(Oczami
Harrego)
Po naszej upojnej nocy i wtargnięciu Liama postanowiłem
razem ze swoją przyjaciółką zejść na dół. Szybko wdziałem na siebie bokserki i
wyszedłem z pokoju pozwalając jej się ubrać. Postanowiłem poczekać na nią za
drzwiami swojego pokoju. Zacząłem rozmyślać.
Nie mogę uwierzyć w to co zrobiliśmy. Stell jest taka
namiętna. Była dziewicą, ale już nie jest i to przeze mnie. Wiem, że nic nie
piła w dzień swoich urodzin, wiec musi wszystko pamiętać. A sądząc po tym, że
kochaliśmy się do drugiej stwierdzam, że jej to podobało się równie jak mi.
Taka informacja dla mnie na przyszłość... Stella będzie moją własną gwiazdą
porno! Chociaż wiem, że się na to nie zgodzi. Tej nocy była taka magiczna.
Poznałem każdą część jej ciała, uczyłem się jej na pamięć. Nawet jeśli to nie
ja jestem jej chłopakiem to i tak musze stwierdzić, że jest dla mnie bardzo
ważna. Czy na dziś też jest zaplanowany seks? Kto wie.
Po chwili moja „przyjaciółka od seksu” wyszła z pokoju.
Spojrzała na mnie ze swoim pięknym uśmiechem i pocałowała w usta. Nie
spodziewałem się, lecz odwzajemniłem i to z większą mocą.
- Może byś się ubrał? - zaproponowała brunetka. Posłałem
jej uśmiech i pokręciłem przecząco głową. Staliśmy tak trochę przed moim
pokojem myśląc co zrobić. Wiem, że zejście na dół i udawanie, że nic się nie
stało nie będzie takie proste. Nie potrafię okłamywać najlepszych przyjaciół.
Zabiją mnie jak się dowiedzą, że spałem z dziewczyną jednego z nich. Chociaż ja
i Stella TYLKO się przyjaźnimy.
Zeszliśmy na dół. Schodząc po schodach na półce zauważyłem
czapkę, którą szybko założyłem na głowę. Poszliśmy do kuchni gdzie znajdowali
się Sam, Liam i Niall. Louis, Zayn i Alex pewnie śpią. Sam i Liam zawzięcie
próbowali coś tłumaczyć Horanowi. Gdy tylko nas zobaczyli odetchnęli z ulgą i posłali
wrogie spojrzenia. Gdyby mieli moc zabijania wzrokiem bylibyśmy już martwi.
Podszedłem do lodówki wyciągnąłem czekoladowe mleko i zacząłem pić. Stella
podeszła do Liama i jebła go w policzek. Blondasek mało co nie wypluł kanapki.
- Auć! - wrzasnął Payne. Spojrzałem na niego, a on na
mnie. Wiedziałem... opowiedział wszystko dla Sam. Jak on do cholery jasnej
mógł? Teraz co gorsza, Niall mógł się dowiedzieć.
- Stella, możemy chwile pogadać? - zapytała przyjaciółka z
morderczą miną.
- Nie. - odpowiedziała Stell. Podeszła do mnie i wyrwała
mi karton z mlekiem czekoladowym. - Ty pokręcony zboczeńcu może kaszkę dla
dzieci zjedz, a nie kurde pijesz, uważaj bo się posikasz! - dzień jak co
dzień... Brunetka piła mleko, ale wyrwał dla niej z ręki Horan i patrzył
pytającym wzrokiem. - Co? - zapytała z lekko drżącym głosem. Obok Nialla ustała
Sam i Liam.
- Kochana może powiesz nam co
robiłaś w pokoju Harrego? - zapytał Niall.
- Nic, spałam. - odpowiedziała z
lekkim wyrzutem. To było dziwne...
- Tylko? - zapytała podejrzliwie
Sam. Posłałem jej podły uśmieszek, za który mało co mi się nie oberwało.
Dziewczyna chciała się na mnie rzucić za to lecz boski pan Payne powstrzymał
ją.
- Nooo - odpowiedziała przeciągając
wyraz „moja kochanka”. Brzmi to zajebiście. - Odwiezie mnie ktoś do domu?
- Ja mogę! - zgłosiłem się na
ochotnika. Niall i Liam w tym momencie chcieli mnie zabić, więc wycofałem się. -
Albo nie.
- Wiesz kochanie co mnie
zastanawia? - zapytał Niall, mała pokręciła głową. - To czemu Harry nosi
czapkę... - nie no kurwa co oni mu nagadali. Spojrzałam na przyjaciół i
warknąłem na nich. Tak, warknąłem jak pies.
- O Jezu! - zirytowała się Stella. -
Nie ufasz mi? - zapytała. Horan się nie odezwał. Stałem tak blisko swojej
najlepszej przyjaciółki, że mogłem niezauważalnie posmerać ją po plecach. Tak
też zrobiłem. Ona spojrzała na mnie. Posłałem jej pocieszający uśmiech, który
odwzajemniła.
- Na prawdę nic wielkiego tam nie
zaszło? - zapytał blondyn. Odpowiedzieliśmy mu kiwnięciem głowy. - To ja idę do
siebie muszę się przebrać.
- Oj musisz. - zaśmiała się Stella.
Horan wyszedł z pokoju, a wtedy to już było nieprzyjemnie.
- Co wam odbiło?! - wydarła się
Sam.
- Kurde głośniej, inni cię nie
słyszeli. - warknąłem i przytuliłem Stellę. Ona zrobiła zdezorientowaną minę. -
Co?
- Stella, ty chodzisz z Niallem. On
jest bardzo wrażliwy załamie się przez ciebie. Boże święty, Louis miał racje...
ty mu serce złamiesz. Jako, że jesteście moimi przyjaciółmi to chcę waszego
jebanego szczęścia. Ale nie jego kosztem. Zachowaliście się jak bachory. - Tak,
nie ma to jak kazanie Liama.
- Tatuśku, przestań tak pieprzyć. -
rzekłem.
- Harry, Stella musicie mu
powiedzieć. - rzekła Sam.
- Wiem, że musimy. Sam w końcu się
dowie.
- Kto o czym się dowie? - zapytał
Louis wchodząc do kuchni. Podszedł do swojej dziewczyny i pocałował ją mocno,
aż uśmiech sam wyszedł mi na twarz. Po zakończeniu całusa spojrzał na mnie i
Stell chyba zrozumiał. - No brawo stary!
- wrzasnął do mnie i przybiliśmy piąteczkę, potem mnie wyciskał.
- No i tak powinni zachowywać się
przyjaciele. - rzekłem zadowolony.
- Niall was zabije. - rzekł po
chwili Lou. Nie no a było tak fajnie.
