sobota, 26 kwietnia 2014

Rozdział 31

(Stella)

        Obudziłam się wcześnie, zegarek wskazywał godzinę 8.00. Odwróciłam się w stronę osoby, którą gościłam w łóżku. On już nie spał, leżał a obok niego maleńka dziewczynka która słodko gaworzyła. Uśmiechnęłam się delikatnie i usiadłam na łóżku. Maleństwo zobaczywszy, że nie śpię od razu wyciągało do mnie swe malutkie rączki. 
- Długo już nie śpi? - zapytałam chłopaka, który myślał chyba o niebieskich migdałach. 
- Jakoś przed tobą - westchną. Oj chyba coś się stało. - W nocy ją tu przeniosłem, śpi jak aniołek.
- Wiem - wtrąciłam i wstałam z córeczką z łóżka. Położyłam ją na przewijaku i zmieniłam pieluszkę, przebrałam jeszcze w jakieś spodenki i było cudownie. - Harry co się stało? 
- O 11 mam próbę, wiesz dziś koncert - westchną i nakrył sobie twarz poduszką. - Jak ja nie chcę iść. Jak myślisz Daniel by mnie zabił gdybym zapytał o przełożenie? 
- Nawet o tym nie myśl - zaśmiałam się, cóż mój ojciec nie jest taki zły, ale jestem jego małą dużą dziewczynką a Harry jest ojcem mego dziecka więc tata może mu urwać uszy jeśli podpadnie. 
- Aż tak źle? - zapytał wystraszony, ja zaczęłam się śmiać. On nie wiedział co zrobić. Wstał z łóżka i ubrał spodnie. - To chyba będę się zbierał. - włożył na siebie czarną koszulkę. - To o 16 się widzimy - mrugną do mnie okiem, podszedł i pocałował Izzy w czółko. W ciągu sekundy znikną za drzwiami mojego pokoju. Ciekawe kogo spotka po drodze. 
- No i zostałyśmy same - szepnęłam do dziewczynki która była zafascynowana moją gumką do włosów.
        Zeszłam z dziewczynką na dół, pora zrobić jakieś śniadanko dla małej, no i dla mnie. Tez muszę jeść. A coś mi się zdaje że trzeba zrobić zakupy tyle ludu w tym domu... W kuchni spotkałam ciotkę, karmiła właśnie Annie.
 - Dzień dobry - rzuciłam z uśmiechem. - Jest jeszcze kaszka?
- A no dobry dobry - zaśmiała się - dla ciebie chyba bardzo dobry. - Ależ ona miła... dźgnęłam ją palcem w bok. - Jest kaszka, zrobiłam wam, stoi na kredensie.
- Dzięki jesteś kochana - rzekłam i posadziłam córeczkę w krzesełko dziecięce. Izzy była bardzo zajęta patrzeniem się na swoją kuzynkę. Ale za to grzecznie jadła. czasem potrafi mnie zdenerwować, ale to jeszcze dziecko, ona malutko rozumie. - Co dziś robisz? - zwróciłam się do Sus.
- Masz coś na myśli? - no dalej dalej.. wyciągnij to ze mnie.
- Mam - rzekłam... - Dziś jest koncert, zapraszam cię i Petera. Malutką może zająć się mama.
- Dzięki za zaproszenie. Chciałabym przyjść ale nie mogę, Peter ma jakieś sprawy do załatwienia z Nickiem i Tedem. Powiem ci coś w tajemnicy - ściszyła głos do szeptu. - Nick został współwłaścicielem salonów samochodowych Teda, chcą aby Peter wszedł z nimi do spółki.
- Gratulacje - pisnęłam.. chyba zrozumiałam o co chodzi... - Czyli się tu przeprowadzacie?
- Tak, właśnie szukamy mieszkania, nie będziemy ci siedzieć  na głowie. - rzekła i uśmiechnęła się.
- Przecież mi nie przeszkadzacie - powiedziałam odkładając pustą miseczkę po kaszce. Wytarłam dziewczynce buzie, zdjęłam śliniak i dałam jej do zabawy gumową łyżkę. Ale mała zafascynowana...  - Właśnie sie ciesze że jesteście, bo ten dom jest zdecydowanie za duży na mnie. A właśnie - gdzie mój pupilek?. - Gdzie jest Chicki. 
- Lata gdzieś po podwórku.- ciotka wyjęła swoją córkę z krzesełka. - Alex dzisiaj z rana poszła niby do pracy. Twoja menadżerka po nią przyjechała ustalają ubrania w sprawie dzisiejszego koncertu.
- Sus, mam takie małe pytanko - trochę się speszyłam, ponieważ jest siostrą mojej matki. Masakra.. Nasze dzieci są w tym samym wieku, a Annie będzie dla Izzy ciotką. To dopiero się porobiło. 
- Wal śmiało - zaśmiała się widząc moją zdezorientowaną minę. 
- Co myślisz o Harrym? Pasuje do mnie? Może z kimś innym by mi było lepiej? - wypaliłam z grubej rury.Ona zaczęła się po prostu śmiać. Wkurzona wzięłam kawałek bagietki i poszłam do salonu z dziewczynką pod pachą. 
- Oj no sorry - 26 letnia dziewczyna doszła do mnie, posadziła małą Annie na kanapie obok mojej Isabelle. - Wiesz dziwie się tobie trochę Niall był w porządku, ale i tak ciągnęło cię do Harrego, dziewczyny się wygadały.  Wiesz że blondas i tak czuje się zraniony... Musisz coś zrobić Stela to ważne.
- A co jeśli... - mam plan szatański plan, który zdradza mój zadziorny uśmieszek. - Idziesz dziś na koncert Matka pilnuje dzieci chłopaki mają sprawy do załatwienia przecież... Na koncert ściągnę Skyler i myślę ze chłopaczkowi w oko wpadnie.
- A ty jak zwykle... - pokręciła głową, co żenujące to? - Pocieszenie u innej? 
- Oni mają dużo wspólnego, dobrze to wiesz. - zrobiłam chwile przerwy. Skye miała trudne życie, dzieciństwo, nie miała bliskich, była w domu dziecka, znalazła nową rodzinę. Ale nigdy nie zapomniała o swoim pochodzeniu, Irlandia. To jej kraj, tak jak i Nialla. - Jak dużo wiesz o naszej Skye?
- No tyle, ile Nick mi powiedział gdy jeszcze byli razem. - Westchnęła cicho, chyba żałuje że jej brat nie jest z moją przyjaciółką. - Wiem że trudno w życiu miała. 
- Jest sierotą - powiedziałam to mimo iż nie powinnam... obiecałam.. - Jej ojciec został skazany na dożywocie, jak była mała miała może z 3 lat  wtedy, matka ją zostawiła jakoś po urodzeniu. Ostatnio jak się dowiedziałam jej ojciec się zabił, w więzieniu. Nie zrobiło to żadnego szoku u nikogo. I dobrze że zginą, ale jednak nasza brunetka nie miała się gdzie podziać. Jakoś po aresztowaniu jej ojca rodzina Malone postanowiła ją zaadoptować. Mieli już trójkę dzieci ale pragnęli jeszcze jedno. Była trudnym dzieckiem, spokojnym miłym, ale potrafiła zwariować.  Nick ją ustatkował, a sam był nieobliczalny. Najwyraźniej dorósł... Myślę ze dziewczyna dogada się z Niallem on jest słodki i wrażliwy jak ona, do tego skryty i cichy, nieśmiały. Uda się.. 
- Yyy.. Nie wiem co powiedzieć - rzuciła blondynka. Co cioto zatkało? heh...
- Idź się ogarnij, umyj się, ubierz ładnie i wychodzimy, ja popilnuje dziewczynek, a i obudź Harpera po drodze. - wskazałam palcem na piętro jak bym chciała ją wygonić.
- Tak jest - zasalutowała mi, wybuchłam niepohamowanym śmiechem. A ze mną Izzy która ciągnęła Annie za włosy, rozdzieliłam dziewczynki, dałam im różne zabawki, włączyłam telewizor. O super bajki jeszcze lecą. Uspokoiły się, jak na razie. Napisałam smsa przyjaciółce z moim planem wyswatania dwójki przyjaciół. Jak ją zobaczy niech wymota zajebista ciuszki.

(Alex)

        Nie no myślałam , ze będzie inaczej. Że praca stylistki jest lajtowa, myliłam się. O 7.00 Tara zabrała mnie w miejsce gdzie ma być koncert, ustaliliśmy garderobę Stelli, jak się dowiedziałam mają być jeszcze inni artyści np. Jesse J, te parszywe sztuczne Little Mix, Adele, Ed Sheeran, Olly Murs, Tulisha, James Arthur, Lawson i inni. Ahaaa... Więc to ma być ten koncert życzeń. Koncert będzie leciał na żywo w tv, a wiec muszę dobrać przyjaciółce coś fajnego. Są przygotowane różne wzory na stój sceniczny Stelli, jednak ja to zrobię po swojemu mam 6 godzin by zrobić szkic i zdobyć dodatki, odpowiednie ciuchy kupimy. Tak więc w co mamy ją ubrać? 
- Tara? - zwróciłam się do menadżerki, smsowała do kogoś.
- Tak, coś się stało? - zapytała wracając do rzeczywistości. 
- W co Stell ubierzemy? - zapytałam - No wiesz, jest dużo  pomysłów, np: w sukienkę i szpilki, spodenki, bluzka, trampki, spodenki, krótka bluzka, trampki/szpilki, spódniczka, bluzka, adidasy/trampki/szpilki...
- Jak myślisz w czym będzie jej wygodnie? - zapytała. - Hipsta, rock, sexy? Pokaż jej osobowość, podkreśl jaka ona jest. Nie bój się eksperymentować. 
        No więc postanowione mam pokazać Stellę... trudne to będzie, ona jest zmienna, n a scenie najwygodniej czuje się  w trampkach, z racji, że mamy lato a dziś jest mega gorąco to wypieram ciepłe kolory, bluzka z jeansowym kołnierzykiem, bo taka jest teraz moda, oraz spodenki. Super play są teraz tylko szkic. 
        2 godziny zajęło mi rysowanie trzeba było wprowadzać różne niewyobrażalne poprawki. Tara gdzieś zniknęła. Miała wykonać różne telefony. No super a co ja mam robić? Siedzieć bezczynnie? Nie musiałam długo czekać bo zjawiła się zguba i poszłyśmy w miasto, fundusz był nieograniczony.  Zwiedziłyśmy połowę miasta, byłyśmy tylko w najdroższych sklepach. Kupiłyśmy wszystko co potrzebne i miałyśmy wolne.  No to znaczy ja miałam. Poszłam sobie do piekarni,  cóż śniadania nie jadłam, kupie bułkę i pójdę na spacerek.
        Weszłam do lokalu, przyjemny zapach unosił się w powietrzu. Spojrzałam na wypieki będące ukryte za szybą, mm aż ślinka leci. Na co się tu zdecydować? Może... 
- Co podać? - usłyszałam znajomy głos, podniosłam głowę i zaniemówiłam, Skye. 
- Hej - rzuciłam radosna. - Pracujesz tu?
- Jak widać - burknęła chyba zmęczona, lub zła. Dobra nie będę drążyć tematu. - Poproszę bułkę z budyniem, dwa maślane rogaliki i late.
- Na wynos? - próbowała wysilić się na miły ton, coś jej chyba nie wychodziło. Nie no zaczynam się martwić, coś musiało się stać.
- Nie, na miejscu - próbowałam się przymilać. Widząc jej smutek nie mogłam, nie potrafiłam. Grzecznie zapłaciłam za zakup i zanim poszłam do stolika zapytałam - Kiedy kończysz? 
- Niedługo - odpowiedziałam bez emocji.
- Zaczekam na ciebie i się przejdziemy - zaproponowałam, jednak nie uwzględniłam tego, że odmowy nie przyjmuję. 
- Alex, nie musisz naprawdę, poradzę sobie - rzuciła i już chciała odejść ale zatrzymałam ją ciągnąc za fartuszek. 
- Nie zostawiam ludzi w potrzebie - powiedziałam i posłałam ciepły, pocieszając uśmiech, dziewczyna taż lekko się uśmiechnęła. - Pracuj spokojnie ja poczekam.
        Widziałam jak brunetka krząta się po lokalu, obsługuje gości, sprząta stoliki, dostawia smakołyki. A ja co? Zachowywałam się jak paskuda, Stella obwieściła mi w smsie, ze chce zabawić się w swatkę... nie wiem czy to dobry pomysł. Mam po prostu namówić ową brunetkę na jakieś fajne wdzianko. Ciekawe jak mi wyjdzie? A tak w ogóle , w co ja się ubiorę? Muszę iść na zakupy. Po prostu muszę wyglądać super, nienawidzę Malika, chuj z niego. Będzie tam ta jego dziunia, mszę pokazać, że jestem 1000 razy lepsza. 
- Już - przede mną pojawiła się dziewczyna wyrywając mnie z zamyślenia. - Więc...
- A więc.. - od czego by tu zacząć. - Może przejdziemy się gdzieś?
- Jasne - wysiliła się na uśmiech. Wstając dokładnie przyjrzałam się jej ubiorowi. Obcisłe jasne rurki podkreślały kształt jej nóg, zazdroszczę normalnie, jest taka zgrabna. Nałożone miała świetne okulary, nie wyglądają na zwykłe ze stoiska. Musiały nie źle kosztować. Wyszłyśmy z piekarni, wtedy właśnie bardziej przyjrzałam się lokalowi, Sky's. 
- Jest twoja? - ze zdumieniem wpatrywałam się w dziewczynę. Ona skinęła tylko głową. - Wow... - jak ona sobie tak poradziła.
- Wiesz moi rodzice są... - pokręciła głową, tęskni za nimi?
- Co jest? - zapytałam jak gdyby nigdy nic. Nie znam jej za bardzo ale chce wiedzieć. 
- Nic ważnego - posłała mi uśmiech. No i postanowiła zmienić temat - Co myślisz o moim nowym lokalu?
- Bardzo przytulny, przepyszne wyroby, pobudzająca i dobra kawa, a obsługa na 6 - mam nadzieję, że to jej humor poprawi.
- Wiesz, zamierzam może coś jeszcze dodać, bo coś nudno sie wydaje. Myślę o zrobieniu stoiska z lodami, może zamiast piekarni zrobię z tego cukiernio - restaurację. Dużo jest miejsca w środku. 
- Bardzo dobry pomysł - rzuciłam przyjaźnie. - Masz już jakiś projekt?
- Właśnie pracuję nad tym ze starszym bratem - zabrzęczał właśnie jej telefon. Po minie sądzę, że to coś ważnego. Nie będę podsłuchiwała. Albo może jednak...
- Yyy... Hej - dziewczyna delikatnie się odezwała. Ciekawe kto to? - Właśnie wyszłam z pracy... Kiedy?... To powiedz im, że mnie nie będzie... Wymyśl coś! - tym razem warknęła jest wściekła, bardzo. - Proszę cię... Josh... No, że jestem w Europie gdzieś... Musi podziałać... - przez chwile sie nie odzywa chyba słucha. - To tylko 5 lat... Gadamy na skypie... - spojrzała na mnie, kurde przyłapała na gorącym uczynku. - Słuchaj... Nie mało ci płace za projekt i rozbudowę... Zrób to dla młodszej siostry - a więc to jej brat. - No to fajnie... Pa braciszku.
- Rodzinka? - zapytałam i zaśmiałam, ona razem ze mną.
- No bo wiesz... - chyba jest jej ciężko się wysłowić. Mijamy po drodze galerie, butiki, sklepy sławnych projektantów. Bez celu idziemy przed siebie.  Nagle przed nami wyrasta jakaś para, chyba w wieku mojej matki. - Mama, tata... - Skye zbladła, stała jakby zobaczyła ducha.
- Dzień dobry - przywitałam się miło z rodzicami koleżanki. - Jestem Alexandra Grey.
- Witaj - odezwała się kobieta. Jej głos jest delikatny, miły i ciepły. Z uśmiechem na twarzy podała mi rękę, którą uścisnęłam. W jej ślady poszedł stojący obok mężczyzna. - Nazywam się Agatha Malone, to mój mąż Adam.
- Bardzo mi miło państwa poznać - uśmiechnęłam sie równie ciepło jak owa kobieta.
- Skyler - pan Malone uściskał córkę - Dzwoniliśmy do ciebie od tygodnia.
- Przepraszam byłam zajęta - dziewczyna nie wiedziała co robić, unikała spojrzenia rodziców.
- Skye - pani Malone przytuliła brunetkę, ale szybko puściła. - Jak długo jesteś w Londynie.
- 2 miesiące - szybko stała się rozdrażniona, mówiła bez żadnych emocji. Chyba muszę się wycofać, ale... To takie fascynujące. - Byłam zajęta, nie miałam czasu się odezwać.
- Rozmawiałaś z rodzeństwem? - na pytanie mężczyzny przekręciła oczami. Chyba powinnam się wtrącić...
- To może ja już będę uciekać - zwróciłam się do Skye. - Pójdę zobaczyć co u Stelli. - uśmiechnęłam się do państwa Malone. - dowidzenia - wtopiłam się w tłum ludzi mijających mnie. 
Dzisiejszy ranek jak na razie dziwny jest, czy moje być jeszcze gorzej? Co jeszcze się dowiem nie koniecznie o którejś z przyjaciółek. Szłam spokojnie chodnikiem oglądając wystawy w sklepie i coś mnie podkusiło by wejść do jednego. Szybko tego pożałowała bo to co tam zobaczyłam przekracza wszelkie możliwości... Harry i Nicole lecieli w ślinę! Dyskretnie przeszłam obok nich i schowałam się za wieszakami, niby oglądałam wiszące tam koszule damskie. Wyjęłam z torebki telefon i cyknęłam parę fotek na dowód tego co zobaczyłam. Pokażę to Stelli, musi się dowiedzieć. Podeszła do mnie jakaś młoda dziewczyna, obserwowała mnie.
- Co Pani robi? - zapytała podejrzliwie.  Miałam mało czasu na wyjaśnienie. Jej wielkie szare oczy świdrowały mnie, przerażające.
- Podoba mi się ta koszula, chciałam ją kupić przyjaciółce na prezent, lub sobie. Zrobiłam jej kilka zdjęć. - jakoś wybrnęłam, bo jej reakcja się zmieniła posłała mi firmowy uśmiech.
- Mamy nową kolekcję Abby Down, jeśli to panią interesuje, kolorowe koszule bardzo szybko się wyprzedają. Zostały nam eleganckie białe bluzki, T-shirty oraz spodnie. - prowadziła mnie do stoiska. Nie spuszczałam z oczu tej męskiej dziwki (Harrego) i jego nowej panny. Kobieta coś mi opowiadała a ja dyskretnie pisałam smsa do Sam.


