby miały obcięte rękawy.
- Obawiam sie że nie ma - powiedziała kobieta. Samantha zamyśliła sie. Ekspedientka zaproponowała inne - Mamy koszule z rękawem podkaszonym do łokci w rożnych kolorach i na pewno znajdzie się pani rozmiar. - Poszłyśmy je zobaczyć.
- Co myślisz Alex? - zapytała mnie przyjaciółka pokazując białą koszulę.
- Za biała, a może tak spraną biel? - pokazałam jej. - Myślę, że ta będzie lepsza. 
- Biorę - obwieściła mi dziewczyna. Spojrzałam na cenę 15 funtów. Ekspedientka poszła pokazywać ubrania komuś innemu. - A ty co ubierzesz? 
- Leginsy, które dziś tu kupiłam, chciałabym znaleźć jakąś bluzkę ale chyba nie tutaj. Już tu byłam. Zapłać za ciuszek i idziemy dalej - dziewczyna posłała mi uśmiech i pobiegła do kasy. Stały w niej jakieś małolaty, które wpuściły ją przed siebie. Zapewne fanki 1D. Sam szybko znalazła się przy mnie. - To takie przerażające - obwieściłam jej.
- Ty rozstałaś się z Malikiem, uwierz mi - rzuciła kiwając załamująco głową. - Mam gorzej.
- Idziemy po buty - rzekłam i poszłyśmy do sklepu obok. Chodziłyśmy między regałami, stoiskami, dopóki ktoś nas nie zaczepił.
- Dzień dobry, nazywam się Mercy Kodver. Jestem dziennikarką ze "Style's". Mogłabym zadać kilka pytań? - zapytała kobieta miała może 25 - 30 lat. Sam kiwnęła głową. - Fajnie - uradowała się babka. Coś to bardzo podejrzane. 
- Nasza gazeta jest o stylu, plotkach i gorących newsach. - oznajmiła, ja przytaknęłam nie wiedząc do czego ona zmierza. - Czy wybierają się panie dziś na koncert charytatywny, który odbędzie się na Arenie O2? - podsunęła mi mikrofon.
- Owszem, będziemy na koncercie. Chcemy wspierać przyjaciół oraz organizację charytatywną, na którą pieniądze z biletów zostaną przeznaczone. -  pytanie bardzo dziwne. 
- Bardzo szczytne to z waszej strony. - oznajmiła. Posłałam jej uśmiech. - W co panie sie ubiorą? - Tym razem mikrofon znalazł się u Sam.
- Właśnie polujemy na coś fajnego. Mamy różne gusty, ale myślę, że obie ubierzemy się podobnie. - Ja wzruszyłam ramionami. Ten babsztyl mnie zaczyna wkurwiać. 
- Czy wasi partnerzy, członkowie One Direction mają wgląd na to jak się ubierzecie? - te pytania stają się głupie. Wzięłam od kobiety mikrofon.
- Nie spotykam się z członkiem owego boysbandu. Nikt nie ma wpływu na to jak się ubieram prócz mnie. Nie chcę nikogo naśladować, to tylko i wyłącznie mój wybór. - rzuciłam, Sam mi przytaknęła.
- Dlaczego rozstałaś się z Zaynem Malikiem? - kobieta zadawała mi pytania. Coś zdaje się, że nie odpuści.
- Kobieto skończ zadawać te wkurwiające pytania, nie widzisz, że jestem zajęta? - warknęłam do niej ostrzegawczo. Jej twarz była kamienna, ale trochę się przejęła. - To nie ważne czemu się rozstaliśmy, po prostu doszliśmy do wniosku że w takim układnie nie czujemy się najlepiej. A teraz dowidzenia! - wrzasnęłam do niej i wkurwiona odeszłam. Słyszałam jak Sam mówi babce żeby nie napastowała ludzi. 
- Uspokój się - powiedziała brunetka podchodząc do mnie. 
- Niby jak? - zapytałam siadając na prostokątnej pufie, która stała przy regale z botkami. - Ona zaczęła mnie wkurwiać. Następnym razem niech uprzedzi że chce o to pytać.
- Takie życie - westchnęła Sam. Wzięła czarne buty w rękę i mi je podała. - Przymierz.  - Zrobiłam to o co poprosiła. Włożyłam buty i wstałam, zrobiłam parę kroków i obróciłam się parę razy. - Fajne.
- Masz rację - uśmiechnęłam się. Ustałam przed lustrem i obejrzałam dokładnie swoje nogi. - Buty potrafią poprawić mi humor. 
- To zdejmuj je i znajdź jakieś dla mnie. - zdjęłam botki. Wpakowałam je do pudełka i wsadziłam do koszyka. Przeszłam przez parę regałów i znalazłam odpowiednie buty dla Sam. Wysokie słupki, tez botki, w kolorze jej nowej koszuli.
- Mogą być? - podałam dziewczynie buty. - Trochę wysokie. O ile nie będziesz w nich za dużo chodzić wytrzymasz. 
- To idziemy do kasy - rzuciła i zaczęłam się śmiać. Poszłyśmy i ustałyśmy w kolejce. Odwróciłam się w stronę wyjścia a tak stała dziennikarka która nas zagadywała.
- Patrz ona chyba zamierza chodzić za nami krok w krok i to z kamerzystą i aparatem - szepnęłam do przyjaciółki.
- Dajmy jej to co oczekuje - rzuciła Sam.
- A skąd wiesz co ona chce? - zapytałam podnosząc brwi, przyjaciółka puściła mi oczko. I  zaczęła płacić za swoje buty. Nadeszła moja kolej i zrobiłam to samo w dodatku dostałam kupon 50% na wybrane szpilki. Uwielbiam ten sklep. 
- Witam - rzuciła odważnie Sam do dziennikarki. - Chce pani czegoś ostrego? Gorącego newsa?
- Chcesz się czymś podzielić z czytelnikami? - podsunęła mikrofon do ust Sam. 
- Owszem coś opowiem ale wyjdźmy ze sklepu.- Kobieta odsunęła sie. Szłam obok przyjaciółki chodnikiem. Reportera z drugiej strony, przystawiała mikrofon do Sam. -Stella Johnson raz na zawsze rozstała się z ojcem swojego dziecka. Zachował się jak dupek. Mam nadzieję, że się kiedyś opamięta. Kłamał każdemu w żywe oczy. Powiem tyle... Niech każda dziewczyna pilnuje sie lepiej. Faceci mogą zranić zastanówmy się lepiej nad naszymi układami. Tyle. - Sam odpowiedziała i uciekłyśmy. Miałyśmy płaskie buty więc bez problemu biegłyśmy. Zatrzymałyśmy się przy jakimś sklepie, zadyszkę miałam. Spojrzałam na wystawię i zobaczyłam tam idealną bluzkę. Już mi ślinka ciekła. Podeszłam do kobiety, mniej więcej w wieku mojej matki. 
- Czy jest taka różowa bluzka w jaskółki, rozmiar M ? -zapytałam podekscytowana. Dołączyła do mnie Sam. Kobieta poszła po bluzkę.
- Tu znikłaś - rzuciła dziewczyna. I spojrzała na panią która trzymała przed nami bluzkę. - Taką chcesz?
- Tak, jest idealna. Bardzo mi się podoba. 
- Kupuj - rzuciła przyjaciółka. Nawet nie chciało mi się jej przymierzać. Po prostu muszę ją mieć jak za duża to sobie ją poprawię.
- Zapraszam do kasy - rzekła miło ekspedientka. Przejechała metką po czytniku i wstukała w kasę kod. 30 funtów. Wyjęłam z portfela kartę, którą zapłaciłam. Zadowolona z zakupu razem z Sam poszłam do niej do domu. Wtedy to dostałam smsa od Stell.