- Kurwa nic się nie stanie. Co wy z tego robicie takie
wielkie HALO!? Każdemu może się zdarzyć. Jestem szczęśliwa gdy mam przy swoim
boku takiego przyjaciela, z którym mogę robić wszystko np.: śmiać się, śpiewać,
rozmawiać, drażnić się, milczeć, płakać, kochać się itd. - spodobało mi się to.
Jakoś będzie dobrze. Musi być.
- Dobra, my nie będziemy się mieszać. - powiedział Li. -
Ale musicie wiedzieć jedno. Cokolwiek się stanie, nie zwalajcie winy na nas. Ok?
- Spoko. - powiedziałem i złożyłem na Stelli ustach
pocałunek. Sam i Li się skrzywili, Louis zaczął gwizdać i obiecał, że wyjdziemy
razem na piwo.
- A gdzie reszta kochasiów? - zapytała Smith.
- Śpią. - odpowiedział Lou.
- MR & MRS MALIK NA DÓŁ, ALE JUŻ! BO JAK NIE TO
ZOBACZYCIE CO MOGĘ WAM ZROBIĆ!! - wydarła się Stell, wszyscy zaczęliśmy się
śmiać. Po schodach zszedł Niall i przyszedł do nas.
- Jakie plany na dzisiaj? - zapytał podchodząc do Liama i
wieszając się mu na szyi. To wyglądało dwuznacznie. Nie żebym miał coś
przeciwko temu, po prostu... Nie kurde nie ma nic „ po prostu”!
- Może przyjedziecie wszyscy do mnie? Mam wolną chałupę.
Rodzice będą coś tam obchodzić i wyjeżdżają do LA. - zaproponowała Stell.
Wszyscy się zgodziliśmy. Malikowie też się pewnie zgodzą, no bo co innego mają
robić.
- Niall, Harry jest świetny prawda? - zaczął Lou.
Spojrzałem na niego z przerażoną miną.
- O co chodzi? - zapytał blondas chichocząc i odlepił się
od Liama, a przylepił do Stelli. Kurwa jej mać! Zarumieniła się. Czy ona go
kocha? Ja myślałem, że mnie. A z resztą mniejsza o to.
- O... - Louisowi nie było dane dokończyć wypowiedzi.
- O ten tramwaj co nie chodzi. - rzekła Sam. Niall stał
osłupiały, a wszyscy się śmiali. Wtem zeszła Alex i Zayn.
- No wreszcie! Ile można czekać aż przyjdziecie. - palnął
Liam.
- Ja chyba z pół godziny próbowałam obudzić Malika, kurde
ma twardy sen. - oznajmiła Alex. Cóż blondynki takie są, ale że dopiero się
dowiedziała. Tylko brawa bić.
- Stella? - odezwałem się.
- Tak? - zapytała słodko i z uśmiechem.
- Odwieźć cię do domu? - zaproponowałem. Ona z uśmiechem
na twarzy się zgodziła. Poszliśmy razem do mojego pokoju. Ona zostawiła tam
torebkę, a ja ubrać się jeszcze muszę.
W pokoju wszystko było tak jak zostawiliśmy. Czyli kołdra
na podłodze, poduszki pod łóżkiem, prześcieradło zwisa z łóżka, moje spodnie
zwisają z żyrandola, koszulka... koszulka nie wiem gdzie jest. Boże, pomyśleć o
tym co się działo. Nie żałuję!
- Harry? - odezwała się Stell przytulając mnie od tyłu.
- Hmm? - wymruczałem pytająco.
- Za kilka dni jadę odwiedzić stare śmieci. Pojedziesz ze
mną? - zapytała nadal będąc przytuloną do moich pleców. Odwróciłem się do niej
przodem. Spojrzałem w te duże, błyszczące, brązowe oczy, z których bije
namiętność i porządnie. Dziewczyna się uśmiechnęła, ja zrobiłem to samo. A po
chwili staliśmy z ustami złączonymi. Znowu poczułem jej pragnienie, rządzę
namiętności. Coś mi się wydaje, że jeśli wszystko będzie dobrze, to dziś też mogę
liczyć na seks, ale tym razem ostry. Chociaż lepiej byłoby odczekać kilka dni.
- Bierz torebkę i jedziemy. - rzekłem niechętnie odrywając
się od jej jakże pełnych, truskawkowych ust. Ubrałem się w szary dres i biały
t-shirt.
Zeszliśmy na dół, Niall aż zabijał mnie wzrokiem. Chłopak
czuł się zazdrosny. Nie powinienem się tak zachowywać. Teraz mam tylko wyrzuty
sumienia. Poszedłem jeszcze do salonu po kluczyki i dokumenty. Zauważyłem
Stellę rozmawiająca z Niallem, co mi szkodzi posłuchać co mówić. Nie powinienem,
ale któż powiedział, że musze robić wszystko co dobre?
- Stella, co jest?
- Nic.
- Przecież...
- Jest w porządku.
- A to w takim razie możesz już sobie jechać.
- Słucham?
- No co?
- Niall, ty jeszcze śmiesz pytać?!
- Kochana, nie bulwersuj się.
- Wiesz ty co, szuja z ciebie, kanalia, gówniany niedorób.
Jesteś chamem, mam cię dość, skurwysynie! Ja.. - przerwał jej pocałunkiem,
dziewczyna nie protestowała.
- Przepraszam, wiesz, że cię kocham. - powiedział po czym
dodał. - Chyba... - ale ledwie słyszalnie. Niestety ja usłyszałem.
- No to pa kotku. - rzuciła dziewczyna, przytuliła go i
podeszła do mnie łapiąc za rękę i ciągnąć w stronę wyjścia.
Spojrzałem na nią z niezrozumieniem, a co ona na to?
Wywróciła oczami i ze złością wsiadła do mojego samochodu, który był otwarty.
Wyjechaliśmy z posesji tak żeby chłopacy i dziewczyny nas nie zauważyli.
Przystanąłem na jakimś poboczu. A dokładnie przed kwiaciarnią. Dobrze, że
deszcz się rozpadał i mgła była, a do tego miałem przyciemniane szyby. Więc
nikt i tak by nas nie zobaczył. Zwróciłem wzrok na Stell, która nerwowo i ze
złością gryzła wargę. Rozumiem ją, ale martwi nie to co ona robi. Lecz wiem,
musze z nią pogadać i to teraz. Jestem ciekaw co ona myśli teraz, właśnie
teraz. Odezwać się? A może ruszyć dalej? Tak drugie wyjście jest najlepszym
rozwiązaniem. Ale czy na pewno. Dobra pomyślmy, jak zacznę z nią rozmawiać to
skupimy się nie na tym co trzeba i chyba wiadomo co byśmy wyprawiali.
Przekręciłem kluczyk w stacyjce wrzuciłem bieg i podjechałem trochę do przodu.
Zrezygnowałem... co mi szkodzi to zwykła rozmowa.