"Nowy butik przy Oxford St. szybko. Czerwony Alarm! Pomyliliśmy się wszyscy! Jak nie jesteś zajęta chodź tu, CZEKAM!"

        Kliknęłam wyślij. Młoda kobieta pokazująca mi ubrania odsunęła się na bok dając mi dostęp bym coś sobie wybrała. wzięłam leginsy, białą bluzkę i wsadziłam do koszyka. Potem poszłam oglądać sukienki. Romansująca parka zdążyła już dawno wyjść ze sklepu nie zauważając mnie. Wysłałam Harperowi, Sam oraz Liamowi zdjęcia które zrobiłam. Oczywiście oczekuję wyjaśnień. Stella nas wszystkich pozabija jak się dowie. Na wyświetlaczu mojego telefony pojawiła się Sam... 
- Hej - odebrałam cicho.
- Czy to jest to o czym myślę? - zapytała zdyszana. Co ona na treningu? Siłowni?
- Owszem - rzuciłam. - Czy ty biegniesz?
- Biegłam, ale jak zobaczyłam zdjęcie wpadłam na parkometr. - nie no Sam nieogarnięta. 
- Haha - zaczęłam się śmiać.
- No serio, aż bilecik jakiś wypadł - rzuciła gniewnie, nadal się śmiałam. - A więc, Harry i Nicole. Wysłałaś to Stelli? 
- Nie jeszcze jak na razie tylko ty, Harper i Li to dostaliście. - w słuchawce panowała cisza, słyszałam trąbienie samochodu. - Jesteś? 
- Tak, jestem, nie uwierzysz kto właśnie jechał - jej radosny głos mógł zwiastować wszystko.
- No oświeć mnie - warknęłam, oczywiście tak dla żartów.
- Eleanor - ona? A już myślałam, że będzie jakaś sensacja. - Dobra jestem w pobliżu butiku. Robisz tam zakupy? 
- Tak, no tylko muszę zapłacić.
- Świetnie - zaśmiała się, z czego ona tak się śmieje.  - To tam na przeciwko jest kawiarnia spotkajmy się w niej.
- Jasne będę czekać. - walnęłam to telefonu. schowałam go szybko do torebki i poszłam w stronę kas, byłam tylko ja w sklepie.  
        Miła młoda kobieta która pokazywała mi ciuchy szybko mnie obsłużyła zapłaciłam ponad 100 funtów i pobiegłam do kawiarni.


(Skye)
                                                                               
        Londyn rodzinne miasto moich rodziców adopcyjnych. Zapowiadał się przekonujący spacerek z Alexandrą.. cóż niestety rodzinka mi w tym przeszkodziła. Blondynka dała dyla póki mogła, zostałam sama. Josh krył mnie przed wszystkimi choć wiem, że Maxwell oraz Ivy wiedzieli, że jestem w Anglii. Podróżowała dużo po świecie. Do czasu, aż spotkałam kogoś. Nicka. Mojego byłego chłopaka, wujka  mojej najlepszej przyjaciółki. Pomógł znaleźć mi mieszkanie i wszystko inne. On.. właśnie on, ten który mi kiedyś pomógł żeni się. Postanowił dorosnąć. Z tego co wiem, knuje coś z Maxem, w końcu najlepsi kumple jeszcze z liceum. 
- Skye - w moich uszach rozbrzmiał głos mojej starszej siostry. Dziewczyna podeszła i mocno mnie przytuliła. - Siostrzyczko, stęskniłam się.
- Ivy - pisnęłam z radością odwdzięczyłam się siostrze przytulasem. 
- Skyler - głos matki był bardzo oficjalny - Może wpadniesz dziś do nas na kolację?
- Z chęcią, ale niestety dziś nie mogę, idę na koncert dobroczynny. - Nie chcę jeszcze przychodzić do rodziców.
- Maxwell jest jednym ze sponsorów, może się spotkacie - uśmiechnął się tata. Dawno go nie widziałam. 
- Skye, dziecko - matka zaczęła chlipiąc. - Byliście tacy zżyci, nierozłączni. Gdy skończyłaś 18 tuż po twoim wyjeździe Max również wyjechał i zaczął rzadko się do nas odzywać. Jak już chcemy wpaść to musimy bez zapowiedzi, bo wymiguje się. Ale Cambridge skończył z wyróżnieniem. 
- Wiem mamo - rzekłam delikatnie, ale stanowczo. Do czego ona zmierza. - Ja ukończyłam Oxford, też z wyróżnieniem. Podróżowałam gdy mogłam, jak na razie będę w Londynie zobaczymy co dalej. A teraz wybaczcie, muszę iść.
- Dobrze było cię w końcu spotkać mała - głos siostry taki miły, jak matki mimo iż żadnego pokrewieństwa między nami nie ma. 
- Trzymaj się Skye - rodzice uścisnęli mnie mocno. - zadzwonimy jutro do ciebie w sprawie kolacji. - kiwnęłam im głową i odwróciłam się szłam dość szybko nie wiedząc dokąd zmierzam. Co ja chcę zrobić? Muszę porozmawiać z paroma osobami. Wybrałam numer osoby do której nigdy bym tak po prostu nie zadzwoniła.
- Malone - odezwał się w słuchawce twardy męski głos. Ten sam który zapamiętałam wyjeżdżając. Wtedy był jeszcze na uniwersytecie. 
- Część - szepnęłam. Trzymaj się dziewczyno - powtarzałam sobie w myślach.
- Skyler? - zaskoczony odezwał się. Nastała niezręczna cisza, nie wiedziałam co powiedzieć. On najwyraźniej też. - Co tam? - musiał to przerwać.
- Spotkałam właśnie rodziców - rzuciłam, no bo w sumie co mam mu powiedzieć? "Cześć braciszku, tęskniłam a ty?" Oj nieee.
- Kiedyś musiało to nastąpić - rzekł jego głos świadczył o tym że się rozluźnia, czyli musi być w pracy. Czym to się on zajmuje?... Wszystkim dosłownie.
- Dochodzi 12 godzina, zjemy razem lunch? - zapytałam z nadzieją.
- Nie mogę wyrwać się z pracy, ale możemy zjeść w moim biurze. Zamówię coś - rzekł. Barwny świat zaczął stawać się szary. Co ty do cholery Skye wyprawiasz?!
- Fajnie - rzuciłam. - No to jestem w drodze. 
- Do zobaczenia - rzucił i się rozłączył. 
        Czy ja dobrze zrobiłam? Rozmowa z bratem będzie trudna, nie jesteśmy już dziećmi. Już nic nas nie łączy. Nie rozmawialiśmy od świąt 2 lata temu. Ruszyłam prosto przed siebie, dobrze znajdować się w centrum. Weszłam do dużego budynku w którym mieści się firma brata. Cicho podeszłam do recepcji, zasiadały tam 2 blondynki. Odezwałam się głośno. 
- Dzień dobry! - dziewczyny spojrzały na mnie zaskoczone. - Ja do pana Malone.
- Czy była pani umówiona? - zapytała jedna.
- Owszem - tak dziewczynki, ja tu rządzę.
- Jak pani się nazywa? - zapytała druga. 
- Skyler Malone - na ich twarzach widoczne było zaskoczenie, oraz strach. Eh, mój brat prowadzi firmę twardą ręką. 
- Pan Malone panią oczekuje, piętro 16. Tam już panią pokierują - odezwała się jedna. Posłałam im tylko sztuczny uśmiech i odwróciłam się w stronę wind. 
        W windzie leciała cicha melodyjka a raczej piosenka i to nie byle kogo, a Stelli "Smile". Winda zatrzymała się na 16 pietrze, a tam kolejna recepcja, parę drzwi duży korytarz, stolik, kanapa i schody. odeszłam do brunetki siedzącej za ladą podejrzewam ze to sekretarka? 
- Ja do Maxwella Malone - odezwałam się bez emocji. Denerwuję się. Dziewczyna wstała zza biurka obczaiła mnie wzrokiem i wskazała ręką na drzwi.
- Proszę wejść szef panią oczekuje - rzekła z uśmiechem. Cóż za to jej płacą. Podeszłam do drzwi i weszłam bez pukania. Wysoki brunet, szczupły i umięśniony w garniaku. Rozmawiał przez telefon odwrócony w stronę okna.
- Ekhmm - odchrząknęłam sztucznie. Odwrócił się  w moją stronę i delikatnie uśmiechną. Ręką wskazał kanapę, na której wygodnie usiadłam. 
- Skye - odezwał się miło po skończonej rozmowie. Usiadł obok mnie i wziął w swoje ramiona. Tak oto mój brat, ten który mnie bronił, który pokazał mi świat, który dawał oparci i to na zmianę z Nickiem. - Ile to minęło od naszego ostatniego spotkania?
- 2 lata - odezwałam się nie śmiało. i rozejrzałam się  po gabinecie, jasne ściany z obrazkami, zdjęciami, ciemne meble. Tak nudno. - Wiesz pomyślałam że pora spotkać się ze starszym bratem. W sumie nudziło mi się, nie wiedziałam co zrobić.
- Dobrze cię rozumiem. Tyle razy łapałem za telefon aby z tobą porozmawiać, dowiedzieć się co słychać. - wziął głęboki oddech. - Jesteśmy rodziną.
- Max, wiem o tym, pamiętam - uśmiechnęłam się szczerze i z szacunkiem. - Jak tam w pracy?
- Ostatnio kupiłem parę firm, lubię być szefem szefów. - zaśmieliśmy się.
- A co ze Sky's? - zaskoczył mnie tym pytaniem. -  Josh mi się pochwalił. - no tak mogłam się tego spodziewać, ten to ma długi język.
- Planuję rozbudowę, ze zwykłej piekarni chcę zrobić kawiarnię - odpowiedziałam i w skrócie wyjaśniłam co bym chciała zmienić, co dodać i takie tam. Jestem pewna, że wcale go to nie interesuje.
- Zjedzmy może coś - zaproponował, skinęłam delikatnie głową i wstałam z kanapy, on razem ze mną. Podeszłam do regału, segregatory, teczki, książki. Szef szefów. - Interesują cię przelewy?  spojrzał pytająco. Wywróciłam oczami i wróciłam na kanapę. Brat podał mi pudełko chińszczyzny. Kurczak z ryżem na ostro.
- Pamiętam jak z tatą jeszcze w Birmingham jeździliśmy do chińskiej restauracji na kolacje, zawsze gdy mama wyjeżdżała - zaśmiałam się. To były kolorowe wspomnienia. Byliśmy wtedy dziećmi.
- Lubiłaś bardzo ciasteczka z wróżbą, ale niestety nie umiałaś czytać. Z Joshem lub Ivy musiałem czytać za Ciebie. - tak, on mnie nadal będzie traktował jak dziecko. 
- Miałam 5 lat, ale wiesz w końcu nauczyłam się czytać - rzekłam dostojnie z dumą. Skończyłam bardzo dobrą uczelnię. 
- A właśnie - zaczął jedząc swoją chińszczyznę. Jak zwykle opycha się makaronem z kurczakiem w ostrym sosie. - Co myślisz abym zatrudnił jakąś ładną buźkę do reklamowania firmy? Jakaś sesja, reklamy.
- Fajnie. Malone Enterprises International przyda się reklama - wepchnęłam sobie jedzenie do ust. - Masz już kogoś na oku? - Nie odpowiedział, tylko wyszczerzył swoje ząbki, obrzydliwie białe. On ma już dziewczynę do promowania firmy.
- Choć zobaczymy co jest w ciasteczkach - zaproponował, jego jadaczka ciągle żuła, nie zdziwiłabym się gdyby skończył swój lunch.
- Ja pierwsza - ucieszyłam sie, odstawiłam prawie puste pudełko na mahoniowy stolik i przełamałam ciastko. - Chcesz przeczytać?
- Ha! - krzyknął - wiedziałem tylko kłamiesz że umiesz czytać.
- Maxwell - upomniałam go. - Jesteś dorosły, a zachowujesz się jak dziecko. - On westchnął, dałam mu karteczkę.
- Coś unosi się w powietrzu - odczytał. Wróżba jak wróżba, denna i nie prawdziwa. Wzięłam jego karteczkę.
- Niedługo ktoś całkowicie cię odmieni - po odczytaniu śmiałam się aż dostałam kolkę, brat obrażony zaczął zjadać moje jedzenie. - Słyszałam że jesteś jednym ze sponsorów tego koncerty życzeń czy jak go tam.
- Bardzo szczytny cel. - odpowiedział z powagą. - Idziesz na niego?
-  Owszem, przyjaciółka mnie zaprosiła. - powiedzieć mu o Stell? a tam sam może się domyśli.
- Ja muszę dłużej w pracy zostać. - oj zapracowany kłamca. Wystarczy rzucić , że nie chce iść i koniec.  
- Jutro kolacja u rodziców, przyłapali mnie - westchnęłam. Zaczął się śmiać.
- Tak samo jak wtedy gdy obściskiwałaś się z moim najlepszym kumplem? - oj mu dzisiaj humorek dopisuje.
- My się tylko całowaliśmy! - warknęłam. Oj nie Malone, nie wpieniaj mnie lepiej. - Myśleli, że jeżdżę gdzieś po całej Europie, a tu niespodzianka jestem w Anglii. 
- To może jutro podjadę po ciebie? Pojedziemy do rodziców razem, jak za dawnych czasów? Najbardziej zżyci? A później skoczy y na tą kolację Nicka? - zaśmiałam się. On się stęsknił. Przytulił mnie.
- Oj braciszku, tęskniłam i głupio mi było się z tobą spotkać. - no cóż. Miałam moje wywody kontynuować ale przerwała nam jakaś blondi.
- Proszę Pana, przyszedł Pan White - nie no tylko nie on..
- Ja będę się zbierać - racja Skye wiej, chyba nie chcesz spotkać się z byłym.
- Zadzwonię siostrzyczko - mrugną do mnie okiem i odprowadził do drzwi. Kobieta gapiła się dziwnie. Obok niej stanął Nick
- To do usłyszenia - rzuciłam braciszkowi. - Cześć Nick - skiną do mnie z uśmiechem i znikną za drzwiami biura. 
        Weszłam zmieszana do windy, ja nad sobą nie panuję. Skye skup się!! Napiszę do Stelli, pójdę do niej, albo pojadę taksówką.

"Wpadam do ciebie zaraz, musimy pogadać."

Nacisnęłam wyślij.  Winda stanęła na parterze wyszłam z niej z uśmiechem na twarzy. Sztuczny uśmiech najlepsza broń, odstrasza każdego. 