"Zabiję was, że mnie samą z Sus zostawiłyście."

Pokazałam Sam smsa, obie zaśmiałyśmy się. Oj ta Stella, czy znowu będzie nas ganiać po całym domu?

"Wybacz, musiałam xD" 

Odpisałam przyjaciółce, szybko dostałam od niej odpowiedź.

"Berry przyjedzie po was jakoś przed 18, zabierze po drodze Skye i Susan, będzie miał ze sobą bilety. A teraz muszę iść bo Tara się denerwuje."

        Doszłyśmy do domu Samanthy, była tam jej mama, która akurat coś pichciła. Weszłyśmy cichutko do domu, skierowałyśmy się od razu do kuchni. Anne stała z wielkimi słuchawkami na uszach, do spodni miała przypiętego walkmana. 
- Mamo! - wrzasnęła Sam, kobieta nie reagowała. Sam podeszła do niej i zwaliła jej machnięciem ręki słuchawki.
- Sam! - wrzasnęła kobieta. Ja siedziałam jak głupia i śmiałam się.
- Nie reagujesz - powiedziała dziewczyna. - Jeszcze ktoś by nas okradł.
- Alex - kobieta podeszła do mnie i mnie uściskała.
- Anne - przywitałam sie - Hej. Co gotujesz?
- Ryż - odpowiedziała. - Dziś będzie na obiad risotto. Zaraz będzie gotowe. Idźcie na górę zawołam was. 
- Dobra, ale mamo - zwróciła się brunetka do kobiety. - Oddaj to ustrojstwo. - Kobieta uśmiechnęła się ciepło i oddała. My szybko poleciałyśmy na górę.
- Chcesz coś usłyszeć? - zapytała Alex
- Gorąca plota? - rzekła poruszając brwiami, zaśmiała sie.
- Moja matka randkuje z sędzią - dziewczynie szczęka opadła. - Wiem teraz czemu wygrywa sprawy. W sumie nie wiem czy to randka ale parę razy wyszli do knajpy na obiad. 
- Nieźle mamuśka szaleje - przyjaciółka zaczęła się śmiać, za co strzeliłam jej w ramię. - Dobra Sorry - udała, że się smuci. Kurde za dużo z Louisem przebywała czy co? - Pomów mi skompletować strój.
- Wyciągaj nowe rzeczy i wszystkie dodatki jakie posiadasz coś ci wybiorę. - rzekłam dziewczyna wyjęła z toreb nowo zakupione rzeczy i rozłożyła je na łóżku tuż na mną. 
        Oglądałam jej torebki i wybrałam zwykłą, prostą, złote bransoletki, czarno-srebrne kolczyki. Długo to nie trwało skompletowanie zestawu. Dłużej cierpiałam nad przekonaniem jej że jest chuda, a Liam od razu rzuci się na nią. Całe szczęście uwierzyła wtedy mama Sam zawołała nas na obiad. Jak zeszłyśmy na dół opowiedziałyśmy  kobiecie o zakupach o tym, że idziemy na koncert, o studiach, o pracy. Pytała nas kiedy znajdziemy sobie męża na co wybuchałam śmiechem.
- Liam chyba nie oświadczy się Sam - zauważyłam, brunetka kopnęła mnie mocno w łydkę. - Auuuł!
- Współczuję chłopakowi, naprawdę - powiedziała matka dziewczyny. - Trudne będzie miał z nią życie. - zaczęłam się śmiać.
- Oj zgodzę sie. Taki kartofel z niego, ze może nie zauważy, że nasza Sam jest wredna - kobieta również się zaśmiała. 
- Uspokójcie sie - rzekła obrażona Sam, próbowałyśmy powstrzymać śmiech. Jakoś sie nam udało. 
        Resztę obiadu rozmawiałyśmy o dekorowaniu mieszkań. Pani Smith często zmienia wystrój salonu i sypialni. Kobieta jest dekoratorką i najwyraźniej lubi iść z modą. Ok 16 postanowiłam wracać do domu. Thomas (ojciec Sam) podwiózł mnie, ponieważ i tak miał jechać na zakupy, miał po drodze. 