- Czemu stoimy? - zapytała dziewczyna odwracając się w
moją stronę. Co ja mam jej powiedzieć? Hej no bo wiesz ty i Horan mnie
denerwujecie, lecicie w kulki, jestem zazdrosny? Wzięłaby mnie za totalnego
kretyna. - Harry? Misiek? KURWA NO ŻESZ POWIEDZ COŚ!! - wydarła się na mnie.
- Spokojnie. - poprosiłem i z uśmiechem na ustach
pogłaskałem ją po policzku. - Chcę porozmawiać
- Ale, że tutaj? - zapytała rozglądając się dookoła.
Pokiwałem twierdząco głową. - No dobrze.. Chodzi ci o Nialla? - jakby czytała
mi w myślach. Tylko co teraz mam powiedzieć? - Nieznosisz mnie? - zapytała.
Czemu tak sądzi? Jakbym jej nieznosił nie uprawiałbym z nią seksu zeszłej nocy.
- No coś ty. - odezwałem się. - Martwię się. - rzekłem
biorąc głęboki oddech. - Zżerają mnie wyrzuty sumienia. Zachowałem się jak
cham. Niall jest moim najlepszym przyjacielem, a ja po prostu przespałem się z
jego dziewczyną. Nawet nie spytałem cię o pozwolenie aby cię dotknąć, pocałować.
Ja po prostu zwariowałem. Liam i Sam chcą nas zabić, a Alex na pewno wszystko
słyszała, Zayn zaraz się dowie. Musze to wyznać Horanowi. Ja się boję. No bo wiesz,
mogę mieć każdą, niezależnie od wieku. A trafiło na ciebie taką sexbombe, moją
sex bombę. Ja.. - nie dokończyłem bo zamknęła mi usta pocałunkiem, który
odwzajemniłem i zaczęliśmy się całować z pasją, żądzą namiętności i wielkim
uczuciem. Oderwaliśmy się od siebie, w jej oczach był smutek ale też...
uczucie... miłość? - Zakochałem się w dziewczynie przyjaciela.
- Bardzo możliwe, że ona w tobie też. - powiedziała
brunetka z bananem na ryjku. Zaczęliśmy się całować i to zachłannie. Moje ręce
były na jej placach, po chwili zeszły niżej. Zatrzymały się na jej pośladkach.
Oderwaliśmy się.
- Sorry. - wydukałem. I odpaliłem samochód. Pojechaliśmy
do domu dziewczyny, kątem oka zauważyłem, że przygląda się mi od czasu do czasu
przegryzając dolną wargę. Nie mogłem skupić się na wykonywanej czynności. Moje
ręce nie chciały trzymać kierownicy, buntowały się przeciwko mnie. Ale co
mogłem na to poradzić? Lewą rękę położyłem na kolanie mojej kochanki i wtedy to
mogłem jechać spokojnie.
Odwiozłem
Stellę. Droga zajęła mi 15 minut, co było dziwne, bo zazwyczaj dłużej się tu
jedzie. Pożegnała się i prędko popędziła do domu. Ja oczywiście odprowadziłem
ją wzrokiem i wróciłem do kompleksu.
(Oczami Zayna)
W domu od rana panowała dziwna atmosfera, ponieważ nikt do
nikogo się nie odzywał. Horan siedział w pokoju i chyba grywał sobie na
gitarze. Byłem ciekaw co się stało, no ale skoro się nie odzywają, to czy mi
powiedzą?
Co jakiś czas Sam i Liam szeptali coś między sobą, Lou się
im tylko przyglądał. Do tych szeptów dołączyła się moja dziewczyna. Co się do
kurwy nędzy dzieje? Zakładają jakieś Gossip Girl? Siedzieli tak sobie plotkując
w salonie, ja ich obserwowałem z tarasu. Zapaliłem papierosa, potem następnego,
no i jeszcze jednego, no i kolejnego. Moja panna zauważyła, że przyglądam się
im krzywo, więc raczyła wyjść z pomieszczenia na taras do mnie. Ustała przede
mną i wyrwała mi papierosa z ust. Pokręciła głową, a na jej twarzy malowało się
zażenowanie.
- Nie pal. - powiedziała pewnie. Zaśmiałem się ironicznie,
co jej najwyraźniej się nie spodobało. - Palenie zabija. - powiedziała mi na
ucho.
- Jak mam nie palić widząc, że zawzięcie o czymś
szepczecie. - rzekłem lekko zły. - Co wy Plotkarę odstawiacie? - wywaliłem ze
złością. Ona zaśmiała się.
- Zayn. - szepnęła me imię. Położyła swoje dłonie na moim
nagim torsie. - Kocham Cię. - wypowiedziałam również szeptem. Schyliłem się aby
ją pocałować, ona odwzajemniła mój czyn. - Po prostu rozmawiamy. - powiedziała
nieco głośniej. - O Stelli i Niallu. - dodała.
- Dlaczego? - zapytałem zdziwiony. Dobrze wiem, że nie
należy obgadywać swoich przyjaciół. Czym oni sobie na to zasłużyli?
- Bo jak sam już wiesz Johnson i Horan ostro się kłócą,
czasami i udają szczęśliwa parkę. Oczywiście, nie jest tak. Spoko może i są w
sobie zakochani, ale chcą zerwać, lecz nikt nie wie kiedy to nastąpi. A Stella
przespała się z Harrym. - wytrzeszczyłem oczy, a kopara opadła mi aż do ziemi. -
Tak uprawiali seks. - Kurwa! Allachu dopomóż tej dwójce się ustatkować.
- Tylko o tym gadaliście? - spytałem dla pewności.
- Tak. - odpowiedziała krótko. I dała mi buziaka - Kocie,
mógłbyś zawieść mnie do domu?
- Hmm... no nie wiem.
- Malik.. Mam dziś zajęcia plastyczne, miej żeś serce.
- No dobra. - rzekłem i weszliśmy do środka. W tym samym
czasie do domu wpadł Harold. Przybiłem z nim żółwia, chyba zrozumiał czemu.
Poszedłem do siebie do pokoju, ubrałem się należycie i wróciłem do salonu. Sam
darła się na Harrego, Louis go bronił i przytulał, a Li uspokajał Sam, moja
laska tylko się temu przyglądała. Musze powiedzieć, że ten dom wariatów jest
lepszy niż niejeden program rozrywkowy w tv.
Z Alex wyszedłem z domu. Wsiedliśmy do samochodu i
ruszyliśmy ku jej domu. Kilka minut i byliśmy na miejscu. Pożegnaliśmy się,
trochę pogadaliśmy i postanowiłem wrócić, ale nie do domu, do chłopaków, lecz
do swojej rozwydrzonej przyjaciółki Stell.
Zastanawiałem się co ja jej powiem jak przyjadę albo nic
nie powiem, po prostu będziemy coś, byle co robić. Zajechałem pod dom Stelli
wysiadłem z samochodu i zapukałem do niej. Usłyszałem tylko
- Proszę!!