(Stella)

        Siedziałam na kanapie pilnując dzieci gdy tymczasem mój kochany kuzyn Harper w dresach i czarnej bluzie wybiega z domu nie wiem co się stało. Zaraz ma przyjść Skyler, a ja nie ogarnięta. Chwilę później do domu wpada Alex z Harperem a za nimi Sam, Liam i Zayn. Uśmiechnęłam się speszona. Ludzie jestem w piżamce. Przyjaciele weszli do salonu i usiedli na kanapie. Izzy zauważywszy Liama zaczęła krzyczeć w jego stronę. O jaka, podrywa wujka. Annie ciągała Harpera za nogawkę więc ten wziął ją na ręce i zaczął się bawić. Moje dziecko siedziało spokojnie oglądając najnowszego I Phone.
- Stella musisz coś wiedzieć - zaczęła delikatnie Sam - ostrzegam to ci się nie spodoba. 
- Wiemy że coś jest między tobą a Harrym - odezwała się Alexandra.
- A prościej mówiąc - wtrącił się Zayn - zakończ to. 
- O co wam chodzi? - z wściekłością zapytałam. Harper spojrzał na mnie ze współczuciem. Mogę się spodziewać, że będzie gorzej niż do tej pory.  Blondynka wyjęła telefon w którym widniało zdjęcie Harrego i Nicole. - Skąd to masz?
- Byłam w sklepie a oni tam okazywali sobie bezwstydnie czułość. - wyjaśniła. Co za chuj.
- Zakończ to proszę - szepną Liam. - Nie tylko ty masz kłopoty. My też mamy. Harold stał się..
- Męską dziwką - Malik dokończył zdanie.
- No wiem jaki jest Harry lubi dziewczyny, ale... - nie wiem nawet co powiedzieć. Cholera.
- Stell, zadzwoń do niego. Teraz, a i Niall go szpieguje jakby co - Liam mój najlepszy z najlepszych przyjaciół tuż po Alex i Sam posadził dziewczynkę na kolanach Zayna i mnie lekko szybko przytulił, na pocieszenie. - Louis z Elką jeżdżą samochodem coś szykują, jakaś niespodzianka czy coś.
-Dobra zadzwonię - rzuciłam i sięgnęłam po telefon. 
- Zrób głośno mówiący - poprosiła Sam. Jeden sygnał... dwa... trzy...
- Halo - głos Harrego rozbrzmiał w pokoju. Isabelle zaczęła się rozglądać. Nie widząc bruneta zajęła się kurtką dżinsową Malika.
- Harry, chcesz mi coś powiedzieć? - trzeba walić prosto z mostu.
- Raczej nie - jego głos był zachrypnięty bardziej niż zwykle, denerwuje się.
- Wiesz, ptaszki mi doniosły że dziś chodziłeś po sklepach z Nicole, randka się udała? - brawo Stell zmiażdż go!
- Stella, to nie tak...
- A jak? Chcesz zajmować się Izzy? Być jej ojcem? - zapytałam chociaż wiem, ze odpowiedź jest prosta.
- Jestem jeszcze młody, sam nie wiem - westchnął.
- Czyli to wszystko, co gadałeś... Kłamałeś mi w żywe oczy. Ty skurwysynie! - wrzasnęłam Annie zaczęła płakać Harper poszedł z nią na górę. Moja mała dziewczynka przytuliła się do swojego wujka. - Załatwimy to trak. Odbieram ci jakiekolwiek prawa do dziecka, podpisujemy umowę poufności. Mała w urzędzie zapisana jest pod moim nazwiskiem. Kiedyś jej powiem kto jest jej tatą, do tej pory będziesz mógł ją czasem widywać. Płacisz alimenty. Moi prawnicy się z tobą skontaktują. - Rozłączyłam się z wściekłości az mnie nosi!
- Ty to przechodzisz do sedna. - zdziwił się Zayn.
- Jebnął ktoś cię kiedyś? - warknęłam. 
- Spokój - w salonie zjawiła się Susan - Stella wyluzuj zagadam z Beth ona się tym zajmie. W tym jej zaufaj, z tego co wiem pani Grey też jest prawniczką. Moja siostra zbierze najlepszych prawników z Anglii. Pomożemy ci.
        Ciotka rozmawiała z moimi przyjaciółmi, ja poszłam do łazienki wziąć kąpiel. za chwile mam przymiarkę ubrań, próbę, nagrania, spotkanie z Jamesem i Koncert. Zemszczę się na Harrym, nie daruję mu tego jak się ten pajac jebany zachował. Był ze mną po co? Dla seksu? Raczej, męska dziwka z niego! W między czasie zjawiła się Skye rozmawiałyśmy przez drzwi łazienki, dziewczyna jest bardzo zmieszana. Muszę ją jak najszybciej spiknąć z Horanem. Muszę! Wyszłam z łazienki owinięta białym ręcznikiem. Na moim łóżku siedziała Skyler. Wystraszyłam się jej, ona zaś zaczęła się śmiać.
- Tak nie ładnie - powiedziałam udając smutasa. - Będziesz dziś na koncercie prawda?
- Oczywiście - uśmiechnęła się. Jednaj jej oczy pokazywały ból.
- Co jest? -  zapytałam wchodząc do garderoby? Ukryłam się za wieszakami i przebrałam się. Włosy przeczesałam szczotką, natuszowałam rzęsy i pomalowałam usta błyszczykiem. Wyszłam i spojrzałam na przyjaciółkę.
- Stella, dobrze wiesz.. - rzuciła. - Wariuję, dziwnie się czuję.
- Często tak masz? - zapytałam. Coś nasuwało mi się na myśl.
- Jakoś od roku, wiesz stres w pracy a do tego inne moje firmy wpieniają  mnie. Odsprzedam może winiarnię bratu.
- Masz winiarnię? - zatkało mnie.
- To znaczy udział poznałaś mojego brata Josha, nasza siostra Ivy oraz brat Maxwell posiadamy udziały w rodzinnej winiarni trzy są w Anglii, a piętnaście w stanach, 4 we Francji, 5 we Włoszech. - nie wiedziałam co powiedzieć. W chuj bogata dziewczyna. 
- Zbliża ci sie okres - wycedziłam, i właśnie doszło do mnie co powiedziałam, jej brązowe oczy obczajały mnie.
- Możliwe -  powiedziała i pobiegła do łazienki. Po paru minutach wróciła. - Skąd wiedziałaś?
- Też dziwnie się czuję przed okresem - rzuciłam. - Dostałaś? - kiwnęła głową.
- Wiesz co? - dobra pora ją wkręcić w randkę. - Chcę byś kogoś poznała.
- Swatasz mnie? - zapytała podnosząc brwi.
- Może być niezła zabawa, odstresujesz się, a to naprawdę fajny gość dwa lata młodszy od ciebie, ale myślę, że to ci nie przeszkadza. - rzuciłam zadowolona, dziewczyna posłała mi ciepły uśmiech.
- Masz rację, muszę się z kimś spotkać z kimś innym niż ty albo moi popieprzeni pracownicy. - zaśmiałam sie. 
        Wzięłam brunetkę pod rękę i zeszłyśmy na dół. Zauważyłam, że chłopacy sie zmyli, a moje słoneczko grzecznie bawiło się grzechotką.  Razem z przyjaciółkami i ciotką wyszłam z domu, czekała na nas taksówka. Podwiozłyśmy Skyler do domu, mieszka w wieżowcu na 9 piętrze, w weekend wpadamy do niej na nockę. No oczywiście tylko Susan nie chciała, jej wymówką było wyjście z mężem. Oj pewnie będą sobie dzieci robić. A Harrolda dziś szlag trafi. Pojechałyśmy do mojej menadżerki na przymiarkę kostiumów i próbę. Koncert świetnie się zapowiada, już nie mogę się doczekać, aż Styles się wkurwi. AMEN!



        

poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Nowi Bohaterowie




Uwaga: Nowi bohaterowie będą już do końca związani z tym blogiem. Rozdział zostanie dodany jutro po południu :) Obiecuję - E.C


Skyler Amelia Malone 23 lata


Nickolas John White 25 lat



Maxwell Christopher Malone 25 lat 




piątek, 21 lutego 2014

Rozdział 30

(Alex)

        Jest po 3, większość z nas nie śpi. Zayn, Liam, Sam, Harper, Susan i ja siedzimy w salonie gramy w scrabble. Niall, Louis i Peter odlecieli. Cindy siedzi ciągle w tym telefonie, mała działa mi bardzo na nerwy. Gramy po dwie osoby, kto prowadzi? Oczywiście ja i Sus. Nudzi mi się już....
- Mała! - wrzasnął mi do ucha Malik.
- Jebnął cię ktoś kiedyś?! - warknęłam zła, przerwał moje święte myślenie.
- Twój ruch - rzekł cicho. A tak, zapomniałam. Spojrzałam na moją partnerkę w grze i obojgu nam zaświeciło światełko. Zaczęłam układać na planszy słowo "zabiję".
- Alex - rzuciła Sam - chodź skoczymy do kuchni, po coś do picia.
- Ale mamy tutaj piwo i... - brunetka Liamowi perfidnie przerwała zatykając jadaczkę. Wywołało to u mnie śmiech, ale chwilowy. Wstałam i grzecznie skierowałam się do kuchni. Nie wiem o co chodzi.
- Musisz mi chyba coś wyjaśnić - rzekła. - Nie jestem głupia, maturę zdałam z bardzo dobrym wynikiem. Co ci Malik zrobił?
- Tego nie rozumiesz? - zapytałam, ona tylko pokręciła głową. - Od czasów Włoszech unikam go, nienawidzę tego perwersyjnego fiuta. Jedna dla niego to za mało, a obu mieć nie będzie. A niech piekło go pochłonie - westchnęłam tylko. Mam nadzieję, że to koniec pytań.
- A co cię łączy z Harperem? - właśnie piłam fantę, którą się zadławiłam, przyjaciółka poklepała mnie po plecach. Już dobrze.
- Nic - odpowiedziałam odwracając wzrok. Zaczęłam grzebać w jednej z szafek w poszukiwaniu czegoś. 
- Mnie nie oszukasz - pociągnęła mnie za rękę tak, że patrzyła mi prosto w oczy.
- No bo... - jak mam jej to do cholery powiedzieć. - My... no... a on, że to...pff - odwróciłam się do szafki, wiedziałam, ze tyle wystarczy by zrozumiała. 
- Kiedy? - ups nie zdziwiło jej to?
- Z przedwczoraj na wczoraj - szepnęłam cicho. Wstyd mi za to, ale wiem że to musiało kiedyś wyjść na jaw. 
- A teraz będziesz traktowała go jak powietrze?
- To aż tak widać? Miałam trzymać buzię na kłódkę. Ty też masz trzymać. - zagroziłam jej palcem. Usłyszałam pukanie do drzwi.  - Kogo o tej porze niesie? 
- Może jak Lou odwoził Elkę to czegoś zapomniała? - zapytała Sam. Nie to niemożliwe. Wystraszyłam się. Wybiegłam z kuchni i poleciałam do salonu.
- Chłopaki - zwróciłam sie do bandy - chodźmy może na górę pogrzebiemy u Stell w rzeczach. - wiedziałam ze to załatwi sprawę. Chłopaki nie protestowali. Ja postanowiłam otworzyć. - Sam, kryj mnie. - dziewczyna wzięła w rękę gitarę stojącą w salonie i szła za mną. Otworzyłam drzwi.
- Skye? - rzuciłam zdziwiona. Dawno jej nie widziałam. Przez półtora roku zdążyłam z Samantą ją poznać. Przyjaciółka rodziny White i Johnson. - Co tu robisz? - wpuściłam ją do środka.
- Hej dziewczyny - przywitała się z nami. - Szukam Stelli, muszę z nią bardzo poważnie porozmawiać.
- O tej porze? - zdziwiona Sam już w ręku trzymała iPhona i wysyłała naszej przyjaciółce wiadomość.  - Może my możemy ci jakoś pomóc? 
- Sorry, ale nie. - wzięła głęboki wdech była zmachana. 
- To może napijesz się czegoś? - zapytałam prowadząc dziewczynę do kuchni, nalałam jej do szklanki napoju, a ona upiła kilka łyków.
- Gdzie Stell? - zapytała rozglądając się.
- W szpitalu - dobiegł do mnie głos Susan. Przytuliła ona naszego gościa. - Coś się stało z Izzy, ale już jest dobrze. Co cię do nas sprowadza?
- Jest sprawa - powiedziała brunetka i dopiła swój napój. - No bo Nick się żeni. - rzuciła. I to ma być ta sprawa? Coś tam słyszałam o tym gościu Harper Louisowi coś opowiadał i wpadł do nas.
- Skąd wiesz? Nie możliwe, powiedziałby siostrze - Sus zaczęła nerwowo grzebać w kieszeni swoich dresów szukając telefonu. Ohoo chyba szykuje się rozmowa z kochanym braciszkiem.
- Dostałam dziś zaproszenie od niego na kolację mającą na celu zapoznanie się z rodziną Cassidy i ogłoszą wszem i wobec zaręczyny, a za miesiąc kolacja próbna do wesela i ślub. - Sus otworzyła oczy ze zdziwienia. - Jak to mówią cicha woda brzegi rwie. 
- Dlatego przyjechałaś do Londynu? - zapytałam badając twarz dziewczyny, miała troszkę ciemną karnację.
- Jestem tu od miesiąca Nick pomógł mi się ustawić - bohater z niego czy co? - No wiec nie będę wam przeszkadzała i będę lecieć, jak Stella wróci niech zadzwoni. Dobranoc. - wybiegła z mieszkania wsiadła w samochód i odjechała.
        To było bardzo dziwne. Ok ale czym się przejmować to ja nie wiem. Nie będę mieszała się w ich sprawy. Spojrzałam na zegarek, parę minut po czwartej. Poszłam schodami w górę prosto do swojego pokoju. Straszny tłum się tu zrobił, a ja odkąd tu jestem nawet nie widziałam się z mamą. Potem do niej zadzwonię i się z nią spotkam.


(Stella) 