        Wparowałam do domu, była tam Susan z mężem, Harper, Nickolas ze swoją narzeczoną. Weszłam do salonu, gdzie siedzieli.
- Cześć - przywitałam sie milo.
- Hej  - odpowiedział Harper i mrugnął do mnie. Posłałam mu uśmiech. 
- Jestem Alex - zwróciłam się do wujka moich przyjaciół i jego dziewczyny.
- Nick, to moja przyszła żona Cassidy. - przedstawili sie. Posłałam im uśmiech i przeniosłam wzrok na zegarek.
- Zdążymy - odezwała się Susan. 
- Cassidy jedzie z wami - wtrącił Harper. - Stell już załatwiła. 
- A my zrobimy męski wieczór - rzekł Peter i mężczyźni przybili sobie piątkę. Blondynka dziwnie się na nich spojrzała.
- Witam w rodzinie - Sus zwróciła się do niej. - Taki jest Nick od małego wariat, nieokiełznany, nienormalny i głupi. 
- Zdążyłam się już na nim poznać - dziewczyna odpowiedziała z delikatnym śmiechem.
- Oj mój mały Nicky - westchnęła Sus.
- Siostra - warknął chłopak. - Wiochę mi przed Cass robisz.
- Cassidy powinnaś z naszą mama pogadać ona pokaże ci filmiki jak Nick uczył się robić na nocniku. - słuchałam i kurde śmiechu opanować nie mogłam.
- Susan! - krzykną Nick a ona zaśmiała się. 
- Dobra Sorry - podniosła ręce jakby miał do niej strzelać.
- To ja idę - powiedziałam  - Wyszykuję się i wrócę.
- Idź my jesteśmy gotowe - rzekła ciotka Stelli.
- A gdzie dzieci są? - zapytałam rozglądając się.
- Elizabeth je pilnuje wraz z naszą mamą. - wiedząc, ze dziewczynki są w dobrych rękach powędrowałam z moimi zakupami na górę. 
        Pierwsze co zrobiłam to skompletowałam ubrania. Następnie wyjęłam z szafki świeżą bieliznę i poszłam do łazienki. W łazience rozebrałam się zmyłam makijaż i wlazłam do wanny. Do gorącej wody nalałam płynu do kąpieli. Uwielbiam kiedy woda się pieni. Zamoczyłam się cała i sięgnęłam po gąbkę, którą namydliłam. Dokładnie, cała się umyłam.  Umyłam jeszcze włosy. Gdy już się wytarłam nałożyłam na siebie brzoskwiniowy balsam. Włożyłam bieliznę i wyszłam z łazienki. Włożyłam szybko swoje ubranie na koncert, oraz dodatki. Zrobiłam szybki makijaż. Błyszczyk na ustach, kreski na powiekach, cień, tusz i puder. Wyglądałam zjawiskowo jak na siebie. ale moje włosy były do dupy, końcówki mi się podwijały. Postanowiłam zrobić koński ogon. Przygotowana zeszłam na dół. Chłopaków już nie było, a dziewczyny siedziały popijając sobie wino. Przystanęłam na schodach, tak że mnie nie widziały. Obczaiłam ubiór Cassidy, spodobały mi się jej szare buty. Ciekawe gdzie je kupiła. A Susan nawet była nieźle odstrojona. Jej bluzka idealnie leżała. Podeszłam do nich i usadziłam sie obok.
- Jestem - obwieściłam wszem i wobec.
- Fajnie - szepnęła Cassidy. - Właśnie rozmawiamy o ślubie. Złoże się, że przyjdziesz?
- Harper ją bierze jako osobę towarzyszącą - oświadczyła Sus.
- A ty skąd wiesz? - zapytałam zaskoczona tym co własnie usłyszałam. Mam iść z Harperem?
- Zdążył mi się pochwalić. - rzekła uśmiechnięta. Wtedy to zatrąbił samochód. Wyjrzałyśmy przez okno. Był to nasz kierowca. Wyszłyśmy szybko z domu, 10 razy sprawdziłyśmy czy wszystko mamy. Wpakowałyśmy się do samochodu, w środku czekała już Sam. Teraz to kierunek Skye.