- Hej. - wszedłem do domu i wydałem się. Rozejrzałem się
dookoła. Kurwa mać, trąba powietrzna przeszła? Wszystko porozrzucane. Meble
zamiast stać w pionie leżały na podłodze, dużo szkieł, ramki na zdjęcia,
butelki, szklanki, wazony, talerze, miski itd. Było porozbijane. Na posadzce w
kuchni było coś czerwonego na stole, coś jakby... krew? - Stella!!? - wydarłem
się.
- Tutaj!! - usłyszałem głos dobiegający z pomieszczenia
znajdującego się pod schodami. Otworzyłem drewniane drzwi i wlazłem do środka. Zauważyłem
tam schody, dobrze, że pomieszczenie jest oświetlone, ściany były kremowe, podejrzewałem
że to wejście do piwnicy. Byłem już na dole, zauważyłem czarne drzwi,
otworzyłem je.... Właśnie teraz by ludzie mówili: Nie otwieraj tych drzwi,
wiedząc, że i tak ktoś je otworzy. Znalazłem się w ciemnym pomieszczeniu.
- Stella? Jesteś tu? - odezwałem się, ale nikt się nie
odezwał, postanowiłem znaleźć włącznik światła. Gdy już go znalazłem po paru
próbach, bo chyba z 7 razy walnąłem głową o ścianę, zapaliłem. Jestem w garażu.
- Stel, gdzie ty?
- No co? - zapytała dziewczyna wchodząc do pomieszczenia,
wyszła z kolejnego, które znajdowało się po drugiej stronie garażu.
- Przyjechałem się przywitać, ale chyba widzę, że
przeszkadzam. - spojrzałem na nią, była cała rozpalona, nie wiem czy miała gorączkę,
ale była tak czerwona gdy Horan jak się zawstydzi. Lecz moja przyjaciółka
wydawała się zła na kogoś.
- Nie przeszkadzasz. - odezwała się i zapaliła papierosa.
Oczywiście ja zrobiłem to samo i paliliśmy oboje siedząc sobie spokojnie na
masce porsche należącego do taty Stell.
- Co się stało? - zapytałem zaciągając się. Brunetka chyba
zapomniała wydmuchać dym i go połknęła, bo zaczęła kasłać. Po chwili było już w
porządku. - No więc?
- Sama nie wiem. - powiedziała po cichu.
- Jak to?
- No bo, gdy Harry mnie przywiózł weszłam do domu. Jak
zwykle z resztą ściągnęłam buty i rzuciłam gdzieś w kąt. Wolałam chodzić boso.
Wyszłam z przedpokoju i mało zawału nie dostałam. Poszłam do salonu, meble
leżały na podłodze, były połamane, obrazy przekrzywione, kwiaty porozrzucane,
wszystko, prawie wszystko pobite. Ale jedyna rzecz, która została nietknięta to
pianino zaścielone brązowym pokrowcem. Nie wiem co się mogło stać, złodzieje na
pewno nie, bo mamy świetną ochronę. Potem poszłam do kuchni, tam było gorzej.
Toster się palił, drzwi od szafek znajdujących się na dole pourywane, lodówka
wywalona, sztućce i szuflada na podłodze, a na stole krew. Nie wiedziałam co
robić, więc postanowiłam znaleźć siostrzyczkę. Przeszukałam cały dom, ale nie
mogłam jej znaleźć. Pomyślałam, że może jest w azylu, ale jej też tam nie było.
Więc musiała być w garażu lub w piwnicy. Zacząwszy od garażu przeszukałam
wszystko, każdy kąt, każde pudło, każdą puszkę szafkę, a nawet samochód, lecz
nie było jej tu. Weszłam do piwnicy, a wtedy ty wszedłeś do domu. Wszystko poprzerzucałam,
ale nie znalazłam jej. - powiedziała, w jej oczach dało się zauważyć łzy.
Przytuliłem ją do siebie mocno, nie chciałem jej teraz puszczać, wiedząc jak
jest jej ciężko, jest smutna. - Martwię się, bardzo się martwię, co jeśli coś
jej się stało?
- Stella, spokojnie, nawet tak nie mów. Będzie dobrze. Znajdzie
się. - powiedziałem aby poprawić jej humor, ale na darmo. - Czy Cindy ma jakąś
opiekunkę?
- Ma.
- A może jest u niej?
- Wątpię...
- To może pojechała z twoimi rodzicami?
- Nie...
- Stella, zadzwoń chociaż do niej.
- No już. - Stell wyciągnęła z kieszeni spodni telefon,
wybrała numer, przyłożyła urządzonko do ucha, po chwili dało się usłyszeć
„Abonent ma wyłączony telefon lub jest poza zasięgiem sieci.”.
- Zadzwoń do niani. - poradziłem. Zrobiła to z trzęsącymi
się rękoma. Włączyła głośnomówiący abym mógł to usłyszeć. Był sygnał to już
dobrze wróży.
- Słucham? - z aparatu wydobył się głoś jakiejś kobiety.
- Witam, tutaj Stella Johnson, siostra Cindy.
- O dzień dobry.
- Ja poszukuję siostrę, jest może ona u pani?
- Tak, jest. Właśnie śpi, była bardzo wyczerpana.
- A wszystko z nią w porządku? Jest cała i zdrowa?
- Nie bardzo. Jak przyszłam po nią to nie chciała mnie
wpuścić do domu, była rozpłakana i miała rozciętą rękę.
- Boże kochany, jak się trzyma?
- Teraz już dobrze.
- Bardzo dziękuję, odbiorę ją od pani pod koniec dnia.
- Oczywiście, nie ma sprawy.
- Bardzo dziękuję, dowidzenia.
- Dowidzenia. - rzuciła kobieta i się rozłączyła.
Stella odetchnęła z ulgą i przetarła sobie oczy, nadal
tkwiła w moich ramionach. Mi też zrobiło się lżej na sercu, teraz trzeba tylko
w domu posprzątać.
- Chodź, musimy posprzątać. - powiedziałem wstając z
samochodu.
- Nie. - powiedziała leniwie.
- Stell...
- Zadzwonię po serwis sprzątający. - jak powiedziała, tak
też zrobiła. Obiecali przyjechać za pół godziny, my ogarnęliśmy trochę kuchnie
i salon, a resztę zrobią oni.
Byłem ciekawy tego music room, więc dziewczyna postanowiła
mi go pokazać. Jak się okazało było to pokój nagraniowy. Powygłupialiśmy się
śpiewając jakieś głupawe pioseneczki. Przyszli ci od sprzątania, dość szybko
posprzątali, minęła godzina i było czysto. Obserwowałem ich uważnie, nie ufam
takim ludziom. Zawsze mogliby coś wynieść z tego domu i nielegalnie sprzedać.