        Szpital, córeczka i Harry. Próbowałam spać, lecz co chwila się budziłam. To wszystko... Niezłe będzie zamieszanie, a dziś muszę iść nagrywać z Jamesem. Dasz rade bądź twardą suką - szeptało mi coś w głowie. Tak to moja chora psychika. Moje maleństwo nie ma już gorączki wszystko jest w porządku, lekarz jeszcze ją bada, jest przy niej ten wysoki, w pewnym sensie seksowny brunet. Ale ja głupia, aż nie mogę w to uwierzyć. Tak obserwuję ich przez szybę i żałuję tego że jestem sławna, gdybym zostawiła rok temu ich w spokoju gdybym się hamowała było by inaczej. 
- O czym tak myślisz? - usłyszałam głoś menadżerki. Dzwoniłam do niej by przyjechała.
- O niczym - rzuciłam szybko i wróciłam do mojej nudnej poplątanej rzeczywistości.
- Jesteś w stanie nagrywać? - zapytała dokładnie mnie obserwując. Pewnie mam włosy jak pudelek i straszne cienie pod oczami.
- Oczywiście już się nie mogę doczekać - uśmiechnęłam się sztucznie. Ona nie jest głupia się na to nie złapie. 
- Kłamiesz, przecież widzę.
- Będziemy nagrywać skontaktuj się z ludźmi Jamesa i powiedź że będziemy  - chce nagrywać, na prawdę ale zmęczona jestem.
- A co z twoją płytą? - zapytała, chociaż znała odpowiedź. - Za dwa tygodnie mieliśmy kręcić pierwszy teledysk a nawet nie nagrane są wszystkie piosenki. A jeszcze musimy tą dopracować. Nie żeby coś ale nawet twój ojczulek się nie cierpliwi. Dziś tylko nagramy brakujące części "Lifesaver", a za dwa tygodnie teledysk do niej. Rozumiesz? - zapytała. Owszem i wszystko zaniedbuję.
- Tak - rzuciłam. W tym czasie wyszedł Harry z naszym maleństwem uśmiechającym się słodko do mnie. Wzięłam dziecko na ręce i mocno przytuliłam.
- Czekaj - Harry zaczął grzebać po kieszeniach spodni i po chwili wyjął z nich telefon, szybko zanim zdążyłam zareagować jakkolwiek, cykną zdjęcie. 
- Ja cię zabiję - mruknęłam, ale on tylko się zaśmiał.
- Ale nie jesteś za wczoraj zła - zauważył. Czyżby chciał złości?
- A skąd ten pomysł? - zapytałam podchodząc bliżej niego. Nadepnęłam mi na stopę dość mocno, on się skwasił. 
- Bolało - rzekł smutno.
- Przeżyjesz kochanie - szepnęłam. - Wychodzimy?
- Jasne - rzuciła Tara pisząc maila w telefonie. - Wiecie że pod szpitalem kręcą się tabloidy? Wychodzimy przez garaż ok? - skinęliśmy głową. Harry wziął ode mnie Izzy, ja złapałam tylko torebkę którą nałożyłam na ramię i kurtkę zawiązując sobie w pasie. 
        Pospieszyliśmy do wyjścia, na parking zjechaliśmy windą. Dużo pojazdów i brak żywej duszy prócz naszej czwórki. Isabelle zaczęła zagadywać (na własny sposób) Hazze. Śmiesznie to wyglądało jak on rozkmianiał co dziecko może mieć na myśli.  Wpakowałam się do samochodu chłopaka, dziecko zapięłam w foteliku. Lokaty usiadł za kierownicą i wyszczerzył do nas te ząbki. Odpalił samochód i wyjechał, za nami jechała Tara. Jedziemy prosto do domu... Oj jak miło.
        Na mojej posiadłości stało sporo pojazdów. Cadillac Nicka, Wynajęty samochód Sua i Petera, samochód Louisa, samochód Liama, Samochód moich rodziców, rodziców Harpera, no i mój, ktoś wyciągną mojego mustanga. Chyba nawet wiem kto... Zaparkowaliśmy przy bramie i wyszliśmy z pojazdu, wyjęłam Ize i zatrzasnęłam drzwi. Pospieszyłam w stronę domu, gdy tylko tam weszłam usłyszałam hałas krzyki śmiechy... Harmider.
- Co tu się dzieje! - wrzasnęłam wchodząc do salonu. - Ktoś mi wyjaśni? - stałam w progu i cała kipiałam ze złości. Ludność Siedziała gdzie tylko mogła.
- Daj ją - wzięła ode mnie maleństwo. - Nakarmię ją kaszką, Annie już jadła. - poleciała do kuchni. Tak wiem że chce ode mnie uciec. Harry nadal stał za mną.
- Co z Izzy? - zapytała mama. A co ja to!
- Już nic - rzekłam i obczaiłam moich gości. - Cześć babciu - rzuciłam. - Co tu robisz?
- Nick mnie przywiózł a tak w odwiedziny. - wzrok przeniosłam na młodszego brata mojej matki. Chuj! Stał z jakąś dziewczyną, a tak Sam coś wspomniała, narzeczona.
- Żenię się - powiedział chłopak podchodząc i tak na marginesie on jest 3 lata starszy od Louisa.
- Miło - kto by pomyślał że on w końcu się ustatkuje.
- Wiem co sobie myślisz.. - serio? no chyba nie wie co myślę.
- Temu w moim domu jest jakiś zjazd rodzinny? - zapytałam on skiną głową, już miałam się zamachnąć i mu przyłożyć ale Styles powstrzymał mnie szczypiąc w plecy. Podeszła do nas owa blondyna. 
- Stell poznaj Cassidy, moja narzeczona - uśmiech z ust mu nie schodził, wymusiłam się na udawany zachwyt. 
- Miło - powiedziałam pod nosem.  Dał mi zaproszenie - w piątek wieczorem robimy wielkie spotkanie rodzinne, kuzyni też przyjadą.
- Boże - mruknęłam. - Widzieliście Harpera? 
- Poszedł na górę - puściła mi oko ciocia Audrey. 
- Przepraszam was bardzo ale muszę porozmawiać ze znajomymi.  - rzuciłam pociągając Harrego za rękę w stronę tarasu, machnęłam do Louisa, Zayna i Nialla.
- Co jest? ja chcę wrócić - zasmucił się Lou.
- Dorośnij może... Nikt nie nabiera się na ten udawany smutek - warknęłam.
- Już się zamykam - szepną cofając się o dwa duże kroki. 
- Co wy tu jeszcze robicie? - zapytałam.
- Czekamy na was bo Alex wyszła, musiała z mamą porozmawiać. Liam i Sam poszli w miasto, zostawili nam samochód - Wyjaśnił mi Malik. - Ale wiesz.. Alexandra mnie nie lubi. 
- Nie dziwię się. Chłopaki wracajcie już do domu połóżcie się spać - dałam im pomysł nie do odrzucenia. Zgodzili się. - Harry, ty też.
- Ale ja nie chcę - walnęłam go w ramie, przypomniał sobie że jego rodzice mają przyjechać a dom trzeba ogarnąć. 
        A ja postanowiłam zrobić porządek z rodzinką, czyli ich 
poprosić, ale ciotka z wujkiem sami wyszli zanim zdążyłam coś powiedzieć, nick odwiózł dziewczynę a rodzice z babcią się zabrali, zostałam z Susan a Peter wyszedł z psem. Poszłam do kuchni... Moja gwiazdeczka zajadała się kaszką i śmiała się, jedzenie jej wylatywało z buźki, coś mi mówi, że będę musiała zmywać podłogę. Opowiedziałam mojej młodej cioci o tym co i jak było w szpitalu, zapewniła że będzie mieć oko na mojego skarba. Super jej mała śpi a moja chce się bawić. Susan poszła z nią do salonu gdzie jest troszkę zabawek włączyła muzykę a dziewczynka już wpatrzona w TV zaczęła machać rączkami i mruczeć po swojemu. Zrobiłam zdjęcie...
        Poleciałam na górę, weszłam do łazienki i stwierdziłam że moje odbicie jest hmm.. masakra, zmyłam wczorajszy makijaż i weszłam na chwilę do pokoju, po szlafrok i czystą bieliznę. Rozebrana już weszłam pod prysznic, ciepła woda otulała moje ciało, lawendowy żel wchłaniał się w moją skórę, a moje włosy pachniały jabłkami. No i pęknie, użyłam jeszcze odżywkę tego samego zapachu.
        Owinęłam się ręcznikiem i rozczesywałam włosy, nie były już kręcone, tylko proste, takie jak lubię. Szybko się wytarłam, włożyłam kremową bieliznę i założyłam szlafrok. Wyjęłam z szafki suszarkę i wysuszyłam włosy.  Twarz nakremowałam i nałożyłam podkład, następnie powieki pomalowałam brązowym cieniem. Dodałam jeszcze kreskę eyelinerem, pomalowałam rzęsy. Na policzki walnęłam trochę różu i jest pięknie. Weszłam do swojej garderoby i wybrałam zestaw w który mam się ubrać. Tęsknię za moją starą garderobą, z chęcią wprowadziłabym się znowu do rodziców. Spakowałam do torebki portfel, telefon, kosmetyczkę, perfumę, szczotkę, chusteczki. Przeciągnęłam szybko błyszczykiem po ustach i zeszłam na dół, gdzie moja córeczka spała w ramionach mojej ciotki. Kolejne zdjęcie zostało zrobione. Tym razem udostępniłam je na facebooku, twitterze i instagramie. Cmoknęłam małą w czoło, a Susan przekazałam wszystko co powinna robić podczas mojej nieobecności, a i że El ma wpaść i możliwe Harry.  
        Wsiadłam do samochodu który po mnie przyjechał, kierował ochroniarz, z tyłu już siedziała Tara. Przywitałam ją ciepłym uśmiechem i rzuciłam "Siema" masywnemu mężczyźnie - Berry, dziwne ma imię. 
Wtedy dostałam smsa, od Hazzy...

"Hej. możemy wpaść? Chcę przedstawić mamie Isabelle"

Wysłałam mu odpowiedź:

"Jestem w drodze do studia, nagrywam z Jamesem. Wpadajcie, Susan jest w domu"

Kolejnego smsa nie dostałam. Schowałam i wyciszyłam telefon na polecenie menadżerki, jutro 1D ma próbę i wieczorkiem grają koncert, będę ich supportować. Mogę zaśpiewać piosenki z nowej płyty. A z chłopakami zaśpiewam jakąś piosenkę nie wiem jaką... Jakaś tajemnica. A na koncert sprowadzę Skye, muszę się z nią skontaktować, ale to jak będę miała przerwę. Jej, nagrywam z Jamesem Arthurem, chłopak jest genialny, jestem jego fanką. Ciekawe jak zareagowałby gdybym poprosiła go o autograf. Nie, nie będę się ośmieszać. Mam nadzieję że na jednym z moich koncertów będzie mnie supportował. 
        W studio byliśmy 10 minut przed czasem spotkania. Poszłam za Tarą która prowadziła mnie do sektora B, tam nagrywa James, ja będę nagrywała swoja płytę w A. W pomieszczeniu, był mój prawnik, inny facet, który również był prawnikiem, James, jego menadżer i dźwiękowcy. Przywitałam się z każdym uściskiem dłoni.
- Stello - zaczął mój prawnik - jak już dobrze wiesz James chciałby mieć twój głos na swojej płycie. Czy masz coś przeciwko temu? 
- Nie - rzekłam z uśmiechem. - Z chęcią użyczę głosu.
- Świetnie - wtrącił menadżer chłopaka. - Proszę podpisz umowę, twój prawnik już ją przeczytał. Warunki były ustalane z twoją menadżerką. - spojrzałam na mojego prawnika.
- Nie zauważyłem żadnych przeciwwskazań - rzekł. Tara przytaknęła mu, ja chwyciłam długopis i machnęłam swój podpis na dokumencie, nie chciało mi się czytać, ufam mojej przedstawicielce, ale nie prawnikowi. 
- Super - wtrącił James. Zdjął swoje okulary i zmierzwił włosy. - To może zaczniemy nagrywać? - zwrócił się do mnie.
- Jasne - uśmiech nie schodził ze mnie, dobrze że nie czerwienię się. - Jak dziwnie zabrzmi to że jestem twoją fanką? - zapytałam. Stella głupia jesteś.
- Fajnie - zaśmiał się - Tez jestem twoim fanem - tego wyznania się nie spodziewałam, więc posłałam mu tylko uśmiech. 
        Jeden z dźwiękowców podał mi tekst piosenki, tak, czytałam już go w smsie od Tary. Swoją partię znałam będę śpiewała:

"Keep soaring
Keep song - writing
My recovery"

        A potem jeszcze zaśpiewam z Jamesem zwrotkę, ale mój głos będzie w tle. Nie mam nic przeciwko temu, że choć raz nie będę w centrum. Najpierw polecono nam byśmy zaśpiewali tylko przy akompaniamencie gitary, tak też zrobiliśmy i wyszło nie źle. Głosy się ładnie zgrały. Wiec James pierwszy wszedł do kabiny i zaczął śpiewać, ja słuchałam i powiem, że będę mieć jazdę na tą piosenkę, serio. Potem ja weszłam do kabiny i śpiewałam, cały czas poprawiano coś więc swoje części zaśpiewałam z jakieś 12 razy. Wtedy już byłam wolna, mogłam iść, ale zostałam i słuchałam jak James śpiewa.  Jego płyta niedługo ma premierę szybciej niż moja a ta piosenka to taki bonus. Po skończonym nagraniu, zamieniłam parę zdań z piosenkarzem i stwierdziliśmy, że jak coś będziemy kontaktować się przez naszych przedstawicieli. Cyknęliśmy jeszcze fotkę, która znajdzie się na oficjalnej stronie wytwórni płytowej, całe szczęście ze nagrywa w wytwórni ojca. Pożegnałam się z każdym i ruszyłam do swojego sektora. 
- I jak? - zapytała Tara.
- Dobrze - uśmiechnęłam się promiennie. - Dzwonił ktoś do mnie?
- Harry, wyszli wszyscy sobie na spacerek spokojnie nie będą podejrzewać, ze... - ściszyła głos do szeptu - on jest ojcem.
- Dobrze - mruknęłam, a miał nie wychodzić. Mam nadzieję że wzięli ze sobą psiaka, bo jak nie któreś będzie sprzątało gówna z dywanu. - Zadzwoń do mojego taty i powiedz że resztę płyty możemy nagrać szybko o ile wyśle dźwiękowców na szkolenie.
- Ciebie też denerwują te wady? - zapytała i przewróciła oczami.
- Bardzo - westchnęłam - Załatw by było dobrze, chcę wrócić do domu do córki, a i jutro przecież koncert jest, będę musiała wykombinować z Alex jakieś ubrania. Z racji że będzie dużo dzieciaków ubiorę się grzecznie. - Kobieta zaśmiała się 
- Objawia ci się słowotok - nadal się śmiała, chwile potem dołączyłam ja, ale przestałam gdy na drodze stanął nam mój tatuś. 
- A dokąd to? - zapytał.
- Do studia, trzeba płytę nagrać. A i weź załatw by ci dźwiękowcy w końcu nauczyli się ustawiać przyciski. - warknęłam.
- Spokojnie - zaśmiał się, co ja tak śmiesznie wyglądam? - załatwione, nie tylko ty się skarżyłaś, zatrudniłem nowych. Tamci będą montować składankę. - No i super, zaśmiałam się. Ojciec poszedł do biura, ja weszłam do "mojego" pomieszczenia. 
        Tara zaczęła zagadywać osoby będące w pomieszczeniu, sprawdza ich. Gdy stwierdziła, że mogą być weszłam do kabiny i już rozbrzmiały pierwsze dźwięki mojej piosenki... "Lifesaver".  Zaczęłam śpiewać i chyba za bardzo się wczułam. Potem przesłuchałam i dość dobrze wyszło ale są potrzebne poprawki, no jak zawsze, ale nie będę musiała 10 razy nagrywać, jak dobrze pójdzie nagramy jeszcze jedną lub więcej piosenek. Weszłam ko kabiny i jeszcze raz zaśpiewałam tym razem wyszło wspaniale, ale dla potwierdzenia jeszcze raz zaśpiewałam. potem nagraliśmy, takie chórki. Wyszło super. No to zostało nam jeszcze parę. Teraz nadszedł czas na "The Moment" ta piosenka wiele dla mnie znaczy, napisałam ją jak Izzy miała 2 miesiące. Z dedykacją pewnej osobie, która w moim życiu odgrywa wielką rolę i zostanie anonimowa. Zaczęłam śpiewać, na tej piosence bardziej się wczułam bo aż popłynęły mi łzy. 

"All we have is this moment
Tomorrow's unspoken
Yesterday is history
So why don't you be where with me?"