(Skye)

        Była popołudniu u mnie siostra. Pomogła mi ubrać się jakoś na koncert. Rozmawiałyśmy o kolacji jutrzejszej z rodzicami. Opowiedziałam jej o Nicku, o tym że byłam u Maxa na lunchu.  Siostra pożyczyła mi swoje byty, sukienkę oraz torebkę na jutrzejszą kolację u rodziców. Moi rodzice jak już wyprawiają kolację to bardzo oficjalną. Ivy wzięła ze sobą moje rzeczy w których chcę pójść na kolację u Nicka. Obiecała mi, ze je przechowa. Dostałam smsa od Alex, że dziewczyny czekają na parkingu przed budynkiem. Wzięłam szybko torebkę wsadziłam do niej najpotrzebniejsze rzeczy. Zamknęłam dom i podbiegłam do windy. Nacisnęłam przycisk przywołujący. W myślach modliłam się jedynie, by ta głupia winda nie wzięła wolnego. Ale niestety na przekór mnie musiała się zepsuć. Wkurwiona na całej linii musiałam zejść schodami. Zdjęłam obcasy i niosłam je w ręce, mam dobrą kondycję. Jednak gdy dotarłam do holu mojego budynku mieszkalnego miałam zadyszkę. Czułam że jest mi strasznie gorąco, a nawet, że bolą kolana. Włożyłam buty, poprawiłam fryzurę i wyszłam. Przed budynkiem zaparkowany stał czarny samochód. Drzwi otwierał, wielki przypakowany mężczyzna. 
- Panno Malone - odezwał się do mnie gestem ręki zapraszając mnie do środka. - Mam panie dostarczyć na koncert.
- Dziękuję - powiedziałam mężczyźnie i wsiadłam na przednie siedzenie. Odwróciłam się do tyłu siedziały tam dziewczyny. - Witam ponowie - uśmiechnęłam się do nich.
- Cześć - odpowiedziały mi chórem. 
- Co wy takie eleganckie? - zapytałam, wtedy poczułam się nieswojo. Mogłam się ładniej ubrać.
- Miałyśmy taki kaprys - odpowiedziała Cassidy. Zaśmiałam się pod nosem. 
        Włączyliśmy się do ruchu i jechaliśmy prosto pod arenę. Szybko dojechaliśmy na miejsce. Mężczyzna w samochodzie dał nam bilety i przepustki za kulisy. Podziękowałyśmy ładnie i ruszyłyśmy w stronę wejścia. Całe szczęście, nie musiałyśmy stać w kolejce, ponieważ jakiś facet wprowadził nas. Słyszałam jak inni gadają, że mamy jakiś immunitet czy coś? Zaczęłam się z tego śmiać. Ale opanowałam się, nie będę robiła przyjaciółce wiochy.  jakaś kobieta wzięła od nas bilet, podbiła je po czym oddała. Poszłyśmy na swoje miejsca w wyśmienitym humorze.
- Alex - zwróciłam się do blondynki. - Zdradzisz nam kto będzie śpiewał? 
- Właśnie - wsparła mnie Susan. - Kto dziś wystąpi oprócz naszej Stelli i chłopaków? 
- Tajne przez poufne - szepnęła dziewczyna. - Zobaczycie.
- Mogę was o coś zapytać? - odezwała się narzeczona Nicka. Usiadła akurat obok mnie.
- Wal śmiało - walnęłam ją delikatnie łokcie.
- Stella zgodzi się zostać moją druhną? - To żeś dziewczyno jebła. Susan, Alex i Sam zaśmiały się.
- Wątpię - odpowiedziałam spokojnie. Jej oczy wpatrywały się we mnie pytająco. - Chyba, ze będzie fajny, seksowny drużba.
- Ooo nie! - wrzasnęła dziewczyna. - Nie wyjawię ci kto będzie drużbą.
- Ja wiem - rzekła ucieszona ucieszona Susan. - Pewien facet, wysoki, brunet, bogacz, filantrop. 
- Nie gadaj - odezwała się Sam. - Czy wy wszyscy musicie mieć tyle kasy, że można by spać na niej?
- To zależy - odezwałam się. Owszem forsy mam sporo, ale większość wydaje. - Kasa nie ma znaczenia, dobrze o tym wiecie.
- Zgodzę się z tobą - wsparła mnie Cass.
        Siedziałyśmy i rozmawiałyśmy o podróżach, wtedy rozległo się walenie w gong. Na scenie pojawiła się Caroline Flack, zaczęła pieprzyć jakieś głupoty, jak zwykle z resztą. W końcu zapowiedziała występ pierwszego zespołu, JLS! Chłopacy zaczęli szaleć po całej scenie, tańczyli, z tego co zauważyłam nawet kroki pomylili. Publiczność szalała razem z nimi. Nawet my... Nie będę siedziała i się nudziła. Poszaleję! Tak oto zaśpiewali trzy swoje piosenki. Następnie przyszedł czas na Ollyego Mursa. Ten na początek próbował opowiadać dowcip. Ja, Cass oraz Sus śmiałyśmy się jak głupie. Sam i Alex rozmawiały o czymś. Facet zaśpiewał trzy piosenki. Chyba każdy będzie śpiewał po trzy. Spojrzałam na ulotkę, która leżała na krześle. Rozkład występów. Znowu będą śpiewać. Do tego ma być niespodzianka. Przyszedł czas na chłopaków z One Direction, wtedy postanowiłam usiąść. Dostałam smsa od Stelli. O treści:


"Trzymajcie kciuki! Oni skończą, wchodzę ja!"

        Tak jak napisała brunetka, po występie zespołu. Przyszedł czas na naszą kochaną intrygantkę. Zapowiedź Starej Panny Flack rozjebała mnie i moje towarzyszki.
- Dziękujemy to byli One Direction! - wykrzyczała prowadząca. - Teraz przyszedł czas na piękną, młodą i niepowtarzalną kobietę. Wywołała dużo afer poprzez swój cięty język, urodzona intrygantka. - zaczęto walić w bębny. - Przed wami Stella Johnson! - Kobieta usunęła się na bok, w cień. Na balkonie rozbłysło światło. Rozbrzmiały pierwsze dźwięki "Pepper Mint". Stella ubrana w krótkie jeansowe spodenki, żółtą bluzkę i trampki zaczęła odważnie śpiewać. Tłum się ożywił. Dziewczyna zeszła z balkonu na dół i zaczęła szaleć z tancerzami.  Alex i Sam zaczęły piszczeć. My dołączyłyśmy się do nich wspierając przyjaciółkę na scenie. Po skończonej piosence nadszedł czas na rozmowę.
- Jak się bawicie! - wrzasnęła ile sił. Tłum krzyczał. - Nie słyszę! - Wszyscy krzyknęli głośniej. - Tę piosenkę dedykuję wam wszystkim! - Zaczęła śpiewać piosenkę, która leci w windzie mojego brata. "Smile", później przyszedł czas na "You Bring Me Joy". Jakoś pod koniec owej imprezy Stella wykonała trzy swoje najnowsze utwory.A co z niespodzianką? Wykonanie pewnej piosenki z Jamesem. Szczerze zaniemówiłam moja przyjaciółka stała przy czarnym fortepianie on zaś na nim grał. Wykonali razem piosenkę "Roses", wydawało mi się jakby płynęła prosto z serca. Ale to nie możliwe, dla niej to była zemsta. Chociaż słowa wzruszyły mnie. Spojrzałam na swoje towarzyszki, po kryjomu ocierały łzę. 
        Koncert mi się bardzo podobał. Razem z dziewczynami od razu postanowiłyśmy skoczyć za scenę. Ja oczywiście szłam na samym końcu. Pierwszy raz będę za sceną Areny O2. Wprowadził nas pewien mężczyzna który jakoś znajomo mi wyglądał.. a no już wiem to ten ochroniarz Stelli. Poszłyśmy szybko do garderoby przyjaciółki, która stała już przebrana w ładną sukienkę.
- Hej wam - odezwała się nasza mała piosenkarka. 
- Hej, koncert był świetny - odezwała się Susan. 
- Uwielbiam "Pepper Mint" - powiedziała Cassidy. - Stello to trochę nie na miejscu, ale mam małą prośbę... - zaczęła dziewczyna. Wszystkie stałyśmy wyczekująco, wtedy zauważyłam, że Sam gdzieś zniknęła. - Zostaniesz moją druhną? 
- Amm... - Stella zesztywniała. - Nie bawię się w druhny. 
- Proszę - szepnęła do niej blondyna. 
- No dobra, ale Nickowi się za to dostanie - zaśmiałyśmy się wszystkie. 
- Dobra laski, idziemy do jakiegoś baru? - rzuciła Cassidy odważnie 
- Tak, ale pierw Skyler musi kogoś poznać - No tak przecież one mają dla mnie randkę.
- A ten ktoś w ogóle tu jest? - zapytałam.
- Owszem ma czekać na ciebie na korytarzu. Dziewczyny pojadą do baru, a my potem do nich dojedziemy. - odpowiedziała mi Stell z uśmiechem. 
- Pojedźmy może do Marakas? Właścicielem jest mój brat - zaproponowałam. Dziewczyny się zgodziły. Wyszłyśmy z pomieszczenia i pożegnaliśmy się na razie. 
- Niall! - dziewczyna przywołała do siebie fajnego blondyna. - Niezły występ.
- Wzajemnie mała - uścisną moją przyjaciółkę. - Harold wpienił się.
- No to nie będę już jego częstym gościem - zaśmiała się. A to ojciec jej dziecka. Pierdolnięty. - Niall, to Skyler Malone moja przyjaciółka. 
- Miło mi - podałam do niego rękę. - Mów mi Skye.
- Niall jestem - chłopak podał mi rękę.
- Irlandczyk - zwróciłam się do brunetki.
- Tak - szepnęła mi do ucha.
- Co tak szepczecie? - zapytał uśmiechnięty chłopak. 
- Nic - odpowiedziałyśmy razem.
- Zostajecie na after party? - zapytał miło, jego wzrok badał mnie.
- Mamy już plany - odpowiedziałam. - Może chcesz iść z nami do Marakas.
- Nie mogę dziś już - Niall, tak go zwą, westchną. - Może spotkamy się jutro? - zwrócił sie do mnie.
-yyy - zatkało mnie. 
- Oczywiście - odpowiedziała za mnie Stell. - O której i gdzie?
- Zgadamy się - odpowiedziałam - Stell poda mi twój numer.
- Jasne  - rzucił z uśmiechem. - To do zobaczenia. - Oddalałyśmy się a chłopak nam machał ciepło. Gdy byłyśmy już poza jego polem widzenia zaczęłam gadać.
- Słodki - szepnęłam, a na mojej twarzy od razu pojawiły się rumieńce.
- Wiedziałam, ze ci się spodoba. Zraniłam go mocno, ale nie wnikajmy już w to - powiedziała cicho dziewczyna.
        Wyszłyśmy na dwór i wsiadłyśmy do samochodu. Do Marakas było blisko, dość blisko samochodem. W drodze do lokalu dostałam smsa, od numeru którego w kontaktach nie miałam.