Stella śmiała się tylko ze mnie. To wyglądało mniej więcej tak... Ja sobie
stoję w progu salonu z skrzyżowanymi rękami na piersiach i patrzę się na 5
sprzątaczy z miną mafioza. Stella widząc to zaczęła śmiać się jak opętana, aż
leżała na podłodze tuż pod moimi nogami. Sprzątacze gapili się krzywo na nas.
Ale ja się nie poddawałem, posyłałem im zabijające spojrzenia przez co
przyśpieszyli swoją pracę i poszli sprzątać kuchnie, ja szedłem za nimi. Jak
się okazało ludzie umieją naprawiać szafki i meble, bo poprzykręcali jakieś tam
śrubki i było git. Po skończonej pracy całą siódemką staliśmy przy drzwiach.
Moje spojrzenie nadal mroziło im krew w żyłach.
- To ile mam płacić? - zapytała brunetka.
- No to będzie... - zaczął jakiś facet i spojrzał na mnie,
wystraszył się. - Trzydzieści. - dokończył. Stella wyjęła z kieszenie banknot
100 funtowy, no więc ja dałem im 30 funtów. I sobie poszli.
- Dzięki. - powiedziała do mnie przyjaciółka. - Oddam ci
potem kase.
- Nie trzeba, ale wiesz? Podejrzewam, że teraz musimy
jechać do Tesco, bo jak zdążyłem się dowiedzieć masz pustą lodówkę. Zajedziemy
jeszcze do Ikei i innych sklepów i dokupujemy wszystko co się zniszczyło. Potem
skoczymy do Milkshake City i pójdziemy kupić mi jakieś porządne ciuchy, co ty
na to?
- Dobra. - rzekła. Wzięła torebkę, wpakowała do niej skórzaną
kurtkę (dziwne, że się zmieściła), portfel, aparat, kosmetyczkę, paczkę
papierosów, kluczyki od samochodu, od domu i pilota od bramy. Wyszliśmy i
pojechaliśmy do Tesco.
(Oczami Louisa)
Po tym jak Zayn wyszedł z Alex i długo nie wracał dostałem
jakiś zboczuchowatych myśli, że niby mogą pieprzyć się ostro w domu blondynki.
Gdy powiedziałem ten pomysł na głos Niall i Harry zaczęli ryć mordę ze mnie, a
Samantha dała mi pilotem od telewizora po łbie. Zabolało, ale nie jestem beksą
i postanowiłem jej oddać, ale że to dziewczyna, więc musi to być coś lekkiego i
miękkiego. W kącie zauważyłem stojącą gitarę Nialla poszedłem i wziąłem ją
mówić wszystkim, że idę załatwić potrzebę. Podszedłem moją dziewczynę od tyłu i
chciałem dać jej w łeb gitarą, oczywiście na żarty. Przecież nie uderzyłbym
dziewczyny i to jeszcze tej, którą kocham. Spojrzała na mnie wrogo, Horan i
Styles powiedzieli jej coś tam na ucho, a ona poszła do spiżarki, wyjęła z niej
siatkę z marchewkami i rzucała nimi we mnie, chłopaki mieli ubaw.
- Lou, nie drzyj się jak dziewczynka, bądź mężczyzną i
przyjmij cios z honorem. - rzekł Styles ledwo, bo oczywiście śmiał się jak
głupi.
- Tommo dostał wpierdol od dziewczyny. - zakpił Nialler.
Fajnie, oni świetnie się bawią, a mi nie jest do śmiechu. Zacząłem biegać po całym
domu uciekając przed Sam. Kurde, dziewczyna ma dobrą kondycję, biega za mną
drąc się na mnie. Dorwie i zabije, potem zakopie, następnie odkopie, usmaży i z
powrotem zakopie. Nie wiedząc gdzie uciekać uciekłem do ogrodu, dziesięć razy
obiegłem nasz wielki dom w kółko, aż się zmęczyłem i postanowiłem walnąć się na
trawę, gdzie kiedyś znajdowała się plantacja moich marchewek. Tak, bo dobrze
pamiętam jak Niall z Harrym przejechali ją samochodem Stelli.
- Co zmęczyłeś się? - zapytała Sam. Spojrzałem w górę i zauważyłem
ją z marchewką w ręce.
- Tak. - powiedziałem z trudem łapiąc oddech. - Masz dobrą
kondycję, a do tego jesteś śliczna, masz zgrabne ciałko, każdy twój ruch jest
cholernie podniecający, zajebiście tańczysz, normalnie cud miód. - powiedziałem
z nadzieją, że nie oberwie mi się marchewką.
- Oj kochanie, nie pochlebiaj mi, bo i tak ci się dostanie.
- rzekła. No kurde...
- Auć!! - zawyłem. - dostałem trzema marchewkami, jedną
oberwałem w kroczę, drugą w brzuch, a trzecia też w krocze. Skuliłem się z
bólu. - Dzięki, przez ciebie nie będę mógł mieć dzieci.
- Będziesz je miał. - powiedziała siadając obok mnie.
- A chcesz się przekonać? - zapytałem odwracając się w jej
stronę i poruszając znacząco brwiami. Znowu oberwało mi się marchewką, w
brzuch. Moja dziewczyna wstała z uśmiechem na twarzy i delikatnie przegryzła
wargę. Podała mi pomocą dłoń, chwyciłem ją i wstałem. Trzymając się za ręce
wróciliśmy do domu. W salonie nadal te dwa głąby ryły ze mnie. I właśnie coś do
mnie dotarło, Liam gdzieś się zmył. - Ludzie spokój. Widzieliście gdzieś Liama?
Zniknął tak nagle.
- Ty no, masz racje. Tak myślałam, że kogoś i tu brakuje. -
rzekła Sam.
- Kogo ci brakuje? - zapytał Horan i od razu odpowiedział
sobie na to pytanie. - Dzieci, których Louis nie będzie mógł mieć. - tak,
nabijaj się blondasie!!! A pożegnasz się z Queen. A tak, nie wspomniałem
ulubiona gitara Nialla nazywa się Queen. Wiem, to bez sensu nadawać imiona
rzeczom. Tak samo jak moja mama ma w domu w Doncaster kwiatka fikus i zwraca
się do niego Benjamin. Nienormalne to jest. Tata mi powtarza, że tak się nazywa,
a ja i tak upieram się że to bez sensu. Albo jak Phoebe i Daisy też nazywają
jakoś dziwnie swoje rzeczy, ostatnio nazwały laptopa topciem. Zwariowały, no
ale cóż już długo nie gościłem w domu. Miejmy nadzieję, że to już przeszło.
- No więc Liam poszedł sobie. - powiedział Harry. Brawo
bystrzaku.
- A gdzie? - zapytała Sam.
- Andy zagościł w Londynie i poszli do klubu. - powiadomił
mnie blondynek.