        Tę piosenkę, nagrywaliśmy więcej razy ponieważ albo się zacięłam albo się wczułam, ale potem doszło do mnie że to już jest za mną (w pewnym sensie). Płyta będzie nosiła nazwę tej piosenki. Oświadczę to jutro oficjalnie na koncercie. Mój zespół ma nuty do wszystkiego, więc możemy już zacząć grać. Chórki poszły sprawnie. Potem przesłuchaliśmy co mamy do tej pory, kilka piosenek nagrałam gdy byłam w ciąży. Wiec zostały nam jeszcze dwie, ale to już jutro. Potem nagra się jakieś brakujące części i możemy zacząć kręcenie teledysków i promocję płyty. Wyszłam se studia jakoś przed 18, przeciągnęło się nam trochę. Ochroniarz  odwiózł mnie do domu. Tara ma teraz zabrać Alex na rozmowę, przyjaciółka ma pracować jako jedna z moich stylistek, fajnie że to ona, tamta nie zna się na moim stylu, fakt ubrania zawsze wybieram ja. 
        W domu słyszałam rozmowy, komuś temat się kręci najwyraźniej. Chcę zobaczyć moją córeczkę. Zdjęłam buty i zostawiłam je w koncie. Skierowałam się do salonu, gdzie toczyła się zawzięta dyskusja. A tam...
- O jesteś już - zaczął Harper wstając z fotela. - Masz  gości, wpuściłem ich. 
- Fajnie - wysapałam, jestem nie źle zmęczona. Z kanapy wstał Harry i podszedł do mnie, spojrzałam porozumiewawczo na Alex, by poszła na górę się szykować.. Zrozumiała moje spojrzenie i pobiegła. Dwie małe dziewczynki bawiły się w kojcu. Sus czuwała nad nimi.
- Stell - zaczął z powagą. Mam się bać? - To moja mama. Mamo, a to jest Stella.
- Nie spodziewałam się, ze tak szybko będę babcią. - powiedziała mama bruneta ściskając moją rękę. Isabelle widząc mnie zaczęła piszczeć. Wyjęłam ją z kojca i mocno przytuliłam. Tęskniłam ja moją kruszynką.
- Ja tego nie planowałam - rzekłam, co na jej twarzy wywołało zaskok, mimo to nadal się uśmiechała. 
- No wiec - westchną Harry widząc mój wzrok. - Tamten to mój ojczym - wskazał na mężczyznę rozmawiającego z Peterem i Harperem. 
- Miło mi - państwa poznać starałam sie to powiedzieć tak milutko, ale nie wyszło.
- Zmęczona? - zapytał lokaty. Oparłam głowę o jego ramię, a Izzy bawiła się moimi kolczykami. 
- Bardzo - szepnęłam. - Może pani się czegoś napije? Kawę, herbatę, sok, coś alkoholowego, może wino? 
- Poproszę herbatę - rzuciła miło. Podejrzana jest jak dla mnie.Dziewczynkę posadziłam Harremu na kolana i pobiegłam do kuchni. Nastawiłam wodę, po chwili poczułam czyjeś ręce na biodrach.
- Co ci jest? - zapytał chłopak.
- Nic, jestem tylko zmęczona - rzuciłam opierając się o blat. 
- Co jeszcze? - dopytywał się.
- Czuję się dziwnie, tak nieswojo. 
- Ona nie jest taka zła.  - zapewniał mnie. - Zobacz - odwrócił mnie w swoją stronę. Posłał uśmiech, a ja wargę przegryzłam. Pokazał palcem w stronę salonu, jego matka zabawia naszą córkę. Uśmiech nie chciał mi z twarzy zejść. - Teraz mi wierzysz? - Nie odpowiedziałam. Zalałam wodą herbatę i poniosłam do salonu.
- Proszę powiedziałam stawiając gorący płyn przed kobietą. Dziewczynka wyrwała się swojej babci i wolała iść do mnie na ręce. - Izzy, może pora na mleko? - dziewczynka mocno mnie tuliła i tarła oczka, śpiąca ale najpierw musi zjeść. - Sus, będziesz karmiła Annie?
- Tak, zrobić tobie też mleko? - zapytała. Skinęłam do niej głową mówiąc ciche "dziękuję". 
- Trochę niezręcznie prawda? - zapytała mama przyjaciela, widząc moją minę.
- Trochę - rzekłam. - Już sporo mnie oceniono na temat dziecka, więc jeśli by pani mogła...
- Ja cię nie oceniam - uśmiechnęłam sie. - Cieszę sie, ale moglibyście być starsi trochę i może tak związani ze sobą. 
- To nie takie proste - rzuciłam. - My się przyjaźnimy, nie chcę aby nasze relacje się zepsuły. Isabelle ma kochających rodziców to najważniejsze. - dziewczynka zaczęła bawić się bransoletką na ręce Harrego. 
- A wasze szczęście? - mama Harrego nie ustępowała. 
- Mamo - westchnął Hazza. - Przestań.
- Spokojnie. - zwróciłam się do chłopaka i złapałam go za ręką, nasze palce się splotły, mnie przeszedł dziwny dreszcz, aż uśmiechnęłam się do tych jego zielonych oczu. - Na razie najważniejsza jest mała, a my oboje pracujemy. 
- Dużo czasu razem spędzacie - zauważyła, zaśmiałam się. - A tak ładnie razem wyglądacie. - oj niech ona przestanie słodzić bo sie poryczę. - Mam nadzieję, ze choć trochę będziecie razem. 
- Trochę? - nie wiem co miała na myśli, można być choć trochę razem?
- Mam na myśli to że nie musicie się przyznawać. Ale między wami coś jest, sposób w jaki na siebie patrzycie, wasze zdjęcia też. Tacy szczęśliwi razem. 
- To nie ważne, teraz trzeba skupić się na dziecku. - powiedziałam, nie miałam zamiaru kontynuować tego tematu, jest dla mnie trudny, ponieważ. 
        Ja i Harry nie możemy być razem a ludzie i tak będą próbowali nas łączyć. Tak nie może być. Ale przyznam... czuję coś... Coś innego takiego, fajnego. Gwiazdeczka znacznie nas do siebie zbliżyła. Dane jest jej może stworzyć z nas prawdziwą rodzinę. Stella idiotko co ty pierdolisz! - mój wewnętrzny głos darł się. Następnie temat przeniósł się na muzykę, opowiedziałam o nowej płycie, o tym, że jutro supportuję chłopaków. Nie zdradzałam o czym są piosenki, to zostanie tajemnicą do jutra. 
        Rodzice Harrego poszli ok 23, do tego czasu próbowałam jakoś się trzymać i mnie olśniło strzelę se tatuaż. Never Give Up na nadgarstku, a na drugim Destroy What Destroys You. Ale to innym razem. Z Susan szczerze porozmawiałam opowiadałyśmy sobie o dzisiejszym dniu. Teraz dotarło ze moje życie jest monotonne. Nie jest takie jak przed rokiem, próbuję sie odizolować, jednak nikt mi na to nie pozwala. Dobrze inaczej wpadnę w depresję i będę wpychać się Harremu pod kołdrę. A własnie sms:

Od Harrego:
"Śpisz? xoxo :D"

Ja:
"Jeszcze nie, a co? :)"

Harry:
"A kiedy będziesz sie kładła? :D"

Ja:
"Zaraz"

Harry:
"Czekaj na mnie" - to mnie zdziwiło, chce dziś ze mną spać.

Ja:
"Czekam <3"

        Harry, po 10 minutach przyjechał do mnie. Po cichu wpuściłam go do domu i powędrowaliśmy do mojego pokoju. Przeniosłam tu nawet łóżeczko maleńkiej aby mieć blisko. Harry wziął ją na ręce i przyglądał się jakby chciał ją zjeść. Zrezygnowana pokręciłam głową i weszłam do łazienki. Zmyłam makijaż, umyłam zęby, wzięłam szybki prysznic i włożyłam swoją piżamkę. Weszłam do pokoju i zobaczyłam Harrego trzymającego w rękach mojego tableta.  Położyłam się obok niego i zobaczyłam co robi, dodał zdjęcie na fb i tt. Moje i Izzy, te które zrobił dziś. Mimo iż powinnam teraz go za to zabić nie zrobiłam tego, nie mam siły. Ułożyłam się wygodnie, on mnie objął i usnęłam.


_________________________________________
       Mamy nowy rozdział :) zbliżamy się ku końcowi.
Nie wiem ile jeszcze rozdziałów powstanie, 
ale dziękujemy że czytacie:)
Przepraszam że rozdział taki nudny,ale ciężko mi go było pisać.
PS.Sorry za błędy. Komentujcie <333

E.C

czwartek, 13 lutego 2014

ZWIASTUN


Zanim pojawi się nowy rozdział, zapraszamy do obejrzenia zwiastunu naszego opowiadania, który został wykonany przez Natalię, za co bardzo jej dziękujemy :)







poniedziałek, 3 lutego 2014

Rozdział 29

(Stella)
         
        Siedziałam właśnie na na krześle z moim imieniem zajmowała się mną stylistka Lou, Tara poszła na parking czekać na Alex, która spóźnia się. Stylistka rozczesała moje poplątane włosy i zawinęła pasma na lokówkę. Zapewne wyglądam jak pudel, ale według niej jest super. Makijaż zrobiła mi Joanna, dziewczyna z mojej ekipy przygotowawczej. Dostałam do ubrania boski strój. Już się nie mogę doczekać, aż te zdjęcia będą w necie.  Ta sesja ma na celu zwiastowanie mojego powrotu, nowej płyty i tego że nadal robię zamieszanie. Do tego celu potrzebna mi blondynka. O... idzie :)
         Moja ekipa obległa szybko przyjaciółkę, a ja dołączyłam do menadżerki rozmawiającej z dziennikarzem będą za nami dziś chodzić pismaki i fotografowie.
- Stella,  zanim wyszykują Alex zróbmy wstępny wywiad, Ok? - zapytała grzebiąc w telefonie i co chwila wykonując telefony. Miałam właśnie rozmawiać z dziennikarzem Cosmopolitan, nie miałam jeszcze wywiadu w tej gazecie, muszę pokazać się z jak najlepszej strony. Nie boję się, chcę być sławna póki mogę.
- Więc możemy zaczynać? - zapytał mężczyzna po 30 z dyktafonem w ręku, obok stalą kobieta z aparatem. 
- Oczywiście - odpowiedziałam z uśmiechem, wtedy błysnął flesz.
- Nasza gazeta charakteryzuje się modą, emocjami i pikantnymi szczegółami. Chyba cię to nie wystraszy? - zapytał włączając dyktafon.  
- Oczywiście, że nie. - zaśmiałam się.
- Stello, jesteś młodą piosenkarką, jak doszło do tego, że postanowiłaś ujawnić światu swój talent? - zapytał patrząc wyczekująco, a ja zaczęłam opowiadać. Nie raz wygłaszałam wywiad na ten temat.
- Pochodzę z muzycznej rodziny, ojciec i przyszywany wujek wprowadzili mnie w to jak byłam małą dziewczynką. Pokazali mi muzyczny świat. Czuję się w nim doskonale, nie wyobrażam sobie życia bez śpiewania. Oczywiście są momenty kiedy mam wszystkiego dość. Np gdy trzeba 10 razy nagrać jedną piosenkę, bo to płytka porysowana, złe dźwięki, płyta zgubiona... Ostatecznie do śpiewania namówił mnie przyjaciel, z którym ostatnio mam trochę na pieńku ale wszystko idzie we właściwym kierunku. Nie miałam problemu aby zaistnieć w show biznesie. Moja rodzinka ucieszyła się na te wieści. - powiedziałam przyglądając się dziennikarzowi
zapisującemu coś w notatniku.
- No właśnie przyjaźń, rzecz bardzo ważna. Nawet taki człowiek jak ja mam przyjaciół. A kim są twoi? - zapytał to pytanie zaskakujące.
- Lubię ludzi, szczerych, otwartych, dobrych, rozrywkowych, spokojnych. - powiedziałam z uśmiechem. Eh co miałam odpowiedzieć niby? wymieniać z imienia? oj nie.
- Zdarzają się kłótnie? - zapytał podejrzliwie.
- No tak, - rzuciłam. - Przyznasz, ze wszędzie znajdzie się coś co nie będzie pasowało. Czasem trzeba dać czas aby się wszystko ułożyło, ale w moim przypadku czasu nie ma. Jestem niecierpliwa, jak cholera - rzuciłam szczerze od niechcenia. Facet zaśmiał się. Dołączyła do nas moja przyjaciółka wyglądająca zajebiście.  - To jest Alexandra Grey, studiuje w Mediolanie. Jest projektantką - przedstawiłam koleżankę i poproszono nas byśmy zapolowały. 
- Miło mi cię poznać Alexandro - rzucił facet. - Po waszych strojach do sesji mogę poznać, że macie odmienny styl. Alexandro jakie lubisz ubrania? 
- Uwielbiam kolory, ale również klasyczną czerń... Ubieram się zależnie od humoru czasem mam ochotę na luz to nosze leginsy lub dres, ale zazwyczaj powiedzmy że targają mną emocje. Ostatnio można sie wszystkiego spodziewać. Postanowiłam trochę pomieszać style. Eleganckie bluzki do potarganych spodenek i czarnych trampek. To takie w stylu Stelli, ale przyjaźń z nią psuje ludzi - rzuciła dziewczyna za co dźgnęłam ja w bok. 
- Stello tobie często robiono zdjęcia w czymś czarnym lub czerwonym. To twoje ulubione kolory? 
- Tak uwielbiam tą czerń, wściekłą czerwień, bordowy, biały i niebieski. Ostatnio przerzucam się na beż. Ciekawe co z tego wyjdzie - zaśmiałyśmy się. 
- Czy zdarzają się między wami śmieszne momenty? - zapytał ruszając brwiami. Alex wzruszyła ramionami ja zaczęłam się śmiać. 
- Pewnego dnia, w Vegas znajomi i mój kochany kuzyn wkręcili mnie, że wzięłam ślub, Alex robiła za druhnę. Powiem tyle więcej nie tknę alkoholu w baaardzo dużej ilości, bo znowu zostanę wkręcona. 
- Stello, podobno masz dziecko. Kto jest ojcem? Muzyk, chłopak z boysbandu? 
- Mam pół roczną córkę Isabelle i nie powiem kto jest ojcem chciałabym, aby to zostało zatajone dla osób spoza mojego otoczenia. - rzekłam rozdrażniona. Facet wpieprza się z butami w moje życie, ale jestem sławna.
- Więc jest nim normalny facet? - zapytał.
- Tak - odpowiedziałam stanowczo.
- A słyszałem, że będziesz nagrywała nową płytę. Wyjawisz jaką będzie nosiła nawę? 
- Nagrywam płytę od tygodnia. Niestety na razie nie wyjawię nazwy będziecie musieli trochę poczekać. - rzuciłam i puściłam oko do aparatu.
- Alex a ty znasz nazwę płyty? - zapytał z nadzieją.
- Niestety nie znam, ale jak się dowiem pierwszemu powiem tobie - oboje się zaśmiałyśmy, facet się speszył. Brawo mała. 
- Nasi czytelnicy chcieli by poznać wasze zdanie na temat sex ankiety - rzucił. Kurde w Cosmopolitan zawsze jest o tym mowa. - Zadam wam kilka pytań. 
- Czy kochacie się z partnerami częściej niż raz w tygodniu? - zapytał z uśmiechem. Odpowiedź jasna...
- Nie - powiedziałyśmy jednogłośnie. 
- Macie swoje ulubione pozycje? - zapytał licząc na fascynującą odpowiedź. Ok dam mu taką.
- Lubię tradycyjną pozycję. Ja na dole, on nade mną. Czasem ja na górze. Lecz nie lubię dominować. - rzuciłam, co było zgodnie z prawdą.
- Ja się nie wypowiem, chociaż wolę pospolitą. - powiedziała blondi, zaśmiałam się. 
- Gdzie był wasz pierwszy raz? - czy to ostatnie pytanie?
- We Włoszech byliśmy na wycieczce - powiedziała Alex, ciekawe czy będzie świadoma swoich słów jak jej wyjaśnię że w następnym numerze się to pokaże. A internauci dowiedzą się tego wcześniej i będą szperać w jej byłym związku z Malikiem.
- U niego w pokoju - rzuciłam z uśmiechem. 
- Drogie panie dziękuję za wywiad, było mi miło bliżej was poznać. Wywiad ukaże się w następnym numerze. Za tydzień podeślemy wam gazetkę, fragmenty wywiadu będą od jutra w internecie. Spokojnie - rzekł widząc minę Alex. - będzie przyzwoito - zapewnił. Strzeliliśmy sobie we trójkę parę zdjęć i Tara porwała mnie. 
        Sesja kręciła się wokół przyjaźni, nie wiem czy to ma być motywem przewodnim płyty, ustala to wytwórnia. Co chwila zadawano nam pytania o związkach o przyjaźni, proszono nas o rady dla czytelników Bravo lub Popcorn. Dostałam w między czasie smsa od mamy, Tara mi go przekazała. Matka musi zająć się pilną sprawą, więc nie ma kto pilnować mojej córki, wiec wieczór u Harrego odwołany. I dobrze, bo trochę to podejrzane. 