"Może jutro o 15 przy London Eye? Niall xxd"

Ten blondyn z irlandzkim akcentem napisał do mnie, Stella musiała mu dać numer. Ale kiedy? Szybka jest... Spojrzałam na nią, zawzięcie z kimś smsowała. 
- Z kim piszesz? - zapytałam bardzo zaciekawiona.
- Z Louisem - odpowiedziała, ale jej wzrok nadal był w telefonie.
- O czym? - dopytywałam się dalej
- O tobie - odpowiedziała. Dobra dalej nie wnikałam bo zaczynała się powoli denerwować... chociaż.. chce wiedzieć co pisze.
- Co mu piszesz? - zapytałam wpatrując się w jej palce stukające w szybkę telefonu.
- Aaa... - unika odpowiedzi.
-CO ty mu napisałaś?! - tak wybuchłam irytacja mnie wypełniała, bywam opanowana, ale please. To przecież Stella.
- O patrz to ten club? - zapytała gdy samochód w którym obecnie miałyśmy się kłócić zahamował i to gwałtownie.
        Byłyśmy na miejscu, wyskoczyłam z samochodu jak oparzona. Przy wejściu zobaczyłam znajomego bramkarza, Gregory... Przypakował, wyglądał jak gigant, i to przy wzroście 190 cm.
- Niezły lokal - szepnęła do mnie przyjaciółka. Weszłyśmy do środka a tam impreza w najlepsze. Kelner skierował nas do loży dla VIPów, uśmiechnęłam się. Siedzieli tam moi rodzeństwo... oraz Nick. 
- Witaj! - Stella rzuciła się Joshowi na szyję, tak oni zawsze mieli dobry kontakt.
-Mała, ale wyrosłaś - uścisną ją i pozwolił by usiadła między nim a naszym starszym bratem Maxem. Ja sama wcisnęłam się między Susan a Alex, Sus siedziała z mężem i dawali buziaki. 
- Ivy - zaczęłam - siostra spojrzała na mnie swoimi błyszczącymi oczami. - Pamiętasz Stellę?
- Tę rozkapryszoną dziewczynę, której wszędzie było pełno? - eh zapomniałam o jej ciętym języku. - Jak mogłabym zapomnieć - warknęła. Stella zrobiła minę jakby miała zwymiotować, wywołało to sporo śmiechu.
- Stello miło mi cię poznać - zwrócił się do niej Maxwell.
- Aaam.. - zaniemówiła.. To nie wróży zbyt dobrze. Po chwili na jej twarzy zagościł mocny uśmiech. O cholera! Coś wykombinowała.
- Alex? Harper?! - warknęłam do przyjaciół. - Co ona wymyśliła? 
- Sam chciałbym wiedzieć - odpowiedział chłopak. - Ten jej podły uśmieszek może oznaczać wszystko, dosłownie.
- A wiecie co ja wam powiem?... - blondynka zaczęła myśleć. - To dalszy ciąg zemsty.
- Noc będzie upojna - wyszczerzył się Harper, i dał kuksańca łokciem dla Alex. 
- Nie!! - Ona krzyknęła, aż każdy zwrócił się w stronę "gołąbków". Ja śmiałam się jak pojebana.
- W porządku z tobą? - zapytała Stella? Ivy pokręciła oczami w jej stronę. - Jeśli macie go pogadania ze sobą o CZYMŚ! to nie tutaj.
- Spadaj! - warknęła Alexandra, i spojrzała na Nicka.  - Długo myślałeś o oświadczynach? 
- Nadal myślę czy to dobry pomysł - posłał ciepły uśmiech w stronę Cass. 
- Wam też zawiewa nudą? - wtrącił Josh? Stella szepnęła do niego coś, on tylko przytaknął. 
- Dziewczyny? - brunetka zwróciła się do nas, może pójdziemy na parkiet a faceci... - obczaiła mężczyzn. - zamówią nam piwo i pogadają? - zaśmiałam się ooo Tak. Wstałyśmy i bez gadania ruszyłyśmy schodami w dół i zaczęłyśmy tańczyć jedna obok drugiej :) Wyglądało to tak jakby jedna łasiła się do drugiej. 
- Co u Ciebie smarkulo - zaczęła Ivy, przewiduję drakę. 
- Wiesz? dzień jak co dzień, a ciebie w końcu ktoś zechce czy do końca życia będziesz stara panną?! - Stella pojechała moją siostrzyczkę, speszyła się dziewczyna. Chwilę potańczyłam i wróciłam z Susan na górę, tak nie komfortowo mi podczas okresu.