- No więc, jak nazwiecie nienarodzone dzieci, które nie istnieją
przez takie coś jak marchewka w ręku porywczej dziewczyny?? - zaśmiał się
Harold leżąc na brzuchy na podłodze. Wkurzyłem się już i usiadłem na niego.
Zacząłem ciągać go za loczki. Hahah teraz to on darł się jak dziewczynka. Zaczął
wymachiwać nogami i uderzał nimi o panele, rękami walił w podłogę. Usłyszałem
dziki śmiech Horana i Smith leżących na kanapie.
- Dobra, zejdź z niego. - powiedział Horan wstając, co
było wyczynem w jego wykonaniu, bo jak taki on się śmieje to trudno jest wstać.
Ani mi się śniło wykonać polecenie przyjaciela. - Sam, bierz marchewkę i dajesz
na Lou. - to mnie przeraziło. Jak oparzony odskoczyłem na bok i cała trójca
wyła ze mnie. No tak, zawsze ze mnie. Zacząłem się modlić na kolanach.
- W imię ojca i syna i ducha świętego. Boże, czemuż ty
stworzyłeś marchewki do takich okrutnych celów? Za co tak mnie nienawidzisz?
Pokarałeś mnie taką seksowną dziewką, którą oczywiście kocham i tymi dwoma
palantami. Za jakie grzechy?? No pytam, za jakie? Błagam niech Liam się tu
znajdzie. Amen! - Hazza, Nialler i Sam wybuchli śmiechem. Wtem drzwi kompleksu
się otworzyły i wlazł poprzez nie Liam, a za nim Andy. - Dziękuję! -
wykrzyknąłem, nadal klęcząc i wpatrując się w sufit. Moja dziewczyna i
przyjaciele spojrzeli przerażająco na mnie.
- Yyy... - zaczęło moje słoneczko. - To ja może już sobie
pójdę.
- Nie tak szybko skarbie. - powiedziałem obejmując ją. - Najpierw
masz mi odkupić marchewki. - w tej chwili ona i lokers zaczęli się śmiać.
- Yhym... - odchrząknął Payne. - Ja tu jestem.
- A tak... - rzekłem leniwie.
- Gdzie cię wcięło? - zapytała Sam podchodząc do niego i
przytulając na powitanie. Cieszy mnie to, że w końcu się przyjaźnią. - Czemu
sobie bez słowa poszedłeś? Louis chciał nie zabić. Jego bronią była gitara.
- Bardzo ciekawe. - wymruczał Andy.
- Sam, to jest mój przyjaciel Andy. - przedstawił ich
sobie. I wszyscy klapnęliśmy na kanapie,
no oprócz Sam.
- Więc powiadasz, że Louis chciał cię zabić. - wydukał Li
patrząc na nią z psychicznym spojrzeniem.
- Wziął tamtą gitarę. - pokazała palcem na gitarę. - I
chciał mnie jebnąć nią w łeb.
- Oj Louis, nie ruszaj Queen. To jeszcze dziecko, Niall by
płakał po niej. - nie no koleś z choinki się urwał.
- Queen? - zaczęła śmiać się Sam. - Kto normalny nadaje
imiona rzeczom.
- Dziękuję! - wykrzyknąłem, podszedłem i pocałowałem ją.
- Ja. - powiedział Horan, dobrze wiedzieć.
- Dobra, ja już musze iść. Za godzinę mam zajęcia i musze
się przygotować. - powiedziała Sam. Jej moja tancereczka będzie dziś kręcić
tyłeczkiem, chcę to zobaczyć.
- To może ja pójdę z tobą. - zaoferowałem się.
- Nie dzięki, sama też mogę.
- Ale ja nalegam. - zrobiłem oczka tego kota ze Shreka.
Musiała ulec, zgodziła się.
- No dobra. - rzuciła. - Ale tak z domu nie wyjdziesz. -
powiedziała pokazując palcem na spodnie, które miałem na sobie, spodnie od
pidżamy. Więc poleciałem szybko na górę, przebrałem się w granatowy t-shirt i
jasne rurki. Wróciłem, rzuciłem chłopakom cześć i wyszliśmy z domu. Ostatnie co
udało mi się usłyszeć to wypowiedź Andy’ego i
Nialla.
- Niezła jest. - Andy.
- Nie widziałeś jej przyjaciółki. - Niall.
Automatycznie się zaśmiałem.
(Oczami
Sam)
Za pół godziny zajęcia taneczne. W co do cholery się ubrać?
O wiem, ubiorę się normalnie i do torby spakuję dresy i top. Ale w co się ubrać,
jak to normalnie ma wyglądać? Toć nie pójdę naga owinięta samym ręcznikiem.
Potrzebuję pomocy. Wyszłam z łazienki przeczesując szczotką włosy. Weszłam do
swojego pokoju. Zapewne chcecie wiedzieć czemu nie brałam prysznica w swojej łazience?
A to dlatego ze kran jest zepsuty i woda nie chce lecieć. U mnie w pokoju na
łóżku siedział Louis i przeglądał zdjęcia w moim laptopie.
- Fajne? - postanowiłam go zagadać.
- No.. masz talent nawet, ale przydałaby ci się trochę
nauki.
- No wiem. Zawodowcem nie jestem, ale czasami to lubię.
- Rozumiem. - wtedy przeniósł swój wzrok od komputera na
mnie, uśmiechnął się szelmowsko.
- Nie wiem w co się ubrać. - powiedziałam rumieniąc się.
- Na początek preferuję założenie wygodnej bielizny, a
potem coś się znajdzie. - powiedział wstając z łóżka. Podszedł do mnie i objął
przy czym pocałował mnie w usta i to z pasją. Postanowiliśmy razem wybrać jakiś
komplet bielizny. Otworzyłam szufladę i zaczęłam grzebać, Louisowi spodobał się
koronkowy czerwony zestaw, ale ja wolałam coś zielonego. Więc wyjęłam zielone
figi i stanik do kompletu. Poszłam do swojej łazienki ubrać się. Wdziałam
bieliznę i zarzuciłam na siebie szlafrok, wyszłam z łazienki i zobaczyłam
mojego maczo mena siedzącego na parapecie ze smutasem na tej boskiej mordce.
- Co się stało? - zapytałam.
- Musisz iść na te zajęcia? - zapytał mnie ze smutkiem w
głosie.
- Kochanie, wiesz że taniec to może życie i muszę iść, to
będą drugie zajęcia i może przedstawiłabym ci dziewczynę, którą tam poznałam,
Madeleine.
- No zostań proszę. - zrobił oczy słodkiego pieska. - Zgódź
się. - złapał mnie za biodra i przyciągnął do siebie tak, że siedziałam na jego
kolanach. - Pproszę. - wyszeptał i pocałował mnie tak namiętnie i tak słodko. Nie
chce tego kończyć, a co tam... jeden raz nie będzie mnie na zajęciach. Zaczęliśmy się całować i to
namiętnie, można dodać zachłannie. Wiedziałam, że Louis chce mnie przelecieć,
ale wiem, że nie dam mu tej satysfakcji. Przenieśliśmy się na łóżko.