(Louis) 

        Od bardzo dawna z chłopakami spiskowaliśmy przeciwko Alex i Stell, wciągnęliśmy do tego nawet Eleanor, Sam i Harpera. Dziewczyny myślą, ze zespół się rozpada, i zgaduję, że podejrzewają wszystko co najgorsze. Niestety nie możemy wiecznie udawać. Alex i Sam miały nieprzyjemną sprzeczkę na obrzeżach miasta w parku. dziewczyna pochwaliła nam się. Razem z chłopakami powinniśmy wszystko rozprostować nim sprawy pójdą za daleko. Od jak dawna jesteśmy w zmowie? Jakoś od czasów Vegas lub wcześniej. Harry pojechał z Niallem po wyniki testu na ojcostwo, eh biedna Stella tej to się przydarzyło. My czekamy w naszym domu, mimo iż mamy już własne nadal go nie sprzedaliśmy, ale poważnie się nad tym zastanawiamy.
- Chłopaki mamy problem - rzekł Styles wchodząc do Salonu, a za nim Horan.
- Stella wie? - zapytał Malik, Harry jebną go w łeb. Tak po staremu, zero udawania. 
- Nie przyjedzie dziś. Coś jej wypadło ważnego i musi w domu siedzieć. - rzucił Niall i klapną na fotel , który dzielił z Liamem.
- Musimy coś innego wymyślać - rzekł mądry tatuś. 
- Mam chyba plan - rzuciłem przetwarzając swoje myśli po raz setny. 
- Jaki? Lepszy niż do tej pory? - rzuciła Samantha.
- Zobaczymy - rzekłem i spojrzałem na El, ona mnie zna.
- O nie! - wrzasnęła. - Dość już w tym siedzę i nie będę  realizowała twojego planu.
- Jeszcze nie zdążyłem wytłumaczyć. - rzuciłem smutno.
- Mam ruszyć do dziewczyn wcisnąć jakiś kit, gadać, a wy się nagle zjawicie? - mówiła to jakby czytała mi w myślach. Moja mina mówiła sama za siebie. 
- Lou, to nie taki zły pomysł - rzuciła po namyśle moja była. - Stella bez problemu się nabierze, jeśli El jej powie że się kłócicie, sprzeczacie, a ty jesteś jak dziecko. Ona będzie starała się jej pomóc, pocieszyć. I nie wykluczone, że puści Elki ulubiony film aby miło się zrobił. - powiedziała. Tak ona mnie poparła ktoś jeszcze? 
- Może nawet zdoła polubi, no bo wiecie, Sam straciła wielkie "A" w jej oczach. I może zaprzyjaźnią się - rzekł Harper. Tak kolejna osoba.
- To może się nie udać - rzucił Niall. - Chodziłem z nią i dużo o niej wiem. 
- Jestem jej bratem i uwierz mi uda sie. Stell jest naiwna, no zależy od sytuacji, jak każda dziewczyna - dostał w łeb od El i Sam, które przybiły piątkę.
- Napiszę do Stelli, że wysłaliśmy do niej Eleanor, która potrzebuje pomocy. Między wami zdarzają sie sprzeczki prawda? Opowiedz jej o tym - zwrócił się do mojej dziewczyny Malik, ona skinęła głową. 
- Tak, mała jesteś najwspanialsza - ucałowałem jej policzek i spojrzałem na byłą. - Sam to znaczy no... 
- Spokojnie - rzuciła. - Nie jestem zazdrosna. Dobrze że jesteście razem pasujecie, nie musicie z tym się kryć. Lubię ją.
- No super - rzekł Styles. - Zayn pisz do Stelli ale mów na głos co piszesz. - Ciemny wyjął telefon i wszedł w wiadomości.
- Stell, zrób staremu przyjacielowi przysługę - zaczął, wstukając w telefon. - El ma problem i potrzebuje twojej pomocy, księżniczko wiem, że jej nie odtrącisz. Jest w drodze do ciebie" - napisał i spojrzał na nas.
- Wyślij - rzekł Liam. - El, weź samochód Louisa, w schowku ma książeczkę z adresami, Stell tam jest. Pojedz i bądź nieszczęśliwa. Będziemy w kontakcie. Piknij do Sam, a my przyjedziemy.  - Tatusiek odprowadził moją dziewczynę do drzwi ja posłałem jej buziaka, a ona pomachała. 
- Oby sie udało - rzuciłem, gdy brunetka znikła za drzwiami. 
- Przemyślałeś to prawda? - oj tatusiu.
- No proste, tyle że nie wiem czy El podoła, może się wygadać - rzuciłem i dostałem kopa w dupę.
- Spokojnie da radę - zapewniła mnie przyjaciółka. Postałem delikatny uśmiech. Spojrzałem na Liama siedzącego w kuchni. Czy on liczył łyżki? 
- Stary? - rzekł Harry - Co ty wyprawiasz?
- Sprawdzam ile mamy łyżek w domu, czy żadna nie została skradziona. - O w mordę on się denerwuje.
- A kto niby miałby ci je zabrać? - zapytał Niall.
- Te twoje irlandzkie skrzaty - warkną Payne. Zayn jebną go w twarz, a przyjaciel upadł. Ockną się - Za co?! - wrzasnął.
- Byś się ogarną - mrukną Malik i podał mu rękę by tamten wstał. Cała nasza zgraja śmiała się, tak się zastanawiam czy Liama to boli? Nie liczył łyżek od jakiegoś roku, dziwny z niego gość.


(Stella)

        Wróciłam do domu z przyjaciółką i szybko poleciałyśmy  przebrać się. Ja wygrzebałam z wielkiej garderoby jakieś ubrania i związałam włosy w kucyk. Mama w między czasie podrzuciła do mnie Cindy z gwiazdeczką (Izzy). Alex gadała po francusku do telefonu, ups wkurzyła się. Jej głos niósł sie po całym domu. Cindy aby zagłuszyć włączyła TV, a tam One Direction. Kurwa ja to mam szczęście... Siostrunia zaczęła zachowywać się jak przed rokiem akurat leciało More Than This.  Nie mogąc znieść tego jazgotu zawołałam Alex by doprowadziła moją siostrę do porządku, ja zajmowałam się robieniem gofrów, już późno, Izzy smacznie śpi na górze. Mam przy sobie elektroniczną niańkę. Więc, jakby coś się działo dowiem się.  
        Dostałam dziwnego smsa od Zayna. Eleanor potrzebuje mojej pomocy, chodzi o jej związek z Lou. Eh.. jak ona to wszystko wytrzymuje. Jest w drodze. Ale jestem miła nie odtrącę jej skoro mnie potrzebuje, ale dziwne to. Alex wparowała do kuchni z pilotem od telewizora, gdy ją zobaczyłam zaczęłam się śmiać.
- Coś nie tak? - zapytała obrażona. Dławiłam się powstrzymując śmiech aby jej odpowiedzieć. Jak ona wygląda haha.  
- Czy to koszulka Bayna? - ups pomyliłam imię.
- Coś nie tak? - zapytała ponownie. Pokręciłam przecząco głową. - Ktoś przyjechał. Widziałam światła na parkingu. 
- To dziewczyna Louisa - szepnęłam do nie. Jej twarz zbladła. 
- A tej czego tu? - nie powiem jej ze Malik przysłał, bo mnie zabije.
- Eh.. musimy pogadać, pilnuj gofrów. Idę po nią - rzuciłam i wyszłam z kuchni. Widziałam jak Cindy warczy na mojego psa, kurwa moja młodsza siostra stacza się na samo dno. Eleanor wysiadła z samochodu Louisa ze smutną miną. Pod ręką trzymała torebkę a w dłoni kluczyk. Podeszłam do niej z podejrzliwą miną. Nie przepadam za nią, a ten głąb Śpiewająca Podróba Kurczaka ją tu przysłał. 
- Hej - przywitałam sie ciepło, tylko na tyle mnie było stać.
- Cześć - zaszlochała Elka. O Boże ona płacze. - Nie stwarzam wam kłopotów? - zapytała 
- Nie - skłamałam, lepiej byłoby gdyby dziewczyna zeszła z mojej posesji. - Zapraszam - rzedłam z dumą wskazując ręką drzwi. Może przesadziłam. 
- Ładny dom - pochwaliła brunetka wchodząc do środka i rozglądając się. Zdjęła kurtkę i wepchała ją do torebki, musi być bardzo pojemna, wydaje się taka malutka. 
- Co cię tu sprowadza? - zapytała Alex, na jej twarzy malowała się śmiertelna powaga. 
- Odpuść! - warknęłam do przyjaciółki. El zaprowadziłam do salonu gdzie siedziała Cindy z psem. Siostrzyczka puściła dziewczynie oko, dziwna jest ostatnimi czasy.  - Usiądź - wskazałam na kanapę, ona posłusznie usiadła. - Opowiadaj - mruknęłam od niechcenia.
- Przeżywam kryzys, mówię ci tak ciężko wytrzymać, jesteś moją ostatnią nadzieją - rzekła zasłaniając twarz dłońmi, jakby płakała. Z kuchni przyszła do nas Alex niosąc talerz z goframi i pudełko chusteczek, wszystko postawiła na stole.  - Rozmawiałam o tym z przyjaciółkami, ale one tego nie rozumieją, nigdy tego nie przeżywały co ja - znowu zaczęła szlochać. Blondi spojrzała na mnie z wytrzeszczem, a ja wzruszyłam ramionami .
- Fani cię dręczą? - zapytała ostrożnie moja BFF. 
- Nie, chociaż bardzo bym chciała, to byłoby lepiej znieść -  rzuciła i sięgnęła po chusteczkę. Wytarła dokładnie oczy, jej twarz była mokra od łez. Czy ona w coś z nami gra? Chcemy się dowiedzieć o co chodzi. - Chodzi o Louisa.
- Tak, to już wiemy, Eleanor co się stało - rzekłam spokojnie. - Cindy przynieś z kuchni cole i cztery szklanki - siostra wykonała moją prośbę, szybko się zjawiła znowu u mnie.
- On... - słowa nie mogły jej przejść przez gardło, obserwowałam jej twarz, która była lekko czerwona. Nic nie mogłam z niej wyczytać. - Odpycha mnie - w końcu się odezwała. - Całymi dniami się nie odzywa, od dawna już. Może czasem napisze "Hej, no i jak tam?". Wiesz, próbowałam do niego dzwonić, ale odzywa się poczta. Jak gdzieś jesteśmy zachowuje się jak palant, mało brakuje aby zaczął mną pomiatać. - Dziewczyna rozpłakała się na dobre. -  On jest sławny, może szara myszka mu się znudziła?
- El, spokojnie - próbowałam pocieszyć, koleżankę.
- Nie płacz - ze mną pocieszała Alex, Cindy siedziała na podłodze z telefonem w ręku, grała w Pou. A mój malutki piesek wskoczył na kolana Elki. 
- No już, dziewczyno - rzekłam ciepło i najmilej jak tylko potrafiłam. Sama nie wierze że to zrobiłam... objęłam ją. Nawet nie skomentuję.
- Prze.. Przepraszam - wychlipała ogarniając się. Alexandra podała jej szklankę napełnioną zimnym napojem. Na jej twarzy pojawił się uśmiech, lekki ale szybko jak się pojawił tak i zniknął. 
- Nic się nie stało - powiedziałam. Cholera dużo się stało. Z Alex posłałyśmy sobie spojrzenia, jak zwykle znaczące "WTF?" - Miałam podobnie z Niallem - rzekłam. El, a nawet moja droga przyjaciółka jak i siostra spojrzały na mnie jak na idiotkę. - Na serio!
- Jasne, a tak w ogóle po co z nim byłaś? Ciebie i tak do Harrego ciągnęło. A teraz masz tego konsekwencje - Alex wskazała zdjęcie Izzy przytulonej do psiaka. 
- Oj zamknij się! - warknęłam do Alex. - A więc... - kontynuując - Przezywałam dokładnie to samo, to znaczy podobnie. I nic z tego dobrego nie wyszło, ponieważ jak się okazało między nami nie było miłości, tylko jakieś bez beznadziejne coś. On się w końcu ogarnie, Louis jest pojebany, ale nie jest pieprzonym dupkiem. Dziwne że to mówię, wiem i to jeszcze tobie, ale jeśli ci to poprawi humor zostań na noc, wypijemy wino, obejrzymy film, a jutro przetrzepię mu mózg, oczywiście z rana jak nie będzie kontaktował. - Na twarzy płaczki wywołałam delikatny uśmiech, ja tez się uśmiechnęłam... Kurwa Alex tez aww...
- Mogę o coś zapytać? - cicho się odezwała w stronę blodni. Ona zaś kiwnęła głową. - Czemu uciekasz od Zayna? Ale tak na prawdę...
- Bo mnie wpienia - rzekła obrażona.
- Alex - mruknęłam - El ma rację, co jest, ze tak go unikasz? To chyba nie chodzi o to, że nękał cie na studiach?
- Jak byliśmy rok temu na wycieczce we Włoszech, tak jak każdego wieczoru poszłam się myć, Malik - mała, po nazwisku to po pysku. Krzyknęłam w głowie. - poszedł do restauracji po butelkę wina, lub czegoś tam. Długo nie wracał więc poszłam do poszukać i zauważyłam siedzącego go przy barze z taka jedną ona z koleżaneczkami ma zespół Little Mix, pinda gówniana. Wtedy uciekłam od niego. Stella, przecież ci o tym mówiłam wtedy. 
- No oj, ale chciałam to znowu usłyszeć. Trzeba było z nim pogadać - powiedziałam zadowolona, Elka się zaśmiała delikatnie, a zaraz potem ja.
- Wiecie wy co?! - wypiszczała Alex, my jeszcze bardziej zaczęłyśmy sie śmiać. Chyba polubiłam nową dziewczynę Louisa mimo iż mam do niej jeszcze jakieś ale, lubię ją. Możemy się zaprzyjaźnić.  - Dziewczyny, przestańcie - marudziła moja przyjaciółka. Elka spojrzała na mnie jej oczy mówiły "Ani mi się śni". Też nie zamierzałam przestać. Ale niestety coś nam przeszkodziło, a dokładnie mój telefon. 