(Stella)

"You make me feel like... "

        Na parkiecie zostałam sama z Alex i Cassidy. Czułam się wspaniale, przypominały mi się czasy młodości, pierwsze imprezy, pierwszy łyk alkoholu. Znowu stałam się dzieckiem (z dzieckiem) to nie jest normalne, powinnam być już dojrzałą kobietą, a ja nadal szaleje. Każdy w sumie w życiu potrzebuje odrobiny szaleństwa, zastrzyku adrenaliny, zepsuć coś, kogoś, zrobić coś zakazanego. Jestem jak suka, pogańska grzesznica, pragnę wszystkiego co zakazane, nie licząc się z konsekwencjami. Nie będę się tym przejmować, bo po co? To jeszcze nie jest ten czas, nie ta godzina. Życie ucieka dlatego będę brała to co mi oferuje, przyrzekam sobie że ogarnę swe uczucia, swój rozerwany umysł i poranione serce. Będę idealną, zdobędą to co chcę. A jak na razie chcę jego! Wysokiego bruneta, ze słodkim uśmiechem, tą radością w oczach, delikatną blizną na czole. Pewien latający grubas z drewnianym młotem musiał na mnie wpaść i co ja biedna teraz pocznę? Zdobędę go!  
- ŻYJESZ?! - wrzasnęła Cassidy.
- Tak, tak - opanowałam swe myśli.
- O czym tak dumasz? - narzeczona wujka wpatrywała się we mnie.
-  Gdzie Alex? - zapytałam ona kazała mi się obrócić. A tam coś kompletnie zaskakującego, mój kuzyn świrował z moją przyjaciółką, ale ona przecież go nie lubi! a z reszta... 
- Stella? Czy ty się dobrze czujesz? - zapytała, jej wielkie oczy chciały mnie przejrzeć. Postanowiłam udawać idiotkę. 
- Alee ty masz wory pod oczami, powinnaś użyć korektoru . Wracajmy do chłopaków. - Dziewczyna zaniemówiła ja tylko odwróciłam się na pięcie i ruszyłam na górę. Czekało tam na mnie żurawinowe piwo, usiadłam na swoje miejsce. 
- Tancerki z wami w porządku? - zaśmiał się Josh? 
- Cassidy wyglądasz jak 7 nieszczęść - syknęła Sus pociągając przez słomkę swego drinka.
- Mówiłam - dziewczyna zdenerwowała się.
- Kurcze jak późno - rzuciła. - Nick ty jutro masz do pracy.
- Kochanie.. nie dasz mi się z kumplami napić? - zapytał robiąc maślane oczka.
- Ej daj mu się zabawić - rzekł Max, chyba był podpity, ale seksowny, wysportowany.
- Dobra niech idzie - powiedziałam. - Wieczór jeszcze spędzić można dobrze. 
Tak więc zakochańce (Peter i Susan, oraz Nick z Cassidy) uciekli. Alex wkoło tańczyła z Harperem a ja ze Skyler i jej braćmi piłam piwo jedno za drugim. Parę razy miałam okazje zatańczyć w tajemniczym brunetem, Maxwellem. 