Jego pocałunki były głębokie, takie słodkie. Leżałam pod
nim rozkoszując się zapachem mojego Louisa i wtem naszła mnie myśl co by było
gdyby to był Liam, czy też by tak pachniał? Chociaż odpowiedz na to znam, Li używa
innych perfum ładniejszych, ale nie słodkich, też nie za mocnych, tylko takich
w sam raz.
(Oczami Stelli)
Cindy mnie wystraszyła. Dobrze, że nic jej nie jest, no
prawie nic. Mieszkanie wyglądało masakrycznie, ale poradziliśmy sobie, ja i
Bayn, z niewielką pomocą sprzątaczy. Haha, chyba będą mieli traumę do końca
życia i wystraszyli się niejako Zayna Malika, członka grupy 1D. Jestem ciekawa
czy to się pojawi jutro w gazecie, albo jeszcze dziś w necie. No właśnie, już
od bardzo dawna nie zawitałam w Internecie. Może by trzeba było wejść i
sprawdzić Facebooka itd. Właśnie z Malikiem jestem w Tesco, cały czas mnie
szturcha. Kurde, jebnięty jakiś, schizy ma najwyraźniej.
- Odbija ci już? - zapytałam zła.
- Tak, ale nie. - dobra, koleś ma schizy.
- Głupi jesteś.
- A ty nie lepsza.
- Odwołaj.
- Róbmy zakupy. - powiedział pchając wózek i nagle
poczułam, że się unoszę, no tak wsadził mnie do niego.
- Malik, jesteśmy w sklepie, ludzie paczą. - wykrzyknęłam.
I poczułam na sobie spojrzenia wielu osób, no tak doszły do tego telefony
komórkowe, lud zebrany wokół nas robił zdjęcia śliniąc się jak buldogi.
- Sorry, ale musimy iść. - rzucił Malik i weszliśmy w
alejkę z nabiałem. Przyjaciel pchał mnie w wózku dość wolno, abym mogła
wszystko co potrzebne złapać i wsadzić. Nagle zachciało mi się czegoś. Tak,
kefir owocowy. Rozejrzałam się dookoła stał wysoko, za wysoko jak na mnie.
Malik zobaczył czemu się przyglądam i mi go ściągnął. Jestem mu wdzięczna. Obskoczyliśmy
cały spożywczak i postanowiliśmy jechać dalej.
Kupiliśmy jakąś królewską porcelanę, tzn. zastawę
porcelanową. Byliśmy też na wyprzedaży staroci. Ale nic fajnego tam nie było.
Kupiliśmy czerwony toster. Będzie bosko wyglądał w kuchni.
Postanowiłam Malikowi kupić czarny t-shirt z trupią
czaszką i napisem „Nie podchodź.” Kilka fanek zaczepiło nas i poprosiło o
zdjęcie i autografy, ja odmówiłam. Zayn musiał się trochę pomęczyć. Śmiałam się
z tych dziewczyn, co za głupie suki. Zadawały jakieś głupie pytania, np.: Zayn,
ile stołów już połamałeś?, albo Jak kupię ci lustro, to mnie przelecisz?
Śmiałam się z nich i to bardzo. Opisałam tą całą sytuację w smsie, którego
odbiorcą był mój chłopak i moje przyjaciółki: „Właśnie stoję z Malikiem przed
centrum handlowym. Zaczepiło nas parę fanek i muszę stwierdzić, że są mega,
mega, mega zboczone. Jedna zapytała go czy jak kupi mu lustro to ją przeleci.
Idiotka.” Podobno gdy to odczytali posikali się ze śmiechu, no niektórzy.
Po skończonych zakupach razem z Zaynem poukładałam
wszystko na miejsce tak, jak stać powinno.
Zayn pojechał do domu się przebrać, była już prawie noc.
Do mnie zawitała Alex i razem pojechałyśmy odebrać moją siostrę od niani.
Dokładnie nie wiem gdzie miałam jechać, bo postanowiłam wyjąć GPS. Alex mnie
kierowała, jak się okazało to jest ta sama ulica, na której ona mieszka, tylko
że na drugim końcu. Ale zapewne to mi się nie przyda do wiadomości. Przyjechałyśmy
pod dom kobiety, Alex postanowiła zaczekać w aucie, ja poszłam do drzwi. Mieszkanie
nie było wcale takie duże, jak reszta domów z tej ulicy, było ono raczej jak
zwykły dom jednorodzinny z małym basenem i zadbanym ogrodem. A skąd to wiem, bo
obeszłam go kilka razy w kółko. Wiem, jestem dziwna, każdy mi to powtarza.
Cindy wybiegła z domu rzucając mi się na szyje zaczęła cichutko łkać. Ale
szybko się uspokoiła widząc moją zdezorientowaną minę. Postanowiłyśmy wrócić do
domu. Moja siostra położyła się spać, ja i Alex przygotowałyśmy salon na
przyjście ludu. 10 minut później cała hołota zasiadała w moim salonie. Alkoholu
dziś nie pijemy, ponieważ pojutrze są egzaminy, a ja chcę zdać, a z kacem nie
dam rady.
- Stella, słyszałem, że ktoś ci dom zdemolował. - odezwał
się Harry z troską w głosie, czyżby się martwił? - Nic ci się nie stało?
- Nic mi nie jest, ogarnęliśmy trochę dom i pomogła nam
ekipa sprzątająca. - zwróciłam się do przyjaciela. Spojrzałam ukosem na Malika,
który zaśmiał się pod nosem. - Teraz będą mieli traumę bo Bayn nastraszył ich i
to bardzo.
- Oj a myślałem, że to ciebie się wystraszyli. - wtrącił
Nial.
- Dziękuję. - odezwałam się i zasiadłam w fotelu w moim
salonie.
Harry usiadł na jego poręczy i pogłaskał mnie po plecach.
Znalazłam album zdjęciowy z mojego dzieciństwa, często wtedy podróżowałam. Na
jednym byłam z małym chłopcem, może rok starszym lub w moim wieku, miałam wtedy
ok. 5 lat. Zdjęcie było przekazywane z ręki do reki, aż dotarło do Zayna.
Przyglądał się dziwnie.
- Co ja tu robię? - w końcu się odezwał.
- Raczej co ja tu robię? - spytałam, bo zdjęcie wyglądało
dziwnie dwuznacznie. Przedstawiało mnie siedzącą w piaskownicy.... Okay dziwne,
zdjęcie został zrobione w Bradford. Jaki ten świat mały. Mam zdjęcie z Malikiem
jeszcze z dziecięcych lat. Wszyscy gapili się dziwnie, a Hazza z Lou dostali
dziwnych skojarzeń. No comment, normalnie. Teraz przyszła pora na oglądanie
filmów.