- Cicho - powiedziałam odbierając tel, Tara dzwoni. - No co tam? - rzuciłam.
- Nie w porę? - odezwała sie zaskoczona - Możesz gadać?
- Oczywiście.
- No to słuchaj, właśnie załatwiłam tobie nagranie piosenki z Jamesem Arthurem, jego przedstawiciel dzwonił, aby poinformować, że bardzo chcieliby aby twój głos znalazł się na jego płycie. Piosenka nosi tytuł "Recovery". Będziesz śpiewała refren i chórki. Zgodzisz się? 
- James Arthur chce ze mną nagrywać?! Taak - wykrzyczałam, moje towarzyszki zaczęły się skręcać ze śmiechu i przybliżyły się do mnie bardziej. - Zgadzam się.
- Super - rzuciła zadowolona. - Jutro przyjadę po ciebie i jedziemy do studia podpiszesz umowę i zaczniesz nagrywać. Sorry, ze tak szybko ale czas ich goni. A i potem jedziesz do studia nagrywać swoje kawałki. 
- Nie mam co zrobić z małą - rzekłam smutno.
- Ja sie nią zajmę - wtrąciła Alex. - Eleanor mi pomoże, prawda?
- Jasne - dziewczyny uśmiechnęły się szeroko.
- O widzisz? - zaśmiała się menadżerka - Znalazłaś niańki. O 12 będę czekała pod twoim domem, o 17 mniej więcej wrócisz. Pasuje?
- Tak, jasne - daje mi trochę wolnego, fajnie.
- A no i masz zaproszenie do X-Factora byś zaśpiewała, zaśpiewasz na koncercie życzeń, koncert charytatywny. Twoi rodzice i inni sponsorzy koncertu charytatywnego organizują kolację w Californi, do tego dojdziemy później. Wystąpisz na Brit Awards, będziesz wręczała nagrodę i zostałaś nominowana. Masz zaproszenie na inne gale jeszcze, ale o tym kiedy indziej. Mam sprawę do Alex - wow chce gadać z Alex? 
- A o co chodzi? - zapytałam  
- Jak wiesz Lou zgodziła się zostać twoją wizażystką.
- Kolejną? - zapytałam zdziwiona.
- Na czas trasy z 1D 
- Kurwa, mam z nimi trasę? - zapytałam wściekła. - Mam ich supportować? 
- No, ale nie wszędzie, wiesz to tylko kilka koncertów w różnych miastach. Nie ma odmowy, tak zarządzili szefowie. Trzeba ci już robić wizerunek. 
- Jak nie mam wyjścia to ok. A co do Alex to?..
- A no tak - jaka ona śmieszna.  - Będzie twoją stylistką, jutro wieczorem porwę ją na parę chwil. A teraz wybacz, muszę wykonać parę telefonów i dziecko mi piszczy - rzuciła wzdychając. 
- Do jutra - rzuciłam rozłączając sie.
- Gratuluję - rzuciła mi Elka, uścisnęłam się z nią, a chwile potem usłyszałam pukanie do drzwi. Szczerze to nikogo o tej porze się nie spodziewałam jest godzina 23. 
- Kogo licho niesie? - krzyknęłam ale cicho, by małej nie obudzić. Podeszłam do drzwi, nawet nie zerknęłam w wizjer.Otworzyłam.
- Hej - z uśmiechem na twarzy stała Sam, obok Harper, a z tyłu 1D. Odsunęłam się od drzwi, aby wpuścić do środka. Patrzyłam z zaskoczeniem, czy coś się stało?
- Musimy porozmawiać - rzekł Liam stojący między Sam, a Niallem. - Tylko nie krzycz. - Ręką wskazałam im salon. W pomieszczeniu panowała dziwna atmosfera.
- Cindy sprawdź czy Isabelle śpi - poprosił miło Harper, dziewczynka szybko wstała z podłogi przywołała do siebie pieska i poleciała na górę, do mojej gwiazdeczki. 
- Coś się stało? - zapytała Alex, jej ton był oschły i nieprzyjemny dla uszu. Patrzyła centralnie na Zayna.
- Moja koszulka - zaśmiał się, ale ona mordowała go wzrokiem. Uszczypnęłam przyjaciółkę by się opanowała. Dziewczyna najwyraźniej nie miała zamiaru. 
- Czego tu chcesz?! - wstała z kanapy wydzierając się, kopnęłam ją aby przypomniała że w tym domu jest małe dziecko.
- Zamknij się Grey i  słuchaj - warkną Lou, Eleanor szubko znalazła się obok niego uspokajając. Alex stała wściekła, wiem że się nie odezwie, nie chce robić przypału. - My - rzekł poważnie koleś i wskazał wszystkich obecnych w tym salonie. - Spiskowaliśmy przeciwko wam dziewczyny.
- CO? - zapytałam równocześnie z Alex. 
- Co ma znaczyć że spiskowaliście przeciwko nam? - mój humor zmienił się momentalnie, miałam wrażenie jakbym zaraz miała wykipieć ze złości, obserwowałam twarze przyjaciół, wtedy coś zauważyłam i otworzyłam ze zdziwienia buzię. Sam i Liam trzymali się za ręce. - Wy - wskazałam na ową parę. - Razem? - zdziwienie nie schodziło z mojej twarzy. Wtedy mnie olśniło. - Nabraliście nas?
- Tak - odpowiedziała Smith - To nie wszystko Stella, lepiej usiądź nim dowiesz się reszty. - Aż tak złe? 
- A więc? - popędzała Alex, dziewczyna zła jest niecierpliwa, oni chyba o tym zapomnieli. - Gadać gamonie! - warknęła.
- Mieszaliśmy wam w życiu, od dawna - powiedział Liam z miną zbitego psa. Nie Payne, tym razem nie wybaczę!
- Od jak dawna? - Stella idiotko co cię to obchodzi! Krzyczałam sobie w myślach. Przecież oni mnie nabierali.
- Od Vegas - rzucił Harper. Kurwa jak on mógł. Stałam jak zamurowana, ale szybko się otrząsnęłam. Podeszłam powoli do kuzyna i jebnęłam go w brzuch. Chłopak zgiął się i zaczął jęczeć z bólu. 
- Ostro - rzuciła Elka co było nie na miejscu. 
- Też w tym siedzisz? - zapytałam jej, miała nadzieję, że chociaż ona nie brała w tym wszystkim udziału. 
- Tak - wyjąkała. Spojrzała na mnie przepraszająco. - Nie miałam wyjścia, nawet nie chciałam ale wiedziałam o wszystkim Louis mi się pochwalił. 
- Dlaczego? - zapytała Alex
- Przepraszamy - rzucił Niall. - Chcieliśmy tylko jednodniowo was nabrać, ale te kłamstwo zaczęło się ciągnąć. Musieliśmy teraz to powiedzieć. Dlatego przysłaliśmy tu ją - wskazał na El - miała wybadać sytuację. Oczywiście nie chciała tego, ale zmusiliśmy ja.
- Nie gniewam się na nią - uśmiechnęłam się szczerze do dziewczyny. - A Sam?
- Jak byłam w Dubaju rozmawiałam wiele z Liamem przy każdej możliwej okazji, wyjawił mi ten plan. Obiecałam nic wam nie mówić, temu się do was nie odzywałam, bo wiem że szybko byście poznały po mnie że coś jest nie tak. Jak wróciłam dałam się wplątać w to. Podeszli mnie z zaskoczenia, poprosili byśmy - spojrzała na Li - udawali zerwanie. Zgodziłam się, ale nie wiedziałam jak zacznie się wam tłumaczyć. Myślałam że powie coś typu "Nie jest dziewczyną dla mnie", a ten powiedział co innego. Alex dziś zrobiła mi aferę, nie mogłam dłużej udawać. Powiedziałam o wszystkim chłopakom postanowiliśmy się przyznać. - westchnęła. W jej oczach widziałam żal, ból, strach. - Przepraszam was, bardzo.
- Sam - wyszeptała Alex. - Dlaczego? 
- Nie wiem - szepnęła i w jej oczach widziałam łzy. Spojrzałam porozumiewawczo na blondi 
- Wybaczamy, ale daj nam parę dni musimy to przetrawić - rzuciła Alex i przytuliła Sam. Dziewczyny usiadły na kanapę. - El, chodź lepiej do nas. Nie stój w pobliżu wkurwionej Stelli. - Brunetka szybko poleciała do przyjaciółek. Ja stałam na przeciwko chłopaków.
- Spiskowaliście od Vegas? - zapytałam podejrzliwie.
- Tak, ale też trochę wcześniej, prawie od samego początku mieliśmy co do ciebie plan. - rzekł Harry. - Ale tak oficjalnie zaczęło się w Vegas.
- Ciebie tam nie było - warknęłam do Lokersa, a miałam do niego sentyment, który wyparował z moim dobrym humorem. 
- Byłem, a ty byłaś bardzo pijana i mnie nie zauważałaś. - zatkało mnie. 
- A Isabelle? - zapytałam możne ktoś w końcu mi wyjaśni. - Uwzględniliście to że mogłam zajść w ciążę? Z jednym z was barany jebane?! - krzyknęłam, starałam się nie obudzić Izzy.
- Ona jest moja - wycedził Harry. - Umiemy liczyć do dziewięciu księżniczko, a poza tym zaszłaś wcześniej niż zdarzyła się akcja w Vegas. W Vegas to nie był Niall, tylko ja i mała myślałem że to zapamiętasz a ty... film został źle nagrany. 
- Ty mnie wykorzystałeś!- krzyknęłam - Jak mogłeś co? Niech cię licho popaprańcu - warknęłam.
- Stella, to nie tak - rzekł szybko się tłumacząc - Przepraszam. - Walnęłam go w ten pusty łeb, ale najwyraźniej za słabo, nawet nie było widać jego reakcji na to. 
- Wy od dawna wiedzieliście i trzymaliście mnie w niepewności? - załamałam sie, usiadłam na stoliku - Zawiodłam się na was.
- Przestań, tak było lepiej, nie musiałaś się martwić. Jak zdaliśmy sobie sprawę że Styles ma córkę było już za późno. Ty i tak uparłabyś się przy swoim. - Zayn próbował bronić całą bandę. Lou i Harper stali cicho odwracając ode mnie wzrok. Rozległo się pukanie do drzwi. Nadchodzi wybawienie. Pobiegłam otworzyć. Za drzwiami stała Sus i Peter,a z nimi w wózku mała dziewczynka, na dworze leciutko wiało wpuściłam ich do środka. Rzuciłam się ciotce na szyję.
- Miło cię widzieć - powiedziałam uśmiechając się. - Co tu robicie? - przywitałam się jeszcze z moim od roku wujkiem.
- Przyjechaliśmy sobie do Anglii, mieliśmy nocować u Beth ale wpieniła mnie ostro i zażądałam byśmy przyjechali tutaj. Nie gniewasz się?
- Oczywiście, że nie - skłamałam. - Chociaż trochę nie w porę. Przeprowadzam właśnie ważną rozmowę - wskazałam głową na dupków stojących w salonie. - Chcesz posłuchać? 
- Peter idź na górę połóż gdzieś Annie. Stella możemy zostawić ją u twojej małej w pokoju?
- Oczywiście, ze tak - uśmiech nie chciał mi zejść z twarzy. - Jest tam Cindy, połóżcie maleństwo do łóżeczka Isabelle w nogach, zmieszczą się. Siostra pokaże wam pokój który zajmiecie. Jedyny wolny został. - Peter posłuchał mnie i wziął wózek na górę, walizki zostały w korytarzu.
- Harper? - zdziwiła sie ciotka widząc smutnego kuzynka.
- Nie chcesz wiedzieć - rzuciłam tylko. - Jesteście nieodpowiedzialni. My wam tego nie wybaczymy - spojrzałam na Alex, skinęła głową. - Chyba musicie sie zbierać - powiedziałam poważnie. Nie chciałam robić scen. 
- Ale jest jeszcze trochę sytuacji do wyjaśnienia - wtrącił Niall.
- Nie chcę nawet wiedzieć - próbowałam się w środku opanować. 
- Nasz związek był na pokaz wmawiałem sobie że inaczej jest - przemówił farbowany. 
- Wiem - rzuciłam a ich to zdziwiło. - Dziś nie mam już na was siły. - Wtem usłyszałam kroki dochodzące ze schodów, Cindy. 
- Stella - zasapała się. Dałam jej napić sie napoju. - Iza ma gorączkę wysoką, miała już wcześniej , ale mama dała jej syrop dla dzieci i spadła, a teraz wzrosła. - zdenerwowałam sie bardziej.
- Czemu wcześniej nie mówiłaś? - zapytałam wkurzona, Susan poleciała do męża i dzieci, ma sprawdzić czy to prawda. - Mama podobno napisała smsa do ciebie. - spojrzałam na nią jak na idiotkę. Moja matka jest głupia!  Rozległ się głośny, donośny dramatyczny płacz. Niewiele myśląc pobiegłam na górę za mną siostra i cała reszta. Wzięłam od Petera termometr i sama sprawdziłam córeczce temperaturę. 39,9.
- Jedź do szpitala - podpowiedziała El, skinęłam głową zgadzając sie z nią. 
- Alex gdzieś tu mam teczkę żółta w żyrafy, znajdź ją. Sus, Sam mam prośbę. 
- Ogarniemy ją - rzuciła przyjaciółka biorąc ode mnie już uspokojoną dziewczynkę która znowu zasypiała. 
        Ja wybiegłam z pokoju i poleciałam do siebie. Przebrałam sie w 3 minuty, na ramiona zarzuciłam kurtkę i zleciałam na dół po kurtkę Izzy. Harry rozmawiał przez telefon, w tym pośpiechu załapałam coś ze mała ma gorączkę i gdzie jechać. W pokoju córeczki panował istny harmider, chłopakom kazałyśmy zejść na dół i przygotować nosidełko. Dziewczyny zostały na górze i pomogły mi z małą. Teczkę z dokumentami Izabelle schowałam do torebki, razem z telefonem i butelką z mlekiem. wpakowałam też pampersa i pieluchę na wszelki wypadek. Wzięłam blond dziecko na ręce i poleciałam schodami w dół uważając aby się nie potknąć. wyleciałam z domu jak oparzona.