(Alex)

        Ranek, głowa mi pęka, potrzebuję aspiryny i dużo kawy. a tak w ogóle... gdzie jestem?  YYY.... Dobra przeanalizujmy wczorajszy wieczór, picie, strumienie wódki, piwo, tańce, Harper, Stella, Skyler, Maxwell i Josh. Ok to pamiętam, ale jak ja cholera tu trafiłam?
- O nie śpisz! - usłyszałam krzyk - skuliłam się i zakryłam twarz poduszką. 
- Nie krzycz - pisnęłam - która godzina? 
- Dochodzi 14 - szepnęła Skye mi na ucho. - Królewno wstań weź z mojej szafki jakieś ubrania, cokolwiek, a ja idę budzić Stell. A i w kuchni na kredensie stoją tabletki weź ze dwie lub trzy. - zabrałam z twarzy poduszkę. Postanawiam wstać ale czy mi się to uda.
Usiadłam na łóżku rozejrzałam się, jestem w koszulce i spodenkach to chyba Skye. Pokój kolorowy, fioletowo czerwony, porozrzucane butelki. Eh... ale z nas pijaki. Podeszłam do szafy, a tam... nie to czego się spodziewałam.  Weszłam do "Narni" a tam pomieszczenie szafa to... drzwi? się porozglądałam i wybrałam coś odpowiedniego do pogody, bo jest mega gorąco. Popędziłam do łazienki, z szafki wyjęłam ręcznik, odkręciłam wodę, zdjęłam z siebie koszulkę oraz bieliznę i weszłam do wanny, miałam zawroty głowy, powoli odzyskiwałam pamieć. Pojawiały się obrazy, do czegoś doszło. Doszło... Doszedł? Kurwa Doszedł!... Harper? Harper. "To będzie upojna noc" Jeśli coś lub się pojawi zabiję go! Nigdy więcej nie wypiję nigdy! A mama mi zawsze powtarzała bym się pilnowała. Ale Stella daje rade... nie jestem nią... w tym momencie z moich oczu pociekły łzy. Co ja mam robić? Czekać tydzień by zrobić test? Nie... wierzę... Boże obiecuję będę już grzeczna tylko... tylko... nie mogę być w ciąży. A ten debil Harper niech na przyszłość zainwestuje w prezerwatywy! 
- Alex - usłyszałam wołanie Stelli - Skyler wyszła na spotkanie z Niallem, zostałyśmy we dwie. Mama zaraz przywiezie tu Izzy. - ja się nie odezwałam, dalej szlochałam. zakręciłam wodę i zanurzyłam sie w wannie pełnej piany. - Mała co się dzieje? - cisza. - ŻYJESZ?! - rozpłakałam się na dobre słyszałam tylko swój płacz i krzyki przyjaciółki. - Sam tu jest! Nie płacz! mów co się stało? To Harper?! Zabije skurwiela! A może Zayn?! 
- To nie jego, ich wina - odpowiedziałam gdy tylko złapałam oddech. Sam kopnęła z całej siły w drzwi. Dziewczyny wleciały. Dobrze, że piana zasłaniała moje części ciała.
- Alex - Sam uklękła obok wanny i dotknęła mojego czoła. - Jesteś rozmazana - próbowała mnie pocieszyć. Nic to nie dało dalej płakałam.
- Czy to ma związek z moim kuzynem? - Stella ze skruszonym głosem dopytywała się mnie. 
- Czy to możliwe... - próbowałam im to powiedzieć. Na marne, z moich ust wydobył się jęk załamania.
- Między wami do czegoś doszło? - Sam próbowała zgadywać, kiwnęłam głową. - Pokłóciliście się? - zaprzeczyłam. - Kochaliście się. - kiwnęłam głową.
- Podejrzewasz... - zaczęła Stella. - Nie miał gumek? - pokręciłam głową. - Alex, ty panikujesz, jestem pewna ze nie zaciążyłaś. Byłaś pod wpływem alkoholu, może to był twój niepłodny dzień? 
- Możecie wyjść? - zapytałam lekko poddenerwowana. Dziewczyny poklepały mnie po głowie i wyszły a drzwi oczywiście rozwalone. Eh.. Moje życie to totalny kataklizm. Ale wiadomo... raz na wozie raz pod wozem.


________________________________________________
Witam was bardzo serdecznie,
przepraszam za moją nieobecność,
miałam pewne problemy,
ale obiecuje wszystko nadrobię kochani,
dziękuje wam że ze mną jesteście
wasze komentarze i opinie mnie wciąż motywują. 
Specjalnie dla was będę częściej pisać!
Komentujcie, oceniajcie, piszcie czego wam zabrakło!
Pozdrawiam - EveryCalm