- To co, oglądamy film? - zapytał. Wszyscy się zgodziliśmy
i zasiadaliśmy na kanapie. Liam i Harry się nie zmieścili, więc usiedli wspólnie
na fotelu.
- Tylko co obejrzymy? - zapytał Liam. Wtedy się zaczęła kłótnia.
- Komedię. - zaoferował Horan.
- Melodramat. - powiedziała Alex.
- Thriller. - zawołał Louis.
- Sam jesteś thriller. - warknęła sam.
- Program przyrodniczy, dzisiaj mieli puszczać coś o tym
jak orangutany robią sobie dzieci. - rzekł Zayn.
- Orangutan się odezwał! - wrzasnęłam. - Ogarnijcie się i
do jasnej cholery wybierzcie jakiś film, bo jak nie to wezmę maczetę. - no, z Zaynem
kupiłam maczetę w jakimś sklepie i schowałam ją bardzo dobrze tak, że nikt jej
nie znajdzie. Jestem tego w 100% pewna.
- Ty masz maczetę? - wydukał wystraszony Harry.
- Tak i jeśli mnie wkurzysz obetnę ci lędźwie.
- Żartujesz sobie? Powiedz, że tak, kochanie powiedz tak. -
poprosił Niall jak rozpłakane dziecko.
- Nic nie zrobię, żartowałam, a teraz włączamy horror.
- Jaki? - zapytał Zayn.
- Teksańska masakrę? - zaproponowali Louis z Liamem.
- Jasne. - powiedziała reszta.
Włączyliśmy
film, ale już na początku Niall poprosił o zastopowanie, bo zachciało mu się
jeść, a chrupki, popcorn, itd. Poszłam razem z Liamem do kuchni i przynieśliśmy
jedzenie, potem zrobiliśmy kolejną rundkę do kuchni i tym razem przynieśliśmy
napoje bezalkoholowe i kubki plastikowe. Przynajmniej nie będę musiała
nastawiać zmywarki. Już na początku filmu zaczęło mi się nudzić. Zaczęłam się
bawić się zamkiem od bluzy Nialla, ale on to olewał. Widziałam, że film zaczął nudzić
się chyba wszystkim. No brawo, film beznadziejny.
- Nudzi
mi się. - powiedziałam swojemu chłopakowi na ucho i to z namiętnością.
- Kochanie,
oglądaj. - powiedział otrzepując się.
- Co?! -
wrzasnęłam. - Dobrze usłyszałam?
- Tak.
Oglądaj. - powiedział podnosząc głos, lecz nie krzycząc. Wszyscy zwrócili swój
wzrok ku nam. Zjechałam go wzrokiem, ale nic nie powiedziałam, bo wiem, że zaczęli
byśmy mocną kłótnię i wszystkim byśmy zjebali humor, a tego nie chce.
- Widzę,
że nie zaliczysz już Stelli, no cóż Harry cię wyprzedził. - powiedział Louis ze
śmiechem. Ja i lokaty spojrzeliśmy na niego ze złością.
- Stello,
o czym on mówi?- zapytał Niall.
- O jej
urodzinach. - odpowiedział Zayn.
- Malik zabiję
cię, zabiję!! Lou ciebie też. - wydarłam się.
- Harry,
jesteś moim przyjacielem. - zwrócił się do bruneta.
- Samo
tak wyszło. - próbował się wytłumaczyć.
- Dobra,
nie ważne. - rzucił blondynek. - Ja już wyjdę.
Powiedział
i wyszedł, zostawił nas. Teraz czułam się okropnie, ale nie żałowałam. Wiem, że
to kiedyś minie. Każda dziewczyna będzie mieć takie coś za sobą, ja wole mieć
teraz niż potem, kiedy będę miała męża. Ale wiem, źle się zachowałam, ale on to
spowodował, całował mnie, obsypywał czułymi słówkami i tak nagle wziął mnie
olewał. Za takiego chłopaka dziękuję, wolę mieć super przyjaciela.
(Oczami Nialla)
Nie
mogłem uwierzyć własnym uszom. Jak ona mogła, jak on mógł, jak oni mogli. A
babcia zawsze mi powtarzała nie ufaj kobietom. No ale jeśli się zakochasz, to
będzie bieda, wiem, że Stell to dobra dziewczyna i żałuje tego i jestem pewien, że również nie żałuje tego co
zrobiła, jak każda dziewczyna. Mogłem się domyśleć, że takie coś się kiedy
zdarzy. Ale że teraz.
Czuję się
jak oszukany świr, jak media się dowiedzą, będzie źle. Skończy się moja i
Harrego kariera muzyczna, ale ja tego nie chce, on jest moim przyjacielem, ale
tej laski, która mnie zraniła nie chce jak na razie na oczy widzieć. No cóż
teraz mamy wolne. Mam ochotę wyjechać do Irlandii i iść z kumplami do klubu się
najebać. Teraz co robię? Chodzę się po nocnym Londynie, w dodatku deszcz zaczął
padać, podśpiewując sobie piosenkę, Del Shannon - Runaway. Tęsknie za swoja
dziewczyna, chce aby była tu ze mną i mnie przytuliła. Moja „miłość”
uciekła.... Tęsknię.... Moja mała ucieczka... Bardzo ja kocham!!!
As I walk alone I wonder what went wrong
With our love a love that was so strong
And as I still walk on I think of
The things we've done together
While our hearts were young
I'm walking in the rain
Tears are falling and I feel the pain
Wishing you were here by me
To end this mesery and I wonder
I won-won-won-won wonder
Why why why why why why she ran away
And I wonder where she will stay
My little runaway run-run-run-run runaway
I'm walking in the rain
Tears are falling and I feel the pain
Wishing you were here by me
To end this mesery and I wonder
I won-won-won-won wonder
Why why why why why why she ran away
And I wonder where she will stay
My little runaway run-run-run-run runaway
With our love a love that was so strong
And as I still walk on I think of
The things we've done together
While our hearts were young
I'm walking in the rain
Tears are falling and I feel the pain
Wishing you were here by me
To end this mesery and I wonder
I won-won-won-won wonder
Why why why why why why she ran away
And I wonder where she will stay
My little runaway run-run-run-run runaway
I'm walking in the rain
Tears are falling and I feel the pain
Wishing you were here by me
To end this mesery and I wonder
I won-won-won-won wonder
Why why why why why why she ran away
And I wonder where she will stay
My little runaway run-run-run-run runaway
* Dziękujemy za to, że jesteście z nami. Za wszystkie komentarze i wejścia na bloga.
* Nie wiemy dokładnie kiedy pojawi się nowy rozdział, ale dodamy go, jeśli będzie co najmniej 30 komentarzy.
Do następnego ♥