(Harry)

       Stella dała nam opieprz, pokazała, że nie wolno jej okłamywać. Wiem, że czuje nie tylko gniew ale i ból. Mamy razem dziecko, a ja ją jeszcze tak zraniłem,wykorzystałem. Nie myślałem wtedy jak zareaguje, myślałem tylko osobie. Jestem pojebany. Izabelle ma wysoką gorączkę, nie wiem jak sie zachować w takich sytuacjach. Dziewczyna Louisa podsunęła by jechać do szpitala.       Zadzwoniłem szybko do Franka, jego żona Eva jest pielęgniarkę. Powiedział do którego szpitala mamy się kierować i wystarczy podać nazwisko a od razu nas przyjmą. Będą na nas czekać. Całe szczęście to jest najbliższy szpital od Stelli domu. W tym samym rodziła, dobrze to pamiętam. Stałem przy drzwiach słuchając rozmowy kumpli ale nie udzielałem się w niej, byłem smutny i żałosny. Pojebało mnie! Stella szybko zbiegła do nas i jak wystrzelona z procy pobiegła na dwór. Zostałem uderzony w ramię przez Liama. 
- No co czekasz? Leć za nią! - wrzasną podając mi nosidełko, na parkingu stała dziewczyna kołysając maleństwo. Otworzyłem samochód a ona zdziwiona posłała mi spojrzenie.
- Czemu ty? - zapytała, nie wiem jakiej odpowiedzi oczekuje ale postarałem sie odpowiedzieć jej tak by nie poczuła się źle. 
- To tez moje dziecko, chcę uczestniczyć w jej życiu. Kocham ją - ostatnie słowa wywołały u niej uśmiech. Stella jest taka słodka gdy sie uśmiecha i jeszcze te dziecko u niej w rękach. Jest idealna... jest... moją przyjaciółką? Zamontowałem z tyłu na siedzeniu nosidełko, które jest również fotelikiem, z drugiej strony wpuściłem brunetkę. - Będzie dobrze obiecuję - szepnąłem dziewczynie na ucho i dając jej buziaka. Wiem, że nie powinienem  ale wiedziałem ze to jej poprawi choć odrobinę nastój i że ona sie nie załamie, będzie twarda mimo wszystko.
        Zasiadłem za kierownicą i ruszyliśmy do szpitala, Stella dzwoniła do swojej rodzicielki, słyszałem ich kłótnię. Ale jednak dziewczyna nie obwiniała jej, rozumie swoją matkę. Tak powiedziała. Na miejscu byliśmy po 15 minutach, zatrzymałem sie a Stella znowu popędziła przed siebie z Izzy na rękach. Ja szybko zamknąłem auto i pobiegłem za nią. Złapałem ja przy recepcji. Była zdyszana. Kobieta w żółtym fartuchu dała jej szklankę wody, brunetka szybko wypiła, zaśmiałem sie cicho, taka spanikowana a uśmiech wywołuje. Poproszono nas z dzieckiem do pokoju badań. Czekał tam lekarz i dwie pielęgniarki jedną z nich była Eva. 
- Proszę położyć dziecko - rzekł wysoki  mężczyzna  z  ciemnymi  włosami i okularami na nowie. Stella zdjęła małej kurteczkę i położyła na kozetce. Do pomieszczenia weszła kobieta z recepcji uśmiechnęła się do nas przyjaźnie. 
- Państwo są rodzicami? - zapytała patrząc na nas wymownie. Ciekawe co sobie myślała. 
- Tak - odezwałem sie, wiem że moja.. przyjaciółka nie odezwie się. Poprosiła nas byśmy odeszli w kąt pokoju do stolica. Musimy wypełnić formularze.
- Poproszę Pani dane - zwróciła się do mojej towarzyszki. Wiedziałem, ze ciężko jej wypowiadać słowa, wiec sięgnąłem do jej torebki po dowód osobisty i pokazałem go kobiecie spisała co trzeba było i poprosiła o mój, to jej podałem i szybko schowałem oba. - Mają państwo dokumenty córki?  
- Oczywiście  - wydukała Stella. Wyjęła teczkę i podała ja kobiecie która przeglądała papiery i zapisywała co było potrzebne.
- Nie wpisała Pani nazwiska córki - rzekła kobieta wpatrując się tempo. Nie nadała naszemu dziecku nazwiska? To na co czeka?
- Styles - brunetka ścisnęła moją dłoń, posłałem jej pokrzepiający uśmiech. Moja radość nie do opisania, ale wiem nikt nie może się dowiedzieć, że dziecko jest moje.
- No to na razie tyle. - powiedziała pani z recepcji, oddała nam dokumenty i ze swoimi papierami wyszła z pomieszczenia. Podeszliśmy do doktora.
- Długo dziewczynka gorączkuje? - zapytał nadal badając małą.
- Od wieczora, była u moich rodziców. Mama dała jej syrop i gorączka opadła ale niedawno wzrosła bardzo. - odparła dziewczyna z powagą. Wiedziałem, ze jest twarda, każda matka i to na dodatek na jej miejscu zaczęła by panikować, a ona zachowywała spokój.
- Jest na coś uczulona? - mężczyzna nadal sie dopytywał. Kurwa zaraz ja zacznę panikować. Styles ty trąbo jebana bądź facetem, nie rozklejaj się.
- Nie - wydukała brunetka. - Pan coś podejrzewa? - zapytała, pielęgniarki wzięły dziecko i wsadziły do wanienki napełnionej wodą. W ten sposób miały zbić temperaturę i podać syrop..
- Państwa córka Isabelle jest przeziębiona, ale również może to być nagła zmiana otoczenia. Proszę zostać do 8.00 na obserwacji. - rzekł zbierając swoje manatki. 
- Hej - odezwała się jedna z kobiet w fartuchu, zona mojego kumpla. - Jestem Eva - przywitała się z nami. - Żona Franka - dodała dla pewności.
- Jestem Harry, a to Stella - objąłem moją towarzyszkę i uśmiechnęliśmy się miło. - Spadła jej gorączka? - zapytałem przejęty.
- Właśnie spada, będziemy zachodzić co godzinę i sprawdzać temperaturę. - oświadczyła nam miło i zabrała się za ubieranie Izzy.
- Dzięki - rzuciła cicho Stell podchodząc do pracownic szpitala i ubierając naszą małą dziewczynkę. 
        Maleństwo było bardzo spokojne aż dziwne, może dlatego, że była śpiąca? Przyglądałem się Stelli, czy ona naprawdę jest na mnie taka wściekła? Może odpuści mi choć trochę. Pielęgniarki zabrały nas do pokoju, w którym miała zostać Isabelle. Moja przyjaciółka wyjęła mleko z torebki, którą położyła na małym stoliku. Usiadła wygodnie na jednym z dwóch zielonych foteli i karmiła dziewczynkę. Mała musiała być głodna zjadła całą butelkę, no może półroczne dzieci tyle jedzą ale na mój gust to i tak dużo. Mamy godzinę w pół do pierwszej. 
- Mogę ją uspać? - zapytałem z nadzieją, jestem ojcem, od dawna nie mogę się z tym pogodzić. Moja matka nie wie, nie będzie zadowolona że dziecko jest nie ślubne, ale musi to przełknąć. Czasem mam nadzieję że to sen a ja obudzę się w domu u mamy. Ale to tylko chwilowe marzenia, jestem dumny ze Stell i Izzy że mimo wszystko bez nas sobie potrafią radzić.
- A usypiałeś już dziecko? - zapytała z uśmiechem, wtedy to zauważyłem pokręciły się jej lekko włosy.
- Raz tak - rzekłem i zaśmiałem się na samą myśl. - Horana, zasną mi gdy prowadziłem samochód. 
- No dobra - jeeee ugięła się, podeszła do mnie i dała mi małą. Trzymałem ją już na rękach parę razy, ale usypianie to coś innego. - Kołysz ją trochę, możesz też coś nucić coś. - zrobiłem tak jak mówiła, kołysałem delikatnie wtuloną we mnie Izę. 
        Nuciłem sobie little things. Czeku akurat to? Ponieważ ona jest moją małą rzeczą... ciekawe czy będzie tak samo seksowna jak jej mama. Zawsze mnie ciągnęło do Stell teraz muszę jej wyjaśnić. Małej zlepiły się oczka i już po chwili smacznie sobie spała. Położyłem ją do łóżeczka stojącego przy ścianie, a sam podszedłem do mojej brunetki i wziąłem ją za rękę, wstała, tak jak chciałem. Podeszliśmy do łóżeczka.
- Stell ja przepraszam za to wszystko, naprawdę. Przepraszam za to że zarywałem do ciebie jak byłaś z Niallem, przepraszam że cię no.. wiesz... z czego powstała ona. Przepraszam za Vegas, myślałem, że będziesz to pamiętała, przepraszam, że ci wcześniej nie powiedziałem jak domyśliłem się kim jest ojciec małej. - próbowałem mówić jednym głosem, ale nie potrafiłem. Targały mną najróżniejsze emocje. 
- Harry, nie wiem - szepnęła i oparła głowę o moje ramię.- Zachowałeś się jak świnia, myślisz ze teraz ot tak ci wybaczę? Nie mogę odrazu - jej oczy były lekko mokre, było jej smutno. Przytuliłem ją. - Naprawdę kochasz Isabelle?
- Oczywiście, to nie jest takie trudne. Taka krzyżówka hot laski i kręconego playboya - próbowałem ją rozśmieszyć. Jednak mogłem tego nie robić, dziewczyna potrafi mocno kopać. - Auć - syknąłem, wtedy dopiero się zaśmiała. 
- No weź Styles ty baranie nie wyobrażaj sobie za wiele - zaśmiała się, humorek wrócił. 
- No co ja tylko stwierdzam fakty - powiedziałem z uśmiechem, nadal przytulałem dziewczynę, wiem właśnie teraz jej tego brakowało. Ciepła, tego że nie jest sama, że ma oparcie. 
- Dziękuję, wiesz że nie musiałeś ze mną jechać? - zapytała krzywiąc się. 
- Oj przestań już - szepnąłem do niej. - Po prostu chciałem być przy dziecku i przy tobie. - oparłem czoło o jej i poczułem jej uśmiech, szeroki uśmiech. - Wiesz że masz loczki? - zaśmiałem się, gdy zobaczyłem jej minę. Odepchnęła mnie i poszła grzebać w torebce, czapki szuka? - Dobrze jest - zaśmiałem się, a ona znowu mnie kopnęła i obie się zaśmiałyśmy. Zadzwonił mi telefon:
- Stary, co z wami? - usłyszałem głos Harpera .
- Zostajemy do jutra na obserwacji, Bella jest przeziębiona - powiedziałem a Stell szybko znalazła się obok mnie i podsłuchiwała.
- Długo się nie odzywaliście, Louis z Eleanor pojechali do was. Przywiozą wam coś do jedzenia i kawę. - o fajnie pomyśleli.
- A co z resztą? - zapytałem.
- Siedzą u Stelli w salonie i gadają, czekają na jakieś wieści.
- Poślij Zayna, Liama i Nialla do domu, jutro do nich zadzwonię. - powiedziałem a z korytarza usłyszałem już głos Louisa zagadującego personel. - Lou jest, to narka - zerwałem. Eleanor wpadła do nas a Louis wlókł się za nią.
- Jak się ona czuje? - zapytała stawiając na stoliku 4 kawy pudełko próżniowe w którym były gofry. Mniam
- Gorączka spada, co godzinę będą mierzyć, dostała syropek, schłodzili ją. Okazało się, że to przeziębienie - odpowiedziała Stella sięgając po gofra i kawę. 
- Całe szczęście - westchnęła El.
- Stary! - krzyknął mój przyjaciel, ale po chwili nasza trójka zaczęła go uciszać, moje maleństwo przecież śpi. - Niejaki Nickolas White, wujek Stelli, z mojego rocznika, ściga się samochodami i motorami! - powiedział zadowolony. Nie no, super, nigdy nie wspomniała o swojej rodzinie.
- A ty skąd wiesz? - zapytała dziewczyna wyraźnie tym zaskoczona i rozdrażniona. Przymknęła oczy by się uspokoić. Ciekawe czy ma więcej takiej rodzinki. 
- Przyjechał do ciebie, razem z twoją babcią White. - Wypowiedział dumnie. On teraz nie odpuści mojej brunetce. - Mówił coś, że ma do ciebie interes. Ścigacz za cadillaca. 
- Haha, oj nie - powiedziała z uśmiechem ale nagle spoważniała. - Nie będę się z nim ścigać. Tommo, jak wrócicie, a pewnie zajedziecie do mnie daj mu w mordę, on ci nie odda jeżeli uprzedzisz, że to ode mnie, a ty - zwróciła się do laski Lou. - Dopilnuj go by to zrobił. - Ja oczywiście się zaśmiałem i wepchnąłem sobie gofra mmm, dobre... popiłem kawą, która nie należy do moich ulubionych latte. 
- Stell - zaskoczyła Elka - Ty się ścigasz? - a no własnie coś wspomniała, że nie będzie się z wujkiem ścigać.
- Tak, Ja i Harper od dziecka byliśmy nierozłączni, ale z nami dorastał też Nick, tak na odległość. To brat mojej matki, mam jebniętą rodzinkę. Tata Harpera, miał kiedyś tor wyścigowy, we Francji. Zawsze zabierał nas na różne pokazy itd, chłopakom się to podobało, mnie nie bardzo byłam młoda i głupia. Wyścigi mnie zainteresowały gdy miałam 13 lat, mój okres wielkiego buntu. Ted(ojciec Harpera) szkolił Nicka, to jego młodszy brat. Potem Nick pokazywał nam co potrafi. Tak właśnie zaczęłam się ścigać nie mając nawet prawka. Ale nie ścigaliśmy się na torach, tylko na miejskich wyścigach, super rzeczy można było wygrać. Czasem stawiali ludzie własny samochód, warsztat, dom, a do tego mnóstwo forsy. - odetchnęła chwilę i kontynuowała. Siedziałem na krześle w pobliżu łóżeczka, Stell opierała się o ścianę zdrapując lakier i popijając co chwila kawę. El i Lou wepchali się na fotele. - Wciągnęło mnie to, niestety pewnego wieczoru w Birmingham zdarzył się wypadek, samochód jednego z uczestników dachował, wpadł w poślizg, i wybuchł.  Uciekliśmy  stamtąd, Dobrze, ze jechaliśmy jednym samochodem. Niestety, zapomnieliśmy o kamerach ulicznych. Jedna z nich namierzyła naszą rejestrację , oczywiście była fałszywa, nie było jej w bazie. Dowiedzieliśmy się o tym od znajomych. Musieliśmy porzucić
 samochód. Jakoś wtedy Nickolas dorabiał sobie jako mechanik, miał znajomości wiec wkradliśmy się na szrot i chcieliśmy  zniszczyć samochód, lub podmienić części. - dziewczyna podeszła do łóżeczka, spojrzała na małą i pokręciła przecząco głową. - A to co dalej się działo jest nie ważne. - rzuciła i upiła łyk ciepłego płynu.
- Co dalej się działo? - zapytał Lou. Jak wspomniałem on nie odpuści.
- Jak już zaczęłaś mogłabyś dokończyć - zgodziła się Elka z Lou.
- Dobra - westchnęła. - Ja stałam najbliżej, oczywiście byłam schowana za stertą jakiegoś złomu i opon. Chłopaki poszli gdzieś w las, zapotrzebowanie mieli. - zaśmiała się, a potem jej oczy pociemniały, twarz spoważniała. - Wybuchł. - dodała, ja wpatrywałem się w nią tempo. To przecież...
- To nie możliwe? - westchnąłem. -  Skoro byłaś najbliżej, a on wybuchł, to co ty tu robisz.?
- Szrot był wielki, a ja byłam na jego terenie przy bramie, samochód zaparkowałam na sam koniec, Nick go zmiażdżył taką fajną maszyną, a potem uciekliśmy na drogę, 100 metrów dalej był las, chłopaki poszli w głąb szczać. Ja zostałam przed bramą. Było ciemno, zimno, padało, ale nie bałam się dość już narozrabiałam. Najgorsze że w samochodzie znajdowało się nitro. A my o tym zapomnieliśmy. Słyszałam jakieś pękanie, strzały. Zorientowałam się. Więc ruszyłam dupę i biegłam w stronę lasu, chciałam uciec. Wybuch nastąpił gdy pokonałam jakieś 70 metrów, to tylko parę kroków. Dostałam kawałkiem blachy. Potem obudziłam się w szpitalu. Rodzice nie wiedzieli że się ścigam - westchnięcie, od tej strony jej nie znałem. 
- Te wyścigi były nielegalne? - zapytała El.
- Nielegalna była tylko stawka. We wszystkim podpisaliśmy papiery. Nick miał lewe prawko, a my byliśmy tylko "gapiami" tak się tłumaczyliśmy. Nie postawiono nam zarzutów, ponieważ nie można było nam nic udowodnić. Potem ścigałam się parę razy dla żartów, ale na wiochach jakiś, wygrywałam. W wieku 16 lat przestałam, ponieważ ojciec się dowiedział. Obiecał nic nie mówić matce. Od tego czasu nie ścigam  się.
- Ale super, cud, ze przeżyłaś - ze zdziwieniem powiedział Louis.
- Nikt o tym nie wie! - warknęła dziewczyna. - Nikt nie może się dowiedzieć.
- Spokojnie - zapewniłem ją, głaskając po plecach. - Twój sekret jest u nas bezpieczny. A jakim samochodem jeździ Nick?
- Cadillac Elmiraj - rzuciła dziewczyna. - Niezły wózek. Ale nie chce go. Mam swojego mustanga shelby. Louis, tylko morda na kłódkę, bo inaczej masz wpierdol.
- Dobra - rzucił, ale nadal się szczerzył. Podszedł do mnie i przybiliśmy piątkę. - Ty to masz szczęście, twoja laska ściga się - szepną mi na ucho.
- Będziemy się zbierać - powiedziała El i podeszła do Stell, przytuliła ją i szepnęła coś, nie dane mi było usłyszeć. Dziewczyna tylko kiwnęła głową i uśmiechnęła się. Louis mrugną oczkiem i wyszedł.
- Nie spodziewałem się tego po tobie - zaśmiałem się. 
- Mam z pozoru fajne dzieciństwo ale są rożne momenty które nie należą do przyjemnych. - rzuciła, to oznaczało abym nie pytał o więcej. - Nie chcę aby Izzy poszła w moje ślady, Harry. - Przytuliłem dziewczynę pokrzepiająco.
- Nie pójdzie - rzuciłem. - Ona będzie się obracała wokół lalek nie pozwolę się jej bawić samochodami jak ty. - to brzmiało jak zakaz? Mam nadzieję... Tak.. tatuś troszczy się o swoją dziewczynkę.
- A właśnie - rzuciła Stel i uśmiechnęła sie. - Zgadnij z kim jutro, a raczej dziś nagrywam - pisnęła... Ohoo mam się bać? być
zazdrosny? zabić kogoś? Żart... chyba? - Z Jamesem Arthurem.
- Fajnie - uśmiechnąłem się - sympatyczny gościu.
- El i Alex zajmą się małą, jak będziesz chciał wpadnij do nich, ale sam nigdzie z nią nie wychodź. - przytaknąłem i patrzyłem na zimną już kawę. Dopiłem ją do końca i zabrałem się za gofry.
        Stella i Harper uchodzą za normalne dzieciaki, jednak jak dowiedzieliśmy się, że pozory mylą. Dziewczyna o mało nie otarła się o śmierć. Ciekawe jakby to było gdyby nadal się ścigała. Przyznam sie bez bicia to super, ale nie na miejscu. Musze porozmawiać z mamą. Spojrzałem na moją przyjaciółkę która zasypiała na szpitalnym fotelu, ja siedziałem na drugim. Wyjąłem telefon i wykręciłem numer mojej mamy. Pewnie śpi i się wkurzy.
- Harry, stało się coś? - zapytała zaspana, tak nie myliłem się, spała.
- Muszę ci coś powiedzieć, nie bądź zła tylko proszę cię - rzuciłem i wziąłem głęboki wdech, powoli wypuściłem powietrze. - mam dziecko.
- Dziecko? - zaśmiała się - nowy samochód, może motocykl?
- Nie mamo, dziecko - warknąłem, ciśnienie we mnie rosło, zacisnąłem pięść. - ludzie dziecko, córkę.
- Z kim? - zapytała zaskoczona.
- Kojarzysz Stellę Johnson? Taka kiedyś z Horankiem kręciła, piosenkarka, jej ojciec z nami pracuje?  - zapytałem, na pewno kojarzy.
- Tak - rzuciła.
- To właśnie z nią, mała nazywa się Isabelle, jest śliczna ma już pół roku, Kocham to maleństwo - zaśmiałem się. Usłyszałem jak matka budzi ojczyma.
- Czemu dopiero teraz to mówisz? - zapytała z troskę, ale słyszałem w jej głosie złość, nigdy jej nie okłamałem a teraz zatajałem to od dawna. 
- Nie było kiedy, a i zanim zapytasz, to pewne, dziecko jest moje. Teraz jestem w szpitalu. Gwiazdeczka dostała wysokiej gorączki, mamy zostać na obserwacji z nią. - Usłyszałem w telefonie "Steve, Steve wstawaj, wyciągaj walizkę jedziemy do Londynu" Zaśmiałem się, wiedziałem że przyjedzie, no i dobrze. Ktoś będzie musiał zająć sie dziewczynką jak my będziemy pracować.
- Co jest między tobą a tą dziewczyną ? - pytanie mnie zaskoczyło. Nie potrafiłem na nie odpowiedzieć, niby jesteśmy przyjaciółmi, ale nasze relacje są na wyższym poziomie. Nie chcę jej kłamać, ale też nie powiem co czuję, a ja ją uwielbiam, Kocham. 
- Chyba wiesz - zostawiłem ją w niepewności. 
- Synu, rano przyjedziemy, zatrzymamy się u Ciebie mam klucze zapasowe jak by co. - rzuciła. - Chcę je poznać.
- Jeszcze zdążysz- z uśmiecham na ryjcu pożegnałem się i rozłączyłem telefon schowałem do kieszeni bluzy. - Moje maleństwo - szepnąłem gładząc małą blondynkę po główce. Śpi jak zabita. Dla pewności sprawdziłem czy oddycha, ulga, oddycha. Do sali weszła pielęgniarka, Eva.
- Zmierzę jej temperaturę - powiedziała ciepłym głosem, kiwnąłem tylko głową i obserwowałem kobietę. Wsadzała dziecku termometr do ucha po paru sekundach usłyszeliśmy ciche pip. Spojrzała na termometr i podeszła do karty młodej pacjentki, zapisała tam wynik.
- Ile? - zapytałem sennie. 
- 36 - odpowiedziała. - znacznie spadła temperatura. Tobie radzę się przespać. Fotele się rozkładają.
- Dzięki Eva - powiedziałem z wdzięcznością. Dużo dziś dla nas zrobiła, wynajęła tu pokój na noc, oczywiście będę musiał za to płacić. Kobieta kiwnęła głowa i się zmyła. Ja usiadłem na fotel a chwilę później już spałem. Mój sen jednak nie był mocny jak zwykle. Słyszałem jak Isabelle troszkę marudziła, nawet do niej wstałem. Kot by pomyślał, że ja Harry Boski Styles mogę być tak zauroczony takim szkrabem. Moim szkrabem.

_______________________________________
Hej :)
Oto nowy rozdział mamy nadzieję, że się wam spodoba.
Postanowiłam trochę namieszać, pewnie się nie gniewacie.
Podoba się lub nie to i tak komentujcie xoxo